Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2 Przyziębienie?

-Nathan POV-


Dzisiaj trening. Wczoraj byłem na randce z moim Calebusiem. *Było jak zwykle cudownie. Jego obecność jest cudowna. Kocham go całym sercem. Chciałbym, żeby dzisiaj też mieliśmy wolne i mógłbym spędzić z nim czas. Lecz niestety tak nie jest. Może po treningu spędzimy ze sobą choć trochę czasu.* Zamyśleń wyrwał mnie czyiś głos. Był to nikt inny jak mój chłopak.

- O hej Caleb - przywitałem się z nim. Dopiero po chwili zauważyłem, jego włosy są trochę zniszczone.
- O jejku co ci się stało..?

- Huh? A chodzi o włosy heh... Po prostu wczoraj mój kot jakby nigdy nic w nocy zaczął bawić się moimi włosami. Nawet nie wiesz jak trudno było go od tego odczepić. Kurde o 2 w nocy! - próbowałem opanować śmiech lecz na nic i wybuchłem śmiechem.
- O ty~ bawi cię to? Czeka cię kara~ - zaczął mnie łaskotać a ja zacząłem śmiać się jeszcze bardziej.

- P-przestań!! Hahaha!

- To jest kara~

- Caleb przestań go gwałcić bo trener czeka - wbił do nas Archer

- J-ja go nie gwałcę!! - przestał łaskotać i spalił buraka wraz ze mną.

- Dobra dobra chodźcie - powiedział i poszliśmy z nim bez słowa.

----------

Trening jak zwykle mnie wykończył. Siedziałem właśnie na ławce dysząc gdy nagle poczułem jak ktoś zasłania mu oczy dłońmi.

- Zgadnij kto to~? - odrazu wiedziałem kto to. Wszędzie rozpoznam ten piękny głos.

- Hm... Mój bananowiec~?

- Tak~ - zdjął ręce i odwróciłem się do tyłu a tam moja miłość. Pocałował mnie w nos a ja uśmiechnąłem się.
- Co powiesz na to, żeby pójść ze mną do domu? Bo wiesz wolna chata~

- Hm... Niech pomyślę... Jasne~ - uśmiechnął się na tą odpowiedź i złapał mnie za rękę.

---
Po dotarciu na miejsce od razu zaprowadził mnie do swojego pokoju. Na jego łóżku leżał jego kot.

- No ej! Rano ścieliłem to łóżko a teraz będę musiał znowu - mówił do kota. Przyznam wyglądało to zabawnie zwłaszcza, że ten kot miał go kompletnie gdzieś.
- No dobra leż sobie mendo jedna a teraz zajmę się moim Nathankiem~ - podszedł do mnie blisko.
- Chcesz przyjemność pocałunku~?- kurde ty mendo jedna jak się kurde złapie! - jego kot skoczył mu na mogę przerywając ten moment. Wybuchem śmiechem na co mój ukochany trochę zmarszczył brwi. Lecz kot wybiegł z pokoju a mój piękny zamknął za nim drzwi.
- No teraz tylko my~ - podszedł do mnie blisko. Ja go tylko popchnąłem na łóżko. On był tym zaskoczony lecz nic nie powiedział.

- Co za dużo to nie zdrowo skarbie~ - puściłem mu oczko a on lekko się zarumienił. * O jejku jaki on słodki jest teraz... Te oczka... Ta minka... No nie mogę... Po prostu cudo...!*

- Jestem aż tak piękny~? - zauważył, że ciągle na niego patrzę. Zarumieniłem się ze wstydu i położyłem się obok niego.
- Calebuś?

- Tak? - zapytał

- Przytul - powiedziałem i zrobiłem oczka szczeniaka. On spojrzał na mnie czule i mnie przytulił. Leżeliśmy tak chwilę przytuleni do siebie. Lecz nagle mój aniołek kichnął.
- O nie. Chyba się przyziębiłeś... - dotknąłem jego czoła. Było gorące.
-  Chyba masz gorączkę....

- E tam to nic takiego-

- Ja ci dam nic takiego! Od dzisiaj leżysz w łóżku dopóki nie wyzdrowiejesz! Nie chcę słyszeć odmowy! - on tylko prychnął niezadowolony.
- Ale.... Będę przy tobie cały czas~ - to go ucieszyło. Teraz czas na męki...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro