Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

~
Nadszedł dzień świąt i szczerze mówiąc nie przypominam sobie, żebym kiedyś w ten dzień miała tak zły humor.
Z rodzicami pojechaliśmy do rodziny, by obdarować się prezentami i zjeść wspólną kolację, ale później pojechałam do Nialla, bo nie chciałam psuć tych wszystkich przygotowań, w które włożyłam z nim sporo czasu. Przed świętami znowu pokłóciłam się z nim, tym razem za to co ostatnio zrobił, przez co do dziś zupełnie z nim nie rozmawiałam, więc trochę nieswojo będę się czuć będąc w ich domu w taki dzień, który powinien być przepełniony miłością, zgodą i innym gównem.

Zadzwoniłam do drzwi domu braci Horan i po chwili mogłam do niego wejść dzięki Jade, która powitała mnie z uśmiechem.

- Nie chcę tu być - powiedziałam, a ona potarła moje ramię pokrzepiająco.

- Będzie świetnie, chodź - powiedziała i chwyciła mnie za rękę, żeby pójść ze mną do gości zaraz po tym jak rozebrałam się z kurtki i butów.

Wszyscy przywitali się ze mną wesoło, oprócz Nialla, bo go tu nie było. Zauważyłam Marka i Michaela, co mnie ucieszyło, bo naprawdę ich polubiłam. Jednakże fakt, że przy boku tego drugiego nie było Erica, był przygnębiający. Święta obchodzone bez swojego przyjaciela muszą być naprawdę smutne. Albo obchodzone z chłopakiem, z którym nie rozmawiasz od prawie miesiąca.
Świetnie.

- Hej - usłyszałam Nialla po raz pierwszy od ostatniej kłótni. Zszedł ze schodów mając dłonie schowane w kieszeniach swoich czarnych spodni. Miał na sobie białą koszulę i muszę przyznać, że na jego widok zaniemówiłam, bo pierwszy raz widzę go w takim eleganckim wydaniu, w którym wygląda cholernie dobrze. Miał świeżo pofarbowane blond włosy, które były postawione do góry, a na jego twarzy znajdował się tylko kolczyk w brwi. Pod jego koszulą krył się złoty łańcuszek, a na nadgarstku miał tego samego koloru zegarek oraz kilka szerokich skórzanych bransoletek.

Ty to robisz specjalnie, racja?

Niall usiadł na kanapie pomiędzy Liamem i Zaynem, tym samym przeszkadzając im w rozmowie.

- Stary! - Liam zwrócił mu uwagę.

- Tak, bracie? - westchnął i wyciągnął swój telefon, by się nim zająć.

- Frajer - Zayn przewrócił oczami, ale potem zaśmiał się.

- Słyszałem to tyle razy, że to mnie nie rusza - westchnął głośno. Na pewno chodziło mu o mnie, bo ja go tak nazywałam.

Och, bo się tym przejmę.

I właśnie poczułam się tak jak we wrześniu. Dokładnie tak samo.

- Zamówię pizzę i nuggetsy. Coś jeszcze chcecie? - powiedział Niall przykładając telefon do ucha. Niektórzy powiedzieli mu co ma dołożyć do zamówienia i po chwili pozostało nam tylko czekać na posiłek.

- Kiedy otwieramy prezenty? - spytał Harry, który obejmował Jade.
I nagle wszyscy wyglądają jak idealna para. Super.

- Pytasz się o to co rok, debilu. Ile razy mamy ci to mówić? - powiedział do niego Louis, a Alice się zaśmiała.

- W takim razie kiedy będzie pierwsza gwiazda na niebie? Hej Louis, zadałem inne pytanie, więc teraz mi odpowiedz.

Tomlinson uderzył się w czoło i to był jego jedyny komentarz do tego co powiedział Styles. Wszyscy zaśmiali się oprócz Nialla, który tylko przewrócił oczami, ale nagle podskoczył słysząc za sobą... miauknięcie kota?

Szybko wstał z kanapy i ukucnął za nią. Wstał i szybko poszedł na górę ewidentnie coś trzymając.
Cholera, Niall ma kota?

Po chwili wrócił na dół jakby nic się nie stało i zajął swoje miejsce na kanapie.

- Co tak wybiegłeś jak poparzony? - spytał go Michael.

- Bo musiałem... Nieważne - powiedział i temat nie był już więcej ciągnięty.

Sprawdzę to.

W końcu dostarczono nasze jedzenie, więc po posiłku postanowiliśmy otworzyć przygotowane wcześniej prezenty, nie czekając na pierwszą gwiazdę na niebie, o której mówił Harry. Najbardziej ucieszyłam się na pluszaki, które dostałam od dziewczyn. Zdecydowanie je pokochałam. Innym też spodobały się prezenty ode mnie, co bardzo mnie ucieszyło.
Ale najgorzej było z Niallem, bo nie daliśmy sobie prezentu. Wszystko poszło się pieprzyć przed samymi świętami i teraz trudno mi jest dać mu przygotowany dla niego prezent, bo teraz okazuje się być nieodpowiedni.

Nikt nie zauważył tego, że nie rozmawiam z Niallem, który i tak siedzi prawie jak najdalej mnie, więc chyba powinnam się cieszyć, ale tak nie jest.
Nie mogę tak dłużej trwać, przysięgam.

Zachciało mi się skorzystać z toalety, więc udałam się na górę. Przechodząc obok pokoju Nialla usłyszałam za drzwiami dziwne odgłosy. Ktoś albo coś tam było. Otworzyłam po cichu drzwi od wspomnianego pokoju i prawie pisnęłam, bo zobaczyłam przeuroczego małego syjamskiego kotka. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na podłodze biorąc zwierzaka na swoje kolana.

- Kto jest taki słodziutki? - powiedziałam głaszcząc go, a on zaczął mruczeć i się do mnie łasić. - Już ciebie kocham - zaśmiałam się - Czemu Niall nie mówił mi, że ciebie ma?

- Bo nie chciał tego zrobić, aż do dziś - nagle usłyszałam za sobą głos Nialla. Odwróciłam się do niego zdając sobie sprawę, że byłam zbyt przejęta kotem, by usłyszeć jak drzwi się otworzyły. - Sephora czekała na ten dzień cały miesiąc - Niall westchnął siadając na łóżku.

Wow, rozmawiamy ze sobą.

- Tak ma na imię? - spytałam się, a Niall pokiwał głową. - Pasuje jej. Jest piękna - powiedziałam patrząc się w jej niebieskie oczy.

- I kogoś mi przypomina - Niall westchnął - Chodź już na dół.

- Hej, co miałeś na myśli, że na dziś czekała cały miesiąc?

- To, że kupiłem ją specjalnie dla ciebie na ten dzień - powiedział i wtedy zrobiło mi się głupio - Jest twoja.

- Ale...

- I mam dla ciebie jeszcze coś, ale... Nieważne.

- Słuchaj Niall...

- Myślisz, że jest mi komfortowo z tobą teraz rozmawiać? Nie, nie jest - powiedział wstając - To najgłupszy dzień w moim życiu.

Sephora zeszła z moich kolan i podeszła do Nialla. Zaczęła się do niego łasić, co go chyba zdenerwowało, ale wywołało lekki uśmiech na jego twarzy.

- Mała, idź do Jenny - powiedział do niej i chwilę potem wyszedł z pokoju. Zrobiło mi się smutno. To wszystko nie jest takie jak kiedyś, ale nie mogę być cały czas przygnębiona. Jeszcze dziś zostawię Niallowi prezent, który dla niego uszykowałam. Raczej nic to nie zmieni i nic się nie stanie jak to zrobię, a też nie chcę, żeby się zmarnował. Co będzie to będzie.

Skorzystałam z toalety i poszłam na dół, zostawiając Sephorę w pokoju Nialla, by uniknąć jakichkolwiek pytań dotyczących jej. Wszyscy rozmawiali ze sobą, ale tylko Niall był smutny i wcale mu się nie dziwię.

Usiadłam obok Michaela, który właśnie pił pepsi.

- Jak tam, kochanie? - spytał obejmując mnie ramieniem.

- W porządku - westchnęłam, uśmiechając się lekko.

- Uśmiechnij się, dziś są święta. - Szturchnął mnie w żebro, przez co zrobiłam to co powiedział, ale tym razem szczerze.

W takim składzie siedzieliśmy do północy, aż wszyscy zaczęli się zbierać, bo byli zmęczeni. Gdy miałam już wyjść z domu, ktoś mnie zatrzymał chwytając mnie za ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam Nialla.

- Coś się stało? - spytałam.

- Chciałbym z tobą porozmawiać.

Och, okej.

- W porządku - westchnęłam.

- Po pierwsze, to... Weźmiesz ze sobą Sephorę, racja?

- Tak, wezmę - uśmiechnęłam się. O wilku, a właściwie o kocie mowa, zszedł na dół.

- Przepraszam - powiedział, kiedy usiedliśmy na kanapie. Jego słowo trochę mnie zdziwiło - Dobrze wiem, że ostatnio zachowuję się jak kretyn, ale...

- Trochę - westchnęłam przewracając oczami. Nadal byłam na niego trochę wkurzona.

- Oprócz tego, że chciałem cię przeprosić to jeszcze powiedzieć, że... wyprowadzam się.

- Co? Jak to?

- Może dzięki temu ucieknę od problemów - westchnął opuszczając głowę. Sephora wskoczyła na jego kolana, co trochę poprawiło mu humor.

- Ale... Będziesz chodził do naszej szkoły?

- Nie wiem. A co?

- Uch, nic. Musiałabym już iść - powiedziałam, bo zrobiło mi się tak smutno, że nie miałam ochoty być tutaj ani chwili dłużej.

- Odwiozę cię - zaproponował.

- Nie, dzięki - uśmiechnęłam się lekko wstając z kanapy, biorąc Sephorę na ręce.

- Jest już późno, a w dodatku ciemno. Nie puszczę cię samej, nie daj się prosić.

- Ale...

- Jenny.

- W porządku - westchnęłam. Niall poszedł na górę, by przynieść torbę z akcesoriami dla Sephory i w tym czasie zostawiłam dla niego prezent kładąc go na sofie. Chłopak chwilę później przyszedł, więc prawie byliśmy uszykowani do wyjścia z domu. Po ubraniu się podeszliśmy pod garaż braci Horan, z którego Niall po chwili wyjechał swoim mustangiem. Wsiadłam do niego biorąc kotkę na swoje kolana, która na szczęście nie bała się jazdy samochodem.

- Jestem ciekawa jak na nią zareagują rodzice - powiedziałam głaszcząc kotkę i tym samym przerywając ciszę - Dziękuję.

- Nie ma za co, koch-Jenny - poprawił się szybko.

Och.

Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się pod moim domem. Niall otworzył mi drzwi, żebym mogła wyjść z auta. Podziękowałam mu za to, a on tylko się uśmiechnął.

- Dobranoc, śpij dobrze - powiedział cicho.

- Dobranoc - powiedziałam biorąc ze sobą wszystkie moje rzeczy i nie patrząc na chłopaka poszłam do domu. Rozebrałam się i trzymając Sephorę na rękach poszłam z nią do góry, by zostawić ją w moim pokoju. Z ciekawości otworzyłam torbę z rzeczami dla kotki i zobaczyłam tam coś, co zdecydowanie nie pasowało do reszty. Było to małe czarne pudełeczko na biżuterię. Otworzyłam je i zobaczyłam w nim złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie połowy serca, gdzie drugą część powinna mieć ukochaną osoba.
Zrobiło mi się smutno, bo Niall musiał mi to kupić zanim się pokłóciliśmy.
Jestem rozdarta, nie wiem co o tym wszystkim myśleć. W większości on wszystko popsuł, ale to nie zmienia faktu, że nadal go kocham.
Ale czy po tym wszystkim on kocha mnie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro