Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❤️5❤️

-Zabini! Ona jest uparta jak osioł! Niby jak mam spowodować, że się we mnie zakocha? A tak w ogóle to ile mam czasu?

-Domyśl się smoku, że nie całe życie.

Tu się do mnie wyszczerzył pokazując wszystkie swoje białe zęby.

-Jak ja cie czasem nienawidzę...

Mruknąłem mając ochotę mu zetrzeć ten uśmieszek z twarzy.

-Ty mnie kochasz smoku! No bo jak tu nie kochać takiego świetnego kumpla.

Spojrzałem na niego jak na idiotę i pokręciłem głową.

-Czasem cie naprawdę nie rozumiem.

-Draco!

-Tak profesorze Snape?

Spojrzałem na niego z pytaniem wymalowanym w oczach mimo, że oczywiście wiedziałem o co mu chodzi. Specjalnie zrobiłem tak aby siedzieć bardzo blisko Granger na eliksirach, a teraz jeszcze pomyliłem jakiś składnik w eliksirze który właśnie robiłem i... BUM! Eliksir się rozlał dookoła co skutkowało okropnym poparzeniem twarzy Granger.

-Draco! Co ty zrobiłeś?! Gdzie zgubiłeś rozum?!

Ale ja już go nie słuchałem patrząc z przerażeniem na dziewczynę, która trzymając się za policzek rozpaczliwe płakała.

-Szlamy już tak mają... Mazgają się przy każdej sytuacji...

Mruknąłem mimo, że czułem zupełnie co innego. Coś podświadomie mi mówiło, że nie chcę żeby ją bolało... Nie chciałem żeby cierpiała...

-Masz ją zaprowadzić do skrzydła szpitalnego Malfoy! I ani słowa sprzeciwu!

     -Chodź Granger, musimy iść...

Próbowałem ją podnieść do pionu ponieważ w połowie drogi oparła się o ścianę i zjeżdżając po niej już się nie podniosła.

-Nie mogę... Tak strasznie mnie boli...

-Pokarz to...

Mruknąłem ponieważ od kiedy stał się ten wypadek nie odsuwała dłoni od poparzonej twarzy. Delikatnie pociągnąłem ją za dłoń ale puściłem ją kiedy zaczęła mi się wyrywać.

-Nie! Nie pokarze ci tego! To tak strasznie boli...

Chyba jej już zabrakło łez ponieważ nawet nie płakała.

-Pokaż...

To mówiąc delikatnie oderwałem jej dłoń i z moich ust wydostał się cichy jęk. Jej alabastrowa i idealnie gładka skóra była poszarpana... Krwawiła i leciało z niej jeszcze coś... Ropa? To był straszny widok...

-Granger! Ty krwawisz!

Zacząłem panikować widokiem, który właśnie zobaczyłem.

-No brawo...

Mruknęła cicho i jęknęła kiedy znowu przyłożyła sobie rękę do rany.

-A jak umierasz?

-Malfoy! Draco... To przynajmniej będziesz mógł powiedzieć, że byłeś przy mojej śmierci.

-Idiotka...

Mruknąłem i wziąłem ją na ręce aby jak najszybciej ją zanieść do skrzydła szpitalnego. Ona nie może umrzeć! Nie przy mnie!

                        ~~~~

No i mamy następny rozdział, Kochani ;* Mam nadzieje, że się podoba!

Dawajcie gwiazdki! Piszcie komentarze!

~Black~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro