Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział V

W tym rozdziale wszystko jest opisane oczami Jimina.

-------------------------------

<Jimin>
Podczas naszego treningu Suga się dziwnie zachowywał. Był jakiś taki, no nieobecny. Gdy znowu trenowaliśmy ruchy, zobaczyłem jak Suga pada na podłogę. Namjoon wyłączył muzykę, a ja podbiegłem do niego. Był nie przytomny. Jin wybiegł z sali, po chwili wrócił z menadżerem i Prezesem. Co? Jakim cudem, w tak krótkim czasie zawiadomił Prezesa?... teraz to mniej ważne. Prezes zadzwonił po pogotowie. Lekarze pogotowia byli na miejscu, zmierzyli szybko ciśnienie i stan zdrowia (w sensie czy nie ma jakiś ran, złamań, bo upadając tak, o na podłogę można sobie zrobić wszystko). Lekarze obiecali dyskrecje. Po paru minutach byliśmy już w szpitalu. Prezes był oczywiście z nami.
Ja, normalnie go podziwiam. Opanowany i wyrozumiały. Rzadko spotyka się takich ludzi jak on. Nie dosyć, że ma problem z jednym z zespołów, który naprawdę daje w kość, to jeszcze jest tutaj i się martwi o Sugę. Nagle usłyszeliśmy piosenkę z czyjejś komórki.
- Wybaczcie na chwilę.- czyli to była komórka Prezesa. Wyjął urządzenie i odebrał.
- Co się stało?... Słucham?! Ale... jak... czekaj... co z nią?!- wszyscy spojrzeliśmy na niego. To on ma jakąś dziewczynę? A może chodzi o jakąś idolkę z naszej wytwórni muzycznej? Dalej słuchaliśmy.
- Jak to w szpitalu? Na którym oddziale jesteście?- wychodzi na to, że ta dziewczyna też jest w szpitalu. Ale reakcja Prezesa była zaskakująca. Widziałem, że ledwo stał i miał oczy pełne łez. Namjoon podszedł do niego i go tak jakby podtrzymywał, aby nie upadł, Jin w pewnym momencie też zrobił to samo.
- To niedaleko... będę tam za 2 minuty.- rozłączył się i włożył komórkę do kieszeni. Po czym skierował się do nas:
- Wy tutaj zostańcie, ja muszę pędzić na ostry dyżur.- wow... aż na ostry dyżur? To musi być coś poważnego.
- O nie, nie puścimy Pana w takim stanie.- wtrącił się Jin, a Namjoon pokiwał głową.
- A co się stało?- dopytał nasz menadżer.
- Moi ochroniarze przywieźli moją bratanicę do szpitala. Z ich ust wynika, że jest bardzo źle. – um... to Prezes ma bratanicę? Jakim cudem nikt o tym nie wie? Wszyscy byli zaskoczeni. Ale chwila... to Prezes ma jeszcze jakiś ochroniarzy? O co kaman? Byłem w szoku... co Prezes jeszcze przed nami ukrywa?
- Dobrze to wy dwaj pójdziecie ze mną, jeśli się tak o mnie boicie, a reszta niech zostanie przy Yoongim. – pokazał na Jina i Namjoona. Po czym pobiegli w stronę ostrego dyżuru. A ja i reszta została przy Yoongim. Zacząłem się nie tylko martwić o Sugę, ale jak również o Prezesa i jego bratanicę.

<15 minut później>
Suga wreszcie się obudził. Lekarz powiedział, że musi odpocząć, bo połączenie zmęczenia i nie leczonego przeziębienia oraz długich wyczerpujących treningów nie jest dobrym pomysłem. Powiedział również, że jak Prezes wróci to z nim porozmawia żeby Suga wziął sobie przerwę i to co najmniej na dwa tygodnie. No to pięknie, pomyślałem. Yoongiemu chyba się to nie spodobało.

<godzinę później>
Wrócił Jin i Namjoon. Na ich twarzach widniał smutek.
- Co jest chłopaki? Co się stało?- zapytał przejęty Kookie. Suga spojrzał na nich, no tak jedyny nie wtajemniczony. Więc szybko wyjaśniłem, za nim chłopaki odpowiedzieli Kookiemu.
- No, co z wami?- zapytał już zniecierpliwiony menadżer.
- Ta bratanica Prezesa... no... bo... źle z nią i to bardzo. Prezes z tego powodu zasłabł.- odpowiedział we łzach Jin.

- Nigdy nie widziałem Prezesa w takim stanie. Lekarze dali mu coś na uspokojenie. Zostali z nim ochroniarze. – dodał Namjoon.
Chryste! Czyli serio jest źle.
- Coś mówił lekarz?- dopytywałem.
- Powiedział, że ma bardzo wysoką gorączkę, przez którą majaczy. Nie mogą jej obudzić, nie ma z nią żadnego kontaktu. Podobno ma też jakąś infekcję w organizmie i stąd ma gorączkę. Powiedzieli, że dla pewności jeszcze zrobią jej tomografię głowy.- powiedział, już nieco uspokojony Namjoon.
- A wiesz ile ona ma lat?- wiem, nie powinienem teraz o to pytać, ale ciekawość przezwyciężyła. Ehh... czasami mam ochotę ugryźć się w język.
- Bratanica Prezesa ma tylko 18 lat... taka młoda. –spuścił głowę Jin.
Przepraszam was bardzo, ale... ile? Osiemnaście lat? Taka młoda? Młodsza od Kookiego. Myślałem, że ma co najmniej 5 lub 6 lat. Ale to przebiło moje wszelkie oczekiwania. Widziałem po wszystkich, że są zmartwieni tą sytuacją.

<dwa dni później>
Prezes postanowił nam wszystkim dać wolne, tylko nie powiedział ile. Menadżer nam powiedział, że od dwóch dni Prezesa nie było w wytwórni tylko przemieszczał się: dom, szpital. Wychodzi na to, że dalej z jego bratanicą źle.
- I co z nią?- zapytałem menadżera, który był jedynym naszym źródłem informacji.
- No, niestety dalej źle. Byłem dzisiaj rano w szpitalu. Tomograf głowy nic nie wykazał. Gorączka dalej nie ustępuje. Podają jej antybiotyki, ale żaden nie działa w stu procentach. Dalej jest nieprzytomna, co coraz bardziej martwi nie tylko lekarz, ale i samego Prezesa. A Prezes wygląda jak duch. Lekarze boją się, że w ogóle się może nie wybudzić albo jest stan może się pogorszyć, co zagroziło by jej życiu.
Wszyscy próbowaliśmy to sobie jakoś poukładać. Dobrze usłyszałem? „Zagrozić jej życiu"? Ona ma osiemnaście lat... całe życie przed nią. A ona może od tak sobie umrzeć? To w ogóle realne?
Codziennie menadżer nas informował o stanie jej zdrowia. Nie wiem czemu, ale nie mogłem się nad niczym skupić. Westchnąłem, wstałem z łóżka i poszedłem do kuchni po coś do picia. Ale widzę, że nie tylko ja się tym wszystkim przejmuje. Patrząc na chłopaków, to oni przejmują się tym tak samo jak Prezes. I co tu zrobić? Jak pomóc? Nic tylko trzeba czekać.

<Tydzień później>
Dostaliśmy telefon od menadżera, że dziś lekarze spróbują ją wybudzić. No bo, okazało się że wreszcie lekarze trafili na idealny antybiotyk, którą na nią zadziałał. I jej stan zaczął się polepszać. Ufff... kamień z serca. Postanowiliśmy, że kupimy jej duży, piękny bukiet kwiatów.
Pod rodzę Jin wszedł do sklepu z pluszakami. Wrócił z średniej wielkości misiem. W sumie, to nie wiem czy to dobry pomysł. No ma osiemnaście lat, a nie pięć lat. Większość dziewczyn by się oburzyła na widok takiego prezentu.
Byliśmy już na miejscu. Menadżer nas zaprowadził, no bo był tu prawie codziennie. Weszliśmy na piętro dla VIPów. Stanęliśmy po chwili przed drzwiami, od pokoju w którym ona miała leżeć. Byłem ciekaw jak ona wygląda. Namjoon zapukał, po chwili usłyszeliśmy „proszę". Wszędzie poznam ten głos... to był Prezes. Namjoon odtworzył drzwi i weszliśmy do środka. Gdy wszedłem, ujrzałem młodą dziewczynę, o czarnych i długich włosach wtuloną w Prezesa. Gdy otworzyła oczy ujrzałem piękne zielone tęczówki. Ona nie może być Koreanką. Ma inne rysy twarzy, ale w sumie mnie to nie obchodziło jakiego jest pochodzenia. Była ona piękna. Kilka kosmyków jej czarnych włosów opadało na jej bladą twarz. Była bardzo blada, nie wiem czy nie przypadkiem trochę bledsza od naszego Yoongiego. Nie z dziwiło mnie to, że nas rozpoznała... no bo w końcu hello!~ Ona jest bratanicą Prezesa wytwórni muzycznej w Korei, po za tym jesteśmy bardzo znani. Gdy dostała kwiaty od Namjoona... ona... zaczęła płakać. Łzy spływały po jej bladych policzkach. W słońcu jej krople łez wyglądały jak diamenty, które lśniły jak najjaśniej. Uśmiech miała piękny i taki ciepły. Nie wiem czemu, ale poczułem w sersu ukłucie, ale takie przyjemne.
- Ej, nie płacz mi tu, bo sam się rozkleję.- przerwał tą ciszę Prezes, chichocząc się przy tym.
- Przepraszam, ale to... ze szczęścia. – powiedziała wycierając łzy z policzków. A Prezes ją przytulił, po czym wypuścił z uścisku. Prezes wziął od niej bukiet. Jin nagle ruszył w jej stronę. Stanął dość blisko jej łóżka. Ta na niego spojrzała. A on wyciągnął zza pleców tego miśka. Potem popatrzyła na pluszaka.
- O... jaki uroczy miś. Dziękuję.- Chryste! Gdy się uśmiechnęła wyglądała jak mała dziewczynka, która dostała coś najwspanialszego na świecie. Wzięła go do rąk, po czym przytuliła. Wyglądała tak uroczo z tym miśkiem. Ehhh... czemu ja nie wpadłem na ten pomysł, tylko stoję jak taka dupa wołowa i się gapię. Wszystko było pięknie, do momentu debilnego pytania Hoseok'a:
- A gdzie twoi rodzice? – Kuźwa. Palnąłem się w łeb. Jaki debil! Już widziałem w oczach Jina rządzę mordu, nie tylko ty Jin masz na to ochotę. Dobrze Cię kurwa rozumiem. Jakim trzeba być debilem i pojebańcem, żeby kurwa pytać o takie coś, w takiej sytuacji?! Nie pojmuje tego człowieka! Błagam Namjoon, jebnij go w łeb, za nim ja albo Jin wypierdolimy go przez okno. Kurwa! Zabić to za mało!
W pewnym momencie Namjoon zrobił to o co chciałem go poprosić. Jebnął go z liścia w tył głowy i to dosyć mocno. Dobrze, że Hoseok o nic więcej nie zapytał, bo by mi nerwy puściły i chyba nie tylko mnie. Widziałem, że Prezesowi i jej jest trochę niezręcznie. Nie no... ach!!! Tylko zatłuc tego Hoseoka! Nagle dziewczyna powiedziała, że wujek to jej jedyna rodzina, aż mnie coś trafiło. Wszyscy posmutnieli. Nie wiem tylko czemu to Jin ją przeprosił. Ten pajac Hoseok powinien na kolanach prosić o przebaczenie.
- Dobra, chłopaki chodźcie. Zostawmy moją księżniczkę, niech odpocznie. Dużo przeszła.- pogłaskał ją po głowie, a ona zalała się rumieńcem.
Ale chwila... stop. „Księżniczka"? W sumie jej pasuje. Wygląda jak królewna z innej bajki.
- Wujek! Ile razy mam Ci powtarzać, nie mów tak do mnie przy innych.- wykrzyczała i rzuciła w niego poduszką.
Powiem szczerze, że ma cela. Trafiła idealnie w twarz. Wszyscy razem z Prezesem zaczęliśmy się śmiać. Wyszliśmy wszyscy. Ale gdy się odwróciłem nie było z nami Jina.

Jakieś kilka dni po tym wszystkim, Prezes oznajmił nam, że musi wyjechać na dość długo i że jego bratanica ma z nami mieszkać. Nie powiem, zaskoczyło to nas. Ale po zachowaniu Jina wnioskuje, że musiał wiedzieć wcześniej, bo normalnie na tą informację zareagował. Przy okazji, dowiedzieliśmy się że ma ona na imię Rita i że jest Polką.
Minęło kolejne kilka dni. Do dormu, wrócił Jin i to cały w skowronkach... coś było nie tak.
- Jin co z tobą? Co taki happy?- zapytał go Namjoon.
- W sumie miałem wam później powiedzieć, ale jak już o to pytasz... to ja i Rita... um... zostaliśmy parą. Dostaliśmy zgodę Prezesa.- zamarłem. Że, co proszę?! On i Rita?! Co? Kiedy? Jak?! Nie wiem czemu, tak reaguje, ale chyba nagle poczułem, że się w niej... zakochałem? Nawet nie jestem pewien tego co sobie powiedziałem. Nawet jej nie znam. Yghhh... jak to, ktoś kiedyś powiedział: „Serce nie sługa". I tu się to sprawdza.
Następnego dnia Jin pojechał po Ritę, a my ogarnialiśmy dorm. Po paru godzinach wrócili. Gdy ją ujrzałem... boże znowu to samo. Poczułem to samo gdy ją pierwszy raz ujrzałem, wchodząc do tej sali. Zjedliśmy kolację, obejrzeliśmy jakiś fajny film. Po czym ona wstała i poszła się myć, następnie poszła do pokoju spać, bo już nie wróciła. Po skończonym filmie wszyscy zaczęli się rozchodzić do swoich pokoi. Jin wyszedł z łazienki i poszedł do tego samego pokoju, w którym była Rita. Nie wiem dlaczego, ale miałem ochotę go zatrzymać. Ale nie mam prawa się wtrącać w ich życie.
Następnego dnia musieliśmy wyjść dość wcześnie, bo wolne się skończyło. Jin zrobił jej sałatkę owocową i naleśniki. Za nim wyszliśmy zostawił jej karteczkę na lodówce, po czym wyszliśmy.
Minął nam cały dzień. Podczas jednej z przerw Jin zadzwonił do niej. Pod koniec rozmowy wybuchł śmiechem. Pomyślałem sobie, że gdybym był szybszy to ze mną by rozmawiała. I to ja bym się śmiał rozmawiając z nią przez telefon. Ehhh... Park Jiminie jesteś durniem. Sam siebie skarciłem. Ehhh... .
Gdy wróciliśmy do dormu, okazało się że Rita spała. Suga do niej podszedł i coś powiedział:
- Ona ma chyba gorączkę. – no nie, znowu? Oczywiście moja reakcja była taka bo się zmartwiłem. Ile można być chorym w tak krótkim czasie? Szybko ustaliliśmy kto co ma zrobić. Skończyło się na tym, że J-Hope, V i Kookie mieli iść na zakupy, bo nie ma nic do jedzenia, Namjoona bolała głowa... w sumie już się zaczął na nią skarżyć w samochodzie, więc on zostaje, a ja i Jin mieliśmy iść do apteki po lekarstwa, bo nawet tabletek na ból głowy nie było. A Yoongi? Zostaje przy małej.
Gdy wszyscy wróciliśmy, było z nią trochę gorzej. Dostała dreszczy i było jej zimno, plus miała wysoką gorączkę. Jin zabrał ją do swojego pokoju. Po czym poinstruował nas co mamy robić, a on przygotuje nam kolację. Każdy na zmianę przychodził do niej i robił jej okłady. Na sam koniec został z nią Jin, ja i reszta ze zmęczenia odpadliśmy i poszliśmy spać.
Obudziły mnie krzyki. Wstałem i wybiegłem na korytarz, tak jak i reszta nie było tylko Rity i Jina. Wszyscy wparowaliśmy do ich pokoju. Zamarłem. Rita leżała bez ducha na podłodze i była prawie sina. Podbiegłem do niej i razem z Jinem próbowaliśmy ją obudzić ...i nic. Jin wcześniej zadzwonił na pogotowie.
Po parunastu minutach dobiegliśmy do szpitala, pielęgniarka powiedziała nam, że została zabrana na blok operacyjny. Że, co?! Jakim cudem?! Kurwa! Znaleźliśmy Jina. Siedział na podłodze oparty o ścianę i płakał. Płakał jak małe dziecko, które było bezsilne. Namjoon podbiegł do niego i usiadł przy nim i tulił. A ja i reszta albo siedzieliśmy albo krążyliśmy po korytarzu. Po trzydziestu minutach przybiegł menadżer. Był tak samo przejęty. Po chyba dwóch godzinach lekarze wyszli. Wszyscy się zerwali. Namjoon dalej trzymał w objęciach rozbitego Jina. W sumie nie wyglądał on najlepiej.
- Co z nią?- zapytał menadżer. Chyba widział w jakim stanie był Jin.
-Musieliśmy ją natychmiast operować. Okazało się że dziewczyna ma wrodzoną wadę serca. Przez gorączkę jej serce zaczęło źle funkcjonować. Zoperowaliśmy jej serce. Powinno być już lepiej. Ale jeszcze przez jakiś czas musi pozostać w śpiączce farmakologiczne. To dla jej zdrowia. Serce musi się w ten czas zregenerować. Niestety dziewczyna będzie musiała do końca życia brać leki na serce.
Słucham?! Jakim cudem?! Czemu nikt tego kuźwa nie zauważył gdy była ostatnio w szpitalu? Co oni?!
W kulki sobie lecą?! Spojrzałem na Jina. Kuźwa, on ledwo co stał o własnych siłach. Gdyby nie Namjoon on by nam tu zszedł. Lekarze pozwolili jak na razie wejść tylko jednej osobie. A był to Jin. W końcu jest jej chłopakiem. Chciałem ją jak najszybciej zobaczyć. Ale musze czekać. My czekaliśmy przed pokojem, w którym dziewczyna leżała, a Jin sam wszedł. Jedyne co słyszałem to ciche popłakiwanie Jina. Wszyscy się do niej przywiązaliśmy. Mimo, iż znamy ją krótko. Mi zaczęły lecieć łzy, tak jak i innym. Tylko menadżer starał się jakoś powstrzymywać. Ale widziałem, że też mu się zbiera na płacz.
Boże! Ile musi przejść osiemnastolatka?! Wystarczy, że już jej życie jest ciężkie samo w sobie... a ta musi jeszcze chorować. Czemu? Pytam się czemu?!
Lekarze powiedzieli trzeba czekać, aż się sama wybudzi. Ale ile to będzie trwać? Tydzień? Miesiąc? Pół roku? Rok? Nie, nie. Spokojnie Park Jimin, uspokój się. Obudzi się i to szybko.
Mam dużą nadzieję, że tak się stanie. Nie cierpię czekać.

-------------------------------------------------

Mam nadzieję, że się podoba. Miałam dużo siły by napisać to takie długie. Ma to aż

2.434 tys. słów. 

Czekam na komentarze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro