54
Pov Nicole
No to teraz już po mnie. Niall nie będzie słuchał moich tłumaczeń i odrazu mnie zabije. Dlaczego życie jest takie okrutne teraz jak Niall zaczął się zmieniać to czeka mnie śmierć oby tylko zrobił to szybko i w miarę bezboleśnie.
- Masz w tej chwili się od niej odsunąć! - krzyczy mój mąż. Harry poluźni swój stalowy uścisk, więc jak najszybciej się odsuwam.
- Dobra, ale spróbujmy porozmawiać na spokojnie - mówi opanowanym tonem chodź było widać, że się boi.
- Zamknij się - warczy Niall i wyjmuje swój pistolet i uderza nim Harry'ego tak, że rozcina mu łuk brwiowy. - Max! - woła mojego przyjaciela a ten po chwili się zjawia. - Masz się nim zająć tylko masz go nie zabijać. Sam to zrobię.
- Ja naprawdę nic nie zrobiłam - boję się spojrzeć mu w oczy, więc głowę mam pochyloną ku dołowi.
Nic nie powiedział. To jego milczenie jest nie do zniesienie. Chwyta moje ramię i ciągnie mnie na górę do naszej sypialni. Gdy już jesteśmy na miejscu to przyciska mnie do ściany. Ściska mocno moje ramiona.
- Moja malutka ślicznotka. Masz ogromne szczęście, że słyszałem to jak chciałaś się od niego uwolnić - przejeżdża pistoletem po mojej szczęce aż do szyi. W tej chwili jestem cholernie przerażona. - Od kiedy on cię zaczepia? - pyta w miarę spokojnie postanowiam, że najlepiej będzie jak powiem prawdę.
- To było tego dnia którego gotowałam obiad poczułam ręce na biodrach, nie reagowała, bo myślałam, że to ty ale jak się zorientowałam, że to on to szybko się od niego odsunęłam no i potem powiedział, że mnie kocha.
- Dotykał cię, całował? - nie potrafię wydusić z siebie ani słowa tylko kiwam główą. - Dlaczego do cholery mi o tym nie powiedziałeś?
- Bałam się, że się wściekniesz albo mi nie uwierzysz. Wybacz mi - serce ze strachu wali mi jak szalone, a łzy mimowolnie spływają mi po policzkach.
- Czujesz coś do niego? - nadal jego broń znajduje się w zagłębieniu mojej szyi.
- Jasne, że nie. Wiele razy proponował mi bym z nim uciekła, ale ja nie chciałam. Mimo wszystko wolę ciebie - to jest prawdą. Może nie kochałam Nialla tak jak on by tego chciał, ale i tak wolałam go od Harry'ego.
- Wierzę ci i dlatego cię nie zabiję - wkłada swoją broń za pasek. Nareszcie mogę odetchnąć z ulgą, a bicie mojego serca zaczyna odzyskiwać swój normalny rytm. - Nie zdradziłabyś mnie z nim. Nie zrobiłabyś mi tego.
- Oczywiście. Byłeś moim pierwszym i ostatnim. Co jak co ale zawsze byłam ci wierna.
- To bardzo dobrze Nikki. Dzięki temu jesteś calkowicie bezpieczna. I skoro Harry cię tak męczył to pewnie z przyjemnością popatrzysz na jego śmierć - czyli jednak go zabije. No można było się tego spodziewać. Tylko dlaczego ja mam przy tym być. Chce mnie w ten sposób ukarać?
- Nie lubię takich widoków więc proszę cię nie każ mi na to patrzeć - nic nie czuję do Harry'ego, ale nie chce jego śmierci a tym bardziej patrzeć na nią.
- Ale ja bardzo, ale to bardzo chcę byś to widziała malutka - przyciska mnie do siebie od tyłu i zaczął trącać moją szyję nosem
- Sam go zabiję i to nie od razu najpierw zadam mu wiele bólu tak, że będzie mnie na kolanach błagać o śmierć, a ja wtedy okażę litość i go zabije - mówi szeptem tuż przy moim uchu. To wszystko przyprawia mnie o dreszcz. - A najlepiej by było gdybyś to ty odebrała mu życie.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro