Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Kolejnego dnia żaden ze szkolnych bad boy'ów nie pojawił się w szkole. Przez to z dziewczynami nie miałam o kim rozmawiać, a na przerwach było naprawdę nudno, bo nie działo się nic ciekawego.

Po szkole razem z Jade pojechałyśmy do Lily. W tym tygodniu nie było nic do nauki, więc mama bez problemu zgodziła się na nasze spotkanie.

- Następnym razem nocowanie zrobię u mnie - powiedziałam, podczas gdy Lily robiła warkocza Jade.

- Jestem za! - powiedziała ta druga - Lily, kiedy skończysz? Chcę zobaczyć jak to wygląda.

- Poczekaj, jeszcze trochę.

Gdy one rozmawiały, ja podeszłam do okna, by przez nie wyjrzeć. Spojrzałam w górę i zobaczyłam zbierające się ciemne chmury.

- Dzisiejsza pogoda jest do niczego - powiedziałam i mój wzrok wtedy padł na ulicę.

Zobaczyłam czarnego Mustanga, który prawdopodobnie należał do któregoś z braci Horan. Podążyłam wzrokiem za autem, które po chwili zatrzymało się przed domem bliźniaków. Niall wyszedł z auta i oparł się o nie, by sprawdzić coś w swoim telefonie. Był ubrany w czarny garnitur, co mnie zdziwiło.

- Dzięki, jest śliczny! - usłyszałam Jade, podczas gdy nie odrywałam wzroku od chłopaka.

- Jenny, na co patrzysz? - spytała mnie Lily, gdy obydwie do mnie podeszły.

- Bracia w garniturach - powiedziałam widząc jak Nate wyszedł z domu i podszedł do swojego brata, by poklepać go po plecach.

Lily wyjrzała za okno i uśmiechnęła się znacząco.

- Wyglądają w nich cholernie dobrze - powiedziała.

- Nie wydają się być szczęśliwi - zauważyła Jade, która wyjrzała mi przez ramię. Zgodziłam się z nią i cała ta sytuacja wyglądała na niezbyt ciekawą.

- Może coś się stało? - westchnęłam.

- Ale co takiego? - Lily spojrzała na mnie.

- Są smutni, a w dodatku mają na sobie garnitury.

- Tylko nie mów, że... - mówiła Jade i zakryła usta dłonią - A co jeżeli jadą na pogrzeb?

- Niby czyj? Wiecie co, to mnie przeraża - powiedziałam cicho. Bracia weszli do auta i odjechali stąd, przejeżdżając obok domu w którym się znajdowałyśmy.

- Napisz do Nialla - zaproponowała Lily zwracając się do mnie.

- W porządku - zgodziłam się.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i znalazłam Nialla w kontaktach, bo ostatnio wymieniliśmy się numerami telefonów.

Jenny: Hej, coś się stało?

Odpisał dosyć szybko.

Niall: Czemu pytasz?

Usiadłam na łóżku, a dziewczyny obok mnie.

Jenny: Jesteś smutny.
Niall: Widziałaś mnie?
Jenny: Jestem u Lily. Co się stało?
Niall: Chyba nie chcę o tym rozmawiać. Może później
Jenny: Trzymam za słowo.

Po mojej wiadomości już nic nie napisał.

- A co jeżeli moja myśl była słuszna? - odezwała się Jade.

- A jeżeli chodzi o wyścigi? - zamyśliła się Lily.

- No ale co z nimi? Ktoś by zginął podczas nich? - powiedziałam, nie chcąc żeby to była prawda.

- W końcu to jest niebezpieczne. Ktoś w ciebie uderzy, może dojść do dachowania i co najgorsze do śmierci.

- Nie mówmy o tym - powiedziałam czując jak dreszcze przeszły mnie po plecach.

Wzdrygnęłam się kiedy mój telefon nagle zawibrował. Odblokowałam go i odczytałam wiadomość od Nialla, na którą moje serce na chwilę stanęło.

Niall: Jedziemy na pogrzeb Erica.

~
Cały dzień myślałam o tym, co Niall do mnie napisał. To nie może być prawda, że chodzi mu o Erica, którego miałam okazję poznać podczas drag race w zeszły weekend. Nie znam go, ale nie dopuszczam do siebie myśli, że w wypadku mógł zginąć taki młody człowiek.
Wieczorem przez tą informację miałam problemy z zaśnięciem, a w dodatku zdałam sobie sprawę, że jutro nasza szkoła będzie mieć mecz z drużyną z Chicago.
Poczułam ciągłe wibracje, więc sięgnęłam za telefon i odebrałam połączenie od Nialla.

- Halo? - odezwałam się, bo nikogo nie słyszałam.

- Hej - do moich uszu dobiegł cichy i zapłakany głos Nialla.
Pierwszy raz rozmawiałam z nim przez telefon, ale to nie jest teraz istotne, bo słysząc jego głos moje serce rozpadło się na małe kawałki.

- Niall, czy ty płaczesz?

- Może.

- Powiedz mi proszę, co się stało.

- Napisałem ci - przełknął ślinę - W wiadomości.

- No tak, ale... To prawda? Ten Eric?

- Nie, kurwa. Wcale nie ten - powiedział z sarkazmem zdenerwowany - Oczywiście, że ten - powiedział szlochając.

- Ale jak, dlaczego?

- A jak myślisz? Miał wypadek w wyścigu. On był dla mnie jak brat, kurwa.

- Ale...

- Co ale? Co ale!

- Niall, spokojnie.

- Nie będę kurwa spokojny. Nie rozumiesz mnie.

- Ja... Pomyśl, że jest teraz szczęśliwy.

- Niby dlaczego?

- Zginął robiąc to co kochał i... - przerwałam czując jego ciężki oddech - Niall?

Nie odezwał się. Słyszałam tylko jego oddech i to jak wciągnął powietrze przez zamknięte zęby.

- Kurwa - jęknął.

- Niall, co ty robisz?

- Nic, mów - przerwał kiedy jego głos zadrżał i odetchnął głęboko - Dalej - dokończył.

- Niall do cholery, powiedz mi co robisz.

Niall odłączył się i nie ukrywam, zaczęłam panikować. Zadzwoniłam do niego, ale nie odebrał.

To nie jest kurwa śmieszne.

Zadzwoniłam do niego ponownie po kilku minutach i wtedy na szczęście odebrał.

- Niall, co robisz?

- Palę.

- Okej, a co robiłeś przed chwilą?

- Nic.

- Sprawdzę to.

- C-co? Nie. Nie przyjdę jutro do szkoły.

- Jutro macie ważny mecz.

- I co z tego?

- Proszę cię.

Nastała chwila ciszy.

- Okej - odezwał się - Ale ja...

- Sprawiasz, że mam ochotę do ciebie przyjechać.

- Nie rób tego.

- Bo?

- Jutro się widzimy.

- Ale...

- Jutro - powiedział twardo, ale jakby błagalnym głosem.

- Dobrze.

- Idę spać, mała. Jestem wykończony.

- Idź prosto do łóżka i nie rób głupstw.

Westchnął.

- Dobranoc - powiedział cicho.

- Dobranoc, miłych snów.

Gdy Niall odłączył się, odetchnęłam głęboko i odłożyłam telefon.

Bałam się.
Naprawdę się o niego bałam, a myśl co robił jak się rozłączył podczas rozmowy dobiła mnie. Nie chcę, żeby robił sobie krzywdę. Nie znam go tak dobrze, żeby wiedzieć z jakiego powodu chodzi tak bardzo przygnębiony i dlaczego traktuje się w taki zły sposób, ale nie może tego robić. Moje serce tego nie wytrzyma, szczególnie jeżeli zaczęłam go lubić...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro