Rozdział 7
Wychodząc z klasy po napisaniu testu z matematyki zauważyłam dyrektora, który wpuszczał Nialla i Zayna do swojego gabinetu. Już wiem, że zrobili coś niestosownego i już bałam się co takiego.
- Boże, a ci znowu tam - usłyszałam jakąś dziewczynę, która odezwała się do swojej koleżanki.
- Niech wyrzucą ich z tej szkoły. Nie mogę się doczekać tego dnia - powiedziała ta druga - Złamali nos Jake'owi!
Odruchowo chwyciłam się za tę część ciała, bo poczułam jak mnie zaczęła boleć przez to co usłyszałam. Spojrzałam się na stojąca obok mnie Jade, która wzruszyła ramionami.
- Chodźmy stąd - powiedziałam i razem z dziewczynami przeszłam pod salę, w której będziemy mieć kolejne zajęcia.
- Niall i Zayn znowu kogoś pobili? - spytała Lily odstawiając swój plecak pod ścianą.
- Na to wychodzi - westchnęłam kręcąc głową, nie wiedząc jak to wszystko skomentować.
~
- Hej Jenny - usłyszałam za sobą na przerwie, gdy wyciągałam książki z szafki.
- Hej Niall - westchnęłam i odwróciłam się do chłopaka, trzymając w rękach rzeczy potrzebne na kolejne zajęcia.
- Coś się stało? - spytał.
- Złamałeś nos jakiemuś kolesiowi?
- Co? - zamrugał - Ach, o to chodzi - zaśmiał się, a ja przewróciłam oczami.
- Więc to prawda?
- Zayn to zrobił, nie ja.
- Po jaką cholerę?
- Bo uhm, jakiś frajer nie będzie nam podskakiwał? - prychnął.
- Wyrzucą was ze szkoły.
- Nie zrobią tego.
- Skąd wiesz?
- Bo za pół roku kończę ostatnią klasę, więc po co mieliby to robić?
No tak, racja.
- Poza tym skończę ten rok, uda mi się. A potem...
- Co potem?
- Ktoś będzie mnie odwiedzał w akademiku - przygryzł wargę i mrugnął do mnie.
- Och, weź - przewróciłam oczami i uderzyłam go w ramię.
- Co mam wziąć? - powiedział udając, że nie wie o co chodzi na co uderzyłam się w czoło.
- Idź już, kretynie - zaśmiałam się.
- Aktualnie czekają na mnie na posterunku, więc nie wiem, czy później się zobaczymy.
- Czekaj, co?
- Matka tego frajera którego Zayn pobił zgłosiła to na policję, ale kurwa, nie zrobiliśmy nawet tego na terenie szkoły.
- Czasami nie mam na ciebie słów - westchnęłam.
- Postaram się wrócić jak najszybciej i odwiozę cię do domu. Do zobaczenia, kochanie - powiedział i pochylił się, żeby mnie pocałować, dając mi na chwilę możliwość poczucia jego kolczyka w języku.
Włożył dłonie w kieszenie i ruszył do wyjścia ze szkoły, gdzie przy drzwiach jacyś chłopcy jak najszybciej mogli zeszli mu z drogi.
Jeszcze pół roku i będę za tym tęsknić, przyrzekam.
~
Po lekcjach Niall rzeczywiście czekał na mnie pod szkołą. Podeszłam do niego i wsiadłam z nim do jego samochodu.
- I jak ze sprawą na policji? - spytałam odstawiając swoją torbę na tylnych siedzeniach.
- W porządku. Zayn'owi najwięcej się oberwało, bo musi zapłacić za to co zrobił. Oczywiście mówię tu o odszkodowaniu za nos tego kolesia.
- Och, w porządku...
- A teraz... - zaczął odpalając silnik samochodu - Chciałabyś zrobić coś szalonego? - spytał sugestywnym tonem i ruszył z miejsca wjeżdżając na ulicę.
- Uhm...
- Uznaję to jako "tak" - powiedział i zaczął szybciej jechać.
- Czekaj, co masz na myśli?
- Mam nadzieję, że masz zapięte pasy - powiedział i zanim domyśliłam się o co chodzi, on gwałtownie wszedł w zakręt, by zacząć jechać kolejną ulicą.
- Niall! - pisnęłam chwytając się kurczowo siedzenia - Do cholery, jest samo południe!
- To nie zmienia faktu, że nie można poszaleć - powiedział i wtedy zauważyłam, że zaczęliśmy dojeżdżać do skrzyżowania.
- Chyba nie powiesz mi, że...
- Że przejedziemy na skrzyżowaniu na czerwonym świetle? - uśmiechnął się i zaczął przyspieszać, a ja zakryłam oczy wpadając w panikę. Usłyszałam klakson prawdopodobnie jakiegoś ciężarowego samochodu, więc szybko odsłoniłam oczy, by ocenić sytuację.
- Niall!
Ciężarówka przyjechała obok nas, gdy Niall wszedł w zakręt i prawie w nią wjechał. Moje serce definitywnie chciało teraz opuścić moją klatkę piersiową. Chłopak zaśmiał się i zwolnił jadąc prostą ulicą. Poklepał mnie po kolanie, a ja wtedy odetchnęłam głęboko, bo na szczęście wszystko się skończyło.
- Horan, czy ty jesteś normalny?!
- Nazwisko samo przez się mówi, że nie - zaśmiał się.
- Przysięgam, że...
- To było dobre i chcesz spróbować tego jeszcze raz?
Spojrzałam się na niego zdenerwowana.
- Przepraszam bardzo, czy ty sobie żartujesz? - zamrugałam.
- Czułaś adrenalinę, prawda? I za to kocham się ścigać. Robiąc to czuję się jak ryba w wodzie. Kocham to - mówił z uśmiechem patrząc się na drogę.
Cholera, wyścigi to rzeczywiście jego całe życie.
- Okej, przyznaję się, to było dobre - powiedziałam.
- Kurewsko dobre.
- Ale cholera, tak po prostu przejechałeś na czerwonym świetle przez skrzyżowanie, przed pieprzoną ciężarówką!
- I to było w tym najlepsze.
Właśnie spojrzałam się na niego jak na idiotę, którym zresztą jest.
- Poza tym, jadę z tobą. Nie dopuściłbym do tego, żeby coś się tobie stało. Wszystko mam pod kontrolą.
- Na pewno?
- Wypadek miałem raz w życiu, ale jak sama wiesz, nie z mojej winy. Dobrze wiem co sam robię i nie jestem takim idiotą, żeby w pełni świadomości zrobić coś czym przypłacę swoim życiem.
- No to dlaczego...
- Nie porównuj tego do cięcia się, okej?
Postanowiłam, że nic nie powiem, bo ta rozmowa zaczęła iść w złym kierunku.
- Pamiętaj, że dziś u mnie oglądamy mecz o którym rozmawialiśmy w Starbucksie - powiedział, gdy podjeżdżał pod mój dom.
- To dziś?
- Tak, więc o ósmej bądź gotowa, bo po ciebie przyjadę.
- Z kim gramy? - spytałam.
- Z moją ulubioną drużyną, kochanie - powiedział z uśmiechem i już wiem, że będzie zabawnie, bo będę słyszeć kłótnie bliźniaków, którzy zapewne będą pijani.
~
Weszliśmy do apartamentu Nialla razem z zakupami, które zrobiliśmy specjalnie na ten dzień. Udaliśmy się razem z nimi do kuchni, by wszystko przygotować.
- Chipsy przesypać do jakiejś miski? - spytałam rozglądając się po szafkach, kiedy Niall chował do lodówki trzy butelki wódki i dwa sześciopaki piwa.
- Po co? Zresztą zrób jak uważasz - powiedział siadając na blacie. Otworzył paczkę chipsów i zaczął ją jeść patrząc na mnie.
- Wiesz, jak zaraz wszystko zjesz to nie sprawi, że problem zniknie.
- Jak je zjem to nie będziesz musiała szukać tych misek - zaśmiał się, a ja wzruszyłam ramionami. - Okej, to zajmij się nimi, a ja pójdę zapalić - powiedział schodząc z blatu. Poklepał się po kieszeniach i stwierdzając, że nie ma tam papierosów wyszedł z kuchni i prawdopodobnie poszedł do swojej sypialni.
Wyciągnęłam szklanki i razem z kartonami soku zaniosłam je do salonu, by ustawić je na stoliku, który stał przy kanapach. Po chwili Niall wszedł do salonu z uśmiechem na twarzy.
- Co? - spytałam - Pomyliłeś zioło z papierosami?
- Nie - zaśmiał się - Nie mogę się uśmiechać?
- Nie zabraniam - powiedziałam i wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich, żeby je otworzyć i zobaczyłam za nimi Nathaniela ubranego w swój strój Lakers'ów i stojąca obok niego Lily.
- Niall cię zabije - zaśmiałam się mówiąc do jego brata.
- Braciszku, patrz kto przyszedł! - Nate krzyknął wchodząc do środka.
- O, Krakers - Niall podniósł brew.
- Co? - zaśmiałam się nie wiedząc dlaczego Niall to powiedział.
- Pan Lakers Crackers we własnej osobie - powiedział Niall i wtedy z Lily wpadłam w nieopanowany śmiech.
- Twoi Bulls Skulls dzisiaj umrą, stary - powiedział Nate.
- I się zaczęło - westchnęłam rozbawiona.
Po piętnastu minutach przyszli wszyscy, którzy byli zaproszeni, czyli nasza standardowa szkolna paczka. Wszyscy się z sobą przywitali, więc byliśmy gotowi, żeby oglądać mecz. Niall włączył telewizję i odszukał program,na którym będziemy mogli obejrzeć wspomniane wydarzenie.
- Jaka gorąca laska tam z przodu - powiedział Zayn, gdy operator kamery zaczął kamerować widownię.
- Ta brunetka? - spytał Louis, a Alice odchrząknęła głośno zwracając mu uwagę.
- Nie wiem jak, ale ją znajdę - Malik westchnął rozmarzony.
- Stary, tylko wspomnę, że dzielą was jakieś tysiące kilometrów - powiedział Harry.
- Jego kutasa nic nie zatrzyma - powiedział Liam, a Zayn rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie.
- Masz jakiś problem?
- Do tego, że codziennie śpisz z inną dziewczyną? Nie, nie mam.
- Wydaje mi się, że chcesz oberwać.
- Ja? Bo stwierdzam fakty?
- Dobra, zamknąć się - zaczął Niall - Każdy z nas taki był lub nadal jest, więc po co to wszystko?
- Odezwał się ten, który teraz prawdopodobnie od kilku miesięcy nie pieprzył dziewczyny.
- Słucham? - Niall zamrugał - Czy ja się przesłyszałem, kurwa?
W tym momencie poczułam się nieswojo, a dziewczyny spojrzały się na mnie, bo dobrze wiedziały co niedawno zaszło pomiędzy mną a Niallem.
- Co ci do tego co z kim robię i po jaką cholerę znów zaczynasz konflikt?
Zayn zaśmiał się głupio, a Niall poderwał się z kanapy, ale Nate szybko go zatrzymał ciągnąc go w dół.
- Malik, nie zaczynaj - powiedział.
- Bracie, on po prostu chce mieć znów obitą tą swoją idealną twarz - Niall uśmiechnął się sztucznie - Bo ewidentnie ma problem do mojej dziewczyny, a ja na to kurwa nie pozwolę! - powiedział twardo i spojrzał się na telewizor i przez to złapał się za głowę. - Lakers prowadzą?! - wykrzyknął.
Zayn zaczął się z niego nabijać, ale Liam szybko go uspokoił.
- Kochanie, wszystko będzie dobrze - powiedziałam do Nialla i pocałowałam go w usta. Był rozdrażniony, ale uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. Po jakimś czasie chciał sięgnąć po alkohol, ale stwierdził, że tego nie zrobi, bo chce mnie odwieźć do domu.
W pewnym momencie wstałam i udałam się do łazienki, żeby z niej skorzystać. Zaczął mnie boleć brzuch, więc znając życie jutro, albo za kilka dni będę mieć okres.
Jak ja tego nienawidzę.
Umyłam ręce i wróciłam się do salonu, gdzie przekrzykiwano się i wyzywano. Podeszłam do kanapy i zobaczyłam, że nadszedł decydujący moment meczu, w którym okaże się, kto wygra. Niall z Nathanielem byli naprawdę podekscytowani.
- Lakers!
- Bulls!
- Dom! - krzyknął Louis - Serio, chcę teraz do domu zanim rozpocznie się wojna - powiedział ciszej, a my się zaśmialiśmy.
- Tak, kurwa! - Niall krzyknął wstając i wyrzucając ręce do góry, gdy zawodnik z Chicago wrzucił piłkę do kosza.
- Minimalnie! - Nate oburzył się.
- Ale jednak! Frajerzy - zaśmiał się.
- To chyba jakiś żart - powiedział Harry wskazując na telewizor.
Zaczęłam się śmiać razem z dziewczynami, bo jeżeli tak wygląda każde ich oglądanie meczu to musi to być najlepsza część całego spotkania.
W końcu wszyscy stąd wyszli i zostałam tylko ja z Niallem.
- Niall? - odezwałam się do niego, kiedy on sprzątał puszki po piwie.
- Tak?
- Masz może jakąś tabletkę przeciwbólową?
Niall odwrócił się do mnie i zmarszczył czoło.
- Dlaczego?
- Boże, nie patrz się tak na mnie - zaśmiałam się - Po prostu pytam, czy masz.
- Nie, ale możemy pojechać do apteki.
- W takim razie chyba wytrzymam do czasu kiedy wrócę do domu.
- Kochanie, wszystko jest w porządku?
- Będę mieć okres, to tyle - zaśmiałam się.
- Oby - powiedział.
- Oby?
- Chyba że nie wiem, chcesz mi o czymś powiedzieć.
- Co? Nie. Chyba, że ty chcesz.
- O mój Boże, przestańmy - złapał się za głowę - Przez ciebie zacznę panikować.
- Myślę, że jakby coś się stało to ja bym panikowała najbardziej - westchnęłam - Jedźmy już do domu, co? Jest późno, a jutro trzeba iść do szkoły.
- Jak księżniczka sobie życzy.
Po godzinie byliśmy już pod moim domem, bo zanim do niego pojechaliśmy udaliśmy się po tabletki dla mnie i zjedliśmy szybką kolację w McDonald's.
Zaproponowałam, żeby Niall poszedł ze mną do pokoju, bo i tak moi rodzice i brat śpią.
Zapaliłam światło i cicho zamknęłam za nami drzwi.
- Sephora! - Niall ucieszył się widząc kotkę. Uśmiechnęłam się widząc jak ją głaszcze. - Okej, chyba zaraz będę musiał iść - powiedział, po chwili wstając z podłogi.
- Zostaniesz na noc? - spytałam, co go zdziwiło.
- A co jeżeli twoi rodzice mnie zobaczą?
- Nie wchodzą mi do pokoju, spokojnie. A co, boisz się? - podniosłam brew.
- Ja? Ja niczego się nie boję - powiedział krzyżując ramiona na piersi.
- W takim razie zostań - powiedziałam mu do ucha, kiedy do niego podeszłam.
- Okej, ale pod warunkiem, że cię wykąpię - powiedział.
- A jeżeli nie?
- To się pogniewamy - powiedział i nagle wziął mnie na ręce, przez co pisnęłam.
- Mała, cichutko - szepnął - Bo się dowiedzą, że tu jestem, a tego chyba nie chcesz, co?
- Masz rację - zaśmiałam się cicho obejmując jego szyję.
Niall zaniósł mnie do łazienki, gdzie odstawił mnie na ziemię, by wpuścić wodę do wanny i dodać do niej płyn do kąpieli.
- Będziesz się kąpać ze mną? - spytałam.
- Jeżeli tego chcesz, to dobrze wiesz, że nie odmówię - podniósł brew.
- Doskonale wiem - zaśmiałam się.
- Ale nie patrz - powiedziałam, gdy zaczęłam ściągać z siebie bluzkę.
- To wcale nie tak, że widziałem ciebie nago.
Podniosłam brew patrząc się na niego.
- No dobrze, odwrócę się - powiedział i zrobił to co powiedział.
Gdy rozebrałam się i zanurzyłam się w ciepłej wodzie z pianą, Niall odwrócił się i wtedy zobaczyłam na jego twarzy głupi uśmieszek.
- Hej, patrzyłeś się!
- To nie moja wina, że lustro tam wisi, a poza tym, odwróciłem się.
- Dobra, nieważne - westchnęłam kręcąc głową - Czekam.
Niall po chwili do mnie dołączył siadając za mną plecami.
- Wiesz, uhm, wbijasz się we mnie trochę.
- Och, przepraszam, że jest taki duży.
- Nie musiałeś - uderzyłam się w czoło.
- Hej, tylko nie mów, że to ci się nie podoba.
- Niall, proszę cię - zaśmiałam się. Nic nie powiedział, tylko wziął gąbkę oraz żel i po chwili zaczął myć moje plecy, poprzednio przerzucając moje włosy przez moje ramię, żeby mu nie przeszkadzały.
Oparłam się o niego i wtedy zaczął myć mój brzuch.
- Mogłabym tak leżeć w nieskończoność - wymruczałam zamykając oczy.
- Uwierz mi, że ja też - powiedział sunąc gąbką do moich piersi - Poza tym, pierwszy raz robię coś takiego.
- Naprawdę?
- Przecież nie byłem z nikim na tyle blisko, żeby rezerwować sobie dla niego wieczór.
- Och, czyżby? - podniosłam brew.
- Jenny, nie chodzi mi tu o seks.
- Nie bulwersuj się tak. Wiem o co ci chodzi - powiedziałam i przechyliłam głowę, by na niego spojrzeć. Niall pochylił się i pocałował mnie krótko, ale z językiem. Przesunął dłonią po moim brzuchu aż do mojego krocza, gdzie przez chwilę mnie pieścił. Mruknął uśmiechając się słysząc mój jęk, które dobrze wiem, że lubi u mnie wywoływać.
W końcu postanowiliśmy wrócić do pokoju, gdzie Niall ubrał mnie w piżamę, co było dosyć śmieszne, ale urocze.
Niall postanowił, że będzie spać w koszulce i bokserkach, a z rana pojedzie do domu, żeby przebrać się w czyste ubrania. Ani trochę mi to nie przeszkadzało.
Weszliśmy razem pod kołdrę i wtedy zdałam sobie sprawę, że to jest chyba drugi raz, kiedy śpimy razem. To było świetne, bo moment kiedy przytulamy się na łyżeczki jest w tym wszystkim najlepszy.
- Dobranoc, skarbie - szepnął i pocałował mnie w skroń.
- Dobranoc, tygrysku.
- Pando - odchrząknął, na co się zaśmiałam, bo przypomniałam sobie, że się tak nazwaliśmy.
- Okej, w takim razie dobranoc uroczy misiu pando.
Niall westchnął i jestem pewna, że to przez słowo "uroczy".
- Miłych snów, seksowna tygrysico - wymruczał, przez co jestem pewna, że zasnęłam z uśmiechem na ustach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro