Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Był poniedziałek, czyli zaczął się drugi tydzień żmudnego chodzenia do szkoły. W piątek Niall nawet na mnie nie spojrzał, bo zajmował się dręczeniem innych, więc miałam go z głowy i czułam się tak, jakbym wcześniej nie zwracała na nich najmniejszej uwagi.

Początek tygodnia przebiegał ekstremalnie nudnie, dopóki nauczyciel, który swoją drogą był całkiem przystojny, nie odezwał się do mnie.

- Carter, zanieś dziennik dyrektorowi. Widzę, że bardzo ci się nudzi.

Słysząc jego słowa podniosłam głowę, tym samym przestając rysować po ostatniej stronie zeszytu. Nie odpowiedziałam, lecz wstałam z miejsca i zabrałam z rąk mężczyzny niebieski dziennik i wyszłam z klasy. Podchodząc do gabinetu dyrektora usłyszałam przytłumione głosy dobiegające zza drzwi. Przyłożyłam do nich ucho, by upewnić się, że nikomu nie przeszkodzę, ale mimo tego nic nie potrafiłam zrozumieć z prowadzonej rozmowy. Postanowiłam jednak wejść do środka, niepewnie otwierając drzwi.

- Dzień dobry, przyniosłam dziennik od... - przerwałam gdy zobaczyłam Louisa. Przez weekend udało mi się dowiedzieć jak każdy z jakże popularnych w szkole chłopaków ma na imię.

Chłopak kłócił się właśnie ze starszym mężczyzną.

- I co z tego, kurwa? - odezwał się prychając i krzyżując ramiona na piersi. Podniosłam brwi słysząc w jaki sposób odezwał się do dyrektora. Nie sądziłam, że kiedykolwiek zobaczę coś podobnego.

- Tomlinson! Wiesz do kogo mówisz? - pan Clark (tak się złożyło, że miał takie samo nazwisko jak Jade, lecz nie byli spokrewnieni) powiedział podniesionym głosem i wstał opierając się o biurko. Oboje wydawali się mnie nie zauważyć.

- Robię to co chcę i nic wam do tego!

- Narkotyki są nielegalne!

Boże, co?

- Chuj mnie to obchodzi - odpyskował.

- Prze-przepraszam... - odezwałam się i wtedy dwójka spojrzała na mnie w tym samym czasie. - Mam dziennik od pana Larssona - powiedziałam i podałam przedmiot dyrektorowi, gdy zdążył głęboko odetchnąć i zamknąć na chwilę oczy.

- Tomlinson, wezwij Stylesa - powiedział spokojniej.

- Po co?

- Teraz - rzekł zdecydowanie.

- No dobra - głos Louisa brzmiał lekceważąco i chyba był rozbawiony całą sytuacją. Wyszedł z gabinetu patrząc na mnie, po czym trzasnął za sobą drzwiami.

- Mam dosyć - pan Clark powiedział do siebie wzdychając głęboko i opadając na skórzany fotel.

- Muszę iść na lekcje. Do widzenia - powiedziałam szybko, wychodząc z pomieszczenia, nie chcąc być już w tym dziwnym miejscu. Po tym co zobaczyłam czułam się zmieszana, nie wiedziałam co się dzieje. Chyba nie tylko ja nie wiedziałabym jak na to zareagować.

Na korytarzu zobaczyłam dwójkę chłopaków stojących przy szafkach.

- Widzieli nas? - Harry spytał swojego przyjaciela.

- Gówno mnie to obchodzi.

Odwrócili się do mnie, gdy Styles kiwnął głową w moją stronę.

- Co tam robiłaś? - spytał nagle Tomlinson.

- Zanosiłam dziennik - próbowałam wytłumaczyć, lecz mi przerwał.

- Nikomu o tym słowa, księżniczko - powiedział surowo, przez co ścisnęło mnie w gardle. - Jasne?

- Tak, jasne - przytaknęłam szybko.

- A teraz spieprzaj na lekcję, bo będą zadawać niepotrzebne pytania.

Posłuchałam się go i bez żadnego namysłu szybko udałam się do klasy. Jak się okazało, Louis miał rację, gdyż nauczyciel rzeczywiście zapytał się dlaczego nie było mnie tak długo i wcale się temu nie dziwiłam. Odpowiedziałam mu, że dyrektor był zajęty i kazał mi chwilę poczekać. Mężczyzna wzruszył ramionami i wrócił do prowadzenia lekcji zaraz po tym, gdy wróciłam na swoje miejsce.

Po zajęciach opowiedziałam Jade wszystko co widziałam i słyszałam w gabinecie dyrektora, bo pomyślałam, że ją to zainteresuje.

- Myślisz, że brali narkotyki na terenie szkoły? - powiedziała, gdy wyszłyśmy podczas przerwy na boisko i zajęłyśmy miejsca na krzesełkach, gdzie mogłyśmy mieć trochę prywatności. Miejsce to było o wiele lepsze niż zatłoczony korytarz, pełen niepotrzebnego hałasu.

- Nie zdziwiłabym się. Poza tym, gdzie są bliźniacy? Nie ma ich dziś w szkole.

- Nie mam pojęcia - wzruszyła ramionami. - Może są zajęci wyścigami?

- W środku dnia? - podniosłam brew - Prędzej leczą kaca po świętowaniu wygranej. Słyszałam, że wygrali ostatni wyścig.

- Nielegalne wyścigi - westchnęła zamyślona - To brzmi jak z jakiegoś filmu.

- Cholera, czuję się obgadywany.

Serce prawie podskoczyło mi do gardła, gdy usłyszałam za sobą głos Nialla. Przełknęłam ślinę, by odwrócić się i spojrzeć na chłopaka, który stanął kilka metrów od nas i właśnie zaciągnął się papierosem.

- Odejdź stąd, proszę - powiedziałam cicho.

- Czy ty się mnie boisz? - zaśmiał się, po czym postąpił kilka kroków, by finalnie usiąść obok mnie. Odwróciłam głowę, by spojrzeć na Jade, która nie wiedziała co się dzieje.

- I nie podsłuchuj nas - dopowiedziałam.

- A ty nas możesz? Poza tym, nikt nie będzie mi mówił co mam robić.

Znów spojrzałam się na niego i to był zły moment, bo wypuścił dym prosto na moją twarz. Odkaszlnęłam i chciałam wstać, ale Niall złapał moją dłoń.

- Usiądź skarbie. Powiedz mi, jak masz na imię?

- Że co? Nie dotykaj mnie.

- Nie bądź taka - powiedział i założył kosmyk moich włosów za moje ucho. Widocznie to wszystko go bawiło.

O nie.

- Niall, czego od niej chcesz? - Jade odezwała się.

- No proszę, ktoś odważył się nazwać mnie po imieniu - powiedział strzepując papierosa.

- Idziemy - powiedziała chwytając mnie za rękę, tym samym podnosząc mnie z krzesełka.

- I tak się dowiem, skarbie! - krzyknął rozbawiony, gdy zaczęłyśmy od niego odchodzić.

- Boję się go - powiedziałam przyjaciółce.

- Nic ci nie zrobi. A jak nawet, zrobię mu coś gorszego!

- Dziękuję - uśmiechnęłam się. - Ale on mnie jakby prześladuje, co robić?

- Nie reaguj na to, w końcu mu się znudzi.

- Mam nadzieję - westchnęłam wchodząc do szkoły, gdzie czekały mnie jeszcze dwie lekcje.

Po powrocie do domu położyłam się na łóżku i wtedy mama weszła do mojego pokoju.

- Jak ci mija kolejny tydzień w szkole? - zapytała.

- W porządku - skłamałam.

- Dużo masz zadane?

- Kilka zadań z matematyki, to wszystko.

To jest zdecydowanie za dużo.
Pieprzyć matmę.

- W takim razie chodź już na obiad.

Przy posiłku tata i brat dołączyli do rozmowy o szkole, czyli typowej konwersacji przy każdym obiedzie. Peter chodził do ostatniej klasy podstawówki, więc nie musiał mieć na głowie nowych kolegów jak ja, co jest bardzo męczące. Mam nadzieję, że Niall w końcu mnie zostawi, bo to co robi jest naprawdę wkurzające. Nie wyobrażam sobie co myślą o nim ludzie, którzy chodzą już trzeci rok do tej szkoły jak on i reszta grupy. Ale hej, to oznacza, że za rok nie będę musiała go widzieć, chyba że nie zda klasy, co w sumie jest prawdopodobne. Na razie będę go ignorować tak jak poleciła mi Jade i może się ode mnie odczepi, na co mam wielką nadzieję, a zacznę traktować go w taki sposób od jutra.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro