Rozdział 3
Rafał Trzaskowski
Pobiegłem daleko przed siebie. Niestety niektórych staranowałem, ale przepraszałem poszkodowanych, żeby nie było. Jedynie nie przeprosiłem Korwina, niech mnie gnojek w dupę pocałuje.. chociaż nie, wolałbym żeby kto inny mnie pocałował, ale w usta.
Liczyłem, że Endrju zacznie mnie gonić, ale wysłał kurdupla i Żółtka. Takiej opcji nie przewidziałem, więc trzeba było przyznać, że skubany dobry jest. Przechytrzył mnie, a to zdarza się prawie nigdy.
Pobiegłem do dawnej sali od biologii, która cały czas była otwarta. Zapewne tamta dwójka mnie tu nie znajdzie. Byli zbyt głupi, żeby wpaść na ten pomysł.
Wchodząc do środka, myślałem, że zejdę na zawał. Kaja Godek rysowała. Nie zdziwił mnie sam fakt, że to robiła, bo Bosak robił dokładnie to samo.. ale on nie rysował martwych płodów.
- Czy ty się dobrze czujesz? - spytałem marszcząc brwi.
- Tak, a co? - odpowiedziała jak zwykle niemiłym tonem.
- Kto normalny rysuje takie gówno?
- To nie gówno tylko martwe płody. - poprawiła.
- Jeden chuj. - machnąłem ręką - Mówimy o tym samym. - kiedy tylko to usłyszała, zrobiła swoją groźną minę bojową - Jakim cudem możesz się komuś podobać? Nie mówię, że Kaczyński to jakiś playboy, ale i tak jestem w szoku.
- Kaczyński jest mój! - drzwi otworzyły się z hukiem, a zza nich wyskoczyła Krystyna Pawłowicz.
Kryśka była słynna z tego, że miała obsesję na punkcie kurdupla.. no i wiecznie jadła na lekcjach. Nikt nigdy nie rozumiał dlaczego nie robiła tego na długiej przerwie. Przecież dwadzieścia minut to sporo czasu.
- Ty masz jakiś dobry słuch, że na hasło: „Kaczyński" zaraz przylatujesz? - uniosłem brew.
- To nie twoja sprawa Rafał. - prychnęła i usiadła obok Godek - Ale ładna główka! - pochwaliła, a ja myślałem, że zaraz zemdleję.
Uznałem, że najlepszym wyjściem będzie po prostu wyjście z tej klasy. Nigdy nie zrozumiem bab, a w szczególności ich. Są jakieś dziwne. Inne gdyby mogły to cały czas gadałyby o ciuchach i makijażach, a one? Ględzą o aborcji i innych duperelach.
Akurat trafiłem na Endrju, który zapewne sam na własną rękę postanowił mnie znaleźć. Uśmiechnąłem się wrednie kręcąc taśmą klejącą na palcu.
- Coś nie tak? - spytałem śmiejąc się.
- Przez ciebie spóźnię na lekcje na piętrze.
- Oh, jak mi nie przykro.. bo spóźnimy się na nią razem.
- Co? - zdziwił się - Przecież nie mamy razem polskiego!
- Jakbyś częściej przychodził w tamtym roku na lekcje, to byś wiedział, że mamy. - wytknąłem mu.
- Dobra, nie udawaj mądrego i oddaj to co nie twoje.
- Pod jednym warunkiem - umówisz się ze mną na kawę, herbatę lub ciastko. - zarządziłem.
- Ta, cokolwiek. - zirytował się - Możesz nareszcie dać mi tą taśmę?
- Oczywiście. - wyszczerzyłem się i oddałem mu to, po co tak właściwie przyszedł. Gdyby się uganiał tak za mną to bym nie narzekał.
Skierowaliśmy się w stronę klasy i każdy z nas zajął swoje stałe miejsce. Andrzej usiadł gdzieś w środku, a ja na samym końcu. Oczywiście pani Kowalska musiała zrobić swoją fantastyczną pracę w grupach i tak o to wylądowałem z Dudą, Biedroniem i Bosakiem (jak zwykle spóźnionym).
- Masz problem z zegarkiem? - spytał Andrzej, kiedy Krzysiek się do nas dosiadł.
- A ty z zamknięciem mordy? - odpowiedział pytaniem na pytaniem Bosak - Co to w ogóle jest? Jakaś rewolucja?
- Praca zespołowa. - odezwał się Robert - Na temat twórczości Adama Mickiewicza.
- No to co? Napiszemy, że jego największe dzieła to „Kordian" i „Balladyna". - wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni - Coś nie tak?
- To napisał Juliusz Słowacki kretynie. - skomentował Duda, a ja strzeliłem facepalma.
Jak zwykle pokręciłem Adama z Juliuszem, ale chyba nie tylko ja miałem z tym problem, bo znaczna większość przypisywała „pana Tadeusza" Słowackiemu, a „Kordiana" i „Balladynę" - Mickiewiczowi. Na pewno tak było!
- Ktoś chociaż cokolwiek czytał? - spytał Bosak.
- Ja oglądałem filmy. - przyznał Duda.
- To fantastycznie będzie nam się pracowało.. - westchnął ciężko Robert biorąc do ręki długopis.
W sumie to byłem mu winny coś za to, że pomógł mi na teście z matematyki. Dlatego uznałem, że chociaż trochę mu pomogę. Co prawda wykorzystałem do tego internet, ale chociaż cokolwiek zrobiłem. Nie to co tamta dwójka, jednak miałem dla nich robotę. Biedroń raczej nie należał do osób, które mogłyby komukolwiek rozkazywać, więc wziąłem to na siebie.
- Endrju, poprawiaj długopisem w miejscu ołówka, a ty Bosak.. narysuj Mickiewicza.
Andrzej coś tam mruknął pod nosem, ale mimo wszystko zabrał się do roboty.
- Ja i rysowanie? - spytał Krzysiek z kpiną - Chyba jesteś niepoważny.
No tak. Zapomniałem, że publicznie przecież się nie przyzna przed nikim, że ma jakikolwiek talent. Jednak ja nie miałem zamiaru ustąpić mu tak łatwo. Niech sobie nie myśli, że się go boję. Tak w ogóle.. ktokolwiek byłby w stanie się go bać? Nawet wyglądowo nie sprawiał wrażenia groźnego.
- Chyba wiem co mówię. - upierałem się - Bierz ołówek, kredkę, czy co tam chcesz i weź się do roboty.
Myślałem, że szlag mnie trafi, kiedy wziął narysował patyczaka z kreską na twarzy, która miała służyć jako uśmiech i dwa małe kółka jako oczy. Szkoda, że nie miałem ze sobą portretu Endrju, żeby mu udowodnić, że stać go na więcej.
- Ty sobie jaja robisz. - burknąłem.
- Kurą nie jestem. - odpowiedział mi.
- To niby ma być Mickiewicz? - spytałem unosząc brwi.
- Oczywiście, że tak. Nie widzisz Rafał? Tu ma usta, tu oczy.. - Duda zaczął wymieniać i przy okazji pokazywać.
- O co wy się kłócicie? - spytał Biedroń nie przerywając pisania.
- Spójrz co narysował Krzysiek. - poleciłem.
- Patyczaka do którego jeszcze można dorysować włosy, żeby wyglądał jak Adam. - powiedział Robert zerkając na „dzieło" Bosaka, a autor jedynie wyszczerzył się głupio.
Już więcej się nie udzielałem na ten temat. Zrobiliśmy wszystko, żeby skończyć nasz plakat, ale i tak przeszkodził nam w tym dzwonek na przerwę. Każdy z nas podpisał się z tyłu ołówkiem i odłożył plakat na ławkę pani Kowalskiej, która jakoś dziwnie się uśmiechała. Dopiero, kiedy podleciał do nas Korwin - wszystko się wyjaśniło.
- Czytaliście to? - spytał Janusz pokazując nam post z jakiejś strony na Facebooku - Nie wiedziałem, że flirtowanie na lekcji jest legalne. - skomentował.
Bosak niemal wyrwał mu komórkę, a ja razem z Robertem i Endrju zajrzeliśmy mu przez ramię. Strona nazywała się: „Spotted: Warszawa" i wydawała się wyglądać niewinnie, ale szybko zmieniłem zdanie czytając post:
Witajcie kochani, od razu z góry ostrzegam, że to mój pierwszy wpis na tej stronie (ale nie ostatni). Jak wiecie życie szkolne zazwyczaj jest bardziej ubarwione niż te dorosłe. Często są bójki, kłótnie i.. romanse.
Muszę przyznać, że niewinne uśmiechy Krzysztofa B. i Roberta B. są wręcz przeurocze, ale spojrzenia pełne pożądania Rafała T. w kierunku Andrzeja D. były bardziej interesujące.
Nigdy w życiu nie powiem wam kim jestem, ale mogę obiecać, że to dopiero początek mojej kariery i waszej codziennej rozrywki. Mam nadzieję, że będziemy razem tworzyć zgrany zespół i dobrze się zabawimy.
- Muszę szybko znaleźć Krzyśka. - po tych słowach Robert odszedł zostawiając nas samych.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro