Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30.

Minhyuka obudziły prześwity słońca dochodzące przez okno do jego pokoju. Podniósł delikatnie głowę z poduszki, która niesamowicie mocno dała o sobie znać w jednej chwili jak tylko nią poruszył. Ból był do niezniesienia. Minhyuk rozejrzał się po hotelowym pokoju i zauważył że spał w przemoczonych ubraniach brudząc dopiero świeżo wczoraj zmienioną białą pościel. Wyczuł również że śmierdziało od niego alkoholem tak mocno że w sekundę zerwał się z łóżka i ruszył w stronę łazienki by jak najszybciej wziąć prysznic. Spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Wyglądał jak sto nieszczęść, mokre jeszcze włosy delikatnie przykrywały jego oczy, a jeden z policzków był brudny od nie znanej mu czarnej substancji.  Próbował przypomnieć sobie cokolwiek z ostatnich godzin i z tego ja udało mu się dotrzeć do swojego łóżka.
Wziął szybki prysznic i przebrał się w świeże, czyste ubrania. Zaczesując i susząc włosy poczuł jak jego żołądek daje o sobie znać. Jak tylko skończył to co robił ruszył w stronę jadalnii z lekkim grymasem na twarzy bo pomimo prysznicu i wzięcia tabletki głowa ani trochę nie przestawała go boleć.
Wszedł do jadalnii gdzie już wszyscy zajadali się ze smakiem hotelowym śniadaniem. Spojrzał po ludziach siedzących przy ogromnym stole, aż dostrzegł na jego roku siedząca Yuri i Changkyuna obok niej. Jego nogi i ręce zdrętwiały w jednej sekundzie, a mózg odtworzył natychmiast wspomnienia wczorajszego wieczoru. Pomimo że alkohol tym razem z nim wygrał, urywki tego co pamiętał dawały mu na tyle świadomości co się stało, że nawet nie wątpił w to że to sobie zwyczajnie wymyślił. Yuri nawet nie podnosiła wzroku z nad talerza w jego stronę, za to Changkyun widocznie obserwował każdy jego kolejny ruch. Minhyuk złapał za talerz i nabrał sobie jakiegokolwiek jedzenia nie ściągając wzroku z pary która siedziała w rogu stołu. Z jednej strony w Minhyuku buzowała coraz większa złość ale z drugiej strony miał zwyczajnie złamane serce. Nie miał pojęcia że sprawy się tak potoczą, nigdy nie pomyślał o takim zakończeniu. Podszedł z talerzem do stołu i usiadł na jedynym wolnym miejscu, które jak na złość było między Yuri, a Wonho. Usiadł cicho bez żadnych zbędnych interakcji z resztą i wziął się za jedzenie, teraz ono stanowiło dla niego piorytet, czując jak jego żołądek co chwilę daje o sobie znać w najmniej przyjemny sposób.

- Macie dzisiaj ostatni dzień na jakiekolwiek zwiedzanie, zostały nam 3 ostatnie koncerty w przeciągu tygodnia więc wykorzystajcie swój wolny czas póki macie do tego szansę - odezwał się manager do wszystkich zgromadzonych w około.

- Ja pójdę z Yuri na jakieś zakupy, nie kupiliśmy jeszcze żadnych pamiątek - głos Changkyuna w uszach Minhyuka powodował że zaciskał jeszcze bardziej w rękach sztućce.

- Może mógłbym pójść z Wami? - szepnął Minhyuk z nad talerza zagryzając zęby ze wściekłości.

Nie wiedział czy Changkyun robił to specjalnie chcąc pokazać mu swoją wyższość. Nigdy Minhyuk nie dałby sobie wejść na głowę, bo był od niego starszy, ale tym razem czuł że tak czy siak był na spalonej pozycji, ale nie miał zamiaru mu odpuścić. Takich rzeczy nie robi się ludziom z którymi spędziło się ostatnich parę lat. Ludzi których uważa się za rodzinę.

- jak dasz radę, to możesz z nami iść - odpowiedział mu Changkyun odwracając się w jego stronę.

Minhyuk czuł w jego wypowiedzi typowy sarkazm. Coraz bardziej nie dawał sobie z tym rady. Wstał z krzesła wyrzucając w powietrze talerz ze swoim jedzeniem, ktory zaraz rozstrzaskał się przy zderzeniu z podłogą.

***

Siedziałam patrząc na jakiś obraz wiszący na ścianie. Czekałam by móc znowu zobaczyć mamę. Mogłam ją odebrać za parę dni, ale jednak wizja spędzania całych dni w samotności w pustym domu nie bardzo mi się jednak uśmiechała. Ciągłe myślenie o tym co zaszło w Japonii za bardzo mnie bolało. Docierało do mnie, docierało że Minhyuk wcale nie był mi obojętny, a moje uczucia wzrosły jeszcze bardziej odkąd przekroczyłam ponownie granicę Korei. Liczyłam na to że to wszystko może będzie łatwiejsze, przecież wiedziałam że muszę się na to przygotować, bo taki był plan. Miałam zniknąć, tak czy siak w momencie w którym będę do tego zmuszona przez Yuri. Nie wiedziałam że ten moment nastąpi tak szybko, a przede wszystkim nie wiedziałam że cokolwiek poczuje do tego chłopaka. Gdybym tylko mogła przewidzieć to wcześniej, gdyby człowiek mógłby cofnąć czas i naprawić błędy za które w tym momencie musi płacić.

- Yoona - usłyszałam szept mamy nad swoją głową.

Podniosłam wzrok i spojrzałam na nią. Nie mogłam jej poznać, wygladała tak jak przed śmiercią ojca, czyli po prostu pięknie i z uśmiechem na twarzy. Podkrążone oczy i tłuste włosy zniknęły a przed sobą miałam kobietę, w której oczach rozprzestrzeniało się szczęście z mojego widoku.

- Mamo - krzyknęłam rzucając się jej na szyję.

Teraz już na pewno nie żałowałam tego że postanowiłam ją odebrać wcześniej, naprawdę porządnie się tutaj nią zajęli a ja byłam coraz spokojna o naszą wspólną przyszłość.

- Wracajmy do domu - uśmiechnęła łapiąc mnie za dłoń i pociagnęła mnie za sobą powodując u mnie ogromny uśmiech.

- Wracajmy do domu - szepnęłam sama do siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro