Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

43


Pov Valerie

Powoli wybudzam się ze snu, przeciągną się po łóżku i natrafiam na ciało. Przytulam się do niego i po chwili się orientuję, że tonie jest zapach Nialla. Gwałtowanie podnoszę głowę i widzę Briana. Jego to naprawdę się tu nie spodziewałam.

- Co ty tu robisz do cholery? - pytam wściekle. Jakby Niall to zobaczył to obojgu nam by się oberwało. A ja nie mam ochoty na kolejne spięcie z moim mężem.

- Pan Horan musiałe gdzieś pilnie jechać, więc nie musisz się tym martwić. Przyszedłem tu tak ostrożnie, że nikt mnie nie zobaczył - tłumaczy się. Ja bym jednak wolała żeby od razu wyszedł.

- Tylko po co? Teraz nie mamy żadnego powodu by utrzymywać ze sobą kontakt. Jak się dziecko urodzi to ci je pokaże, a później dla bezpieczeństwa wyjedziesz stąd bardzo daleko. Najlepiej na inny kontynent.

- Ale ja nie chce - marudzi zupełnie tak jak mały dzieciaka. Kto jak kto, ale on dobrze powinien wiedzieć, że w tym świecie nie ma żartów. Niall nie będzie miał żadnych oporów przed wpakowaniem w Briana kilku kulek, a jak go znam to on nawet sam się do tego nie pofatyguje tylko zleci to komuś innemu.

- Nie masz wyboru - podnoszę się do pozycji stojącej. Po jaką cholere ja z nim nawiązywałam relacje? Mogłam po prostu pozwalać by wepchnął mi kutasa do cipki i kazać mu wyjść. A ja jak zwykle postanowiłam wszystko utrudnić.

- Jestem zbyt przydatny by się mnie tak łatwo pozbyć - mówi tak by bardziej przekonać siebie niż mnie.

- Niall zawsze mówił, że nie ma ludzi niezastąpionych. Szybko znajdzie kogoś na twoje miejsce - mówię na tyle dosadnie by wreszcie zrozumiał. Po jego minie widzę, że nareszcie coś do niego dotarło. - Więc jeśli nie masz pieniędzy do ci dam, ale uciekaj stąd i to ze swoją rodziną żeby nie postanawił się na nich zemścić za ciebie.

Także i on schodzi z mojego łóżka.

- Jedź ze mną - proponuję mi. - Wyjedziemy i twój mąż już cię nie odnajdzie, a razem będziemy szczęśliwi.

Wybucham głośnym śmiechem na jego słowa.

- Nie masz pojęcia ile razy ja już uciekałam przed Niall'em, on jednak zawsze mnie znajdywał, z bólem serca już się z tym pogodziłam.

Zdaję sobie sprawę z tego, że Marcel już pewnie wyrzucił sobie mnie z głowy i zajął się swoim własnym życiem. I tak może będzie lepiej. Nie ma potrzeby żeby on na mnie czekał.

- A te dziecko, które noszę w brzuchu jest dla mnie karą. Niall doskonale wiedział, że tego nie chce, postanowił, że ukarze mnie w inny sposób niż bicie, które przestało przynosić efekt.

- Myślałem, że ty mimo wszystko pragniesz tego dziecko.

- To znaczy, że w ogóle mnie nie słuchałeś. A teraz wyjdź, bo nie chcę problemów - z smutnym wyrazem twarzy wychodzi.

Nie to, że mam ciągle mdłości przez tego bachora to jeszcze jego ojciec przyprawia mnie o ból głowy.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro