Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6


Pov Valerie

Mam ochotę się głośno roześmiać. Niall zawsze jak czegoś chciał to mówił o tym wprost. I teraz także to robi. Tylko, że obecnie mam więcej rozumu i drugi raz nie nabiorę się na jego czułe słowa. Aż tak głupia to nie jestem.

- Tak się składa, że jestem ogromnie zakochana w Marcelu i nie wyobrażam sobie być z kimś innym niż on - mówię to z wielką przyjemnością, nie raz marzyłam by wypowiedzieć mu te słowa prosto w twarz. Oby przynajmniej trochę go to dotknęło.

- Oczywiście - mówi i milknie, a po chwili już wiem dlaczego. Brunet i inni mężczyźni właśnie wrócili. I znowu zaczynają te swoje nic nie wnoszące rozmowy. No tak przecież faceci nie umieją nic poza gadaniem. I to niby mają być ci władcy świata?

Do hotelu wracam po jedenstej w nocy. Jestem wykończona, nigdy nie rozumiałam mężczyzn i pewnie już ich nie pojmę. Jak można przez tyle godzin gadać i nic konkretnego nie załatwić? Przecież to jest strata czasu i to ogromna. Ja wolałabym działać.

- W takim tępię to może za pół roku coś ustalicie - komunikuje, a następnie pozbywam się sukienki. Zostaje w czarnej bieliźnie. Choć przyznaję, że korciło mnie by nawet jej nie zakładać. - Mam nadzieję, że nie będziemy musieli tu tyle siedzieć. Już mi się tu nudzi.

- Jesteś strasznie niecierpliwa, ale po części cię rozumiem. Ja też tego nie znoszę, choć nie lubię też niepotrzebnego rozlewu krwii - to dobrze, ale ważne też by pamiętał, że czasem nie ma wyjścia jak się kogoś pozbyć. Ja okazałam litość i chciałam by to los zdecydował kto umrze Louis czy Niall. I teraz żyją oboje, a gdybym każdemu wpakowała kulkę w łeb to nie byłoby żadnego problemu ani strachu.

Już nigdy nie mogę popełnić tego błędu. W tym świecie trzeba być bezwzględnym.

- Nie rozmawiajmy już o tym. Zajmijmy się teraz sobą - podchodzę do niego i powoli pozbywam się jego ubrań. Wolę sama z tym przyśpieszyć, bo on jakoś nie bierze się do roboty, a ja nie lubię czekać.

- Doskonały pomysł, ty wpadasz tylko na takie. Jeszcze trochę, a zostaniesz moim szefem - A wtedy moim pierwszym rozkazem byłoby zabicie mojego męża wraz z jego bratem. I to w dość okrutny sposób.

***
- Wolę śniadania do łóżka - mówię do Marcela jak siedzimy w hotelowym bufecie. Owszem jedzenie jest lepsze niż to które przygotowywał dla mnie brunet, ale tu nie ma tej atmosfery i nie możemy się non stop całować. Dodatkowo jest tu pełno innych ludzi.

- Następnym razem na pewno wezmę to pod uwagę. Teraz jednak lecę po kawę, jaką chcesz?

- Cappuccino bez cukru - wstaje i idzie do innego kawiarni, która niestety znajduje się trochę dalej. A ja biorę się do konsumpcji mojej pysznej satatki z kurczakiem.

Kilka kęsów spożywam w spokoju aż pewien intruz się do mnie przysiada. A na jego widok tracę wszelki apetyt.

- Ale ja mam szczęście, że znowu cię spotykam piękna Danielle - a ja chyba ogromnego peche.

Jak pod tym też będą konkretne komentarze to następny już jutro.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro