Did you miss me?
Did you miss me?
Był to kolejny dzień z bardzo nudnego życia pewnej dwudziestoparoletniej dziewczyny. Sprzątała mieszkanie, umilając sobie tą niezbyt ciekawą czynność, śpiewając i tańcząc, w rytm muzyki puszczonej z telefonu.
Przerwała nucenie kolejnej zwrotki, kiedy usłyszała dźwięk kluczy.
-Kupiłaś mleko?!- zawołała jeszcze nim współlokatorka zdążyła wejść do mieszkania.
-Nie. Nic nie kupiłam- warknęła zirytowana blondynka. Brązowowłosa spojrzała na nią unosząc brwi w zapytaniu.
-Kasa samoobsługowa. Nic dziś nie działa. Cholerny bunt maszyn!
-To rzecz martwa. Nic na to nie poradzisz- stwierdziła.
-Łatwo Ci mówić. Nigdy nie masz takich problemów- westchnęła opadając na fotel.
-Ym... Jeśli Cię to pocieszy to chyba się telewizor psuje. Albo ja go zepsułam- mruknęła widząc jak rowieśniczka sięga po pilot.
-Tak. To było naprawdę pocieszające!
-Wiem, że nie...- powiedziała szatynka.
-Nie pierdol, Sherlocku- spojrzała na brązowooką.
-Wiem, że to ja jestem tą mądrzejszą, John- wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się szeroko.
-Idź do diabła- prychnęła.
-Byłam tam. Wypiliśmy herbatkę. Całkiem miły gość- powiedziała ironicznie. Blondynka wywróciła tylko oczami. Na cholerę im było to wspólne mieszkanie? A tak. Były przecież niezbyt zamożnymi studenkami psychologii. W takich chwilach myślała jak dobrze byłoby mieć takiego brata jakim był... Minecraft... Mycroft Holmes! Niestety, ani jedna ani druga nie miały powiązań z Rządem Brytyjskim, co niezmienią nawet nadane sobie przezwiska. Tak, Sherlock i John, jak można było się domyślić, nie były ich prawdziwymi imionami. To zaczęło się parę lat wcześniej, kiedy szatynka zafascynowała się Holmesem i jego sztuką dedukcji. Wciągła w to swoją przyjaciółkę, a potem... Potem jakoś poszło... I tak do dzisiaj można usłyszeć krzyczane na całe mieszkanie: "Jawn!" Lub nie mniej głośne: "Zamknij się Sherly!"
Niebieskooka uśmiechnęła się lekko przypominając sobie te zabawne sytuacje. Spojrzała na telewizor i westchnęła cicho.
-Proszę Cię. Działaj- powiedziała bałaganie włączając urządzenie. Ku jej zdziwieniu sprzęt zadziałał bez problemu.
-Desiree? Powiedz mi co właściwie się niby zepsuło?-zapytała.
-Hmm?- przyjaciółka podeszła do dziewczyny.- A, no tak. Po prostu tak jakby... Przerywało? Były jakieś szumy. Coś w tym stylu- wyjaśniła zajmując fotel na przeciwko.-Ale jak widzę działa-rzekła.
Nagle, jakby chcąc zaprzeczyć jej słowom, włączona stacja zaczęła przerywać nadawany program. Obraz dziwnie skakał i pojawiał się szum.
-Może to nie wina telewizora. Przełącz na inny kanał- poprosiła brązowooka. Blondynka wykonała tą prośbę, jednak to nic nie zmieniło.
-Cholera- stwierdziły obie równocześnie.
Ku ich zaskoczeniu nagle obraz zmienił się.
-Did you miss me? Did you miss me? Did you miss me?- usłyszały zapętloną wiadomość.
-Co kurwa?- podsumowała bardzo trafnie jasnowłosa. Moriarty wywiadający te cztery proste słowa nie pojawił się tylko na ekranie ich telewizora. Wyświetlały go także wszystkie, zapewne zhakowane stacje oraz londyńskie telebimy.
-Desiree? Desy, wszystko w porządku?- spytała zatroskana blondynka. Pewnie każdy spoglądając teraz na szatynka przejąłby się jej wyglądem. Dziewczyna bowiem była niezwykle blada, a jej załzawione oczy wpatrywały się w twarz mężczyzny na ekranie.
-Weasy? Ja chyba muszę Ci coś powiedzieć- wyszeptała.
***
-Czy ty właśnie chcesz mi powiedzieć, że chodziłaś na randki z największym psycholem na świecie?! Dlaczego do cholery mi o tym nie powiedziałaś!? A jakby Cię zabił? Już to widzę, dzwonią do mnie z policji: Dzień dobry, pani przyjaciółka nie żyje. Pewnie bym się zdziwiła: Jak to możliwe?! A oni: No tak to jest jak się chodzi z mordercą! Ja pierdole.-Dziewczyna ukryła twarz w dłoniach.
-Weasy ja tylko... Możesz mi nie wierzyć, ale Jimmy... On był całkiem inny, gdy się spotykaliśmy. Mogłabym powiedzieć... Normalny...
-Normalny? Normalny!? Normalny to jest śnieg w zimie! A nie ktoś kto zabija dla zabawy!
-To wyobraź sobie, że on był jak śnieg w lecie- rzuciła szatynka zirytowana. -Weasy zrozum... Ja nie wiedziałam wtedy, że Jim jest mordercą. Byliśmy nawet w kinie, wiesz? I był dla mnie uprzejmy jak nikt inny. Był prawdziwym dżentelmenem. Naprawdę...
-Dobra. Okej. Mogę w to nawet uwierzyć. Ale dlaczego do cholery mi nic nie powiedziałaś!?
-Bo... Wtedy pokazali go w telewizji. Jako kryminaliste. Przyznałabyś się gdybyś była na moim miejscu?- W jej oczach zebrały się łzy.- Oszukał mnie.
-Desy... Ty nie płakałaś wtedy za Sherlockiem prawda? To było przez Moriartego, mam rację?-spytała już dużo spokojniej blondynka.
-Sher też... Ale Jim... Jimmy... Mój James...-łzy zaczęły płynąć po policzkach. Poczuła jak przyjaciółka ją przytula.- On nie żyje... To wszystko, to kłamstwo. Tyle czasu...-zagryzła wargi by powstrzymać się przed łkaniem.
-Sherlock przeżył. Dlaczego by nie on?- dziewczyna uśmiechnęła się łagodnie.
***
Była już późny wieczor, kiedy Desiree zasiadła z laptopem w swoim łóżku. Kiedy przeglądała Twittera, jej telefon zawibrował, oznajmiając nową wiadomość. Po sprawdzeniu okazało się, że otrzymała dwie i to obie z zastrzeżonego numeru.
Radziłbym sprawdzić pocztę.
JM
Tęskniłem.
JM xx
Przełknęła zdenerwowana ślinę. Wystraszyła się. Moriarty nie żył. Ktoś na pewno kpił z niej. Ale kto? Przecież tylko Weasy wie...
Napisała w pośpiechu wiadomość do dziewczyny i ją wysłała.
Jeśli to żart, to Cię uduszę szalikiem.
D
O co Ci chodzi?
W
Szalikiem!!!
D
Usłyszała swoją przyjaciółkę jak ta wychodzi z pokoju. Po chwili drzwi jej sypialni się otworzyły, a zza nich wyjrzała zdenerwowana blondynka.
-O co ci chodzi?- spytała.
-Wiadomości.
-Jakie wiadomości?
Bez słowa pokazała dziewczynie telefon.
-Shit. Ja bym Ci radziła to sprawdzić.- stwierdziła ta po chwili.
-Ale...- zaczęła jednak widząc wzrok Weasy westchnęła tylko cicho. Otworzyła nową kartę w przeglądarce i wpisała adres poczty. Gdy zalogowała się na swoje konto zauważyła jedną nową wiadomość opatrzoną tematem: "Tęskniłem xx".
-Jakby nie fakt, że to psychopata stwierdziłabym, że to urocze- powiedziała blondwłosa za co została spiorunowana wzrokiem. Otworzyła wiadomość i ze zdziwieniem odkryła, że zawiera ona jakiś film. Pobrała go czym prędzej, co trwało dość krótko. Jeszcze raz spojrzała niepewnie na przyjaciółkę po czym powróciła wzrokiem do lapotpa i kliknęła odtwórz.
Przez chwilę myślała, że plik się zepsuł, gdyż wyświetlił się czarny ekran.
-To pewnie...-urwała, a raczej coś jej przerwało...
-Surprise...-usłyszały głos. Jim? Nie... To nie może być prawda... Ale... Ten irlandzki akcent. Ale jak? Jej serce zaczęło bić trzy razy mocniej sprawiając, że wręcz czuła jak obija się o jej żebra.
-You didn't think I'm just disappeared...- Na ekranie pojawił się Jim. Ubrany, jak zwykle, w elegancki garnitur. Jego ubiór zawsze sprawiał, że szatynka zmuszona była nosić sukienki. Pokochała je, bo on zawsze mówił jej, że pięknie wygląda. Pokreciła głową chcąc odgonić te wspomnienia.
-Did you?- czuła jakby jego czekoladowe oczy mógłby zobaczyć jej myśli. Miała wrażenie, że Jimmy oczekuje od niej odpowiedzi.
Uśmiechnął się do niej lekko. Widziała jak w jego oczach błyszczą iskierki radości. I film się skończył. Chciała zobaczyć to jeszcze raz. Nie tylko film. Chciała móc cofnąć czas i widzieć szczęśliwego, żartującego z nią Jamesa. Jednak czy to w ogóle jest możliwe?
-Desiree? -usłyszała cicho głos przyjaciółki.- Pójdę już.
Dziewczyna nie była w stanie wydobyć z siebie słowa, więc tylko kiwnęła lekko głową.
*** parę dni później ***
Szatynka codziennie dostawała wiadomości z zastrzeżonego numeru.
Miały treść typu: "Co robisz?", "Myślisz o mnie?", "Spotkajmy się.","Nie ignoruj mnie.".
Choć najczęściej zdarzały się te o treści "Tęsknię.".
Nie wiedziała co ma zrobić. Odpisać, czy wręcz przeciwnie- zignorować Moriartego. O ile to w ogóle był on. Część niej pragnęła by to była prawda. Lecz ta druga... Obawiała się go. Wiedziała, że jest bezwzględny, bezlitosny i do tego szalony. Jednka nie potrafiła powstrzymać tego uczucia ciepła w sercu kiedy tylko o nim pomyślała.
***
Desiree siedziała w fotelu w salonie i czytała książkę, kiedy usłyszała jak ktoś wchodzi do jej mieszkania. Zdziwiła się gdyż nie dotarł do niej dźwięk kluczy. Poza tym, było trochę za wcześnie by Weasy już wróciła.
"Cholera, nie zamykałam drzwi"- przeszło jej przez myśl. Wystraszona wstała z fotela. Zastanawiała się co zrobić. Definitywnie za wysoko by wyskoczyć z okna i przeżyć. Spidermanem też nie jest. Nie miała za bardzo gdzie się ukryć.
Wzięła w dłonie gruby podręcznik o psychologii człowieka.
-W końcu na coś się przyda- szepnęła do siebie. Niepewnym krokiem skierowała się w stronę korytarza.
-James?- Zaskoczona dziewczyna upuściła swoją jedyną broń na podłogę.
Przed nią stał, nie kto inny jak Jim Moriarty.
-Cześć. Tęskniłaś za mną?- spytał uśmiechając się do niej lekko. Szatynka przestraszona zrobiła parę kroków w tył. Spostrzegła, że mężczyzna to zauważył, przez co na jego twarzy na chwilę pojawił się smutek. A może tylko jej się zdawało? Och, niczego już nie była pewna.
-Uznam to za nie- warknął, w jego oczach zalśniły łzy. TO był jej James. Ten zwariowany mężczyzna, którego poznała parę lat temu. Nie Moriarty. Nie ten, który pragnie morderstw. Rządny władzy psychopata... Nie... To był Jim. Ten bardzo wrażliwy chłopak, który kiedyś się pogubił. Ale znalazł ją. Desiree. I ona pomogła mu się odnaleźć.
-James- wyszeptała dziewczyna. Podeszła do niego i bez namysłu wtulił się w mężczyznę.- Bardzo tęskniłam-przyznała cicho. Delikatnie ujął jej podbródek by spojrzeć jej w oczy. Pochylił się lekko i musnął jej rozchylone wargi.
-Też tęskniłem. Bardzo-wyszeptał.
Czyż zawsze miłość musi kryć się za słowami Kocham Cię? Nie... Dla nich prawdziwym wyznaniem uczuć było I miss you.
***
Może zepsułam, może nie. Szczerze? Nie wiem. Mam nadzieję, że chodź części z Was się to spodobało.
Za ewentualne błędy bardzo przepraszam. Wciąż się uczę.
Zainspirowane krótkim filmikiem po napisach trzeciego odcinka czwartego sezonu Sherlocka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro