Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rodział 13

Siedziałem na komisariacie z Nathanielem i jeszcze kilkoma chłopakami, którzy brali udział w wyścigach.

Byłem naprawdę zmęczony. Aktualnie na zegarku widniała godzina 3:47 i chciałbym jechać do domu, ale prawdopodobnie kilka metrów kwadratowych otoczonych kratami będzie moim nowym mieszkaniem.

- Kurwa, Nate - warknąłem krzyżując ramiona na piersi odchylając się na krześle.

- Zamknąć się, dzieciaki - odezwał się jeden z policjantów, który nas pilnował - Poza tematem, to co ci się stało, Horan? - zapytał mnie wskazując na moją twarz.

Przewróciłem oczami i wzruszyłem ramionami, bo nie miałem zamiaru mu opowiadać historii o tym w jaki sposób moja twarz została przyozdobiona czerwonym kolorem krwi.

- Mamy kolejnych.

Wszyscy podnieśli swój wzrok słysząc kolejnego policjanta.

Wierzcie mi lub nie, ale przyprowadził chłopaków, którzy mnie napadli jakiś czas temu.

Trzymajcie mnie, albo ich zabiję, przysięgam.

- Horan, przyjacielu! - odezwał się jeden z nich.

Nazwij mnie tak jeszcze raz, a pożałujesz, że oddychasz.

- Daniel, daj mu już spokój.

- O nie, Jason. Ukradł nam z bratem pieniądze, a ja je odzyskam.

- Horan, jakie pieniądze? - spytał mnie policjant, który wcześniej chciał się dowiedzieć co się stało z moją twarzą.

- Ja nic nie wiem - ponownie wzruszyłem ramionami.

- Kurwa, macie ze sobą jakiś problem? - odezwał się Nate, a Daniel i Jason usiedli przed nami i to był ich największy błąd tej nocy.

- Patrzcie co mu zrobiliście - Nate wskazał na mnie - Obiecuję, że będziecie wyglądać jeszcze gorzej.

- Hej, o co chodzi? Proszę powiedzieć - powiedział policjant zdecydowanie zainteresowany trwającą rozmową - Natychmiast.

- Jakby to panu wytłumaczyć - Daniel westchnął zbierając myśli na to co miałby powiedzieć - Ci dwaj nas okradli, po prostu. A to jest karalne, prawda?

Co kurwa?

- O nie, kolego - zaśmiałem się będąc pełen sarkazmu - Frajerem się urodziłeś to już nim zostaniesz - powiedziałem i pochyliłem się, tym samym zbliżając się do jego twarzy - Rozumiesz?

- Mówisz o sobie? - zaśmiał się - Patrz na co sobie pozwoliłeś - podniósł brew i przesunął palcem po moim policzku. Uderzyłem go za ten ruch, przez co razem z krzesłem upadł na podłogę. Prawie uderzył głową o stół i szkoda, że to się nie wydarzyło.

- Horan, do cholery! - krzyknął policjant - Widzę, że niczego się nie dowiem, więc porozmawiacie sobie w jednej celi - powiedział i pociągnął mnie w górę stawiając mnie w pionie.

- Nigdzie kurwa nie idę - warknąłem i wyrwałem się z jego uścisku. Jednakże ponownie mnie złapał, ale wtedy Nate go zatrzymał.

- On zostaje tutaj. Ja wiem co się stało - powiedział.

- A więc proszę o wyjaśnienie, panie Horan.

Skończyło się na tym, że i tak siedziałem zamknięty razem z Danielem, bo jak policjanci stwierdzili, w ten sposób sobie wszystko wyjaśnimy.

Kurwa mać, to jest komisariat a nie przedszkole.

- Więc co, chcesz powtórkę z rozrywki? - Daniel spytał z wielkim uśmiechem wymalowanym na twarzy.

- Jasne, czekam. Nie ma przy tobie tamtego frajera, więc nawet nie odważysz się mnie dotknąć - prychnąłem.

- Ja się nie odważę? - powiedział wstając, żeby po chwili do mnie podejść.

- Właśnie tak. Brawo, w końcu coś zrozumiałeś - zaklaskałem i również wstałem, żeby do niego podejść.

- Zaraz z twojej twarzy zniknie ten uśmieszek, przysięgam - zmrużył oczy i podciągnął rękawy swojej bluzy.

- Czekam - wzruszyłem ramionami zwilżając swoje usta językiem. Daniel nadal stał przede mną i nawet się nie ruszył za co chciałem go wyśmiać, bo stchórzył.

- Wiesz, że masz do czynienia z psami, to już mi nic nie zrobisz, hm? - podniosłem brew i w razie ostrożności skupiłem się na tym jaką miał postawę. Po chwili podniósł swoją rękę i na jego nieszczęście zdążyłem ją chwycić. Nie myśląc długo od razu popchnąłem chłopaka na kraty. Widząc jego wyraz twarzy świadczący o tym, że to go zabolało, uśmiechnąłem się. - I co teraz? - zaśmiałem mu się prosto w twarz - Powiedz mi co teraz - wstrząsnąłem nim zaciskając zęby, bo poczułem w sobie napływającą złość.

Zdecydował się na odepchnięcie mnie od siebie, ale ponownie znalazłem się przy nim i uderzyłem go w twarz co sprawiło, że upadł na podłogę.

- Zaraz możesz skończyć gorzej niż ja, obiecuję ci to. Och, mogę nawet ci załatwić pogrzeb, jeśli będziesz chciał - powiedziałem siadając na nim, ale po chwili do naszej celi podbiegli dwaj policjanci, więc zszedłem z chłopaka i czekałem na interwencję dwóch mężczyzn.

Po godzinie rodzice wszystkich zatrzymanych zjawili się na komisariacie. Mojego tatę wcale nie zdziwił fakt, że jestem tutaj razem z Nathanielem, ale był zły z tego powodu, że znów musiał się tu pojawić przez nas. Zawsze powtarzał, że możemy robić to co lubimy, ale żeby nie było przy tym negatywnych konsekwencji.

- Postaram się to załatwić i przykro mi, ale w domu sobie poważnie porozmawiamy - powiedział do nas.

~

Noc niestety spędziłem w celi, ale z rana dostałem szansę, by wykonać jedno połączenie. Postanowiłem zadzwonić do Jenny, ale bałem się jak zareaguje na moją aktualną sytuację.

*Jenny's pov*

Obudziłam się czując długie wibracje pod moją poduszką. Z zamkniętymi oczami sięgnęłam po telefon i odebrałam połączenie.

- Hej, Jenny.

Słysząc głos Nialla uśmiechnęłam się.

- Cześć, kochanie. Coś się stało, że dzwonisz o tej godzinie?

- Uhm, tak. Nie będę cię oszukiwał.

- Co? - spytałam i otworzyłam oczy marszcząc czoło - Co masz na myśli?

- Najpierw obiecaj mi, że mnie nie zabijesz.

O co chodzi?

- Nie obiecuję.

Niall westchnął głęboko.

- Jestem na komisariacie.

- Co? - zamrugałam - Czekaj, co?

- No bo... No wiesz, w nocy był ten wyścig, policja przyjechała i no, właśnie to tak jak myślisz - powiedział szybko.

- Poczekaj. Jesteś teraz na pieprzonym komisariacie?

- Tak...

Nie odzywałam się przez chwilę, bo musiałam zebrać wszystkie myśli w całość.

- Czy ty sobie żartujesz?! - podniosłam ton głosu wymachując wolną ręką.

- N-nie, kochanie. Nie żartuję.

Nastała chwila ciszy.

- Niall, to koniec - powiedziałam zdecydowanie.

- Czekaj, co? J-jaki koniec?

- Koniec z wyścigami - powiedziałam, a Niall odetchnął z ulgą.

- Boże, kobieto, nie rób mi tego! Prawie dostałem zawału!

- Zastanów się nad tym wszystkim. Zdajesz sobie sprawę, że ciągle wprowadzają cię w jakieś problemy? Za każdym razem ocierasz się o śmierć lub kalectwo. Pomyśl nad tym - powiedziałam i zakończyłam połączenie zanim Niall mógłby zacząć się bronić. To co on robi jest naprawdę niebezpieczne i za każdym razem boję się o niego, gdy bierze udział w wyścigach. Wiem, że to jest czymś co naprawdę kocha, ale są granice zdrowego rozsądku. Mam nadzieję, że to przemyśli, bo jego pasja jest zdecydowanie niebezpieczna.

Dobrze wiem, że Niall może się przed tym bronić, ale jego decyzja może mieć znaczny wpływ na jego dalsze życie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro