Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

W piątek razem z dziewczynami stałam pod halą sportową w oczekiwaniu na mecz koszykówki. Wyjrzałyśmy przez drzwi, by zobaczyć jak idą przygotowania do tego wydarzenia.

- Denerwuję się - powiedziała Chrystal, a Alex kiwnęła głową na znak, że się z nią zgadza.

- Pójdźmy się przebrać - odezwała się Emily - Chłopcy potrzebują nas, żeby wygrać - powiedziała i razem z Katy przeszła obok mnie tak, by upewnić się, że potrąci mnie łokciem.

Spojrzałam się na nią i spiorunowałam ją wzrokiem.

- Też pójdźmy - powiedziałam i ruszyłyśmy do naszej przebieralni. Po drodze minęliśmy szatnię chłopców, która była otwarta. Zatrzymałam się przy niej widząc jak Liam klepie Nialla po policzku mówiąc, że wszystko będzie dobrze.

- Ale ja nie dam rady - odezwał się blondyn.

- Dasz radę! Wierzę w ciebie - powiedział Nate podchodząc do swojego brata. Harry mnie zauważył i kiwnął głową na przywitanie. Uśmiechnęłam się, a on szturchnął Louisa, który odwrócił się i spojrzał na nas.

- Mamy gości - powiedział, a wszystkie głowy odwróciły się w naszą stronę.
Niall uśmiechnął się słabo i kiwnął głową na znak, że mam do niego podejść. Zrobiłam to niepewnie i wtedy przyciągnął mnie do siebie i objął mnie szczelnie.

- N-Niall - wydukałam, bo tego się nie spodziewałam. Liam dziwnie się na nas patrzył i wcale się temu nie dziwię. - Hej, co jest? - spytałam gładząc plecy Nialla.

- Ja nie dam rady - wyszeptał i słysząc jego załamany głos byłam pewna, że zaraz zacznie płakać.

- Dasz radę! Wierzę w ciebie. Głowa do góry - powiedziałam i odsunęłam się od niego. Spojrzałam się w dół i zobaczyłam nadgarstki Nialla, które były owinięte bandażem.

A więc to robiłeś wczoraj w nocy.
Dlaczego?

Zobaczył to i od razu odszedł ode mnie, by podejść do swojej torby i wyciągnąć z niej dwie czerwone frotki, by zamienić je miejscami z bandażami.

- Niall...

- Jenny.

- Dlaczego?

Wzruszył ramionami i wyminął nas, by wyjść z szatni. Spojrzałam się na dziewczyny, a następnie na chłopców i wszyscy wyglądali na zdezorientowanych.

- Dlaczego go nie pilnujesz? - zwróciłam się do Nathaniela.

- Dowiedziałem się dopiero dziś rano.

- Ładnie pilnujesz brata - uśmiechnęłam się sztucznie i to było ostatnie zdanie, które powiedziałam, aż do rozpoczęcia się meczu.

~
- Podaj! - usłyszałam Nathaniela, który krzyknął do Zayna. Ten przemknął pomiędzy przeciwnikami i rzucił piłkę do blondyna, który przyjął ją bez problemu i zrobił wsad do kosza, co równało się z decydującym punktem tego meczu. Na hali rozniosły się okrzyki radości. Wstałyśmy z dziewczynami i machając pomponami podbiegłyśmy do naszej drużyny, by im pogratulować wygranej.
Gdy zaczęto nosić Nathaniela, odwróciłam się, by zobaczyć Nialla, który stał z boku i patrzył się w podłogę. Podeszłam do niego i spojrzałam na jego twarz.

- Hej, wygraliście. Za jakiś miesiąc jedziemy do Chicago! - próbowałam go pocieszyć, ale on nawet się nie uśmiechnął.

- Spieprzyłem - powiedział. Rzeczywiście mu nie szło, ale i tak wygrali, więc nie powinien się tym przejmować.

- Niall, ugadajmy się.

Wykrzywił twarz w niezrozumieniu.

- Jeszcze dziś powiesz mi co się z tobą dzieje. Nie odpuszczę.

Wzruszył ramionami i podniósł wzrok, by spojrzeć na Richarda, który zaczął przytulać każdego z chłopaków po kolei i tak to się zaczęło - cała drużyna i cheerleaderki po godzinie znaleźli się w miejscowym klubie. Chłopcy chcieli urządzić sobie imprezę i opić wygraną. Nie widziałam wcześniej, by byli tak szczęśliwi.

- Za naszą wygraną! - krzyknął Zayn i wzniósł rękę z kieliszkiem w górę. Każdy z nas zrobił to samo i po chwili opróżnił zawartość naczynia, oprócz Nialla. Do naszych dwóch boksów wniesiono więcej alkoholu i wtedy impreza zaczęła się rozkręcać. Richard nawet przymknął oko na mnie i resztę dziewczyn, bo technicznie rzecz biorąc nie możemy pić alkoholu, ale pod warunkiem, że nie będziemy z nim przesadzać.

- Chodź - usłyszałam nad sobą głos Nialla, który przebił się przez głośną muzykę i dotarł do moich uszu. Podniosłam głowę i spojrzałam się na chłopaka, który miał dosyć poważny wyraz twarzy. Chwyciłam jego rękę, którą do mnie wystawił, więc mógł pociągnąć mnie do siebie, sprawiając, że wstałam. Zaprowadził mnie na zewnątrz w miejsce, gdzie znajdowały się jakieś kartony i kontenery na śmieci. Chłopak oparł się o ścianę i zapalił papierosa, by się nim zaciągnąć.

- Heej, co jest? - powiedziałam radośnie i to wszystko przez alkohol, do którego nie mam mocnej głowy, co doskonale widać.

- Mówiłaś, że jeszcze dziś mam ci powiedzieć co się dzieje - zaczął, a ja kiwnęłam głową na znak, że może mówić dalej. - A więc dużo się dzieje - westchnął.

- To znaczy?

- Mam nadzieję, że będziesz coś pamiętać, bo nie mam ochoty się powtarzać.

- Mów, będę wszystko pamiętać. Nie jestem pijana - powiedziałam, a on podniósł brew, bo ewidentnie mi nie wierzył. Zaciągnął się ponownie i oparł głowę o ścianę, by spojrzeć w rozgwieżdżone niebo. Wypuścił dym ze swoich ust i zamknął oczy.

- Nienawidzę swojej matki - powiedział, a ja zmarszczyłam czoło, bo nie wiem dlaczego to powiedział. Jak można nienawidzić swojej rodzicielki?

- Spieprzyła mi dzieciństwo i mogę powiedzieć, że na mnie wyładowywała swoją złość. Krzyczała na mnie, nie raz mnie uderzyła i tak dalej. Tata w miarę możliwości mnie bronił i za to mu dziękuję. Nate od zawsze był jej ulubieńcem. Chyba w większości rodzin jest tak, że jedno dziecko idzie na bok. I wiesz co? Zawsze byłem frajerem, bo byłem słaby i nie umiałem się przeciwstawić. W sumie jestem nim do dziś, bo ranię i krzywdzę ludzi. Dlaczego? Niech czują to co ja. Niech wiedzą, co to jest ból. Jak już mówiłem, jestem słaby i głupi, bo myślę, że kawałek ostrza mi w czymś pomoże, ale... - zatrzymał się na chwilę i otworzył oczy, by znów spojrzeć w niebo - Ja wiem, że źle robię, ale nie potrafię się powstrzymać. Muszę to robić, wtedy czuję pewnego rodzaju ulgę. Poza tym, na wiadomość, że Eric nie żyje po prostu nie wytrzymałem i musiałem to zrobić - w tym momencie jego głos się załamał. Wyrzucił papierosa na chodnik i spojrzał się na mnie. Jego oczy zaszły łzami i szczerze mówiąc, ten widok był dla mnie bolesny. Zbliżyłam się do niego i przytuliłam go mocno.

- Serce mnie boli jak słyszę co mówisz. Dziękuję, że mi o tym powiedziałeś.

- Mało kto o tym wie i niech tak zostanie.

- Mogę zobaczyć twoje ręce?

- C-co? Nie.

- Proszę.

Niall patrzył się na mnie chwilę i niepewnie uniósł swoje ręce. Puściłam chłopaka i odsunęłam bransoletki z jego nadgarstków. Widok linii zabolał mnie tak, że nie chciałam na to patrzeć. Przesunęłam po nich palcem, a Niall syknął czując ból.

- Nie rób tego więcej - powiedziałam patrząc się na niego w górę.

- Bo?

- Bo... Jak widzę, że robisz sobie krzywdę, to ten widok sprawia, że moje serce się łamie.

- Och, przypomnę, że jakiś czas temu na bank mnie nienawidziłaś, więc nie wiem dlaczego teraz się mną przejmujesz.

- Nie zasługujesz na ból.

Niall zmrużył oczy i odwrócił głowę w bok.

- Na początku roku szkolnego, myślałem, że to będzie fajna sprawa nabijać się z ciebie. Bałaś się mnie, więc uznałem to za niezłą zabawę. I wiesz co? Teraz mi jest z tym kurewsko źle, bo na to nie zasłużyłaś. Chcesz mi pomagać, mimo tego jaki dla ciebie byłem, więc powinienem to docenić. Przepraszam.

- W porządku - powiedziałam, a on spojrzał na mnie - Nie rób sobie niczego więcej złego, wtedy do końca ci wybaczę.

Przełknął ślinę i westchnął.

- Spróbuję.

- Pocałuj mnie teraz - wyszeptałam nagle i byłam pewna, że powiedziałam to przez spożyty alkohol.

- Co?

- Wiem, że tego chcesz - powiedziałam cytując go, kiedy ostatnio się całowaliśmy. Niall uśmiechnął się i przybliżył się do mnie, by objąć mnie w talii i złączyć nasze usta. Najchętniej robiłabym to z nim w każdym możliwym momencie, mimo że wiem, że to dla niego nic nie znaczy i prawdopodobnie znaczyć nie będzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro