Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Na wstępie chciałabym podziękować wam za 1k pod tym gównem. Nie spodziewałam się tak dużej aktywności, ale cieszę się, że „lustro" się przyjęło.

Nie przedłużając, miłego czytania.

...

Rafał Trzaskowski

Z uśmiechem przyglądałem się Bosakowi i Biedroniowi. Byłem ciekawy co z tego wyniknie. Zapewne nie będą na tyle odważni tak jak ja i Endrju, ale my jesteśmy „trochę inni", więc lepiej nie będę się wypowiadał co, jak i kiedy robić.

- Nie mogę go pocałować w usta. - odparł Krzysiek - Jest w związku, więc to nie będzie w porządku.

Miał rację, ale nie mogłem się z nim zgodzić. Jak dla mnie związek Roberta jest skreślony. Fakt, stanowili dobrą parę. Jednak moim zdaniem pora na zmiany. Czasami coś jest przeterminowane i trzeba się tego pozbyć. W tym przypadku było podobnie.

- To w policzek. - zmienił zdanie Korwin.

- Dlaczego aż tak bardzo ci na tym zależy? - spytał Robert.

- On opublikował post ze mną i tym gryzoniem w roli głównej. - odparł wskazując na Zuzannę, na co ta rzuciła mu złowieszcze spojrzenie - A ja mu się za to ładnie odwdzięczę.

- Zrobię to. - postanowił w końcu Bosak.

Zauważyłem kątem oka jak Kosiniak-Kamysz wyciąga komórkę, więc mu ją zabrałem. Niech sobie nie myśli, że będąc w stanie nietrzeźwości wyłącza mi się myślenie. Jeszcze zrobiłby im zdjęcie i mieliby przez niego kłopoty.

Widziałem jak Krzysiek niepewnie przysunął swoją twarz do policzka Roberta i delikatnie go ucałował, na co tamten lekko się zarumienił. Oczywiście znaczna większość w kręgu (tak, ja też) zaczęli piszczeć i bić brawa.

Bosak przejął butelkę od Janusza i nią zakręcił. Chyba nikt nie musi wiedzieć jak wyglądała jego mina, kiedy wypadło na Zuzannę Wiewiórkę.

- Wyzwanie. - powiedziała nieco spanikowana.

- Rozbierz się do naga. - słowo „naga" najbardziej podkreślił.

Nikt się tego nie spodziewał, ale dziewczyna po prostu bez słowa wstała i wyszła trzaskając drzwiami. Liczyłem, że będzie się licytować o zmianę zadania, ale nic z tego.

- Co za pizdy. - skomentował Endrju i w tym samym momencie Krzysiek zakręcił znów butelką - Raffaello, pokaż im na co cię stać. - poklepał mnie po ramieniu, a ja spojrzałem w dół - widząc, że teraz czas na mnie.

W sumie to nie wiem czy powinienem pokazywać wszystkim to co robiliśmy przy kawie, herbacie i ciastku.. ale skoro mam pokazać to na co mnie stać, to czemu nie?

- Pytanie czy..

- Wyzwanie. - odpowiedziałem tym samym mu przerywając.

- Pocałuj najbrzydszą osobę w tym kręgu, albo nawet i domu. - odparł uśmiechając się szeroko.

Oczywiście mój wybór był oczywisty i nie musiałem zastanawiać się nad tym dwa razy. Zapewne Jaruś szykował na mnie kosę, kiedy przybliżyłem się do miłości jego życia. W końcu on nigdy nawet z nią normalnie nie rozmawiał, a ja ją pocałuję. Traumę będę miał do końca moich policzonych dni, ale mówi się trudno.

- Wolałbym tego nie robić, ale gra to gra. - wyjaśniłem po czym złapałem ją za twarz i z obrzydzeniem przycisnąłem jej usta do swoich.

Oczywiście ledwo się odsunąłem i już zobaczyłem wściekłą minę Kaczyńskiego. Mi też nie było z tym ani trochę dobrze, okej? Wolałbym już chyba pocałować naszą nauczycielkę od matematyki niż Godek.

- Kurdupel dostał wścieklizny! - krzyknął Korwin śmiejąc się.

- Nie tylko on. - skomentował Endrju odchodząc z koła.

To jeszcze nigdy się nie zdarzyło. Było wiele imprez u Dudy, wiele grania w „prawdę czy wyzwanie", ale on sam nigdy z tej gry nie zrezygnował.

Westchnąłem ciężko i poszedłem za nim. Tak jak myślałem, zamknął się w łazience, bo w jego pokoju gościł kto inny. Stałem tam dobre pięć minut dopóki mi nie otworzył.

- Musiałeś tu przychodzić? - spytał zamykając drzwi na zamek, kiedy już wpuścił mnie do środka.

- W sumie to nie musiałem, ale i tak zrobiłem to co zrobiłem. - przyznałem.

- Płodek jest na dole. Chyba, że szukasz jakiejś innej szmaty. - mówiąc to, oparł się na wannie.

W ogóle nie rozumiałem jego zachowania. Przyszedłem, ale dla Andrzeja i tak zawsze będzie źle. Niezależnie co by się dla niego nie zrobiło to i tak mu się nie dogodzi. Podobno warto jest starać się o kogoś upartego, ale czy w jego przypadku faktycznie tak było?

- Jeśli uważasz, że jesteś szmatą to masz niezłe zdanie o sobie. - skomentowałem.

- Jak zwykle musisz dorzucić swoje zbędne grosze. - wywrócił oczami.

- Przynajmniej nie zachowuję się jak księżniczka. - wytknąłem mu siadając na pralce - Poza tym.. nie narzekałeś na to dzisiaj. - przypomniałem sobie.

- To do czego między nami doszło - nie ma dla mnie żadnego znaczenia.

Trochę mnie to zabolało, bo jednak nie skończyło się na zwykłych pocałunkach. Poza tym miałem z nim swój pierwszy raz. Może i nigdy otwarcie nie przyznałem, że nigdy tego nie robiłem, ale dla mnie miało znaczenie, że powierzyłem „ten zaszczyt" takiej, a nie innej osobie.

- To o co ci tak właściwie chodzi? - spytałem.

- O nic.

- To dlaczego odszedłeś od gry? - nie ustępowałem.

- Bo tak.

Miałem wrażenie, że on sam tak właściwie nie wiedział o co mu chodzi i było głupio mu się do tego przyznać. W sumie to nie byłem tym faktem jakoś bardzo zaskoczony, ale jednak mógłby wymyślić jakiś powód na poczekaniu.

- Bardzo rozbudowana wypowiedź. - skomentowałem.

- Z pewnością byś się dogadał z moim ojcem. - prychnął - Mówisz jak on, zachowanie też masz jego.

Nie znałem jego ojca. Widziałem go raz, może dwa na oczy, ale mogłem powiedzieć jedno: Duda nie był do niego ani trochę podobny.

- Czy ty sugerujesz, że nie jestem synem Andrzeja i Teresy Trzaskowskich? - spytałem śmiejąc się - Weź Endrju jak ty czasami coś wykombinujesz..

- Jesteś osobą, która mówi jedno, robi drugie, a myśli trzecie - to właśnie sugeruję.

Nie żeby coś, ale on w tej chwili opisał właśnie siebie.

- Wcale nie. - zaprzeczyłem - Przecież to ty mówisz, że LGBT to nie są ludzie, później lądujemy w łóżku, a w międzyczasie myślisz chuj wie co. - podsumowałem krótko.

- A ty niby robisz coś innego? Przecież sam nie darzysz mnie sympatią.

Myślałem, że się opluję. Skąd on to wziął do cholery? Przecież nic na to nie wskazywało.

- Przecież nigdy czegoś takiego nie powiedziałem. - zauważyłem.

- Czy ty naprawdę myślisz, że jak kogoś nie lubisz, to musisz mu o to powiedzieć? - zirytował się - Wystarczy, że zrobisz coś co mówi samo za siebie.

- Czyli to, że oddychamy tym samym powietrzem znaczy, że cię nie lubię? - spytałem.

- Po prostu działasz mi na nerwy! - wybuchł nagle na co podskoczyłem - Wyglądasz lepiej ode mnie. W ogóle jesteś mądrzejszy, a orgazm możesz mieć we wszystkich językach świata! - wytknął, a ja strzeliłem facepalma - No co? Nie powiesz mi chyba, że nie używasz „żeli papą" czy tych innych żabojadowych zboczeń, kiedy dochodzisz?

Nie chciałem się czepiać, ale znałem jedynie pięć języków obcych i nie byłem z tego jakoś za bardzo dumny. Jednak moi rodzice ciągali mnie po tych wszystkich szkołach i dlatego wyszło to co wyszło. Jakby angielski w zupełności mi nie wystarczył.

- Co jest niby fajnego w znajomości wielu języków? Wystarczy umieć jeden. No nie wiem.. chcesz polecieć na stałe do Włoch - to uczysz się ich języka i tyle.

- Naucz mnie czegoś po włosku. - zarządał

- Okej. - zgodziłem się.

Pierwsze co pomyślałem to to, żeby powiedział jakieś przekleństwo. Po chwili wpadłem na pomysł, że nauczę go „kocham cię", ale jednak wybrałem coś lepszego:

- Ci sposeremo.

- Cipa co? - zmarszczył brwi.

- Ci sposeremo. - powtórzyłem wolniej.

- Jak ja niby mam to powiedzieć?

- Rozluźnij język. - poleciłem.

Andrzej wstał i niepewnie się przybliżył, a ja bez żadnego problemu go pocałowałem. Objąłem jego szyję i zacząłem delikatnie poruszać wargami tuż przy tych jego.

- Okej, chyba jestem gotowy. - odsunął się ode mnie wzdychając ciężko.

- To teraz powoli. Ci spo-se-re-mo.

Rozbiłem to na sylaby, żeby było mu łatwiej. W końcu po długich próbach, doszliśmy do perfekcji.

- Ci sposeremo. - powiedział.

- Con piacere. - odpowiedziałem uśmiechając się szeroko.

- Co to tak właściwie znaczy?

- „Ci sposeremo" znaczy: „chodźmy się napić". „Con piacere" - „z przyjemnością".

Z tym pierwszym go okłamałem. Tak naprawdę to znaczyło: „pobierzemy się", ale przecież nie musiał znać prawdziwego znaczenia. Zresztą nikt mu go nie poda, a on sam do jutra zdąży zapomnieć co powiedział.

- Ci sposeremo! - krzyknął radośnie i pociągnął mnie za nadgarstek po czym oboje wyszliśmy z łazienki. Schodząc po schodach, natknęliśmy się na wychodzącego Biedronia razem z Bosakiem.

- A wy dokąd? - spytał Andrzej - Gra się już skończyła?

- Kurdupel i Korwin zaczęli się bić, a mnie i tak miało tu nie być. - odpowiedział mu Bosak.

- Do zobaczenia w szkole! - rzucił Robert po czym oboje zniknęli za drzwiami wyjściowymi.

- Idź do łazienki i na mnie poczekaj. - odezwał się nagle Endrju.

- Ale po co? - zdziwiłem się - Mieliśmy iść pić.

- Przyniosę alkohol na górę. - wyjaśnił - No już zmykaj! Nie chcę cię tu widzieć!

- Jak sobie chcesz. - zaśmiałem się pod nosem i mimo wszystko zrobiłem to o co prosił.

Zapowiada się długa noc..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro