Rozdział 32
Nie wiem czy ktoś jeszcze pamięta scenę kilka rozdziałów wcześniej, ale mogłaby ona wyglądać mniej więcej tak:
Nadesłane i wykonane przez: seksicudmiodek
P.S. Chętnie pooglądam i udostępnię tutaj wasze prace ;)
...
Robert Biedroń
Święta były już blisko, a ja wciąż nie miałem prezentu dla Krzysia. Znaczy się, miałem - ale niekompletny. Znalazłem wielki karton, który obkleiłem kolorową taśmą ozdobną. Do środka włożyłem węgielki (tak jak chciał), świąteczny sweter i skarpetki, przeróżne słodycze, ale w dalszym ciągu czegoś mi brakowało. Nie wiedziałem czy to wystarczy, a może trochę przesadziłem? Co jeśli mu się nie spodoba?
Na klasowe święta, miałem kupić prezent Dudzie. Od razu z góry powiedział, że chce papierosy, kajdanki z różowym futrem i tyle mu wystarczy. Jak dla mnie nie był to prezent marzeń, ale od siebie dołożyłem jeszcze dużą czekoladę Milkę Oreo. Tak dla osłody.
Krzysiek wylosował Rafała, a co śmieszne Rafał wylosował jego. Co prawda mieli ze sobą sprzeczkę, ale jakoś udało im się w końcu pogodzić, więc dobre tyle. Donald Trump na szczęście też już wrócił do swojego domu, ale zapowiedział, że przyleci jeszcze do Polski. Chyba wiadomo dlaczego..
- Czy tylko dla mnie jest to dziwne? - spytał mój chłopak nagle - Tusk to kuzyn Rafała, a nie Andrzeja.
Od pewnego czasu Donald przyjeżdżał pod naszą szkołę i zawsze wychodził do niego Duda. Rozmawiali chwilę, po czym Andrzej wracał do szkoły, a Tusk odchodził tylko w sobie znaną stronę. Nigdy jednak nie widywał się z Trzaskiem.
- Czasami niektórych rzeczy jest lepiej nie wiedzieć. - odparłem - Podobno „im mniej wiesz, tym lepiej śpisz".
- Jak ja niczego nie wiem, to mnie nosi. - zauważył, a ja się zaśmiałem - No co? Mówię serio! - oburzył się - Nie wolisz wiedzieć za dużo, niż nie wiedzieć nic?
- To zależy w jakiej kwestii. - przyznałem - A jeśli chodzi o Andrzeja, wolę nawet nie próbować się domyślać.
- Przyjaciela obgadujecie? No ładne rzeczy.
- Spieprzaj Śmiszek. - burknął - Nikt cię o zdanie nie prosił.
- Groźnie jak na ciebie Bosak.
Przypomniałem sobie, że Korwin podał na trzy nazwiska pod którymi, mógł się ukryć jeden ze Spotterów. Jednym z nich był Tusk. Co za tym szło? Mój były chłopak mógł mieć jakiekolwiek informacje na ten temat. W końcu się z sobą spotykali.
- Nie sądziłem, że Donald Tusk jest w twoim typie. - skomentowałem złośliwie, chociaż w moim wykonaniu zbyt złośliwie zapewne to nie wyszło.
- Słońce, gdybyś ty wiedział co on potrafi.. - uśmiechnął się szeroko czekając na mój ruch.
- Z pewnością dobrze mu idzie zakładanie strony i obrażanie innych ludzi. - puściłem mu oczko, a on zrobił minę jakby zobaczył ducha.
- Czyli Korwin miał rację. - dodał Krzysiek - To twój kochaś jest tym Spotterem.
- Pojebało was do reszty?! - oburzył się - To nie Donald! Gdyby nim był, z pewnością by mi o tym powiedział.
- Masz jakiekolwiek dowody na to? - dopytywał.
- W sumie to mam, ale nie muszę wam niczego pokazywać. - fuknął mój były zakładając ręce na piersi.
Wiedziałem, że nie jesteśmy już razem i to zmieniło wszystko, ale nie sądziłem, że on z tego wszystkiego, zmieni się najbardziej. Nie poznawałem go. Jakbym przez ten cały czas, był zupełnie z kimś innym.
- Nikt nie pytał czy chcesz nam je pokazać, ale jeśli nie chcesz wstawiać sztucznych zębów - to po prostu łaskawie to zrób.
- Skoro aż tak bardzo zależy ci na krzywdzie Roberta, proszę bardzo.
Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że w moim życiu pojawi się coś bardziej bolesnego od samej strony, ale jednak było coś, co to przebiło i zabolało dwa razy mocniej - chociaż nie powinno mnie ruszyć wcale.
- Napisał do mnie jakiś fejk. - zaczął Śmiszek ciągle grzebiąc w swoim telefonie - Wysłał mi parę fotek i zagroził, że je udostępni.. więc musiałem zrobić coś, żeby to się nigdy nie stało.. i udało mi się.
Co prawda zdjęcia nie były zbyt wyraźnie, ale doskonale rozpoznałem tam jego i Tuska, którzy niemal się połykali. Były zrobione jeszcze, kiedy byliśmy razem, więc zrozumiałem dlaczego nie mogły ujrzeć światła dziennego. Szkoda tylko, że przez cały czas myślałem, że nasze rozstanie było moją winą.
- Donald wymyślił, że mógłbyś kręcić z kimś ze szkoły, a najlepiej, żeby ta osoba była trochę zgniła w środku. Padło na Bosaka. No i..
- Okej. - przerwał mu Krzysiek obejmując mnie ramieniem w talii - Reszty łatwo się domyślić.
Nie wiedziałem nawet co powiedzieć. Po prostu stałem tam i milczałem. Byłem w ogromnym szoku. Wszystko to stało się tylko dlatego, że mojemu byłemu już chłopakowi zachciało się skoku w boku.
Czułem się z tym źle, chociaż to jemu powinno być głupio. Ja byłem z nim do końca, a on? Szkoda, że to wydało się późno. Za późno.
- Chcecie wiedzieć coś jeszcze? - spytał - Bo jak nie to spadam, zanim zaczniecie jeszcze mówić, że Spotterem jest Szumowski.
- Dlaczego mi to zrobiłeś? - odezwałem się w końcu - Wszystko było między nami w porządku, więc dlaczego?
- Może dla ciebie, ale nie dla mnie. - odpowiedział, po czym odszedł zostawiając nas samych.
Co to niby miało znaczyć? Przecież zawsze mówiliśmy sobie wszystko. Nawet, jeśli było to coś okropnego. Chyba, że sam nie wiedział co powiedzieć i dlatego dostałem taką, a nie inną odpowiedź.
- Cokolwiek teraz myślisz, to nie jest twoja wina. - odezwał się Krzysiek - To on jest debilem, że zachował się tak podle, wobec kogoś takiego jak ty. - próbował mnie pocieszyć - Pomyśl sobie, że niedługo będą święta, na które tak bardzo czekasz. Zjesz sobie barszczyk z uszkami, makowca i inne dobre rzeczy.
- Czy ktoś powiedział „makowiec"? - znikąd pojawiła się Krystyna Pawłowicz.
- No na pewno nie dla ciebie! - skomentował Bosak łapiąc mnie za rękę i zaczął ciągnąć mnie, żebym się ruszył - Głupia flądra. - mruknął pod nosem - Mogłaby to ona wziąć się za leczenie na głowę, albo za jedzenie sałatki.
- Może i masz rację, ale to jest jej życie. - powiedziałem.
- Niestety mam tego świadomość. - westchnął.
Kryśka była inna to fakt, ale miałem wrażenie, że ostatnio trochę się „uspokoiła". Może dlatego, że Kaczyński pogodził się ze swoją sercową porażką i zamiast Kai, teraz była ona?
Właśnie.. Korwin wymienił jego nazwisko jako pierwsze. Może Janusz miał rację i to faktycznie on był Spotterem?
- Myślisz o tym samym co ja? - spytał nagle Krzysiek, a ja jedynie zmarszczyłem brwi w odpowiedzi - Ona musi wiedzieć wszystko o Kaczyńskim. W końcu ma na jego punkcie świra.
W mojej głowie, jak na zawołanie, pojawił się łatwy do zrealizowania plan. Trzeba było tylko dobrze wczuć się w rolę. Oczywiście podzieliłem się z nim z moim chłopakiem, ale nie wydawał się być nim zachwycony.
- Wiesz, że cię kocham, tęczowy chłopcze? To dlaczego chcesz mnie skazać na rysowanie martwych płodów z Pawłowicz?
- Nie musisz ich przecież rysować. Po prostu udawaj, że to robisz. Ja nawet patyczaka dobrze nie narysuję, ale ty za to jesteś jak Leonardo Da Vinci.
- Kiedyś zrobię własną wystawę, powieszę tam obraz pod tytułem: „Krzywda", a wiesz co będzie przedstawiać? Martwy płód w rękach Kryśki.
- Trzymam kciuki, żeby ci się udało. - powiedziałem - Żebyś doczekał się swojej wystawy, a nie namalował ten obraz. - dodałem widząc jego minę.
Życie pisze przeróżne scenariusze, więc kto wie? Może dostanie swoje własne muzeum sztuki, albo i nawet kilka?
Oczywiście życzę mu jak najlepiej, ale niestety tylko ja widzę wszystkie jego rysunki, więc jego przyszłość malarza, stoi pod znakiem zapytania.
Chyba, że pokazałbym je komuś, kto jest w miarę obeznany, ale nie wiem czy Krzysiek nie byłby na mnie zły. Może lepiej nie będę niczego robił bez jego wiedzy..
- Chcę za to czekoladę. Dużą. - zarządał.
- Oczywiście najdroższy. - zaśmiałem się cicho.
- W takim razie stoi. - zgodził się, a po chwili zadzwonił dzwonek na lekcje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro