Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

34


Pov Valerie

- Przepuść mnie wreszcie do cholery! - krzyczę na nowego pracownika mojego męża, który nie chce mnie wpuścić na jego posesję. Louis musiał powziąć wszelkie środki ostrożności.

- Nie znam pani ani nikt mi nie powiedział, że ma kogoś przepuszczać. Zależy mi na tej pracy, a jeśli panią tu wpuszczę to pan Horan mnie zwolni - przewracam oczami na jego słowa. Trochę to rozumiem, ale z drugiej strony tracąc czas tylko bardziej irytuje mojego męża.

- To zawołaj swojego szefa, on na pewno każe mnie tu w puścić.

- Pana Horana obecnie nie ma w domu - kurwa czemu wszystko się dziś na mnie uwzieło. A może po prostu los chce bym jak najszybciej stąd pojechała, ale nie podjęłam już decyzję i zamierzam się jej trzymać.

- Jestem Valerie Horan, żona twojego szefa i wróciłam właśnie po długiej nieobecności. Możesz być pewien, że jak mój mąż się dowie, że mnie tu wpuściłeś, nie będzie miał żadnych pretensji, a nawet będzie ci wdzięczny.

- Nie mogę - znowu powtarza to samo.

- Jak chcesz to mogę ci pokazać swój dowód, przekonasz się, że naprawdę nazywam się Valerie Horan - dla bezpieczeństwa zostawiałam sobie swój prawdziwy dowód. Coś przeczuwałam, że może mi jeszcze się przydać.

Nagle do mojego samochodu podjeżdża inne auto. I należy ono do mojego męża. Który wysiada i do nas podchodzi.

- Ta pani twierdzi, że jest pana żoną i prosi ją wpuścić - wzrok Nialla jest we mnie utkwiony. Chyba nie spodziewał się, że jednak wrócę. A ja znowu zrobiłam coś co go zaskoczyło.

- To jest moja żona. Valerie oddaj mu kluczyki do samochodu i chodź do mnie - podchodzę do bruneta i oddaje mu klucze do swojego auta, a następnie podchodzę do auta Nialla i wsiadam na miejsce pasażera. Brama zostaje otworzona autopilotem. - Wiele razy zastanawiałem się co zrobię jak tylko do mnie wrócisz. Naprawdę miałem wiele pomysłów. Pamiętam jednak, że obiecałem łaskę, nie umrzesz - zapewnia mnie.

- Nawet nie licz, że zdradzę ci miejsce pobytu Marcela. Obiecałeś i jego nie zabijać.

- Wiem, ale to zawsze mogę cofnąć. Nie rozmawiajmy jednak już o temu Francuzie. Mamy dużo więcej innych problemów - parkuję przed domem, ale na razie nie opuszczamy pojazdu. - Najłatwiej by było o tym wszystkim zapomnieć, ale ja tym razem nie potrafię. Zbyt wiele między nami zaszło by to tak po prostu zamieść to pod dywan.

- Zdaję sobie z tego sprawę. Chodźmy, więc do domu daj mi karę i miejmy to już za sobą. Później wrócisz do codziennego dręczenia mnie.

- Kusząca propozycja, ale ja nie zamierzam wracać do punktu wyjścia. Mam dość, że ciągle ze sobą walczymy.

Spoglądam na jego twarzy starając się wyłapać z jego twarzy jakąś emocje. Muszę się dowiedzieć o co mu chodzi.

- A mogę wiedzieć o co dokładnie ci chodzi? - naprawdę nauczył się dobrze maskować swoje emocje.

- To będzie niespodzianka - której już zaczynam się bać.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro