Rozdział 16
W piątek razem z dziewczynami stałam pod halą sportową w oczekiwaniu na mecz koszykówki. Wyjrzałyśmy przez drzwi, by zobaczyć jak idą przygotowania do tego wydarzenia.
- Denerwuję się - powiedziała Chrystal, a Alex kiwnęła głową na znak, że się z nią zgadza.
- Pójdźmy się przebrać - odezwała się Emily - Chłopcy potrzebują nas, żeby wygrać - powiedziała i razem z Katy przeszła obok mnie tak, by upewnić się, że potrąci mnie łokciem.
Spojrzałam się na nią i spiorunowałam ją wzrokiem.
- Też pójdźmy - powiedziałam i ruszyłyśmy do naszej przebieralni. Po drodze minęliśmy szatnię chłopców, która była otwarta. Zatrzymałam się przy niej widząc jak Liam klepie Nialla po policzku mówiąc, że wszystko będzie dobrze.
- Ale ja nie dam rady - odezwał się blondyn.
- Dasz radę! Wierzę w ciebie - powiedział Nate podchodząc do swojego brata. Harry mnie zauważył i kiwnął głową na przywitanie. Uśmiechnęłam się, a on szturchnął Louisa, który odwrócił się i spojrzał na nas.
- Mamy gości - powiedział, a wszystkie głowy odwróciły się w naszą stronę.
Niall uśmiechnął się słabo i kiwnął głową na znak, że mam do niego podejść. Zrobiłam to niepewnie i wtedy przyciągnął mnie do siebie i objął mnie szczelnie.
- N-Niall - wydukałam, bo tego się nie spodziewałam. Liam dziwnie się na nas patrzył i wcale się temu nie dziwię. - Hej, co jest? - spytałam gładząc plecy Nialla.
- Ja nie dam rady - wyszeptał i słysząc jego załamany głos byłam pewna, że zaraz zacznie płakać.
- Dasz radę! Wierzę w ciebie. Głowa do góry - powiedziałam i odsunęłam się od niego. Spojrzałam się w dół i zobaczyłam nadgarstki Nialla, które były owinięte bandażem.
A więc to robiłeś wczoraj w nocy.
Dlaczego?
Zobaczył to i od razu odszedł ode mnie, by podejść do swojej torby i wyciągnąć z niej dwie czerwone frotki, by zamienić je miejscami z bandażami.
- Niall...
- Jenny.
- Dlaczego?
Wzruszył ramionami i wyminął nas, by wyjść z szatni. Spojrzałam się na dziewczyny, a następnie na chłopców i wszyscy wyglądali na zdezorientowanych.
- Dlaczego go nie pilnujesz? - zwróciłam się do Nathaniela.
- Dowiedziałem się dopiero dziś rano.
- Ładnie pilnujesz brata - uśmiechnęłam się sztucznie i to było ostatnie zdanie, które powiedziałam, aż do rozpoczęcia się meczu.
~
- Podaj! - usłyszałam Nathaniela, który krzyknął do Zayna. Ten przemknął pomiędzy przeciwnikami i rzucił piłkę do blondyna, który przyjął ją bez problemu i zrobił wsad do kosza, co równało się z decydującym punktem tego meczu. Na hali rozniosły się okrzyki radości. Wstałyśmy z dziewczynami i machając pomponami podbiegłyśmy do naszej drużyny, by im pogratulować wygranej.
Gdy zaczęto nosić Nathaniela, odwróciłam się, by zobaczyć Nialla, który stał z boku i patrzył się w podłogę. Podeszłam do niego i spojrzałam na jego twarz.
- Hej, wygraliście. Za jakiś miesiąc jedziemy do Chicago! - próbowałam go pocieszyć, ale on nawet się nie uśmiechnął.
- Spieprzyłem - powiedział. Rzeczywiście mu nie szło, ale i tak wygrali, więc nie powinien się tym przejmować.
- Niall, ugadajmy się.
Wykrzywił twarz w niezrozumieniu.
- Jeszcze dziś powiesz mi co się z tobą dzieje. Nie odpuszczę.
Wzruszył ramionami i podniósł wzrok, by spojrzeć na Richarda, który zaczął przytulać każdego z chłopaków po kolei i tak to się zaczęło - cała drużyna i cheerleaderki po godzinie znaleźli się w miejscowym klubie. Chłopcy chcieli urządzić sobie imprezę i opić wygraną. Nie widziałam wcześniej, by byli tak szczęśliwi.
- Za naszą wygraną! - krzyknął Zayn i wzniósł rękę z kieliszkiem w górę. Każdy z nas zrobił to samo i po chwili opróżnił zawartość naczynia, oprócz Nialla. Do naszych dwóch boksów wniesiono więcej alkoholu i wtedy impreza zaczęła się rozkręcać. Richard nawet przymknął oko na mnie i resztę dziewczyn, bo technicznie rzecz biorąc nie możemy pić alkoholu, ale pod warunkiem, że nie będziemy z nim przesadzać.
- Chodź - usłyszałam nad sobą głos Nialla, który przebił się przez głośną muzykę i dotarł do moich uszu. Podniosłam głowę i spojrzałam się na chłopaka, który miał dosyć poważny wyraz twarzy. Chwyciłam jego rękę, którą do mnie wystawił, więc mógł pociągnąć mnie do siebie, sprawiając, że wstałam. Zaprowadził mnie na zewnątrz w miejsce, gdzie znajdowały się jakieś kartony i kontenery na śmieci. Chłopak oparł się o ścianę i zapalił papierosa, by się nim zaciągnąć.
- Heej, co jest? - powiedziałam radośnie i to wszystko przez alkohol, do którego nie mam mocnej głowy, co doskonale widać.
- Mówiłaś, że jeszcze dziś mam ci powiedzieć co się dzieje - zaczął, a ja kiwnęłam głową na znak, że może mówić dalej. - A więc dużo się dzieje - westchnął.
- To znaczy?
- Mam nadzieję, że będziesz coś pamiętać, bo nie mam ochoty się powtarzać.
- Mów, będę wszystko pamiętać. Nie jestem pijana - powiedziałam, a on podniósł brew, bo ewidentnie mi nie wierzył. Zaciągnął się ponownie i oparł głowę o ścianę, by spojrzeć w rozgwieżdżone niebo. Wypuścił dym ze swoich ust i zamknął oczy.
- Nienawidzę swojej matki - powiedział, a ja zmarszczyłam czoło, bo nie wiem dlaczego to powiedział. Jak można nienawidzić swojej rodzicielki?
- Spieprzyła mi dzieciństwo i mogę powiedzieć, że na mnie wyładowywała swoją złość. Krzyczała na mnie, nie raz mnie uderzyła i tak dalej. Tata w miarę możliwości mnie bronił i za to mu dziękuję. Nate od zawsze był jej ulubieńcem. Chyba w większości rodzin jest tak, że jedno dziecko idzie na bok. I wiesz co? Zawsze byłem frajerem, bo byłem słaby i nie umiałem się przeciwstawić. W sumie jestem nim do dziś, bo ranię i krzywdzę ludzi. Dlaczego? Niech czują to co ja. Niech wiedzą, co to jest ból. Jak już mówiłem, jestem słaby i głupi, bo myślę, że kawałek ostrza mi w czymś pomoże, ale... - zatrzymał się na chwilę i otworzył oczy, by znów spojrzeć w niebo - Ja wiem, że źle robię, ale nie potrafię się powstrzymać. Muszę to robić, wtedy czuję pewnego rodzaju ulgę. Poza tym, na wiadomość, że Eric nie żyje po prostu nie wytrzymałem i musiałem to zrobić - w tym momencie jego głos się załamał. Wyrzucił papierosa na chodnik i spojrzał się na mnie. Jego oczy zaszły łzami i szczerze mówiąc, ten widok był dla mnie bolesny. Zbliżyłam się do niego i przytuliłam go mocno.
- Serce mnie boli jak słyszę co mówisz. Dziękuję, że mi o tym powiedziałeś.
- Mało kto o tym wie i niech tak zostanie.
- Mogę zobaczyć twoje ręce?
- C-co? Nie.
- Proszę.
Niall patrzył się na mnie chwilę i niepewnie uniósł swoje ręce. Puściłam chłopaka i odsunęłam bransoletki z jego nadgarstków. Widok linii zabolał mnie tak, że nie chciałam na to patrzeć. Przesunęłam po nich palcem, a Niall syknął czując ból.
- Nie rób tego więcej - powiedziałam patrząc się na niego w górę.
- Bo?
- Bo... Jak widzę, że robisz sobie krzywdę, to ten widok sprawia, że moje serce się łamie.
- Och, przypomnę, że jakiś czas temu na bank mnie nienawidziłaś, więc nie wiem dlaczego teraz się mną przejmujesz.
- Nie zasługujesz na ból.
Niall zmrużył oczy i odwrócił głowę w bok.
- Na początku roku szkolnego, myślałem, że to będzie fajna sprawa nabijać się z ciebie. Bałaś się mnie, więc uznałem to za niezłą zabawę. I wiesz co? Teraz mi jest z tym kurewsko źle, bo na to nie zasłużyłaś. Chcesz mi pomagać, mimo tego jaki dla ciebie byłem, więc powinienem to docenić. Przepraszam.
- W porządku - powiedziałam, a on spojrzał na mnie - Nie rób sobie niczego więcej złego, wtedy do końca ci wybaczę.
Przełknął ślinę i westchnął.
- Spróbuję.
- Pocałuj mnie teraz - wyszeptałam nagle i byłam pewna, że powiedziałam to przez spożyty alkohol.
- Co?
- Wiem, że tego chcesz - powiedziałam cytując go, kiedy ostatnio się całowaliśmy. Niall uśmiechnął się i przybliżył się do mnie, by objąć mnie w talii i złączyć nasze usta. Najchętniej robiłabym to z nim w każdym możliwym momencie, mimo że wiem, że to dla niego nic nie znaczy i prawdopodobnie znaczyć nie będzie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro