Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Robert Biedroń

Po minie Krzyśka sądziłem, że już widział zamieszczony post na nowo stworzonej przez kogoś stronie. Oczywiście powiedziałem mu, że to wcale nieprawda i żeby się tym nie przejmował. Obiecałem, że znajdę tego kto za tym stoi i poproszę go, aby po prostu usunął ten wpis. Nie miałem zamiaru przecież sadzać kogoś na krzesełku elektrycznym. To był przecież tylko głupi wybryk.

Ale kto mógł to zrobić? Można było jedynie wykluczyć osoby, które nie miały z nami w tym czasie lekcji. Nie miałem jednak pojęcia komu aż tak bardzo nie zależało na dobrej ocenie, że w międzyczasie wolał założyć sobie stronę i pisać jakieś pierdoły.

Kolejną lekcją w moim planie był wf. Kiedy miałem wejść już do szatni, nagle znikąd pojawił się Rafał i wziął mnie pod ramię tłumacząc, że musi mnie pożyczyć na całą godzinę. Nawet nie chciałem sobie myśleć po co, jak i dlaczego.

- Wiesz co mi kupić prawda? - spytał pan Piotrowski do którego się udaliśmy - Batona i kawę.

No tak. Zapomniałem, że Trzaskowski był jego ulubieńcem i dlatego wysyłał go na czas naszej lekcji po drobne zakupy. Dzięki temu nie ćwiczył ani razu, ale przynajmniej miał na koniec semestru piątkę.

- Kolega pójdzie ze mną i weźmie kawę. Ja mam skręcony nadgarstek. - skłamał.

Nie chciało mu się iść samemu czy o co chodzi? Przecież wcześniej nie sprawiało mu to problemu.

- Postaraj się przynieść lepszą od niego Robert. - nauczyciel zwrócił się do mnie przy okazji podając banknot - Rafał nie potrafi sobie zakodować w głowie, że lubię kawę słodką jak cholera i przynosi mi jakąś gorzką. - zażartował.

- Obiecuję panu, że przyniosę kawę „słodką jak cholera". - uśmiechnąłem się lekko.

Tak właściwie to nie poszliśmy do szkolnego sklepiku, a liczyłem, że to właśnie będzie nasz kierunek. Zamiast tego wyszliśmy przed szkołę gdzie czekał na nas Andrzej, który kończył swoją fajkę razem z Bosakiem siedzącym na masce samochodu.

- Długo trzeba było na was czekać? - spytał Krzysiek marszcząc brwi, a po chwili uderzył Dudę w plecy przez co o mało nie zachłysnął się dymem - Kończ to gówno. Nie mamy czasu.

- Co my tak właściwie robimy? - spytałem totalnie nic rozumując.

- Będziemy opracowywać plan działania, żeby ustalić kto jest twórcą strony. - odpowiedział mi Rafał - W szkole nie jest bezpiecznie o tym rozmawiać, ale do kawiarni i tak teraz nikt nie przyjedzie. - wyjaśnił.

*

To były moje pierwsze w życiu wagary, więc trochę się stresowałem. Co jeśli moja mama dowie się o tym, że nie było mnie na wf-ie? Przecież ona chyba się załamie..

- Ja i tak myślę, że to ten szmaciarz Korwin. - powiedział Andrzej upijając łyka kawy.

Wszyscy ją zamówiliśmy. Wyjątek stanowił Rafał, który wziął herbatę z cytryną, bo uznał, że nie będzie pił drugiej małej czarnej w ciągu tego dnia.

- Jak to może być on skoro go tam nie było? - spytał Krzysiek.

- Nie wiem, ale może ma współpracownika? Ktoś wysłał mu wiadomość, a on napisał posta i go wstawił? - podsunął myśl Duda.

- W dalszym ciągu nic nam to nie daje. - odezwałem się - Nawet, jeśli Janusz zarządza stroną to nie wiemy kim jest jego szpieg.

- Jest sposób, żeby się dowiedzieć kto to jest. Musimy się zachowywać tak jakbyśmy wiedzieli kim jest ta osoba. - powiedział Rafał - Będziemy podchodzić do każdego z osobna i żądać żeby się przyznali. W końcu ktoś pęknie, a my znajdziemy sprawcę całego zamieszania. Co wy na to?

To w sumie nie było takie głupie. Faktycznie mogło się nam udać. Tylko trochę nam to zajmie. Szesnaście osób to może i mała liczba, ale jakbym miał tak podchodzić do wszystkich po kolei - to zajmie mi to sporo czasu.

- Podzielmy się. Ja wybieram swoją ulubioną koleżankę, czyli Kaję Godek. - kontynuował Trzaskowski - Bosak zajmie się Komorowskim, Endrju pójdzie do Morawieckiego, a Robert.. może Pawłowicz?

Nie no świetnie. Najlepsza przyjaciółka Godek, która uważa kogoś takiego jak ja za zboczeńca to przecież najlepszy wybór na świecie. Chociaż nie wiem która z tych czterech osób byłaby „dobrym" wyborem.

- Może.. - zaczął Bosak.

- Niech będzie. - zgodziłem się tym samym mu przerywając - Wybacz, co chciałeś powiedzieć? - spytałem spoglądając na niego.

- Zapomniałem teraz. - odpowiedział nawet na mnie nie patrząc - Chwila, jednak nie. - powiedział w tym samym momencie, kiedy Andrzej otworzył usta - Musimy się zbierać, jeśli chcemy zdążyć przed dzwonkiem.

- Mi się tutaj dobrze siedzi, więc nigdzie się stąd nie ruszam. - Rafał rozłożył się wygodnie na krześle.

- Mamy kawę dla pana Piotrowskiego. - przypomniałem mu - Ale potrzebujemy jeszcze kupić batona.

- Mam lepszy pomysł. - Trzaskowski uśmiechnął się.

*

W końcu wróciliśmy na lekcje zanosząc kawę i ciasto - standardowo wuefistę zastaliśmy samego w jego kantorku, a Duda i Bosak udali się tylko w sobie znanym kierunku. Chcieliśmy oddać też resztę pieniędzy, ale nauczyciel powiedział, żebyśmy zostawili je na kolejny raz. Czy to znaczy, że czekają mnie drugie wagary, którymi będę się równie bardzo stresował tak jak tymi?

- A to co to jest? - spytał upijając łyka kawy.

- Jabłecznik. - odpowiedział mu Rafał - Takiego to pan w życiu jeszcze nie jadł.

- Czy te ciasto dostanę w naszym sklepiku? - żadne z nas się nie odezwało - Tak jak myślałem. Macie szczęście, że kawa jest dobra. Tylko nikomu o tym nie mówcie, jasne? Nie chcę stracić tej roboty.

- Już lecę pisać na „Spotted: Warszawa" o tym co wyprawiam na pana lekcjach. - zaśmiał się Trzaskowski, a ja go lekko szturchnąłem.

- Co? - pan Piotrowski spojrzał na niego zdziwiony.

- Nic, nieważne. - wtrąciłem - Smacznego życzę! - dodałem ciągnąc Rafała ze sobą - Czy ty jesteś poważny? - spytałem, kiedy trochę się oddaliliśmy.

- Przecież dobrze wiesz, że nie. - odpowiedział mi - Poza tym, to był tylko głupi żart.

- Im mniej osób wie o stronie, tym lepiej dla nas. Szybko rozwiążemy całą sprawę i..

- Robert Biedronka skacze z kwiatka na kwiatek. - odezwała się jakaś dziewczyna, którą widzieliśmy pierwszy raz na oczy - Najpierw tulipan Bosak, a teraz róża Trzaskowski.

- Kim ty w ogóle jesteś gówniaro? - spytał Rafał - Bo na pewno nie uczennicą tego liceum.

- Chodzę do pierwszej klasy. - uśmiechnęła się wrednie - Zuzanna Wiewiórka - lepiej dobrze zapamiętajcie to jak się nazywam.

- Żeby wiedzieć do kogo przynosić żołędzie? - Trzaskowski dalej prowadził tą rozmowę, która nie była nam nawet do niczego potrzebna.

- Pożałujesz dnia w którym się urodziłeś. - rzuciła mu mordercze spojrzenie od którego aż mi przeszły ciarki - Ty też, jeśli wejdziesz mi w drogę. - zagroziła, a ja jedynie przytaknąłem.

Zuzanna wyjęła swój telefon i skierowała się w stronę schodów. Zapewne dowiedziała się o stronie i miała zamiar umilić nam dzień. Oczywiście nie pomyliłem się.

To dopiero niecała godzina odkąd strona istnieje, a ja już mam od was wiele nowych wieści za które bardzo, ale to bardzo wam dziękuję.

Doszły mnie słuchy, że Krystyna P. nie ma zamiaru oddać kurdupla bez walki. Nikt nie wie do czego jest zdolna, a Kaja G. niech uważa na swoją najlepszą przyjaciółkę.

Ponoć nasza złota czwórka chce odkryć prawdę o mnie. Gratuluję wam (oczywiście głupoty), bo nikt nigdy nie dowie się kim jestem. To będzie nasza słodka tajemnica, tak samo słodka jak kawa pana Piotrowskiego.

P.S. Robercie B. miej się na baczności. Ci których uważałeś niegdyś za ludzi dobrych, mogą w każdej chwili cię zranić. Szkoda byłoby przecież gdybyś zapadł nam się pod ziemię.

Pozdrawiam życząc miłego dnia.

X.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro