Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Był weekend, więc razem z Jade skorzystałam z okazji i poszłyśmy razen na nocowanie do Lily. Zrobiłyśmy to między innymi dlatego, że mieszka ona najbliżej miejsca, gdzie na ogół odbywają się wyścigi, a do tego chciałyśmy wspólnie zobaczyć rywalizację zawodników, a w szczególności braci Horan. Pomysł ten zrodził się oczywiście w głowie Lily, ale jak mam być szczera to mi się nawet spodobał. Zaczęłam wkręcać się w to całe ulatnianie się z domu, by podziwiać klimatyczne i ekscytujące ściganie się zawodników i nic nie mogłam na to poradzić. Mamy wreszcie trochę urozmaicenia w czasie wolnym od nauki.

Dochodziłyśmy właśnie na miejsce, gdzie ludzie już się zebrali, a samochody stały już na swoich miejscach. Zawodników było bardzo dużo, więc wszystko wyglądało na to, że odbędzie się kilka wyścigów.

Pierwszymi z nich nie byłyśmy specjalnie zainteresowane, więc przy śledzeniu samochodów po prostu rozmawiałyśmy. Podczas tego zauważyłam w tłumie Harry'ego i Louisa, którzy jak na moje oko handlowali z kimś narkotykami, czy robili coś podobnego. Jeśli tak, to jednak prawdą byłoby to, że mieli z tym coś wspólnego. Przestałam im się przyglądać, gdy usłyszałam, że ktoś za nami rozmawia o jakiejś imprezie.

- Jeżeli wygrają - powiedział jakiś chłopak.

- Wątpisz w to? Osobiście nie widziałem, by przegrali. Po udanym wyścigu robią imprezę u Josha.

- Skąd wiesz?

- Tak słyszałem.

Przestałam słuchać dwójki chłopaków, gdy zobaczyłam braci Horan. Dało się zauważyć, że byli dzisiejszymi faworytami, ponieważ z góry im klaskano lub wykrzykiwano ich nazwisko. Nie miałam pojęcia, że są aż tak rozpoznawalni.

Do wyścigu miała ich wypuszczać długowłosa blondynka, ubrana w czarny crop top i tego samego koloru, dość krótką spódniczkę. W końcu nadszedł czas wyścigu i na znak dany przez dziewczynę, cztery auta ruszyły z miejsca. Bracia bez problemu wygrali pierwszy łuk, dzięki udanemu driftowi.

- Od kiedy się ścigają? - skierowałam pytanie do Lily mając nadzieję, że zna na nie odpowiedz.

- Nie wiem tego, ale mogę się dowiedzieć.

- Jak?

- Wystarczy do nich podejść.

Nie sądzę, aby któraś z nas zrobiła to w bliskim czasie. Oddalając tę myśl, wróciłam do oglądania wyścigu i wtedy dostrzegłam, że jedno czarne auto wyprzedza niebieskie. Zaraz po tym usłyszałam okrzyki radości. Myślałam, że to było na tyle, ale auta ponownie przejechały obok nas.

- Drugie okrążenie? - spytałam z lekko zdziwionym wyrazem twarzy, na co Lily przytaknęła. Finalnie okazało się, że faworyci tego wyścigu wygrali. Zadowoleni wyszli z aut i wtedy usłyszałam ich głosy.

-Ludzie, jedźcie za nami! - krzyknął Niall, podczas gdy Nate odebrał niezłą sumę pieniędzy od swojego przeciwnika. Chyba wszyscy tu zebrani nagle zaczęli się zbierać, podczas gdy my chwilowo ogłupiałyśmy.

- Impreza? - Jade spytała zdziwiona. - A więc to prawda.

- Jak my się tam dostaniemy? - zadałam pytanie, mając nadzieję, że zaraz poznam na nie odpowiedź.

- O, widzę tą znajomą! Poczekajcie - powiedziała Lily zaraz po tym jak się rozejrzała i odbiegła od nas.

- Serio będziemy na jednej imprezie z gangiem? - spytałam bardziej siebie, nie dowierzając.

- Na to wychodzi...

Rozejrzałam się za Lily, a gdy ją dostrzegłam, zobaczyłam jak macha do nas ręką na znak, że mamy do niej przyjść, więc to zrobiłyśmy.

- Hej, jestem Anne. - Dziewczyna starsza od nas przedstawiła się. Również to zrobiłyśmy, po czym omówiłyśmy parę spraw i poszłyśmy do jej samochodu, by pojechać na imprezę braci Horan.

Po jakimś czasie dojechałyśmy do odpowiedniego domu, a gdy Anne otworzyła drzwi, głośna muzyka wręcz uderzyła w nasze uszy. Byłyśmy spóźnione zaledwie dziesięć minut, gdyż pojechałyśmy prawdopodobnie jako ostatnie, a z tego co dało się zauważyć, impreza rozkręciła się wystarczająco. Gdy weszłyśmy do ogromnego salonu łączącego się z kuchnią, zobaczyłam bliźniaków stojących na stole, którzy mieli w dłoniach kieliszki.

- Za nasze dziesięć tysięcy! - krzyknęli razem i zebrani ludzie, których było znacznie mniej niż na miejscu wyścigu, wypili z nimi wódkę. Otworzyłam usta ze zdziwienia i zamrugałam, bo chyba inaczej nie dało się tego skomentować.

- Dziesięć tysięcy? -powiedziałam bardziej do siebie, nie wierząc w to co przed chwilą usłyszałam. W tym czasie bracia zeszli ze stołu, a ja rozejrzałam się, by chociaż trochę zapamiętać jak wygląda to miejsce.

- I co teraz? - spytała Jade.

- Czas na zabawę. - Anne zaśmiała się obejmując jej ramiona, po czym zniknęły wśród bawiących się ludzi.

- No, Jenny, też chodźmy - powiedziała Lily i chwyciła mnie za rękę, by pociągnąć mnie za sobą. Nie mogłam uwierzyć w to, że tu jestem.

Dotarłyśmy do stolika z napojami, gdzie pochwyciłyśmy plastikowe kubki i nalałyśmy do nich gazowane napoje.

- Jak wrócimy?- spytałam, bo i tak nie wiedziałam gdzie teraz jestem.

- Anne nie będzie pić, więc was odwiezie - zapewniała Lily.

Po chwili doszły do nas dziewczyny i wyciągnęły nas do wspólnego tańca. Bawiłam się z nimi dopóki nie poczułam dłoni na swoim ramieniu.

- Nie widziałem was wcześniej - powiedział trochę wyższy ode mnie, krótko ścięty szatyn. - Jestem Josh. - Wyciągnął do mnie rękę, którą uścisnęłam, przedstawiając się. - Bracia was znają? - zapytał, uśmiechając się.

- Tak - odpowiedziałam nie do końca szczerze. Teoretycznie na pewno nas kojarzą, ale nigdy wcześniej z nimi nie rozmawiałyśmy, pomijając moje przedrzeźnianie się z Niallem i krótką rozmowę z Louisem po wyjściu z gabinetu dyrektora.

- W porządku. Ja lecę do swoich. Życz koleżankom jeszcze bardziej udanej imprezy - kiwnął głową widząc jak się dobrze bawią i odszedł. Przyznam, że udało mu się wywrzeć na mnie dobre wrażenie.

Po pewnym czasie udałam się do łazienki, do której pokierował mnie jakiś chłopak. Zapukałam do drzwi i nie słysząc odpowiedzi weszłam do środka. Cofnęłam się o krok widząc całującą się parę, która opierała się o umywalkę. Nie zauważyli mnie.

- Uhm... Przepraszam?

Gdy odezwałam się, wyszli z pomieszczenia, zupełnie sobie nie przerywając. Wzruszyłam ramionami, bo zdarzało mi się widzieć gorsze rzeczy na imprezach, lecz nadal budziło to we mnie nieswoje uczucia.

Skorzystałam z toalety, po czym umyłam ręce i poprawiłam włosy, a gdy otwierałam drzwi, ktoś już chciał wejść do środka. I to nie byle ktoś, a Niall.

- Co do... Och, hej - uśmiechnął się, unosząc brwi.  - Co ty tu robisz? - spytał zdziwiony. - Chodzicie na nasze wyścigi?

- Tak, a co?

- Nie wiedziałem, że się tym interesujecie. Widziałem cię na nich tylko raz.

Wow, wydawał mi się... normalny.

- Dowiem się w końcu jak masz na imię, księżniczko?

- Jak ci powiem to dasz mi spokój?

- Mhm.

To nie brzmiało przekonująco.

- Uch, Jenny - westchnęłam.

- Jenny - powtórzył zamyślając się. - Kiedyś spędziłem noc z jakąś Jenny. Och, to jednak nie była Jenny. Ale możemy to zmienić - mrugnął i wszedł ze mną do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Przełknęłam ślinę widząc jego chytry uśmiech, po czym cofnęłam się nieco.

- Znajdź sobie inną Jenny, frajerze.

- Ała, zabolało - zaśmiał się.

- Fajnie.

- Słuchaj skarbie, jutro mam urodziny i przydałby się jakiś prezent - mrugnął.

- Powinno mnie to obchodzić?

- Tak się składa, że chcę ciebie.

Prychnęłam.

- To, że lecą na ciebie wszystkie laski, nie oznacza, że polecę i ja.

Chwycił moją dłoń i pociągnął do siebie, przez co zatrzymałam się na jego torsie, z szybko bijącym sercem.

- Nialler nic ci nie zrobi - powiedział przesuwając kciuk po mojej dolnej wardze - Ale z tobą to inna bajka - powiedział gorąco, tuż przy moim uchu.

O Boże, nie.

Chciałam go uderzyć w policzek, ale zdążył chwycić mnie za nadgarstek.

- Niegrzeczna - pokiwał głową, a na jego twarzy pojawił się głupi uśmieszek. - Już możesz iść. Muszę skorzystać, a zaraz lecimy kolejną partię shotów. I nikomu ani słowa, że się spotkaliśmy, okej? - powiedział puszczając moją rękę.

- Tak, jasne - powiedziałam szybko i wróciłam do moich przyjaciółek, podczas gdy moje serce biło jak szalone, a ja nie wiem z jakiego pieprzonego powodu.

- Gdzie byłaś tak długo? - spytała Jade.

- W łazience. Było trochę zamieszania, ale ważne, że już jestem.

- Zaraz zaczną się shoty, idziesz? - spytała Lily, a ja przytaknęłam, bo co mi szkodzi?

Impreza przebiegła tak, że o dziwo już nie widziałam żadnego z bliźniaków ani innych, pomijając Liama, który wzbudził zainteresowanie imprezowiczów, gdy ktoś go zaczepił i zaczęli się dosyć poważnie przepychać...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro