Rozdział 8
- Niall, dzwonił do mnie dyrektor, kolejny raz! - powiedziała zdenerwowana mama i zamknęła za sobą drzwi, wchodząc do mojego pokoju.
- No i?
- Znów musiałeś z kimś się pobić?
- To było wczoraj, więc po co mi to dziś mówisz?
- Bo dopiero teraz pan Clark zadzwonił i dobrze że to zrobił, mimo że kosztuje mnie to pełno nerwów. I wstań jak do ciebie mówię!
Przewróciłem oczami i wstałem z łóżka.
- Więc po chuj go słuchać?
- Niall, wyrażaj się! I powiedz mi czemu to robisz.
- Robię co?
-Czemu się tak karygodnie zachowujesz? Co jest nie tak?
- Kto mi zabroni? Robię co mi się podoba i nic ci do tego - prychnąłem i skrzyżowałem ramiona na piersi.
- Nic ci do tego, tak? Myślisz, że to łatwo żyć z takim synem, dostawać pełno telefonów na temat jego złego zachowania i być wzywanym do szkoły lub na policję? Myślisz, że jest mi z tym dobrze? To tylko strata nerwów i cierpliwości. Zastanów się co robisz.
Wzruszyłem ramionami bo i tak nie chciało mi się jej słuchać.
- Dziwne, że tylko do mnie masz zawsze jakiś problem, a nie do swojego ukochanego drugiego syna.
- Słucham?!
- Wszyscy wiedzą jak jest.
Westchnęła.
- Obiad masz już na stole, pamiętaj. Ja idę na spotkanie firmowe - powiedziała i wyszła z mojego pokoju. Ponownie rzuciłem się na łóżko jak to robię każdego dnia po powrocie ze szkoły i wróciłem do przeglądania stron motoryzacyjnych w moim telefonie.
Nate zawsze był wychwalany z nie wiem jakiego pieprzonego powodu. Matka nigdy się go nie czepiała, tylko mnie wybrała sobie za kogoś, kto jest winien wszystkiego, a to kurwa nie jest prawda.
Byłem ułożony - źle.
Jestem teraz jaki jestem - też źle.
Może to, że jeszcze żyję też jest złe?
Zszedłem na dół by zjeść obiad. Nate i tata zrobili to wcześniej, bo ja nie miałem ochoty, by w ogóle coś tknąć. Po posiłku poszedłem do garażu, w którym byli wspomnieni członkowie rodziny.
- Będzie idealnie - usłyszałem swojego tatę, który mówił do Nathaniela.
- Co robicie? - spytałem, ale oni nadal nie odwrócili wzroku od auta.
- Szykujemy wasze perełki na wyścig - powiedział w końcu tata.
Nie mogłem sobie wymarzyć lepszego ojca, przysięgam. Zawsze nas wspiera i kocha nas mimo tego jacy jesteśmy.
- Tato, podaj mi klucz - powiedziałem kucając przy oponach mojego auta.
- Orientuj się - usłyszałem Nathaniela, który rzucił narzędzie w moją stronę. Gdyby nie to, że udało mi się go złapać, mój samochód byłby bogatszy o jedną rysę, a właściwie porządne wgniecenie.
- Frajerze, mało brakowało i byłbym zmuszony...
- Tylko ja was mogę karać, więc proszę obejść się bez gróźb i rękoczynów okej? - usłyszałem naszego ojca, który podszedł do nas i krzyżując ramiona oparł się o ścianę.
- Tato, te auto zbyt wiele kosztowało, by jakiś debil tak po prostu je uszkodził - powiedziałem i wróciłem do wymiany kół.
- Kiedy mama wyjeżdża? - spytał Nate.
- Za tydzień na trzy miesiące. Ma delegację do San Francisco.
- Niall, chciałem tam pojechać, pamiętasz?
- A jest jakieś miejsce gdzie nie chciałbyś jechać? - zaśmiałem się. - Może kiedyś tam pojedziemy, kto wie?
- Pieniędzy nam nie brakuje, więc możemy nawet tam zamieszkać jakbyśmy chcieli - zaśmiał się.
- Szczęściarze - tata westchnął i jak mam być szczery, słyszałem dumę w jego głosie.
- Uczymy się od najlepszych - powiedziałem i podniosłem głowę, by zobaczyć, że uśmiech gościł na twarzy naszego taty. Dzięki jego pomocy odnosimy podobne sukcesy jak on, ale założę się, że nigdy mu nie dorównamy. Zakończył swoją pewnego rodzaju karierę, gdy odniósł dosyć poważny wypadek. Mama prosiła go, by przestał uczestniczyć w wyścigach, ale zrobił to tylko dla nas bo wiedział, że w razie czego nie wytrzymamy sami z naszą matką. Osobiście jej nie lubię, wręcz nienawidzę, bo moje dzieciństwo było przez nią po prostu złe, więc cieszę się, gdy przez pracę musi wyjeżdżać chociażby na tydzień, bo wtedy mam spokój i zero problemów na głowie...
______________________
Punk/lilac Nialla znajdziecie na moim koncie:
Tumblr - punkeditsof1d.tumblr.com
Zapraszam! ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro