4
Obudziłam się w jasnym pokoju słońce sączyło sie zza zasłony. Powoli otworzyłam oczy i przeciągnęłam się. Wstałam. Zaczełam sie zastanawiać skond się tu znalazłam. Obejrzałam sie dookoła. Pokój był jasny, stało w nim ozdobne łóżko z baldahimem. Było tu tylko jedno duże okno. Zorientowałam sie, że jestem w samej koronkowej bieliźnie w dodatku byłam czysta i umyta. ktoś musiał mnie rozebrać i umyć! Kto to zrobił?
- jest tu kto? - krzyknęłam rzecz jasna nikt nie udzielił mi odpowiedzi
Nagle usłyszłam kroki na schodach. Rose szybko wskoczyła do łużka zacisnęła powieki udając że śpi. Do pokoju wszedł brunet z długimi włosami szarymi oczami i był młody miał maks 23 lata. Usiadł na skraju mojego łóżka
- wiem że nie śpisz - przemówił do mnie spokojnym głosem
znów otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Jego twarz wydawała mi się jakaś znajoma, tylko nie wiedziałam skąd. Pzrez ten wypadek nie umiem racjonalnie myśleć i mam zaniki pamięci.
- chcesz czegoś do picia? - zaputał
pokiwałam głową a brunet poszedł do kuchni nalał szklankę wody i mi ją przyniósł. Chętnie napiłam sie.
- jak sie nazywasz? - zapytał
- Rose White - odpowiedziałam.
- możesz tu zostać dopuki nie odzyskasz sił. Będę się tobom opiekował. - powiedział -Miło mi cie poznać Rose.
Młodzieniec wydawał mi sie znajomy, jednak nie pamietam skąd. Postanowiłam mu jednak zaufać i dać otoczyć sie opieką. Moja misja może chwile poczekać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro