Epilog
Pov Nicole
W nocy nie potrafię zmrużyć oka, ciągle siedzi mi w głowie pytanie. Czemu to Niall chce się mnie pozbyć na te kilka dni? Przecież niedawno co powiedział, że nie pozwoli mi wyjechać nawet na jeden dzień. Może naprawdę lepiej by było gdybym postarała się o tym zapomnieć?
Tak tylko, że to by było sprzeczne z moją naturą. A tak poza tym to nie mam zamiaru pozwalać na to by Niall popełnił błąd którego potem będzie bardzo żałował.
***
Siedzę przy stole jedząc śniadanie, najdziwniejsze jest t, o że nikogo poza mną nie ma w jadalni. Po chwili jednak zjawia się mój brat.
- No to co Nikki kiedy jedziemy? - pyta biorąc tosta.
- Nigdzie się nie wybieramy Niall coś kombinuje i aż boje się pomyśleć co to może być skoro chce się mnie pozbyć z domu.
- A co cię to interesuję? Ważne, że kilka dni będziesz mogła od niego odpocząć. Tylko to się powinno dla ciebie liczyć - może i mój brat ma rację, przecież odkąd tylko tu jestem to marzę o tym by się chodź na trochę stąd wyrwać. Chodź z drugiej strony nierozsądne by było pojechać w takim momencie.
- Nie, zostajemy - wstaje i idę na górę do naszego pokoju.
Jest już ubrany i robi coś ze swoim pistoletem. Ma dziwny błysk w oku.
- Przyszłaś się spakować kochanie? - pyta.
- Co ty planujesz?
- Nic strasznego dla ciebie. Po prostu jedź z Louis'em - nie wierzę w ani jedno jego słowo.
- Możesz mi o wszystkim powiedzieć - zbliżam się do niego - Chcesz zabić swoją matkę i brata? Tak nie może być to twoja jedyna rodzina.
Nim się spostrzegłam to leżę na ziemi. Kolejny raz mnie uderzył.
- Ty jesteś jedyną moją rodziną i masz to zapamiętać - chce jeszcze coś powiedzieć, ale przeszkadza mu wejście mojego brata.
Pov Louis
Jak tylko widzę Nikki na ziemi i to dodatkowo z zaczerwienionym policzkiem. To uznaje, że tego to już jest za dużo. Nie pozwolę by nadal wyżywał się na mojej siostrze.
Pomagam jej się podnieść.
- Idź do mojego samochodu - mówię do niej.
- Nigdzie nie idziesz - krzyczy Niall.
- Nikki idź do mojego samochodu - powtarzam jeszcze raz. Tym razem się mnie posłuchała.
Nialler chce iść za nią, ale ja go zatrzymuje
- Nie tak się umawialiśmy. Żadna krzywda miała jej się nie stać. Zabieram ją stąd.
- Nie pozwalam!
Wiedziałem, że tak będzie. Wyjmuje swój pistolet i do niego strzelam. Trafiam go w brzuch.
- Powonieniem zrobić to jak tylko się dowiedziałem, że ją zgwałciłeś. Mam nadzieje, że zdechniesz.
Wychodzę i idę prosto do swojego samochodu.
- I co? - pyta.
- Na razie jedziesz ze mną. A potem ja omówię z nim wasz rozwód.
Liczę na waszą opinie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro