Rozdział 8.2
Sławomir Nitras
Ten dzień był całkiem zabawny. Kurski wziął mnie do gangu mojego chujowego sąsiada - Kaczyńskiego, żebym pilnował Trzaskowskiego i tym samym ułatwił mi kontakt z „Jackiem Soplicą".
Tak naprawdę nazywał się inaczej. Wiedziałem to dzięki moim zaawansowanych umiejętności stalkerskich.. no i po godzinach się dymaliśmy na tyłach mojej Skody, ale to już był nasz mały sekrecik, o którym nikt nie wiedział.
Poszliśmy z Rafałkiem na piwo, ale ostatecznie skończyło się na trzech. Spoko ziom był z niego. Mógłbym się z nim w sumie zakoleżkować, bo i tak byłem sam.
Kiedyś miałem wielu „przyjaciół", ale każdy z nich po czasie okazywał się być szmatą, więc wolałem z nimi po prostu skończyć.
- Więc.. co cię sprowadziło w skromne progi tego gnoja Kaczora? - spytałem.
- To całkiem zabawna sytuacja, ale nie wiem czy mogę ci powiedzieć.
- Sekret za sekret? - zaproponowałem, a on spojrzał na mnie marszcząc brwi - Rafciu, jak ja ci swój wyznam i ty go komuś powiesz, narobisz mi niezłych problemów.
Uznałem, że mogę mu powiedzieć o moim romansie. Chuj z tym, że to było zbyt ryzykowne. Będę mógł komuś napierdalać na młodego, jak on mnie to nie wkurwiał swoimi humorkami.
Najgorzej i tak jest jak się najebie w trzy dupy. Wiele razy mówiłem mu, że nie ma głowy do picia, ale do niego, jak do słupa.. a później: „głowa mnie boli", „zgaś to słońce", „zrób rosół". Co jeszcze mam za niego niby zrobić? Umyć naczynia? Wynieść śmieci? Nie jestem kurą domową do cholery.
- To samo mógłbym powiedzieć o swoim sekrecie. - skomentował.
- No dawaj no. - szturchnąłem go - Na pewno nie jest aż tak źle. Nie posuwasz przecież jednej z kukiełek Kaczyńskiego.
Kurwa mać. Ja jestem zjebany czy zjebany? Przecież w tym jebanym momencie wyśpiewałem mu swój sekret, o ja pierdole.
- Tylko nie Sasina. - spojrzał na mnie błagalnie.
- Soplicę. - poprawiłem go - I nie, nie nazywa się Jacek Soplica, ale nie mogę ci powiedzieć jak.
- No cóż, a ja nie chcę uprzykrzać życia Dudzie. - przyznał.
Tak właśnie myślałem. Chcąc nie chcąc, Trzaskowski był słabym aktorem i nawet przez chwilę, nie uwierzyłem mu w te jego brednie, że chce się zemścić za poprzednie lata.
Oczy mu się normalnie świeciły jak rozmawialiśmy o Andrzejku. Szkoda tylko, że równie mocno, rzucała się w oczy jego obrączka na palcu - ale to już nie jest moja sprawa. Kto wie, może jest już w trakcie rozwodu?
- Wielki mi sekret. - skomentowałem śmiejąc się - Musisz się jeszcze wiele nauczyć, bo mało brakowało i Jaruś, by ci nie uwierzył.
- Ale przecież mi uwierzył. - zmarszczył brwi.
- Ale ja nie. - uśmiechnąłem się - Spoko luz, wyszkolę cię w jeden księżyc. Będziesz kłamał jak z nut. Nawet się przy tym nie zająkniesz.
Ja akurat już sobie wyrobiłem ten nawyk, a zaczęło się od niewinnych kłamstewek typu: „ja nie paliłem, to ktoś na przystanku", „nie było ostatnich lekcji" i wiele innych. A gdzie mnie to zaprowadziło? Nigdzie.
- To chyba nie jest dobra cecha. - zauważył.
- Fakt, ale się przydaje. - wzruszyłem ramionami - Czasami jak nie chcesz komuś powiedzieć prawdy, która go zaboli, wybierzesz kłamstwo. Dlaczego? Nie chodzi o to, że jesteś kłamcą i tak jest wygodniej. Po prostu liczysz się z czyimiś uczuciami.
Czasami zdarzyło mi się walnąć jakąś mądrością na wagę złota po alkoholu i tylko wtedy. Na codzień wolałem jednak korzystać z życia przed czterdziestką. Ledwo wskoczyłem w trzydziestkę, ale ta trójka z przodu przerażała jak cholera.
- A jak kogoś nie kocham to co? - spytał.
- O sprawach sercowych wypowiadać się nie będę. - odparłem.
Była taka jedna, miłość mojego życia. Nasze początki były.. dosyć nietypowe. Kłóciłem się z jakimś typem, a ona zaczęła nas obu obrażać i jeszcze uznała, że ją kopnąłem i żąda przeprosin.
Uznałem, że może mnie w dupę pocałować.. dopóki nie okazało się, że jej ojciec (wtedy) był moim szefem, więc wolałem to zrobić i palnąłem coś w rodzaju: „Rysiu hihi.. wiesz, nóżka mi się poślizgnęła".
Iwonka miała jakieś parcie na zakazany owoc, bo Ryszard wyraźnie jej mówił, że ma nie umawiać się z jego pracownikami, ale ta i tak nie słuchała. Spała z każdym, po czym zachowywała się, jakby nic się nie stało.. aż w końcu przyszła moja kolej.
Po paru miesiącach, kiedy uganiałem się za nią jak głupi, zaciągnęła mnie do łóżka. Codziennie kupowałem jej kwiaty. Ludzie z poczty kwiatowej po czasie już ogarnęli, że mają wysyłać je jak najszybciej, więc dostawałem jedynie SMSa z kwotą zapłaty.
Wszystko wydawało się być wręcz idealne. Planowaliśmy wspólną przyszłość. Mieliśmy wziąć ślub, stworzyć rodzinę, ale ostatecznie jak przyszło co do czego - oberwałem pierścionkiem zaręczynowym w twarz.. i to dosłownie.
Długo nie potrafiłem się po tym pozbierać. Jeszcze bardziej dobiła mnie wieść, że wyszła za mąż za innego. Szukałem pocieszenia w klubach, a ostatecznie swoją obecną sympatię poznałem w hipermarkecie, walcząc o ostatnie czerwone wino z promocji. Ktoś mijając nas zażartował, żebyśmy się na nie złożyli po połowie.. i tak zrobiliśmy. Pojechaliśmy do niego. Po drodze kupiliśmy jeszcze flaszkę, więc mieliśmy noc pełną wrażeń.
Później okazało się, że trzyma z Kaczyńskim, który mieszka pode mną i wtedy już zaczęła się jazda bez trzymanki. Potajemne spotkania i inne. Niby nie mogłem od niego na nic liczyć, bo był jakieś osiem lat młodszy, ale chciałbym otwarcie się z nim gdziekolwiek pokazywać.
- A to niby dlaczego? Zapewne masz lepsze szczęście niż ja. - uśmiechnął się.
- Jedna baba wolała innego, a teraz sypiam z gówniarzem z bandy kurdupla.. ale tak. Mam lepsze szczęście niż ty. - prychnąłem.
- Towarzystwo nieciekawe, a wiek to tylko liczby. - skomentował.
- Powiedz to typowi, który ledwo życie poznał.
Akurat w tym samym momencie napisał, a to ci przypadek..
Od Smoczy Wojownik:
Wymieniłeś mnie na starszy model czy o co chodzi?
Wywróciłem oczami, a Rafał jedynie się zaśmiał.
Do Smoczy Wojownik:
A co? Już chcesz się mnie pozbyć?
Od Smoczy Wojownik:
Ja tego nie powiedziałem🙄
- Endrju napisał, żebyśmy poszli się ruchać. Cokolwiek to znaczy. - odezwał się Rafał unosząc brew.
- No jak to co? - oburzyłem się jego głupotą - Chce cię tu i teraz!
- Miał na myśli mnie i ciebie. - sprostował.
- To mu odpisz, że kogoś mam, ale ty jesteś chętny na ruchanie z nim.
- Idź się lecz. Nie napiszę mu tego.
Normalnie poczułem się jakby rzucił mi wyzwanie, więc nie mogłem tego zmarnować.
- To ja to napiszę.
Wyrwałem mu telefon i normalnie aż się rozpłynąłem widząc jak zapisał naszego ukochanego Andrzejka.
Do Crush:
Jak chcesz to możemy się ruchać tylko my we dwoje.
Do Crush:
Rozpalę cię jak zapalniczkę papierosa, a później pokażę ci w sypialni obroty ciał niebieskich.
Nie ma bata, że na to nie poleciał.
Od Crush:
A Michałek wie?
No on sobie chyba żartuje. Ja mu taką piękną poezję tworzę, a ten się mnie pyta o jakiegoś typa czy on wie? Co jest z nim do kur.. cholera. To chyba musi mieć znaczenie skoro zapytał.
- Kim jest kurwa „Michałek"? - spytałem, ale po chwili połączyłem fakty - Oh, to twój mąż..
- To trochę skomplikowane. - podrapał się nerwowo po karku.
- No to słucham. Co jest skomplikowanego w tym, żeby wybrać jednego z nich?
- To może zacznę od początku. Cofnijmy się do liceum, klasa maturalna..
On ledwo otworzył usta, a ja już się boję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro