Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IX

    Minął dobry miesiąc od tej próby Jimina, jeśli można to tak nazwać. Jimin wrócił dwa dni później po tym zdarzeniu. Przeprosił mnie na kolanach, okazało się że wziął jakieś świństwo i nie panował nad sobą. Widziałam to w jego oczach, że naprawdę żałuje. Więc przebaczyłam mu. Bo obiecał, że więcej tego nie weźmie do ust. Dzięki mojej terapeutce, która przychodziła do mnie co tydzień mój stan psychiczny się poprawił, ale to nie tylko jej zasługa, pomogli mi chłopaki. Bez nich pewnie dawno bym się poddała i popadła w głęboką depresję. Okazało się, że wujek chce im dać dwa miesiące wolnego ale pod warunkiem, że wcześniej się zepną i będą ciężko pracować. W sumie się cieszę, wreszcie będę miała trochę ciszy i spokoju. Normalnie jest taki hałas, że własnych myśli się nie słyszy, a wygląda to między innymi tak:
- V i J-Hope ciągle kłócą się o pilota i co będą oglądać,
- Jimin i Kookie słuchają głośno muzyki przy której tańczą i się wygłupiają,
- Suga opierdala Rap Monstera za zepsucie czegoś, co on musi tracić czas i to naprawiać i zrzędzi przy tym, że wtedy mógłby sobie pospać,
- A Jin gotując drze się na nich by się uspokoili.
Więc spokoju nima.
Do pokoju zaczęły się skradać promienie słoneczne. Więc kolejny miły początek dnia. Dzisiaj miałam w planach sobie kupić parę nowych rzeczy. Chciałam żeby, któryś z chłopaków mnie obudził za nim wyjdą. Obudził mnie Kookie. Zaczął mi coś nucić do ucha, dźgając mnie palcem w bok. Myślałam, że go kopnę, ale powstrzymałam się od tego. Mruknęłam tylko po czym Kookie przestał śpiewać, a zaczął ściągać ze mnie kołdrę. Myślałam, że zabiję. Miałam na sobie tylko koszulę nocną z krótkim rękawem i sięgała mi do połowy ud. Chyciłam kołdrę jak już miałam ją spuszczoną w okolicach biustu.
- Kookie, nie odkrywaj mnie, już nie śpię.- mruknęłam.
- To wstawaj.- usłyszałam lekki chichot z jego strony.
- Mam na sobie tylko koszulę nocną.- podniosłam się do siadu na brzegu łóżka. Jedną ręką ściągnęłam koszulę w dół, a drugą odruchowo podrapałam się po głowie rozczochrując przy tym swoje włosy. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze miałam szopę na głowie. Rozczochrana i blada niczym żywy trup. Nagle Kookie przybliżył się do mnie, dzieliły nas kilka centymetrów. Czułam jego ciepły oddech na swojej twarzy. – Co ty robisz?- spojrzałam na niego półprzytomna i to ze wzrokiem pytającym.
- Jesteś blada i masz mocno czerwone usta. Wyglądasz jak gejsza.- dalej był blisko mojej twarzy.
- Kurwa! Młody rusz te dupę! Musimy już wychodzić!- ten głos należał do niejakiego lidera zespołu NamJoona lub jak wolicie Rap Monstera. W sposób jaki go zawołał mogę od razu stwierdzić, że jest lekko wściekły... yyy... znaczy wkurwiony. Chłopak poda mi szlafrok, założyłam go, po czym oboje skierowaliśmy się do wyjścia.
- Hejo~.- ziewało mi się i zakryłam ręką usta.
- Cześć, to my lecimy.
- Tylko uważajcie na drzewa jak będziecie lecieć. – wybaczcie, ale musiałam. To był silniejsze ode mnie.
- Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne.- odpowiedział lider na odchodnym. Zamknęłam za nimi drzwi. Chciałam się już kierować do kuchni, gdy nagle poczułam wibracje w kieszeni szlafroka. Spojrzałam na wyświetlacz „Yoongi". Co on chce? Przed chwilą wyszedł.
- Halo?
- Hej, Jinowi komórka padła i prosił abym Ci przekazał, że śniadanie masz w lodówce. Są to kanapki, bo tylko to zdążył zrobić.
- Aigoo~ mówiłam mu, że sama sobie zrobię. Co za człowiek. – westchnęłam wyciągając z lodówki talerz z kanapkami.
- W końcu robi nam za Matkę. Dobra ja kończę, bo Monster wygląda jakby chciał mnie oskalpować wzrokiem. Smacznego.
- Dzięki. A przekaż mu, że jak będzie próbował oskalpować mojego ulubionego rapera to mu piekło na ziemi zrobię. On będzie wiedział o co chodzi. Powodzenia na planie.
- Spoko, przekażę.- rozłączył się. Postawiłam talerz z owymi kanapkami. Byłam zadowolona, ponieważ mimo iż lubię naleśniki to jednak już mi bokiem wychodziły. Zwłaszcza, że wczoraj się ważyłam i myślałam, że się popłaczę. W niecałe cztery miesiące przytyć prawie siedem kilo?! To nie ludzkie! Mam 170 centymetrów wzrostu i ważę około 70 kilo... to nie dobre połączenie. Po zjedzeniu śniadania odstawiłam brudne naczynia do zmywarki. Wybrałam numer do wujka. Po trzech sygnałach odebrał:
- Hej, skarbie, coś się stało?
- Znasz jakiegoś dobrego trenera, dzięki któremu schudnę i wyrobię sobie jakieś mięśnie?
- Jasne, mam kilku trenerów, którzy trenują kilka zespołów. Mają dobrą opinię. Znajdę też dietetyka.
- Dzięki wielkie.
- Jak się czujesz tak w ogóle?
- Dobrze. Niedługo wychodzę na jakieś zakupy.
- To dobrze, a właśnie co do pieniędzy właśnie Ci przesłałem na konto 15 milionów Wonów.
- Serio? Dzięki przyda się.
- Nie ma sprawy, miłych zakupów, ja kończę za pięć minut mam spotkanie. Miłego dnia.
- Udanego spotkania. –rozłączyłam się.
Jeśli mam już to załatwione to pora się ogarnąć. Dochodziła jedenasta. Poczłapałam do łazienki. Odbyłam rutynę. Wyszłam z pod prysznica i wtedy zdałam sobie sprawę, że nie wzięłam ubrań. Brawo ja! Z westchnięciem owinęłam się w miękki, biały ręcznik. Sięgał mi do połowy ud... no może trochę wyżej... ale tak ciut. Wzięłam drugi niewielki ręcznik, aby osuszyć lekko mokre włosy. Wyszłam z łazienki w tym co miałam obecnie na sobie. Weszłam do pokoju... prawie zawału dostałam. Na łóżku zastałam Oppę. Spojrzał na mnie i się słodko uśmiechnął.
- C-Co ty tu...?- byłam zaskoczona, przecież wyszedł z chłopakami.
- Okazało się, że dzisiaj nie będę uczestniczył w żadnym nagraniu. Więc dali mi wolne.- znowu uśmiechnął się słodko, ale tym razem był tak słodki, że mogłabym go zjeść.
- Czyli pójdziesz ze mną?- spytałam odwracając się do niego plecami i otwierając szafę. Naglę poczułam jak mnie obejmuje. Poczułam jego ciało, które przywarło do moich pleców. Położył głowę na moim ramieniu. Poczułam jego oddech, był taki cieplutki, że dostałam lekkich dreszczy, ale takich przyjemnych. Gdy się ocknęłam to wtedy zdałam sobie sprawę, że mam na sobie tylko ręcznik.
- A gdzie idziesz?- zapytał tak słodko i do tego mrucząc. Awww... i jak go tu nie kochać? No jak?
- Do centrum handlowego. Muszę coś kupić, bo połowa rzeczy nie pasuje. Przez twoje tłuste śniadania przytyłam. Ale nie martw się niedługo schudnę. Ale i tak to przez ciebie jestem gruba.- pstryknęłam go w czoło. Na co słodko mruknął. Przez niego się zasłodzę. Uwolniłam się z jego uścisku i wzięłam ubrania z szafy.     

    Poszłamdo łazienki i tam się ubrałam. Zrobiłam sobie jeszcze lekki makijaż (nie patrzcie na twarz tylko na makijaż).

Zajęło mi to trochę, ale w końcu trzeba jakoś wyglądać. Gdy weszłam powrotem do pokoju, zastałam śpiącego Jina. Nie miałam sumienia go budzić, zwłaszcza wiem że jest zmęczony. Więc zakryłam go kołdrą i namiętnie ale jednocześnie delikatnie pocałowałam go w usta, starając się go nie obudzić. Wzięłam wszystko co mi było potrzebne i wyszłam z dormu. Skierowałam się w stronę przystanku autobusowego. Czekając na niego założyłam słuchawki i podpięłam je do telefonu. Puściłam sobie ulubioną play listę na początku leciała piosenka Anny Blue „Silent Scream" (to nie ta piosenka na górze). Po tym jak przyjechał autobus wsiadłam do niego. Usiadłam przy oknie i patrzyłam się na ludzi. Po paru przejechanym przystankach wysiadłam niedaleko owego centrum handlowego. Skierowałam się to pierwszych sklepów z ubraniami. Kupiłam masę ubrań (nie patrz na dziewczyny, tylko na ubrania):

Wyszłam z galerii i skierowałam się do kawiarni, która znajdowała się niedaleko mojego domu. Zauważyłam, że zakupy zajęły mi trzy godziny. No nieźle. Chciałam już poprosić kelnerkę o menu, ale nagle dostałam sms-a.

Od: Jin
Gdzie jesteś? Długo Cię nie ma, martwię się.

Przecież nie ma mnie około 4 godzin... a ten już się martwi... Ehh... co ja z nim mam.
Do: Jin
Przed chwilą weszłam do kawiarni niedaleko mojego domu. A właśnie masz prawko. Przyjechałbyś po mnie? *adres*.

Nie dostałam odpowiedzi więc pozwoliłam sobie zamówić kawę Latte.

Była prze pyszna. Po dwudziestu minutach znowu dostałam sms-a.
Od: Jin
Spójrz przez szybę.

Zrobiłam jak mi napisał. Zauważyłam słodko uśmiechającego się w moją stronę Oppę. Pomachał mi, a ja odmachałam. Pokazałam mu palcem wskazującym, by poczekał chwilkę. Zawołałam kelnerkę i uregulowałam rachunek. Wzięłam torby z ubraniami i wyszłam.

- Cześć skarbie. – pocałował mnie lekko w usta. – Daj to, schowam do bagażnika. – jak powiedział tak zrobił. Już miałam otwierać drzwi samochodowe, ale dostałam sms-a.

Od: Kai
Mam dość, nie dam rady. Żegnaj.

Po przeczytaniu tej wiadomości zaczęłam się trząść ze strachu. A właśnie Kai to członek zespołu EXO. Skąd go znam? Poznałam go dawno temu, jak pierwszy raz byłam u terapeutki. Wtedy go poznałam. Często się widywaliśmy więc jakoś tak wyszło, że zaprzyjaźniliśmy się. Ale wracając do tego sms-a. Zdenerwowana zadzwoniłam do niego. Ale nie odbierał. Zaczęły mi się w głowie głębić najczarniejsze scenariusze. Chłopak kiedyś chorował na depresję. Niby się wyleczył, ale wiadomo jak to jest. Zawsze może powrócić. Zdenerwowana jeszcze bardziej, że znowu nie odebrał, zaczęłam wymawiać pół szeptem przekleństwa, co przykuło uwagę Jina.
- Kochanie, co się stało?- spojrzał mi prosto w oczy. Ale ja nie odpowiedziałam tylko jeszcze raz wybrałam do niego numer. Odebrał...
- Co ty odpierdalasz?!- wydarłam się. Oppa chwycił mnie za ramię, by dać mi do zrozumienia bym nie krzyczała, ale się wyrwałam.- Co ty chcesz zrobić?! Jak to zrobisz, będziesz skończonym tchórzem!!- Tiaaa... wiem trochę mu dowaliłam.- Gdzie ty jesteś!? Kai! Kai!!- skurczybyk się rozłączył. Miałam ochotę pierdolnąć telefonem o ziemię, ale tego nie zrobiłam. Zamiast tego zastanowiłam gdzie może być. Park! Most! To było miejsce, do którego często chodził jak miał gorsze dni. Była tam rzeka.
- Jin! Jedziemy do parku! O nic nie pytaj, wszystko Ci wyjaśnię, ale nie teraz. Liczy się czas.
Nic nie odpowiedział wsiadł za kierownicę, po czym i ja szybko wsiadłam i ruszył. Jechał dość szybko. Nagle rozpętała się burza i ulewny deszcz. Rzeka jest porywista i może zabić jak zaczną się duże ulewy. Nie no zajebiście... pomyślałam. Gdy dotarliśmy wypadłam z samochodu jak struś pędziwiatr i nie zwracając na burzę, ulewę i nawoływania chłopaka pobiegłam w stronę mostu.

    Na miejscu widziałam jak Kris i D.O próbują go namówić by tego nie robił. Coś im nie wychodziło. W sumie nie zwracałam na nich dużej uwagi, dla mnie w tym momencie liczył się mój przyjaciel. Podeszłam na tyle blisko ile się dało.
- Kai! Błagam! Nie rób tego!- byłam roztrzęsiona, nie wiem czy to z powodu przemokniętych ubrań czy ze strachu, że mogę stracić przyjaciela, ale wiem jedno musze go ode tego odwieść.
- Ja nie mam siły. Nie mogę tak dłużej.- widziałam, że płacze. Serce mi się krajało. Wyciągnęłam rękę w jego stronę lekko się przy tym przysuwając w jego stronę.
- Pomogę Ci. Naprawdę, pomogę Ci. Chcę Ci pomóc. Pozwól mi na to. Chodź.- lekko machnęłam ręką. Spojrzał na nią, potem na mnie... tymi zapłakanymi oczami.- Jeśli to zrobisz, będę bardzo smutna. Nigdy nie będę się uśmiechała tak jak kiedyś. Chcesz tego?- skierowałam w jego stronę swój wzrok. Widziałam, że kiwa głową na „nie". Wiem, że to szantaż, ale lepsze to niż nic. Podeszłam do niego. Chwycił moją rękę i ostrożnie pomogłam mu przejść na drugą stronę. Uklęknął przede mną i cały czas płakał. Schował twarz w dłonie. Uklęknęłam przy nim i objęłam go. Głaszcząc go po mokrych włosach i plecach, szeptałam, że będzie wszystko dobrze. Gdy się uspokoił chłopaki zieli go powrotem do domu. Obiecałam mu, że jeszcze zadzwonię. Kris i D.O byli mi niezmiernie wdzięczni. Patrzyłam jeszcze jak odchodzą. Poczułam jak ktoś mnie od tyłu obejmuje. Był to mój Oppa. Nic nie mówiąc skierowałam się do samochodu. Byliśmy cali przemoczeniu do suchej nitki. Jechaliśmy w ciszy. Przerwałam jednak tą niezręczną cisze. Opowiedziałam mu wszystko.
- To straszne. Ale jestem z ciebie dumny. Pomogłaś mu mimo iż sama się bałaś.
- Musiałam, jest moim przyjacielem. Nie mogłabym go tak zostawić.
Byliśmy już na miejscu. Jin wyciągnął duży parasol. Wzięliśmy moje rzeczy z bagażnika i weszliśmy do środka. Zanieśliśmy moje zakupy do pokoju. Wzięłam suche ubrania z szafy i skierowałam się do łazienki. Stwierdziłam, że po co marnować wodę. Wzięłam ze sobą Jina. Kabina prysznicowa była na tyle duża, że spokojnie nas pomieści. Po wziętym gorącym prysznicu we dwójkę zaczęłam się ubierać.
Ubrałam:

Po ubraniu się zgłodniałam więc Jin zrobił obiad. Nam nałożył a reszcie schował do lodówki. Było grubo po siedemnastej. Zjedliśmy i postanowiliśmy na poprawę humoru obejrzeć film. Zdecydowałam się na komedię romantyczną... w sumie bardziej była to komedia. „Sposób na teściową"... to był strzał w dychę. Nie mogłam powstrzymać łez... śmiałam się i wiłam po kanapie. A Oppa ze mną. Akurat jak się film skończył, chłopaki wrócili zmordowani. Odgrzali sobie obiad i zjedli. A ja z Jinem, aby im nie przeszkadzać poszliśmy do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku, a Jin wziął laptopa i na nim oglądaliśmy jeszcze kilka innych filmów. Zauważyłam, że dochodziła pierwsza w nocy. No super. Chłopak też stwierdził, że pora iść się ogarnąć i iść spać. Po cichu umyliśmy się, ubraliśmy się w piżamę i poszliśmy spać.
Ten dzień był męczący... mam nadzieję, że następny będzie lepszy. Mam też wielką nadzieję, że z Kai'em wszystko okej. 


-----------------------------------------------

Mam nadzieję, że się podoba. Trochę smutku wiem, ale taki jakiś miałam dziwny dzień. 

Czekam na wasze komentarze, bo bardzo mnie one motywują.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro