Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Wychodząc z klasy po napisaniu testu z matematyki zauważyłam dyrektora, który wpuszczał Nialla i Zayna do swojego gabinetu. Już wiem, że zrobili coś niestosownego i już bałam się co takiego.

- Boże, a ci znowu tam - usłyszałam jakąś dziewczynę, która odezwała się do swojej koleżanki.

- Niech wyrzucą ich z tej szkoły. Nie mogę się doczekać tego dnia - powiedziała ta druga - Złamali nos Jake'owi!

Odruchowo chwyciłam się za tę część ciała, bo poczułam jak mnie zaczęła boleć przez to co usłyszałam. Spojrzałam się na stojąca obok mnie Jade, która wzruszyła ramionami.

- Chodźmy stąd - powiedziałam i razem z dziewczynami przeszłam pod salę, w której będziemy mieć kolejne zajęcia.

- Niall i Zayn znowu kogoś pobili? - spytała Lily odstawiając swój plecak pod ścianą.

- Na to wychodzi - westchnęłam kręcąc głową, nie wiedząc jak to wszystko skomentować.

~

- Hej Jenny - usłyszałam za sobą na przerwie, gdy wyciągałam książki z szafki.

- Hej Niall - westchnęłam i odwróciłam się do chłopaka, trzymając w rękach rzeczy potrzebne na kolejne zajęcia.

- Coś się stało? - spytał.

- Złamałeś nos jakiemuś kolesiowi?

- Co? - zamrugał - Ach, o to chodzi - zaśmiał się, a ja przewróciłam oczami.

- Więc to prawda?

- Zayn to zrobił, nie ja.

- Po jaką cholerę?

- Bo uhm, jakiś frajer nie będzie nam podskakiwał? - prychnął.

- Wyrzucą was ze szkoły.

- Nie zrobią tego.

- Skąd wiesz?

- Bo za pół roku kończę ostatnią klasę, więc po co mieliby to robić?

No tak, racja.

- Poza tym skończę ten rok, uda mi się. A potem...

- Co potem?

- Ktoś będzie mnie odwiedzał w akademiku - przygryzł wargę i mrugnął do mnie.

- Och, weź - przewróciłam oczami i uderzyłam go w ramię.

- Co mam wziąć? - powiedział udając, że nie wie o co chodzi na co uderzyłam się w czoło.

- Idź już, kretynie - zaśmiałam się.

- Aktualnie czekają na mnie na posterunku, więc nie wiem, czy później się zobaczymy.

- Czekaj, co?

- Matka tego frajera którego Zayn pobił zgłosiła to na policję, ale kurwa, nie zrobiliśmy nawet tego na terenie szkoły.

- Czasami nie mam na ciebie słów - westchnęłam.

- Postaram się wrócić jak najszybciej i odwiozę cię do domu. Do zobaczenia, kochanie - powiedział i pochylił się, żeby mnie pocałować, dając mi na chwilę możliwość poczucia jego kolczyka w języku.

Włożył dłonie w kieszenie i ruszył do wyjścia ze szkoły, gdzie przy drzwiach jacyś chłopcy jak najszybciej mogli zeszli mu z drogi.

Jeszcze pół roku i będę za tym tęsknić, przyrzekam.

~

Po lekcjach Niall rzeczywiście czekał na mnie pod szkołą. Podeszłam do niego i wsiadłam z nim do jego samochodu.

- I jak ze sprawą na policji? - spytałam odstawiając swoją torbę na tylnych siedzeniach.

- W porządku. Zayn'owi najwięcej się oberwało, bo musi zapłacić za to co zrobił. Oczywiście mówię tu o odszkodowaniu za nos tego kolesia.

- Och, w porządku...

- A teraz... - zaczął odpalając silnik samochodu - Chciałabyś zrobić coś szalonego? - spytał sugestywnym tonem i ruszył z miejsca wjeżdżając na ulicę.

- Uhm...

- Uznaję to jako "tak" - powiedział i zaczął szybciej jechać.

- Czekaj, co masz na myśli?

- Mam nadzieję, że masz zapięte pasy - powiedział i zanim domyśliłam się o co chodzi, on gwałtownie wszedł w zakręt, by zacząć jechać kolejną ulicą.

- Niall! - pisnęłam chwytając się kurczowo siedzenia - Do cholery, jest samo południe!

- To nie zmienia faktu, że nie można poszaleć - powiedział i wtedy zauważyłam, że zaczęliśmy dojeżdżać do skrzyżowania.

- Chyba nie powiesz mi, że...

- Że przejedziemy na skrzyżowaniu na czerwonym świetle? - uśmiechnął się i zaczął przyspieszać, a ja zakryłam oczy wpadając w panikę. Usłyszałam klakson prawdopodobnie jakiegoś ciężarowego samochodu, więc szybko odsłoniłam oczy, by ocenić sytuację.

- Niall!

Ciężarówka przyjechała obok nas, gdy Niall wszedł w zakręt i prawie w nią wjechał. Moje serce definitywnie chciało teraz opuścić moją klatkę piersiową. Chłopak zaśmiał się i zwolnił jadąc prostą ulicą. Poklepał mnie po kolanie, a ja wtedy odetchnęłam głęboko, bo na szczęście wszystko się skończyło.

- Horan, czy ty jesteś normalny?!

- Nazwisko samo przez się mówi, że nie - zaśmiał się.

- Przysięgam, że...

- To było dobre i chcesz spróbować tego jeszcze raz?

Spojrzałam się na niego zdenerwowana.

- Przepraszam bardzo, czy ty sobie żartujesz? - zamrugałam.

- Czułaś adrenalinę, prawda? I za to kocham się ścigać. Robiąc to czuję się jak ryba w wodzie. Kocham to - mówił z uśmiechem patrząc się na drogę.

Cholera, wyścigi to rzeczywiście jego całe życie.

- Okej, przyznaję się, to było dobre - powiedziałam.

- Kurewsko dobre.

- Ale cholera, tak po prostu przejechałeś na czerwonym świetle przez skrzyżowanie, przed pieprzoną ciężarówką!

- I to było w tym najlepsze.

Właśnie spojrzałam się na niego jak na idiotę, którym zresztą jest.

- Poza tym, jadę z tobą. Nie dopuściłbym do tego, żeby coś się tobie stało. Wszystko mam pod kontrolą.

- Na pewno?

- Wypadek miałem raz w życiu, ale jak sama wiesz, nie z mojej winy. Dobrze wiem co sam robię i nie jestem takim idiotą, żeby w pełni świadomości zrobić coś czym przypłacę swoim życiem.

- No to dlaczego...

- Nie porównuj tego do cięcia się, okej?

Postanowiłam, że nic nie powiem, bo ta rozmowa zaczęła iść w złym kierunku.

- Pamiętaj, że dziś u mnie oglądamy mecz o którym rozmawialiśmy w Starbucksie - powiedział, gdy podjeżdżał pod mój dom.

- To dziś?

- Tak, więc o ósmej bądź gotowa, bo po ciebie przyjadę.

- Z kim gramy? - spytałam.

- Z moją ulubioną drużyną, kochanie - powiedział z uśmiechem i już wiem, że będzie zabawnie, bo będę słyszeć kłótnie bliźniaków, którzy zapewne będą pijani.

~

Weszliśmy do apartamentu Nialla razem z zakupami, które zrobiliśmy specjalnie na ten dzień. Udaliśmy się razem z nimi do kuchni, by wszystko przygotować.

- Chipsy przesypać do jakiejś miski? - spytałam rozglądając się po szafkach, kiedy Niall chował do lodówki trzy butelki wódki i dwa sześciopaki piwa.

- Po co? Zresztą zrób jak uważasz - powiedział siadając na blacie. Otworzył paczkę chipsów i zaczął ją jeść patrząc na mnie.

- Wiesz, jak zaraz wszystko zjesz to nie sprawi, że problem zniknie.

- Jak je zjem to nie będziesz musiała szukać tych misek - zaśmiał się, a ja wzruszyłam ramionami. - Okej, to zajmij się nimi, a ja pójdę zapalić - powiedział schodząc z blatu. Poklepał się po kieszeniach i stwierdzając, że nie ma tam papierosów wyszedł z kuchni i prawdopodobnie poszedł do swojej sypialni.

Wyciągnęłam szklanki i razem z kartonami soku zaniosłam je do salonu, by ustawić je na stoliku, który stał przy kanapach. Po chwili Niall wszedł do salonu z uśmiechem na twarzy.

- Co? - spytałam - Pomyliłeś zioło z papierosami?

- Nie - zaśmiał się - Nie mogę się uśmiechać?

- Nie zabraniam - powiedziałam i wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich, żeby je otworzyć i zobaczyłam za nimi Nathaniela ubranego w swój strój Lakers'ów i stojąca obok niego Lily.

- Niall cię zabije - zaśmiałam się mówiąc do jego brata.

- Braciszku, patrz kto przyszedł! - Nate krzyknął wchodząc do środka.

- O, Krakers - Niall podniósł brew.

- Co? - zaśmiałam się nie wiedząc dlaczego Niall to powiedział.

- Pan Lakers Crackers we własnej osobie - powiedział Niall i wtedy z Lily wpadłam w nieopanowany śmiech.

- Twoi Bulls Skulls dzisiaj umrą, stary - powiedział Nate.

- I się zaczęło - westchnęłam rozbawiona.

Po piętnastu minutach przyszli wszyscy, którzy byli zaproszeni, czyli nasza standardowa szkolna paczka. Wszyscy się z sobą przywitali, więc byliśmy gotowi, żeby oglądać mecz. Niall włączył telewizję i odszukał program,na którym będziemy mogli obejrzeć wspomniane wydarzenie.

- Jaka gorąca laska tam z przodu - powiedział Zayn, gdy operator kamery zaczął kamerować widownię.

- Ta brunetka? - spytał Louis, a Alice odchrząknęła głośno zwracając mu uwagę.

- Nie wiem jak, ale ją znajdę - Malik westchnął rozmarzony.

- Stary, tylko wspomnę, że dzielą was jakieś tysiące kilometrów - powiedział Harry.

- Jego kutasa nic nie zatrzyma - powiedział Liam, a Zayn rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie.

- Masz jakiś problem?

- Do tego, że codziennie śpisz z inną dziewczyną? Nie, nie mam.

- Wydaje mi się, że chcesz oberwać.

- Ja? Bo stwierdzam fakty?

- Dobra, zamknąć się - zaczął Niall - Każdy z nas taki był lub nadal jest, więc po co to wszystko?

- Odezwał się ten, który teraz prawdopodobnie od kilku miesięcy nie pieprzył dziewczyny.

- Słucham? - Niall zamrugał - Czy ja się przesłyszałem, kurwa?

W tym momencie poczułam się nieswojo, a dziewczyny spojrzały się na mnie, bo dobrze wiedziały co niedawno zaszło pomiędzy mną a Niallem.

- Co ci do tego co z kim robię i po jaką cholerę znów zaczynasz konflikt?

Zayn zaśmiał się głupio, a Niall poderwał się z kanapy, ale Nate szybko go zatrzymał ciągnąc go w dół.

- Malik, nie zaczynaj - powiedział.

- Bracie, on po prostu chce mieć znów obitą tą swoją idealną twarz - Niall uśmiechnął się sztucznie - Bo ewidentnie ma problem do mojej dziewczyny, a ja na to kurwa nie pozwolę! - powiedział twardo i spojrzał się na telewizor i przez to złapał się za głowę. - Lakers prowadzą?! - wykrzyknął.

Zayn zaczął się z niego nabijać, ale Liam szybko go uspokoił.

- Kochanie, wszystko będzie dobrze - powiedziałam do Nialla i pocałowałam go w usta. Był rozdrażniony, ale uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. Po jakimś czasie chciał sięgnąć po alkohol, ale stwierdził, że tego nie zrobi, bo chce mnie odwieźć do domu.

W pewnym momencie wstałam i udałam się do łazienki, żeby z niej skorzystać. Zaczął mnie boleć brzuch, więc znając życie jutro, albo za kilka dni będę mieć okres.

Jak ja tego nienawidzę.

Umyłam ręce i wróciłam się do salonu, gdzie przekrzykiwano się i wyzywano. Podeszłam do kanapy i zobaczyłam, że nadszedł decydujący moment meczu, w którym okaże się, kto wygra. Niall z Nathanielem byli naprawdę podekscytowani.

- Lakers!

- Bulls!

- Dom! - krzyknął Louis - Serio, chcę teraz do domu zanim rozpocznie się wojna - powiedział ciszej, a my się zaśmialiśmy.

- Tak, kurwa! - Niall krzyknął wstając i wyrzucając ręce do góry, gdy zawodnik z Chicago wrzucił piłkę do kosza.

- Minimalnie! - Nate oburzył się.

- Ale jednak! Frajerzy - zaśmiał się.

- To chyba jakiś żart - powiedział Harry wskazując na telewizor.

Zaczęłam się śmiać razem z dziewczynami, bo jeżeli tak wygląda każde ich oglądanie meczu to musi to być najlepsza część całego spotkania.

W końcu wszyscy stąd wyszli i zostałam tylko ja z Niallem.

- Niall? - odezwałam się do niego, kiedy on sprzątał puszki po piwie.

- Tak?

- Masz może jakąś tabletkę przeciwbólową?

Niall odwrócił się do mnie i zmarszczył czoło.

- Dlaczego?

- Boże, nie patrz się tak na mnie - zaśmiałam się - Po prostu pytam, czy masz.

- Nie, ale możemy pojechać do apteki.

- W takim razie chyba wytrzymam do czasu kiedy wrócę do domu.

- Kochanie, wszystko jest w porządku?

- Będę mieć okres, to tyle - zaśmiałam się.

- Oby - powiedział.

- Oby?

- Chyba że nie wiem, chcesz mi o czymś powiedzieć.

- Co? Nie. Chyba, że ty chcesz.

- O mój Boże, przestańmy - złapał się za głowę - Przez ciebie zacznę panikować.

- Myślę, że jakby coś się stało to ja bym panikowała najbardziej - westchnęłam - Jedźmy już do domu, co? Jest późno, a jutro trzeba iść do szkoły.

- Jak księżniczka sobie życzy.

Po godzinie byliśmy już pod moim domem, bo zanim do niego pojechaliśmy udaliśmy się po tabletki dla mnie i zjedliśmy szybką kolację w McDonald's.

Zaproponowałam, żeby Niall poszedł ze mną do pokoju, bo i tak moi rodzice i brat śpią.

Zapaliłam światło i cicho zamknęłam za nami drzwi.

- Sephora! - Niall ucieszył się widząc kotkę. Uśmiechnęłam się widząc jak ją głaszcze. - Okej, chyba zaraz będę musiał iść - powiedział, po chwili wstając z podłogi.

- Zostaniesz na noc? - spytałam, co go zdziwiło.

- A co jeżeli twoi rodzice mnie zobaczą?

- Nie wchodzą mi do pokoju, spokojnie. A co, boisz się? - podniosłam brew.

- Ja? Ja niczego się nie boję - powiedział krzyżując ramiona na piersi.

- W takim razie zostań - powiedziałam mu do ucha, kiedy do niego podeszłam.

- Okej, ale pod warunkiem, że cię wykąpię - powiedział.

- A jeżeli nie?

- To się pogniewamy - powiedział i nagle wziął mnie na ręce, przez co pisnęłam.

- Mała, cichutko - szepnął - Bo się dowiedzą, że tu jestem, a tego chyba nie chcesz, co?

- Masz rację - zaśmiałam się cicho obejmując jego szyję.

Niall zaniósł mnie do łazienki, gdzie odstawił mnie na ziemię, by wpuścić wodę do wanny i dodać do niej płyn do kąpieli.

- Będziesz się kąpać ze mną? - spytałam.

- Jeżeli tego chcesz, to dobrze wiesz, że nie odmówię - podniósł brew.

- Doskonale wiem - zaśmiałam się.

- Ale nie patrz - powiedziałam, gdy zaczęłam ściągać z siebie bluzkę.

- To wcale nie tak, że widziałem ciebie nago.

Podniosłam brew patrząc się na niego.

- No dobrze, odwrócę się - powiedział i zrobił to co powiedział.

Gdy rozebrałam się i zanurzyłam się w ciepłej wodzie z pianą, Niall odwrócił się i wtedy zobaczyłam na jego twarzy głupi uśmieszek.

- Hej, patrzyłeś się!

- To nie moja wina, że lustro tam wisi, a poza tym, odwróciłem się.

- Dobra, nieważne - westchnęłam kręcąc głową - Czekam.

Niall po chwili do mnie dołączył siadając za mną plecami.

- Wiesz, uhm, wbijasz się we mnie trochę.

- Och, przepraszam, że jest taki duży.

- Nie musiałeś - uderzyłam się w czoło.

- Hej, tylko nie mów, że to ci się nie podoba.

- Niall, proszę cię - zaśmiałam się. Nic nie powiedział, tylko wziął gąbkę oraz żel i po chwili zaczął myć moje plecy, poprzednio przerzucając moje włosy przez moje ramię, żeby mu nie przeszkadzały.

Oparłam się o niego i wtedy zaczął myć mój brzuch.

- Mogłabym tak leżeć w nieskończoność - wymruczałam zamykając oczy.

- Uwierz mi, że ja też - powiedział sunąc gąbką do moich piersi - Poza tym, pierwszy raz robię coś takiego.

- Naprawdę?

- Przecież nie byłem z nikim na tyle blisko, żeby rezerwować sobie dla niego wieczór.

- Och, czyżby? - podniosłam brew.

- Jenny, nie chodzi mi tu o seks.

- Nie bulwersuj się tak. Wiem o co ci chodzi - powiedziałam i przechyliłam głowę, by na niego spojrzeć. Niall pochylił się i pocałował mnie krótko, ale z językiem. Przesunął dłonią po moim brzuchu aż do mojego krocza, gdzie przez chwilę mnie pieścił. Mruknął uśmiechając się słysząc mój jęk, które dobrze wiem, że lubi u mnie wywoływać.

W końcu postanowiliśmy wrócić do pokoju, gdzie Niall ubrał mnie w piżamę, co było dosyć śmieszne, ale urocze.

Niall postanowił, że będzie spać w koszulce i bokserkach, a z rana pojedzie do domu, żeby przebrać się w czyste ubrania. Ani trochę mi to nie przeszkadzało.

Weszliśmy razem pod kołdrę i wtedy zdałam sobie sprawę, że to jest chyba drugi raz, kiedy śpimy razem. To było świetne, bo moment kiedy przytulamy się na łyżeczki jest w tym wszystkim najlepszy.

- Dobranoc, skarbie - szepnął i pocałował mnie w skroń.

- Dobranoc, tygrysku.

- Pando - odchrząknął, na co się zaśmiałam, bo przypomniałam sobie, że się tak nazwaliśmy.

- Okej, w takim razie dobranoc uroczy misiu pando.

Niall westchnął i jestem pewna, że to przez słowo "uroczy".

- Miłych snów, seksowna tygrysico - wymruczał, przez co jestem pewna, że zasnęłam z uśmiechem na ustach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro