Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18

Uwaga (tak to znowu ogłoszenie parafialne - tym razem krótkie)

Od tej pory rozdziały będą pojawiać się koło godziny 19, ale nie będą one codziennie. Jeśli po tej godzinie nie wejdzie rozdział - pojawi się on następnego dnia itp.

P.S Dziękuję za dużą aktywność w ostatnich dniach. To też dla mnie motywacja do pisania kolejnych rozdziałów.

Nie przedłużając, miłego czytania!

...

Andrzej Duda

Uznałem, że pójdę do Rafała i wszystko mu wytłumaczę. Nie wiedziałem czy to będzie takie łatwe, ale przecież mogłem spróbować. Po drodze zerwałem jakieś żółte gówno z trawnika. Co prawda jedyne z czym mi się kojarzyły kwiaty to pogrzeb, ale wziąłem je, żeby było miło.

Wziąłem głęboki wdech i zapukałem do jego drzwi, uprzednio dzwoniąc domofonem pod przypadkowy numer wmawiając, że to ulotki. Przecież nie mogłem zadzwonić bezpośrednio do Trzaska. Niech ten tępy chuj pomyśli sobie, że mam go w dupie - chociaż zależy w jakim tego słowa znaczeniu.

W końcu otworzył mi on we własnej osobie. Wyglądał jakby dopiero obudził się ze śpiączki, co nie zmieniało faktu, że dalej był przystojny.

- Endrju, co ty tu robisz? - spytał ziewając.

- Przecież mówiłem, że będziemy robić chemię u ciebie. - odpowiedziałem - Trzymaj. - wręczyłem mu kwiatki.

- To są mlecze. - skomentował rozbawiony - Ale i tak zbyt miło jak na ciebie. - dodał wpuszczając mnie do środka.

Zapewne jego rodziców nie było w domu, skoro w ogóle wszedłem do środka. Ktoś kiedyś powiedział, że nie powinno się mnie zapraszać, kiedy na chacie są czyiś starzy.. i chyba coś w tym było.

- O co ci chodzi? - spytałem ściągając buty.

- Zadaję sobie to samo pytanie, kiedy na ciebie patrzę.

- Przyszedłem, żeby z tobą pogadać. - powiedziałem szczerze - W dupie mam tą chemię.

- Chyba dzisiaj nie jest nam dane rozmawiać, nie uważasz? - westchnął ciężko.

Zapewne dalej gniewał się za to co mu powiedziałem dzisiaj. W sumie to się nie dziwię, sam byłem na siebie zły, bo po pierwsze - skrzywdziłem go, a po drugie - skłamałem.

- No to możemy nie używać słów. - poruszyłem znacząco brwiami, na co on strzelił facepalma - Okej, dobra. Przepraszam. Wcale nie będę nie tęsknić za tobą, kiedy pojedziesz. - przyznałem.

- To dlaczego powiedziałeś zupełnie coś innego?

- Miłe rzeczy nie są w moim stylu. - wzruszyłem ramionami - Nie rozumiem czemu chciałbyś je słyszeć ode mnie.

- A od kogo mam je słyszeć? Od Kaczyńskiego? - zaśmiał się.

- Gdybyś był Kają Godek przez jeden dzień to byłoby to możliwe, ale codziennie jesteś Rafałem Trzaskowskim i jesteś skazany na Andrzeja Dudę, który bardzo cię lubi, ale nie okazuje tego.. bo nie.

- Dlaczego mówisz o sobie w trzeciej osobie?

- Bo w pierwszej zabrzmiałoby to chujowo.

- Zabrzmiałoby to lepiej.

- Pocałujesz mnie czy nie?

Nie wiem czemu to w ogóle przeszło mi przez gardło, skoro tylko o tym pomyślałem.. chyba czasami jednak powinienem wyłączyć mózg w danych momentach - byłoby bezpieczniej.

- Dlaczego sam tego nie zrobisz? - Rafał uśmiechnął się wrednie, a ja jedynie przewróciłem oczami i cmoknąłem go w usta - Co z tobą? Nie pamiętasz już jak się na mnie rzucałeś?

- To samo tyczy się ciebie. - szepnąłem - Ja zrobiłem pierwszy krok, twoja kolej.

Nie musiałem długo czekać, żeby Trzask objął mnie w pasie i czule pocałował. Przedpokój nie był moim wymarzonym miejscem do takich rzeczy. Lepsza byłaby już kanapa, ale najlepszą opcją i tak jest łóżko. Co prawda było mi z nim dobrze, bo dobrze całował. Mógłbym nawet powiedzieć, że robił to lepiej ode mnie, a to już musi być cud, że czyjeś usta poruszają się sprawniej od moich.

Po chwili odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie prosto w oczy. Żaden z nas nie wiedział tak naprawdę czego konkretnie chce od drugiego. Chociaż wydawało mi się, że Rafał był w stanie się bardziej określić ze swoimi uczuciami co do mnie. W ogóle miał łatwiej w życiu niż ja. Zapewne nie musiał przypodobywać się swoim rodzicom, żeby chociaż raz na jakiś czas dostać od nich pochwałę.

- Dlaczego po prostu otwarcie nie powiesz czego chcesz? - spytał przerywając ciszę między nami - Nie możesz wiecznie przeczyć samemu sobie.

- Wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale.. ja muszę to robić.

- Niech zgadnę. Boisz się nowej, „groźniejszej" wersji Jarka?

- Nie chodzi o niego Rafał. - zaprzeczyłem - Chciałbym ci powiedzieć, ale nie wiem czy mogę.

- Jeśli się boisz, że komuś powiem to zupełnie niepotrzebnie. Mogę dać ci słowo harcerza.

- Ale ty nie jesteś harcerzem. - zauważyłem.

- Wiem o tym, ale słowo harcerza jest jak Biblia dla chrześcijan. Chyba rozumiesz do czego zmierzam.

Tak właściwie, to gorzej przed nim wypaść nie mogę, a nie powiem tego Żółtkowi, albo kurduplowi. Oni byli tylko moimi kumplami, żebym miał z kim chodzić na przerwy, albo siadać w ławce. Nie znaczyli dla mnie tyle, ile znaczył dla mnie Rafał.. a mimo wszystko, zachowywałem się dla niego jak totalny dupek.

- Zanim zacznę.. nalejesz mi wody? - spytałem.

- Wybacz, że zachowuję się fatalnie jako gospodarz. Nie miewam innych gości poza moim kuzynem i ciotką. - wyjaśnił.

Przeszliśmy z przedpokoju do kuchni. Zająłem miejsce na taborecie, a on podsunął mi szklankę z wodą i usiadł naprzeciwko mnie.

- Nie śmiej się i naprawdę, nikomu o tym nie mów. - upiłem łyka, a on jedynie przytaknął - Moi rodzice od dzieciaka powtarzali mi, że LGBT to ideologia i wszystkich „nieludzi" powinno zamykać się w jakichś piwnicach, żeby później ich torturować. Myślałem, że mają rację.. ale później pojawiłeś się ty i moje słowa były tylko wymówką, byleby ich nie zawieść. Gdyby się dowiedzieli o tym co robimy sam na sam - to chyba by mnie wydziedziczyli.

Myślałem, że będzie mi ciężko to z siebie wyrzucić, ale jednak z każdym słowem czułem się coraz lżejszy. Tak jakbym zrzucił z siebie pewien rodzaju ciężar. Nie sądziłem, że poczuję się lepiej, kiedy wreszcie ktokolwiek to usłyszy.

- Moi rodzice też nie są super. Ojciec wiecznie milczy, albo przytakuje matce, a ona wiecznie ściga się ze swoją siostrą, a moją ciotką, która z nich jest lepsza. Widziałeś chyba kiedyś mojego kuzyna Donalda. Moja matka wiecznie chce żebym był lepszy od niego.

- W sensie, że Tusk? - spytałem, a on skinął głową - Czy on przypadkiem nie był gejem?

- Jest, ale umawia się z tą Gośką, która buja się z Anką i Aśką. Te świruski czytające Wattpada. - wyjaśnił.

W sumie wpadłem na genialny pomysł. Oczywiście nie wiedziałem czy Trzask się zgodzi, ale można było spróbować.. poza tym - wyszłoby nam to na dobre.

- A gdyby tak.. - podniosłem się i usiadłem na jego kolanach obejmując jego szyję - ..twój ukochany kuzyn zabawiał nam Jarka? - na moją propozycję spojrzał z uniesionymi brwiami - Pomyśl Raffaello, zrobiliśmy dobry uczynek dla Kai płodek i dla nas samych. Kurduplowi nie będzie chciało się za nami latać.

- Myślisz, że to wyjdzie? - spytał.

- Jeśli Tusk odziedziczył po tobie coś w rodzaju uroku osobistego to Kaczor też się skusi. - oboje się zaśmialiśmy na moje słowa.

- Czy to miał być komplement?

- Możliwe, ale nie przyzwyczajaj się.

- Za późno. - skradł mi całusa.

W sumie na chuj robić nam tą chemię, skoro mieliśmy swoją własną w powietrzu? Prezentacja dla Kruka może trochę poczekać, Rafał niekoniecznie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro