Ucieczka
Tato,
bez żadnych zwrotów grzecznościowych, po prostu tato. Chciałam w tym liście uświadomić Cię, jak bardzo Twój nałóg wpłynął na moje życie. Pijesz, odkąd pamiętam. Im więcej czasu mijało, tym częściej i więcej. Nie raz przez to słyszałam awantury z mamą. Nie zawsze było to widać, na początku tylko w domu, ale wraz z czasem było coraz gorzej.
Jedna z najstarszych sytuacji, jakie pamiętam. Miałam pięć lat i byłam głodna, więc poprosiłam mamę o coś do jedzenia. Ona w tym czasie wylewała do zlewu Twoje piwa. Krzyknęła, żebym poszła do Ciebie, bo skoro masz pieniądze na alkohol to na jedzenie pewnie też. Ty w tym czasie krzyczałeś na nią, żeby nie wylewała Ci go. Poszło Wam o to, że znowu przepiłeś pieniądze. Prawie zawsze o nie chodzi. Już nawet nie przejmowałam się głodem, który był dosyć silny. Po prostu stałam tam, uczepiona koszuli mamy, próbowałam zwrócić na siebie uwagę. Zaczęłam płakać i krzyczeć, żebyście przestali się kłócić. A Wy byliście jeszcze głośniej. Mama wrzeszczała, że przez Ciebie chodzę głodna. Nie rozumiałam wtedy za wiele, ale teraz już tak, aż za dużo.
Inna sytuacja. Miałam sześć lat. Podwoziłeś mnie i Mikołaja do przedszkola. Nie wiem jak, ale rozmowa z moim kolegą zeszła na alkoholizm. Pewnie on zaczął o tym mówić. Zawsze wiedział dużo jak na swój wiek. Powiedziałam do Ciebie, że jesteś alkoholikiem. Spytałeś kim jest alkoholik. Odpowiedziałam zgodnie z moją ówczesną definicją, że to ktoś, kto pije cały czas. Spytałeś się, czy piję cały czas. Chciałeś mnie speszyć i udało Ci się. Potem przez kilka lat do tego nie wracaliśmy, a Ty w tym czasie piłeś coraz więcej. To był pierwszy raz, gdy Cię nim nazwałam. Wybrnąłeś, ale teraz już wiem, że miałam rację.
To był też ostatni raz, gdy czułam się w tej sprawie względnie swobodnie. Potem za każdym razem, gdy ktoś wspomniał o alkoholu, nagle cichłam. Gdy ludzie pytali, co się ze mną dzieje, musiałam kłamać. To niestety nie był raz czy dwa. Z czasem zobojętniałam, może nie całkiem. To wciąż we mnie siedziało. Wypowiadałam się teoretycznie normalnie, ale przy każdej mojej wypowiedzi czułam fale gorąca na karku. Bałam się, że ktoś odkryje mój sekret, który dotąd nie wiem, czy jeszcze jest tajemnicą dla znajomych. Może i lepiej, lżej dla serca, lżej dla duszy.
Najgorsze były chwile, gdy wyzywałeś nas od najgorszych. Znęcałeś się nad nami, być może nie fizycznie (aczkolwiek się zdarzało), ale psychicznie. Mojemu bratu zawsze wmawiałeś, że jest do niczego, że nie zda do następnej klasy, że jest gorszy ode mnie, a to nie prawda. Po prostu ja miałam lepszy start. Gdyby tylko alkohol Cię nie zaślepiał, widziałbyś, że mamy podobne oceny. Mamie wypominałeś wszystkie długi, które nie zmniejszały się, ponieważ przepijałeś pieniądze i nie było ich z czego zapłacić. Dobijałeś ją tematem jej rodziny, ona też piła... Szkoda, że nie widziałeś, iż Twoi rodzice również. A większość długów nie należy do nas, tylko do Twojej matki i ojca. Mnie się żalisz, że mama chodzi na łajzy i żebym poszła z nią. Mówiłeś też, że się do niczego nie nadaję, krzyczałeś o każde przewinienie. Przykładowo: czemu robię coś po nocach, a nie w dzień, mimo że pracuję nad tym bez przerwy kilka godzin. Często załatwiam sprawy szkolne wieczorem przez telefon, bo dopiero wtedy te osoby mają czas. Mówisz, że oślepnę jak mój brat, który nie jest ślepy, tylko nosi okulary. To tylko kilka przykładów, tych mniej drastycznych.
Przez takie sytuacje nie raz się załamywałam i nie raz podnosiłam. Alkoholizm to coś, co dzięki Tobie dręczy mnie od dzieciństwa. Były przez to nieprzespane noce, wycięte tygodnie z życia. Czułam się koszmarnie. To nie dawało mi żyć, więc przestałam, po prostu byłam... Byłam kimś, na kim mogłeś się wyżyć, bo robiłeś to głównie na mnie. Mama w pracy, brat przestał dawać sobą pomiatać. Niestety, ja nie potrafię. Nie potrafię się Ci postawić, za mocno się Ciebie boję. Nikt mi nie umiał pomóc lub nawet nie próbował. Do czasu.
Pewnego dnia wyszedłeś rano, nikt nawet nie widział kiedy, no bo skąd, skoro spaliśmy. Rano obudził nas telefon z Twojej pracy, że nie przyszedłeś i czy coś się stało, bo nie mogli się do Ciebie dodzwonić. Stało się tyle, że wyjątkowo piłeś od rana, a nie jak zwykle wieczorem. Wsiedliśmy z bratem na rowery i szukaliśmy Cię po całej wsi. Przepadłeś jak kamień w wodę. Mama dobijała się na przemian na telefon twój i twoich znajomych, pytając, czy jesteś u nich. Po południu musiała iść do pracy, my też wróciliśmy zmęczeni do domu. Chwilę po jej wyjściu przyszedłeś do mieszkania, chociaż nie wiem, czy przyszedłeś to dobre słowo. Raczej z trudem się przywlekłeś. Zadzwoniłam do rodzicielki, żeby ją uspokoić. Ta kazała dać Cię do telefonu. Kiedy chciałam Ci dać porozmawiać z nią, odepchnąłeś mnie, a ja się wywróciłam. Mówiłeś, że nas nie kochasz, że masz nas dość.
Przez ten cały czas trwało połączenie z mamą. To był znaczący impuls. Wcześniej miałeś tylko spotkania z psychologiem, z których rezygnowałeś po dwóch tygodniach. Tym razem mama wysłała Cię na odwyk. Spędziłeś sześć tygodni w zamkniętym ośrodku. Gdy byłeś tam - daleko od nas - nareszcie zapanował spokój w domu. Odwiedzaliśmy Cię. Byłeś tam inny, można było z Tobą spokojnie rozmawiać. Szkoda, że wszystko wróciło do normalności, jak tylko wróciłeś. Miałeś pretensje do nas, że to my robimy z Ciebie alkoholika, że to nasza wina. To leczenie nie miało prawa się udać. Nie, póki sam przed sobą nie przyznasz się, że nim jesteś.
W sierpniu miałam urodziny. Byłam w tym czasie u cioci, miałam tam jakichkolwiek znajomych. Zrobiliśmy imprezę na działce. Zadzwoniłeś do mnie. Gdy odebrałam, domyśliłam się, że jesteś pijany, bo jakże by inaczej? Wyszłam przed działkę. Nie chciałam, żeby nawet oni wiedzieli. Chociaż tu chciałam zachować pozory. Pytałeś się o mamę, która rzekomo miała być ze mną. Powiedziałam zgodnie z prawdą, że jej tu nie ma i się rozłączyłam. Dzwonek rozbrzmiał jeszcze kilka razy, ale wyciszyłam telefon, z tym że jedno połączenie było od mamy. Oddzwoniłam. Okazało się, że wyjechała do Danii na kilka dni do pracy, a Tobie nic nie powiedziała, ponieważ nie chciała, żebyś robił problemy. Od Ciebie w końcu odebrałam i sprzedałam Ci bajeczkę, że mama jest, ale nie dam do telefonu, ponieważ nie ma jej w domu. Moje typowe zagranie pół prawdy. Nie bolało mnie to, że sama nie wiedziałam o wyjeździe mamy, ani to, że musiałam kłamać. Bolało to, że alkohol stał się ważniejszy ode mnie, od rodziny. Zapomniałeś nawet o pieprzonych życzeniach urodzinowych!
Nadszedł listopad, w tym czasie wiele się nie zmieniło, może trochę uspokoiło. Twoja babcia, a nasza prababcia skończyła dziewięćdziesiąt lat. Tego dnia mieliśmy wybrać się całą rodziną na przyjęcie. W ostatniej chwili zrezygnowałeś, więc poszliśmy bez Ciebie.
Siedzieliśmy tam z godzinę. Wszystko fajnie, gadałam z kuzynką i wtedy wchodzisz Ty - podpity, nie wyglądałeś najlepiej. Mama zabrała Cię z sali, żeby nie robić awantury przy wszystkich. Ja poszłam się przejść z Leną, a brat się gdzieś zmył. Wróciłam do domu, nie chciałam przy tym być. Było mi wstyd. Twoja siostrzenica wróciła i opowiedziała mi wszystko, co robiłeś, czyli głównie piłeś. Chodziłeś chwiejnie od osoby do osoby i mówiłeś, żeby polać. Część osób wiedziała, jak jest, ale nie wszyscy. Po tym wydarzeniu jednak coś się zmieniło. Byliśmy głównym tematem plotek w rodzinie. I to nie pierwszy raz. Od czasu odwyku przestałeś się kryć do reszty. Wcześniej jako tako jeszcze utrzymywałeś tajemnice, ale po tym cały sekret poszedł w proch.
Pamiętam też, jak pierwszy raz się wyprowadzałeś. Miałam bodajże dwanaście lat. Płakałam i krzyczałam, żebyś został. To był środek nocy. Wcześniej myślałam, że w tym momencie będę się cieszyć i polecą łzy szczęścia, a nie smutku. „A teraz już dla ciebie jest za późno o 12 łez i gdybyś nawet cofnął czas, 12 kropel dzieli nas. Tych kilka łez sprawiło, że na nowo odnalazłam się. Choć minął smutek straconych dni, nie zapomnę Ci 12 moich łez... ". Mimo to nie wyprowadziłeś się na długo. Już następnego dnia rano, wróciłeś od dziadków. Takich przypadków było więcej, a z każdym następnym, coraz bardziej na to obojętniałam.
Niedawno byłam sama w domu. Brat pojechał do kolegi, mama w pracy, a Ty robiłeś to, co zwykle - chlałeś pod sklepem. Niby wszystko w normie, a jednak nie. Usłyszałam Twoją kłótnię z mamą, niby nie pierwszą, ale przecież w domu byłam tylko ja. Sprawdziłam cały dom dla pewności, że nie wróciliście. Zignorowałam to i wróciłam do poprzednich czynności. Jednak to wciąż we mnie siedzi, objawia się akurat, teraz gdy wychodzę z tego bagna.
Od dłuższego czasu planuje wyprowadzkę. Ty dobrze o tym wiesz i jeszcze mi to wypominasz. Któregoś dnia, czyli całkiem niedawno, się przełamałam i zaczęłam na Ciebie wrzeszczeć. Nie czuję się z tym źle. Jedyne czego w tym żałuję to to, że dopiero wtedy się odważyłam. W końcu miałam jakąś przewagę, choć niektórzy mówią, iż zawsze ją miałam ze swoim ciętym językiem. Czasami krzyk pomaga. W tym przypadku Cię zdezorientował. Kiedy wykrzyczałam prawdę, w końcu się zamknąłeś. Choć raz byłam z Tobą szczera. Jeśli będzie mi szkoda, że czegoś Ci wtedy nie powiedziałam to tego, że alkohol zabiera wszystko. Najpierw majątek, potem bliskich, a na końcu samego uzależnionego. Osoba z nałogiem nigdy nie będzie taka sama jak kiedyś. Alkoholikiem jest się do końca życia, a leczy się niestety tylko objawy. I zrozum, że straciłeś już kogoś bliskiego - mnie. Wraz z końcem szkoły wyprowadzam się. Będę mieszkać u cioci, byle nie musieć widzieć Cię w tym stanie. Nie powiem, że jest mi lekko, bo nie jest, ale na tę chwilę nie widzę innego wyjścia. Chcę ułożyć sobie życie, ale zanim będę martwić się przyszłością, zadbam o to, co jest teraz.
Twoja córka,
Julia
Zaczęto: 12.06.2017r.
Skończono: 19.06.2017r.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro