34
Pov Valerie
- Przepuść mnie wreszcie do cholery! - krzyczę na nowego pracownika mojego męża, który nie chce mnie wpuścić na jego posesję. Louis musiał powziąć wszelkie środki ostrożności.
- Nie znam pani ani nikt mi nie powiedział, że ma kogoś przepuszczać. Zależy mi na tej pracy, a jeśli panią tu wpuszczę to pan Horan mnie zwolni - przewracam oczami na jego słowa. Trochę to rozumiem, ale z drugiej strony tracąc czas tylko bardziej irytuje mojego męża.
- To zawołaj swojego szefa, on na pewno każe mnie tu w puścić.
- Pana Horana obecnie nie ma w domu - kurwa czemu wszystko się dziś na mnie uwzieło. A może po prostu los chce bym jak najszybciej stąd pojechała, ale nie podjęłam już decyzję i zamierzam się jej trzymać.
- Jestem Valerie Horan, żona twojego szefa i wróciłam właśnie po długiej nieobecności. Możesz być pewien, że jak mój mąż się dowie, że mnie tu wpuściłeś, nie będzie miał żadnych pretensji, a nawet będzie ci wdzięczny.
- Nie mogę - znowu powtarza to samo.
- Jak chcesz to mogę ci pokazać swój dowód, przekonasz się, że naprawdę nazywam się Valerie Horan - dla bezpieczeństwa zostawiałam sobie swój prawdziwy dowód. Coś przeczuwałam, że może mi jeszcze się przydać.
Nagle do mojego samochodu podjeżdża inne auto. I należy ono do mojego męża. Który wysiada i do nas podchodzi.
- Ta pani twierdzi, że jest pana żoną i prosi ją wpuścić - wzrok Nialla jest we mnie utkwiony. Chyba nie spodziewał się, że jednak wrócę. A ja znowu zrobiłam coś co go zaskoczyło.
- To jest moja żona. Valerie oddaj mu kluczyki do samochodu i chodź do mnie - podchodzę do bruneta i oddaje mu klucze do swojego auta, a następnie podchodzę do auta Nialla i wsiadam na miejsce pasażera. Brama zostaje otworzona autopilotem. - Wiele razy zastanawiałem się co zrobię jak tylko do mnie wrócisz. Naprawdę miałem wiele pomysłów. Pamiętam jednak, że obiecałem łaskę, nie umrzesz - zapewnia mnie.
- Nawet nie licz, że zdradzę ci miejsce pobytu Marcela. Obiecałeś i jego nie zabijać.
- Wiem, ale to zawsze mogę cofnąć. Nie rozmawiajmy jednak już o temu Francuzie. Mamy dużo więcej innych problemów - parkuję przed domem, ale na razie nie opuszczamy pojazdu. - Najłatwiej by było o tym wszystkim zapomnieć, ale ja tym razem nie potrafię. Zbyt wiele między nami zaszło by to tak po prostu zamieść to pod dywan.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Chodźmy, więc do domu daj mi karę i miejmy to już za sobą. Później wrócisz do codziennego dręczenia mnie.
- Kusząca propozycja, ale ja nie zamierzam wracać do punktu wyjścia. Mam dość, że ciągle ze sobą walczymy.
Spoglądam na jego twarzy starając się wyłapać z jego twarzy jakąś emocje. Muszę się dowiedzieć o co mu chodzi.
- A mogę wiedzieć o co dokładnie ci chodzi? - naprawdę nauczył się dobrze maskować swoje emocje.
- To będzie niespodzianka - której już zaczynam się bać.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro