57
Pov Nicole
Jane ma kamienny wyraz twarzy nic nie potrafię z niej wyczytać. Może dlatego, że nie za dobrze ją znam.
- Niall musimy porozmawiać - mówi zimnym tonem. Louis słysząc to od razu się ulatnia chcę iść za nim, ale Niall łapie mnie za ramię. Siada i sadza mnie na swoich kolanach.
- Dobra, ale szybko - także usiadła.
- To co zrobiłeś jest karygodne. Nie to, że pobiłeś Harry'ego to jeszcze na dodatek o mało go nie zabiłeś. To jest twój jedyny brat.
- A jego to jakoś nie interesowało jak robił wszystko by mnie rozdzielić z Nicole. To on zaczął. Chciałem go torturować, sprawić jak najwięcej bólu a dopiero potem zabić - widząc, że coraz bardziej się denerwuje splotam nasze dłonie. Wiem, że to chociaż trochę go uspokoi.
- Jak możesz tak mówić. Kiedy stałeś się tak bezdusznym człowiekiem takim jakim był twój ojciec - na te słowa Niall cały się spina, a jego oczy ciemnieją widocznie nie lubi gdy ktoś porównuję go do ojca.
- Zajmij się lepiej tym swoim cudownym synkiem. Bo niedługo może mu się przytrafić nieszczęśliwy wypadek którego nie przeżyje - nie potrafię rozpoznać czy on teraz tylko groził czy mówił prawdę. Jane chyba też, bo wygląda na przerażoną.
- Nie mógłbyś - tylko to daje radę z siebie wydusić. Jest mi jej żal ona boi się własnego syna. Dziecka które urodziła.
- A chcesz się przekonać? - na jego twarzy pojawia się uśmiech. A, że znam go już trochę więc wiem, że to nie oznacza nic dobrego. On coś planuje i to będzie na pewno bardzo złe.
- To twój jedyny brata. Musisz się z nim pogodzić.
- Ja nic nie muszę. Zrozum to wreszcie.
- Nicole zrób coś. Powiedz Niall'owi by pogodził się ze swoim bratem - nie mogę spełnić prośby Jane, bo wtedy sama bym się naraziła na gniew mojego męża. A tego bardzo nie chce.
- Nie mieszaj w to Nikki. To ona najbardziej ucierpiała przez tego debila. Więc zabieraj go jak najszybciej.
Pov Harry
No to się wkopałem, po jaką cholerę przytulałem Nikki gdy Niall był w domu. Dlaczego byłem aż tak nieostrożny. Na szczęście moja matka przyjechała bo gdyby nie ona to już bym nie żył. Dobrze, że Niall nic nie zrobił Nicole, bo to o nią, a nie o siebie martwiłem się najbardziej a najgorsze jest to, że teraz nie będę mógł przy niej być. Może i śmierć byłaby lepsza przecież po co mam żyć skoro nie będę mógł nawet zobaczyć jej słodkiej twarzyczki.
Siedzę na kanapie w salonie czekając na moją mamę. Nie mam pojęcia po co chce rozmawiać z Niall'em. Po chwili widzę Louisa, podchodzi do mnie.
- Jesteś idiotą. Jak mogłeś ją tak narażać? - pyta z wyrzutem. Teraz nagle zaczął się o nią martwić. Wcześniej jakoś go nie obchodziła, sprzedał ją jak jakoś rzecz.
- Nie miałem pojęcia, że on akurat wejdzie, a poza tym gdybyś mu jej nie oddał to nie byłoby problemu.
- Tylko ty też byś jej nie poznał - no tak. Nie znałbym jej. A może jednak bym ją gdzieś spotkał. Jedno jest pewne ona jest miłością mojego życia.
- Czasu i tak już nie da się cofnąć. Ale musisz mi w jednym pomóc.
- W czym?
- Musimy wydostać stąd Nicole tak bym mógł z nią wyjechać. Wybiorę takie miejsce, że Niall nas nie znajdzie.
- Już do końca oszalałeś. Nikki cię nie kocha. Zapomnij o niej i to raz na zawsze - mówi i idzie sobie. Tylko jak ja mam to zrobić. Jak wymazać ją z swego serca.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział. Może jeszcze dziś.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro