43
Pov Valerie
Powoli wybudzam się ze snu, przeciągną się po łóżku i natrafiam na ciało. Przytulam się do niego i po chwili się orientuję, że tonie jest zapach Nialla. Gwałtowanie podnoszę głowę i widzę Briana. Jego to naprawdę się tu nie spodziewałam.
- Co ty tu robisz do cholery? - pytam wściekle. Jakby Niall to zobaczył to obojgu nam by się oberwało. A ja nie mam ochoty na kolejne spięcie z moim mężem.
- Pan Horan musiałe gdzieś pilnie jechać, więc nie musisz się tym martwić. Przyszedłem tu tak ostrożnie, że nikt mnie nie zobaczył - tłumaczy się. Ja bym jednak wolała żeby od razu wyszedł.
- Tylko po co? Teraz nie mamy żadnego powodu by utrzymywać ze sobą kontakt. Jak się dziecko urodzi to ci je pokaże, a później dla bezpieczeństwa wyjedziesz stąd bardzo daleko. Najlepiej na inny kontynent.
- Ale ja nie chce - marudzi zupełnie tak jak mały dzieciaka. Kto jak kto, ale on dobrze powinien wiedzieć, że w tym świecie nie ma żartów. Niall nie będzie miał żadnych oporów przed wpakowaniem w Briana kilku kulek, a jak go znam to on nawet sam się do tego nie pofatyguje tylko zleci to komuś innemu.
- Nie masz wyboru - podnoszę się do pozycji stojącej. Po jaką cholere ja z nim nawiązywałam relacje? Mogłam po prostu pozwalać by wepchnął mi kutasa do cipki i kazać mu wyjść. A ja jak zwykle postanowiłam wszystko utrudnić.
- Jestem zbyt przydatny by się mnie tak łatwo pozbyć - mówi tak by bardziej przekonać siebie niż mnie.
- Niall zawsze mówił, że nie ma ludzi niezastąpionych. Szybko znajdzie kogoś na twoje miejsce - mówię na tyle dosadnie by wreszcie zrozumiał. Po jego minie widzę, że nareszcie coś do niego dotarło. - Więc jeśli nie masz pieniędzy do ci dam, ale uciekaj stąd i to ze swoją rodziną żeby nie postanawił się na nich zemścić za ciebie.
Także i on schodzi z mojego łóżka.
- Jedź ze mną - proponuję mi. - Wyjedziemy i twój mąż już cię nie odnajdzie, a razem będziemy szczęśliwi.
Wybucham głośnym śmiechem na jego słowa.
- Nie masz pojęcia ile razy ja już uciekałam przed Niall'em, on jednak zawsze mnie znajdywał, z bólem serca już się z tym pogodziłam.
Zdaję sobie sprawę z tego, że Marcel już pewnie wyrzucił sobie mnie z głowy i zajął się swoim własnym życiem. I tak może będzie lepiej. Nie ma potrzeby żeby on na mnie czekał.
- A te dziecko, które noszę w brzuchu jest dla mnie karą. Niall doskonale wiedział, że tego nie chce, postanowił, że ukarze mnie w inny sposób niż bicie, które przestało przynosić efekt.
- Myślałem, że ty mimo wszystko pragniesz tego dziecko.
- To znaczy, że w ogóle mnie nie słuchałeś. A teraz wyjdź, bo nie chcę problemów - z smutnym wyrazem twarzy wychodzi.
Nie to, że mam ciągle mdłości przez tego bachora to jeszcze jego ojciec przyprawia mnie o ból głowy.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro