Rozdział 2 Przyziębienie?
-Nathan POV-
Dzisiaj trening. Wczoraj byłem na randce z moim Calebusiem. *Było jak zwykle cudownie. Jego obecność jest cudowna. Kocham go całym sercem. Chciałbym, żeby dzisiaj też mieliśmy wolne i mógłbym spędzić z nim czas. Lecz niestety tak nie jest. Może po treningu spędzimy ze sobą choć trochę czasu.* Zamyśleń wyrwał mnie czyiś głos. Był to nikt inny jak mój chłopak.
- O hej Caleb - przywitałem się z nim. Dopiero po chwili zauważyłem, jego włosy są trochę zniszczone.
- O jejku co ci się stało..?
- Huh? A chodzi o włosy heh... Po prostu wczoraj mój kot jakby nigdy nic w nocy zaczął bawić się moimi włosami. Nawet nie wiesz jak trudno było go od tego odczepić. Kurde o 2 w nocy! - próbowałem opanować śmiech lecz na nic i wybuchłem śmiechem.
- O ty~ bawi cię to? Czeka cię kara~ - zaczął mnie łaskotać a ja zacząłem śmiać się jeszcze bardziej.
- P-przestań!! Hahaha!
- To jest kara~
- Caleb przestań go gwałcić bo trener czeka - wbił do nas Archer
- J-ja go nie gwałcę!! - przestał łaskotać i spalił buraka wraz ze mną.
- Dobra dobra chodźcie - powiedział i poszliśmy z nim bez słowa.
----------
Trening jak zwykle mnie wykończył. Siedziałem właśnie na ławce dysząc gdy nagle poczułem jak ktoś zasłania mu oczy dłońmi.
- Zgadnij kto to~? - odrazu wiedziałem kto to. Wszędzie rozpoznam ten piękny głos.
- Hm... Mój bananowiec~?
- Tak~ - zdjął ręce i odwróciłem się do tyłu a tam moja miłość. Pocałował mnie w nos a ja uśmiechnąłem się.
- Co powiesz na to, żeby pójść ze mną do domu? Bo wiesz wolna chata~
- Hm... Niech pomyślę... Jasne~ - uśmiechnął się na tą odpowiedź i złapał mnie za rękę.
---
Po dotarciu na miejsce od razu zaprowadził mnie do swojego pokoju. Na jego łóżku leżał jego kot.
- No ej! Rano ścieliłem to łóżko a teraz będę musiał znowu - mówił do kota. Przyznam wyglądało to zabawnie zwłaszcza, że ten kot miał go kompletnie gdzieś.
- No dobra leż sobie mendo jedna a teraz zajmę się moim Nathankiem~ - podszedł do mnie blisko.
- Chcesz przyjemność pocałunku~?- kurde ty mendo jedna jak się kurde złapie! - jego kot skoczył mu na mogę przerywając ten moment. Wybuchem śmiechem na co mój ukochany trochę zmarszczył brwi. Lecz kot wybiegł z pokoju a mój piękny zamknął za nim drzwi.
- No teraz tylko my~ - podszedł do mnie blisko. Ja go tylko popchnąłem na łóżko. On był tym zaskoczony lecz nic nie powiedział.
- Co za dużo to nie zdrowo skarbie~ - puściłem mu oczko a on lekko się zarumienił. * O jejku jaki on słodki jest teraz... Te oczka... Ta minka... No nie mogę... Po prostu cudo...!*
- Jestem aż tak piękny~? - zauważył, że ciągle na niego patrzę. Zarumieniłem się ze wstydu i położyłem się obok niego.
- Calebuś?
- Tak? - zapytał
- Przytul - powiedziałem i zrobiłem oczka szczeniaka. On spojrzał na mnie czule i mnie przytulił. Leżeliśmy tak chwilę przytuleni do siebie. Lecz nagle mój aniołek kichnął.
- O nie. Chyba się przyziębiłeś... - dotknąłem jego czoła. Było gorące.
- Chyba masz gorączkę....
- E tam to nic takiego-
- Ja ci dam nic takiego! Od dzisiaj leżysz w łóżku dopóki nie wyzdrowiejesz! Nie chcę słyszeć odmowy! - on tylko prychnął niezadowolony.
- Ale.... Będę przy tobie cały czas~ - to go ucieszyło. Teraz czas na męki...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro