Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Na przerwie rozmawiałam z przyjaciółmi o dzisiejszym wyścigu w jakim bliźniacy chcieli wziąć udział. Szczerze mówiąc nie chciałam na niego iść, bo miałam do napisania kilka ważnych testów w następnym tygodniu. Dziewczyny też zrezygnowały, co mnie trochę pocieszyło, bo nie będę jedyną, która nie pójdzie na wyścig.

- Bez ciebie to nie będzie takie samo, kochanie - powiedział Niall, który przygarnął mnie do siebie ramieniem, żeby pocałować mnie w skroń.

- Przepraszam, ale mnie rozumiesz, prawda?

- Tak i nie będę cię do niczego zmuszał. Ale wpadniesz do mnie na trochę, co?

- W porządku - uśmiechnęłam się i on zrobił to samo.

Po skończonych zajęciach pojechałam do domu, by zjeść obiad, bo później Niall miał po mnie przyjechać, żeby mnie do siebie zawieźć. Napisał mi wiadomość, że postanowił, iż dzisiejszy wieczór spędzimy na wspólnym graniu na konsoli, co było nawet dobrym pomysłem. Przynajmniej dobrze zacznę ten weekend, którego później niestety zajmie mi nauka.

Pożegnałam się z rodzicami i wyszłam z domu, by wejść do auta, które czekało tylko na mnie. Przywitałam się z Niallem, który po chwili zapytał mnie, dlaczego mam dziś tak dobry humor.

- Bo spędzę z tobą wieczór i zdałam test z matematyki - wytłumaczyłam.

- Jestem dumny, kochanie - uśmiechnął się, a następnie sprawdził lusterka i wyjechał na ulicę.

- Przepraszam, że dzisiaj z tobą nie pojadę - powiedziałam.

- Nie masz za co, naprawdę. Po prostu będę się czuć tak jak kiedyś.

- Mam nadzieję, że nie spotkasz się z tymi, którzy cię pobili...

- Uwierz mi, że ja też. Będą mieć pieprzoną satysfakcję z tego co mi zrobili.

- Ale tym razem Nate będzie z tobą - uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego, by sprawdzić jego reakcje. Nie wydawało mi się, że mnie słuchał. Zaczął nerwowo stukać palcami o kierownicę i znów spojrzał się w lusterka. Było można zauważyć, że był zestresowany, ale nie pytałam się dlaczego, bo zapewne chodziło o nocny wyścig, więc uznałam to za normalne.

W końcu podjechaliśmy pod apartament Nialla i po kilku minutach znaleźliśmy się w jego sypialni.

- Chcesz coś do picia? - zapytał, kiedy włączał konsolę.

- Nie, dzięki - pokręciłam głową.

- W co chciałabyś pograć? - zapytał odwracając się do mnie.

- A co masz?

- Uhm, NBA, GTA... - zaczął wymieniać, ale od razu postanowiłam, że chcę pograć w drugą grę jaką wymienił. Podał mi pada, więc mogłam się położyć na brzuchu, żeby wygodnie mi się grało.
Po kilkunastu minutach byłam w trakcie uciekania przed policją, z czego Niall się śmiał.

- Gdyby to było takie łatwe w rzeczywistości - westchnął i położył się obok mnie, uprzednio klepiąc mnie w pośladki. Pocałował mnie w policzek i kontynuował oglądanie mojej fikcyjnej ucieczki przed służbą cywilną. - Goni cię wojsko - powiedział - Hej, uważaj, policja! - wskazał podekscytowany na ekran telewizora. Zaśmiałam się, ale niestety po chwili zostałam zabita. - Jenny, uprzedzałem - westchnął kręcąc głową.

- To nie fair! - udawałam, że się oburzyłam. Usiadłam i skrzyżowałam ramiona na piersi robiąc minę smutnego szczeniaczka.

- Wiem, że to nie fair, że wojsko przyjechało po ciebie za to, że zrzuciłaś paczkę chipsów w sklepie, kochanie - zażartował głaszcząc mnie po głowie, z czego chciało mi się śmiać - Ale wiesz, uciekając przejechałaś niewinnych ludzi, zniszczyłaś lampy, spowodowałaś wypadki... - zaczął wymieniać licząc na palcach i wtedy uderzyłam go w ramię.

- Po czyjej jesteś stronie? - zaśmiałam się.

- Oczywiście, że po... twojej? - powiedział za co rzuciłam się na niego i zaczęłam go łaskotać.

- Proszę to powiedzieć bez wahania!

- Jestem po twojej stronie, kochanie! - powiedział przez śmiech, kiedy rzucał się na łóżku pod wpływem mojego dotyku.

- Masz szczęście - powiedziałam i oszczędziłam jego dalszych cierpień, bo łaskotanie było największą torturą jaką znam. - Teraz ty zagraj, cwaniaku.

- W porządku. Pokaże ci, jak powinien zachowywać się przyzwoity kierowca - powiedział i rzeczywiście zaczął jechać zgodnie z przepisami, co w tej grze wydawało się być wręcz dziwne.

Po jakimś czasie zmieniliśmy grę, a w końcu nadeszła taka pora, że musiałam wracać do domu, bo rodzice wiedzieli, że mam w następnym tygodniu dużo nauki i musiałabym zajrzeć do książek.

Niall odwiózł mnie udowadniając mi, że nie tylko w grze potrafi spokojnie jechać samochodem.

- Powodzenia w wyścigu - powiedziałam i pocałowałam go w usta.

- Nie dziękuję - uśmiechnął się i pozwolił mi wyjść z pojazdu. Udałam się do domu i weszłam do niego po tym jak upewniłam się, że Niall zniknął z mojego pola widzenia.

~

*Niall's pov*

- No, stary, gratulacje - strzepałem papierosa i wypuściłem spomiędzy swoich ust dym, zanim przybiłem z Michaelem żółwika, gdy podszedł do mnie po swoim wygranym wyścigu.

- Dzięki za wskazówki. Bez nich nie byłoby tak dobrze.

- Nie ma za co - uśmiechnąłem się i poklepałem go po plecach. Upuściłem papierosa na ziemię, żeby go zdeptać, bo teraz była moja kolej, żeby wziąć udział w wyścigu. Odwróciłem się do Nathaniela i wtedy zobaczyłem kilka metrów za nim stojących chłopaków, którzy ostatnio mnie pobili. Zazgrzytałem zębami i zacisnąłem pięści powstrzymując się od podbiegnięcia do nich, bo miałem ochotę zobaczyć jak ich głowy dzięki mnie znajdują się rozbite na chodniku.
Zablokowałem z jednym z nich nasze spojrzenia i wtedy zdałem sobie sprawę, że chyba nigdy nie czułem w sobie takiej nienawiści do innej osoby.
Spojrzałem się ponownie do brata, ale zanim się do niego odezwałem, usłyszałem czyjś krzyk, na którego dźwięk zmarszczyłem czoło.

- Zbierać się, policja!

Wszyscy zaczęli biec do swoich samochodów, podczas gdy ja stałem otępiały nie wiedząc co się dzieje. To znaczy wiedziałem, ale nie mogłem przyjąć tego do świadomości. Wszystko dotarło do mnie, gdy usłyszałem sygnał radiowozu.

- Kurwa, Niall, biegnij! - usłyszałem krzyk Nathaniela.

Z szybko bijącym sercem jak najszybciej razem z bratem zajęliśmy swoje auta, by nimi opuścić to miejsce. Ledwo ruszyłem, a w tylnym lusterku zobaczyłem migoczące czerwone i niebieskie światła, co prawie wywołało u mnie atak serca.

- O kurwa - powiedziałem do siebie i przyspieszyłem, by zaraz potem szybko wpaść w losowy zakręt.

To się nie dzieje.
To tylko zły, pieprzony sen.

Jedną ręką zacząłem klepać swoje kieszenie, by wyciągnąć z nich telefon. Czując niesamowitą adrenalinę zadzwoniłem do Nathaniela, a gdy odebrał, włączyłem tryb głośnomówiący. Rzuciłem telefon na siedzenie obok i znów zająłem się patrzeniem na drogę.

- I jak?! - spytał przejęty.

Spojrzałem na lusterko i znów zobaczyłem ten sam radiowóz.

- Kurwa, złapią mnie! - krzyknąłem prawie podskakując na fotelu.

- Nie mogą, Niall!

- Gdzie jesteś?! - spytałem zdenerwowany i wjechałem w kolejną ulicę. Nawet nie wiem gdzie byłem. Po prostu chciałem uciec, bo to teraz było najważniejsze.

- Jestem teraz...

- Mów gdzie jesteś, do cholery! - wykrzyknąłem ściskając w dłoniach kierownicę i wtedy poczułem jak moje serce stanęło, bo zobaczyłem przed sobą radiowóz, który właśnie wyjechał zza zakrętu, by zatrzymać się stając w poprzek drogi. To zdecydowanie uniemożliwiło mi przejazd przez nią.

- Nate? - zaśmiałem się nerwowo - Mamy przejebane.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro