❤️5❤️
-Zabini! Ona jest uparta jak osioł! Niby jak mam spowodować, że się we mnie zakocha? A tak w ogóle to ile mam czasu?
-Domyśl się smoku, że nie całe życie.
Tu się do mnie wyszczerzył pokazując wszystkie swoje białe zęby.
-Jak ja cie czasem nienawidzę...
Mruknąłem mając ochotę mu zetrzeć ten uśmieszek z twarzy.
-Ty mnie kochasz smoku! No bo jak tu nie kochać takiego świetnego kumpla.
Spojrzałem na niego jak na idiotę i pokręciłem głową.
-Czasem cie naprawdę nie rozumiem.
-Draco!
-Tak profesorze Snape?
Spojrzałem na niego z pytaniem wymalowanym w oczach mimo, że oczywiście wiedziałem o co mu chodzi. Specjalnie zrobiłem tak aby siedzieć bardzo blisko Granger na eliksirach, a teraz jeszcze pomyliłem jakiś składnik w eliksirze który właśnie robiłem i... BUM! Eliksir się rozlał dookoła co skutkowało okropnym poparzeniem twarzy Granger.
-Draco! Co ty zrobiłeś?! Gdzie zgubiłeś rozum?!
Ale ja już go nie słuchałem patrząc z przerażeniem na dziewczynę, która trzymając się za policzek rozpaczliwe płakała.
-Szlamy już tak mają... Mazgają się przy każdej sytuacji...
Mruknąłem mimo, że czułem zupełnie co innego. Coś podświadomie mi mówiło, że nie chcę żeby ją bolało... Nie chciałem żeby cierpiała...
-Masz ją zaprowadzić do skrzydła szpitalnego Malfoy! I ani słowa sprzeciwu!
-Chodź Granger, musimy iść...
Próbowałem ją podnieść do pionu ponieważ w połowie drogi oparła się o ścianę i zjeżdżając po niej już się nie podniosła.
-Nie mogę... Tak strasznie mnie boli...
-Pokarz to...
Mruknąłem ponieważ od kiedy stał się ten wypadek nie odsuwała dłoni od poparzonej twarzy. Delikatnie pociągnąłem ją za dłoń ale puściłem ją kiedy zaczęła mi się wyrywać.
-Nie! Nie pokarze ci tego! To tak strasznie boli...
Chyba jej już zabrakło łez ponieważ nawet nie płakała.
-Pokaż...
To mówiąc delikatnie oderwałem jej dłoń i z moich ust wydostał się cichy jęk. Jej alabastrowa i idealnie gładka skóra była poszarpana... Krwawiła i leciało z niej jeszcze coś... Ropa? To był straszny widok...
-Granger! Ty krwawisz!
Zacząłem panikować widokiem, który właśnie zobaczyłem.
-No brawo...
Mruknęła cicho i jęknęła kiedy znowu przyłożyła sobie rękę do rany.
-A jak umierasz?
-Malfoy! Draco... To przynajmniej będziesz mógł powiedzieć, że byłeś przy mojej śmierci.
-Idiotka...
Mruknąłem i wziąłem ją na ręce aby jak najszybciej ją zanieść do skrzydła szpitalnego. Ona nie może umrzeć! Nie przy mnie!
~~~~
No i mamy następny rozdział, Kochani ;* Mam nadzieje, że się podoba!
Dawajcie gwiazdki! Piszcie komentarze!
~Black~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro