Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29

Wstawiając ten rozdział, jestem jeszcze w trakcie powrotu ze szkoły. Przede mną jakieś pół godziny drogi, ale mam nadzieję, że wy już jesteście bezpiecznie w domu.

Miłego czytania!

...

Obudziłem się rano przez dźwięk czyjegoś telefonu. Na pewno nie był to mój, bo do mnie rano nikt nie dzwonił. Trochę bolała mnie głowa, ale poza tym czułem się nawet dobrze. Nie było mi w ogóle źle z tym co się wydarzyło. Świetnie się bawiliśmy. Potrzebowałem tego, nie wiedziałem nawet, że tak bardzo.

- Wyłączcie ten telefon, albo go odbierzcie. - wymamrotałem kopiąc na przemian Władysława i Donalda.

- Ale to twój. - powiedział Kosiniak zaspanym głosem.

- To odbierz za mnie. - westchnąłem zirytowany - Wyjebane mam w to kto dzwoni.

Chłopak sięgnął po moją komórkę z szafki nocnej, a ja jedynie przycisnąłem swoje nagie ciało do tego jego. Trump z kolei miał twardy sen, więc ani drgnął po tym, jak go skopałem.. a wcale nie zrobiłem tego delikatnie.

- Halo? - tygrys w końcu odebrał telefon - Kazał mi odebrać... po prostu ci go dam, ja się w to nie mieszam. - przekazał mi komórkę i sądząc po jego minie, wiadomo było kto dzwonił.

- Żebrowski dał ci kosza, że sobie o mnie przypomniałeś? - spytałem złośliwie podrywając się do siadu.

Nie miałem zamiaru żałować tego co zrobiłem, bo przecież nie powinienem. Nikogo nie zabiłem, a figura geometryczna jaką odstawiliśmy, nie była niczym złym.

- Co do cholery robi u ciebie Kosiniak-Kamysz?!

Było słychać po nim, że jest wściekły. I bardzo dobrze, że był, bo miał być. Tak samo jak ja wtedy, gdy usłyszałem to wieśniackie imię.

Michał. Michał w polu spychał kurwa.

- Jest jeszcze Trump. - odparłem ze spokojem, gładząc go po policzku - Chcesz się z nim przywitać? Tylko poczekaj obudzę go romantycznym pocałunkiem.

Teraz to ja byłem na wygranej pozycji. Nic nie mogło mnie zaboleć, z kolei jego - mogło zaboleć bardzo. Oh, jak mi nie przykro.

- Chcesz mi o czymś powiedzieć?

- Możesz zostać sobie tam na zawsze. Weź sobie ślub z Michałkiem, a ja będę żyć sobie w tym zajebistym trójkącie.

- Nie wiem czy mam być zły na nich, ciebie czy może siebie. Zapewne gdybym został to..

- ..zrobiłbym to samo. - dokończyłem za niego - Jesteśmy w otwartym związku, wszystkie chwyty dozwolone. - przypomniałem - Chociaż nie sądzisz, że to bardziej przypominało układ?

- Myślałem, że nareszcie zdjąłeś maskę dupka i pokazałeś chociaż trochę prawdziwego siebie, ale się zawiodłem. - westchnął ciężko.

Może i faktycznie tak było. Głównie wtedy, kiedy byliśmy całkiem sami. Przy nim czułem, że mogę z siebie zrzucić cały ciężar po każdym dniu męczarni - ale co z tego, skoro kilka tygodni wystarczyło, żeby mnie okłamał i zaczął (zapewne) pieprzyć się z Żebrowskim?

Z chęcią znalazłbym tego frajera na Facebooku i napisał: „Heloł. Wiesz, że przed tobą byłem ja?", ale tak nie zrobię. Jeszcze wyszłoby, że jestem zazdrosny - a przecież nie byłem.

- Im bliżej mnie „poznajesz", tym bardziej fałszywy dla ciebie jestem. To co widziałeś, nie było prawdziwe. - zapewniłem - Naprawdę liczyłeś na cokolwiek z mojej strony? - wymusiłem śmiech - Nie odpowiadaj nawet, bo nie wiem czy pogratulować czy głupoty.. a może odwagi? Albo czy w ogóle to zrobić.

- Możesz zrobić to na Spotted, ale ostrzegam cię. Zrobię dokładnie to samo, jeśli zobaczę tam posta na swój temat.

- I co tam niby napiszesz? Że złamałem twoje biedne serduszko? - prychnąłem.

- W takim razie napiszę go jeszcze przed tobą. - postanowił.

Nagle Władysław pokazał mi ostatni post ze strony. Ktoś zrobił nam zdjęcie w barze jak jeszcze było w miarę „grzecznie".

No tak, oczywiście. Nawet nie można mieć odrobiny prywatności. Dobrze jeszcze, że nie chodzą za mną domu..

Dalej byłem ciekaw kto to wszystko prowadził, chyba pora nareszcie zrobić z tym porządek.

- Słuchasz mnie w ogóle?

- Nie, ale wątpię, aby było to coś ważnego.

- Powiedziałem, że zrywam z tobą tą znajomość.. czy cokolwiek to było.

On ze mną zrywa? Nie no trzymajcie mnie, bo zaraz umrę ze śmiechu.. Chyba zapomniał o tym, że to ja mówię, kiedy jest początek, a kiedy koniec.

- O nie mój drogi. To ja kończę z tobą.

- Niech ci będzie. Miej swoją satysfakcję.

Nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, Rafał już się rozłączył. W sumie to lepiej dla niego, bo i tak niczego miłego, by nie usłyszał.

Dopiero po dłuższej chwili doszło do mnie, co tak właściwie się stało, ale nie miałem zamiaru zawracać sobie tym głowy. Przecież wcześniej żyłem bez Trzaska, więc co mogło pójść nie tak?

Mimo wszystko postanowiłem pobyć pod prysznicem w samotności. Musiałem jakoś doprowadzić się do porządku, bo tym całym „rozstaniu", które poniekąd było z mojej winy, ale jednak do niczego by nie doszło, gdyby po prostu był ze mną szczery.

Kiedy skończyłem, owinąłem się ręcznikiem i miałem już wychodzić, ale niespodziewanie do łazienki wszedł Trump. Skubany wiedział, kiedy się obudzić.

Bez słowa ucałował mnie w czoło, po czym podszedł do umywalki i nabrał sobie trochę pasty do buzi.

- Nie no pojebany jakiś jesteś.. - strzeliłem facepalma.

Wyjąłem z szafki obok lustra zapas nowych szczoteczek i dałem mu jedną. Przy okazji wziąłem nowy ręcznik, żeby miał się czym wytrzeć. Nie pokazywałem mu, że ma się umyć pod prysznicem, bo chyba w USA mieli takie rarytasy.

Zanim wyszedłem Donald zadał mi pytanie, które szczerze mnie zaskoczyło, ale udałem, że go nie usłyszałem. Zapewne pomyślał, że go nie zrozumiałem i będzie chciał mi je wytłumaczyć.. ale po cichu liczyłem, że tego nie zrobi. Nawet nie wiedziałbym co mam mu na to odpowiedzieć. Potrzebowałem czasu, aby rozważyć wszystkie za i przeciw.

Poszedłem z powrotem do swojego pokoju, żeby włożyć byle jakie ciuchy, a Kosiniak robił coś na telefonie. Nawet nie wiedział jakie widoki stracił, kiedy byłem w trakcie ubierania.. no cóż, jego strata.

- Co w tym twoim ekraniku było bardziej gorące ode mnie?

- Śmiszek. - odpowiedział, a ja westchnąłem zirytowany - W sensie nie. Ty jesteś przystojniejszy od niego, ale spójrz na to.

- Wstawił nudesy Biedronia do internetu? - spytałem podchodząc do niego - Bosak nie będzie miał na co narzekać..

Zamiast tego zobaczyłem jednak zdjęcie Śmiszka, który podawał sobie rękę z kuzynem Rafała. Nie wiedziałem co to miało oznaczać, ale sama treść posta była dosyć dziwna.

Takiego duetu nikt się chyba nie spodziewał. Krzysztof Ś. i Donald T. - czyli absolwent naszego ukochanego liceum? Lepiej się strzeż Andrzeju. Coś czuję, że kuzyn twojego chłopaka nie będzie wobec was taki lojalny za jakiego go macie. Podawanie sobie ręki z byłym przyjaciela nigdy nie zwiastuje niczego dobrego.

- Kiedy to wrzucili? - spytałem.

- Jakieś dwadzieścia minut temu.

- A to wredna żmija.. - burknąłem sięgając po swój telefon.

Miałem numer do Tuska, więc do niego zadzwoniłem. Dopiero za trzecim razem odebrał.

- Zapewne widziałeś już post na Spotted i słusznie.

- Możesz mi wyjaśnić o co chodzi?

Zapewne Rafał już mu wszystko powiedział i teraz jego ukochany kuzynek będzie się na mnie mścił. Jednak wolałem to usłyszeć, żeby nie okazało się, że źle trafiłem.

- Naprawdę myśleliście, że będę wam zabawiał Kaczyńskiego? - spytał, ale dobrze wiedziałem, że nie oczekuje odpowiedzi - To wy będziecie zabawiani przeze mnie.

- Co masz na myśli?

- Jak przyjdziesz dziś o dwudziestej w miejsce, które ci wskażę - dowiesz się. Jak się spóźnisz, spoko znajdę cię.

Czyli jednak jeszcze nie wie. Co nie zmienia faktu, że moja sytuacja nie wyglądała zbyt ciekawie.

- Po co ta cała szopka? - zdziwiłem się - Nie możesz powiedzieć mi od razu?

- Nie miałbyś niespodzianki, a szkoda mi ją ujawniać.

Przypomniało mi się dlaczego tak właściwie go nie lubiłem. Niby był taki odważny, ale żeby powiedzieć wszystkim z rodziny o swojej orientacji - to już chyba zapomniał.

- A mi szkoda ujawniać twojej matce, że jesteś gejem. - chciałem się rozłączyć, ale usłyszałem, że mówi coś jeszcze.

- Nie odważyłbyś się tego zrobić.

- O ile chcesz się założyć? Stówka będzie okej?

- Pożałujesz tego Andrzej.

- Jasne, już się boję. Pa.

Akurat w tym samym momencie przyszedł Trump i tak jak myślałem, powtórzył swoje pytanie:

- Will you come with me to the USA?

I co ja niby kurwa miałem zrobić? Zgodzić się na to? A może jednak nie? Tylko co się stanie, jeśli mu odmówię?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro