Mountain Lake (Delijah) part 2
Gdy Elijah powiadomił rodzeństwo o swoim wyjeździe na tydzień do domku reakcja Freyi i Finna była jednakowa, a mianowicie:
"W końcu".
Damon i Lexi umówili się, że dziewczyna zajmie się kwiaciarnią i dostanie premię oraz stałą podwyżkę.
Niedługo potem wszyscy ruszyli autem Elijaha do hrabstwa Giles nad Mountain Lake. Podróż trwała 2 godziny. Dom był w środku lasu nad jeziorem. Z perspektywy Damona wyglądało to tak jakby łatwo można było ty kogoś zamordować. W końcu dom gdzieś w dziczy, z dala od cywilizacji z jedną drogą. Idealny motyw zabójstwa. Elijah zajął swój pokój, Damonowi przypadł pokój Finna, a Klaus i Stefan zajęli pokój tego pierwszego.
Damon po rozpakowaniu się zajął szybko łazienkę. Po takiej podróży przydał mu się zimny prysznic. Łazienka była prawie cała z drewna, poza marmurowymi umywalkami i toaletą. Prysznic był szklany, także tylko para mogła zakrywać intymne miejsca.
Damon niestety nie znalazł szlafroka przez co musiał wyjść w samym ręczniku. Od razu jego oczom ukazał się Elijah ze szlafrokiem. Damon odwrócił wzrok, a Elijah był czerwony na twarzy. Nie to, że Eli nigdy nie widział prawie nagiego mężczyzny. Widział i to nie raz, ale głównie u kogoś z rodziny. Sam nie uważał się za stworzonego do związków.
- Ja... Ja... Przyniosłem ci szlafrok. - powiedział Elijah.
- Umm... Dzięki.. - Elijah podał mu szlafrok i szybko się ulotnił, a Damon cofnął się do łazienki i założył go. Potem wrócił do pokoju by się ubrać.
Damon po ubraniu się zszedł do kuchni,gdzie zastał Elijaha. Między mężczyznami panowała niezręczna cisza. Przerwało ją młodsze rodzeństwo mężczyzn.
- Kiedy obiad? - spytał Klaus.
- Najpierw wypada zrobić zakupy, bo lodówka pusta. - rzekł Elijah, a Klaus wziął za rękę Stefana i wyszli bez słowa. - Muszę pojechać do miasta. Będziesz miał oko na chłopców?
- Jasne. Przepraszam za tamto.
- Nic nie szkodzi, fajne widoki miałem. - powiedział Elijah i znów zrobił się czerwony. - Znaczy... Nie... Znaczy... Jadę. Widzimy się później. - szybko opuścił dom, wsiadł w auto i pojechał drogą do miasta.
Damon musiał się użerać z dzieciarnią. Co z tego, że chodzą do średniej szkoły i to dwie osoby. Zajmowanie się bratem to jedno, ale jego chłopakiem demonem to co innego. Starszy Mikaelson wrócił po dwóch godzinach z zakupami. Kupił lody, owoce, warzywa, jogurty, mięso. Do wyboru do koloru.
- Cieszę się, że już jesteś. Twój brat to istny demon. - stwierdził Damon wchodząc do kuchni.
- Potrafi dać w kość, ale taki jest od śmierci naszych rodziców. - Elijah momentalnie posmutniał.
- Przepraszam. - podszedł do niego i położył mu dłoń na ramieniu.
- Nie masz za co. Nie wiedziałeś. - złapał się za kark. - Zrobię obiad.
- Pomogę ci i nie przyjmuję sprzeciwu.
- No dobrze. - Elijah uśmiechnął się do Damona. To był taki pierwszy naprawdę szczery uśmiech od śmierci rodziców i brata.
Mężczyźni zrobili na obiad pomidorową oraz pierś z kurczaka z ziemniakami i buraczkami. Podczas obiadku ręka Klausa ciągle przypadkiem lądowała na udzie Stefana, co nie uchodziło uwadze Damona i Elijaha, którzy do czwartego zwrócenia uwagi przestali przywiązywać do tego wagę.
Po obiedzie Damon poszedł popływać w Jeziorze. Elijah postanowił do niego dołączył na przełamanie niezręczności z przyjazdu. Mikaelson naprawdę super prezentował się w slipach, Salvatore za to wolał spodenki kąpielowe.
Damon akurat się wynurzył, gdy Elijah przyszedł na pomost. Musiał przetrzeć oczy ręcznikiem by go zobaczyć.
- Hej... Długo już tu jesteś? - spytał Damon.
- Dopiero przyszedłem. - Elijah usiadł na pomoście i się uśmiechnął do Damona.
- Wchodzisz?
- Sam nie wiem... - Damon wtedy wyszedł z wody i usiadł obok Elijaha tylko po to by go zepchnąć do wody i samemu tam wskoczyć.
Salvatore jednak się zaczął niepokoić, gdy Mikaelson się nie wynurzył. Zaczął się denerwować. W końcu jednak ktoś pod wodą ściągnął mu spodenki.
- Elijah! - krzyknął czerwony Damon, a owy mężczyzna szybko wynurzył się i wszedł na pomost.
- Tak kończą niegrzeczni chłopcy. - puścił mu oko. - Jeśli obiecasz być już grzecznym chłopcem oddam ci spodenki.
- Nie wygłupiaj się.
- Okey. To idę do domu.
- Nie! - krzyknął Salvatore. - Obiecuję, że będę grzecznym chłopcem. - powiedział rumieniąc się, a Elijah rzucił w niego spodenkami. - Zaczekaj na mnie. - podpłynął do brzegu, gdzie ubrał spodenki. - Jeśli ja byłem niegrzecznym chłopcem to kim ty jesteś?
- Za wcześnie na to. - poklepał go po ramieniu.
Po jakichś pięciu dniach Elijah postanowił zaprosić Damona do baru w mieście. Chłopcy mieli wtedy zostać sami w domu. Tylko Damon musiał się zgodzić, ale to nie było problemem. Damon był bardziej otwarty i na pewno by się zgodził, ale Elijah tylko raz był na randce i było fatalnie w dodatku to dziewczyna go zaprosiła. Także no. Ma słabe doświadczenie.
Damon siedział na plaży obserwując jezioro, kiedy przyszedł Elijah.
- Hej... Możemy pogadać? - spytał Mikaelson.
- Pewnie. - Elijah usiadł obok i pierwszy raz poza firmą bał się odezwać. - Elijah?
- Chciałem... Chciałem wiedzieć czy umówiłbyś się ze mną? Wiesz spotkanie towarzyskie w barze.
- Jasne. Bardzo chętnie. - Damon posłał mu uśmiech.
- Super... Znaczy bardzo miło, że się zgadzasz.
Wieczorem koło 19 mężczyźni pojechali do baru taksówką, bo wiedzieli, że trzeźwi nie wrócą. W barze po kilku kieliszkach Elijah był już wstawiony. Nie można ukryć, że Elijah Mikaelson rzadko pił alkohol. Wstawiony Mikaelson to bardzo rozmowny Mikaelson.
- Wiesz co Damon? Odkąd tu jesteś chciałbym cię pocałować... - powiedział Elijah opierając się o ramię mężczyzny. - Ale ty pewnie Hetero... Zawsze mam do nich szczęście albo do lesbijek.
- Nie bądź taki dla siebie surowy. Przystojny z ciebie facet.
- Chciałbym słyszeć to częściej. Ciąży mi ta samotność. Zapełniam ją pracą. Możemy wrócić do domu?
- Oczywiście. - Damon zapłacił ze swoich pieniędzy, zamówił taksówkę i zabrał się z mężczyzną do domu.
Dom na szczęście stał cały. Damon miał na dzieje, Cześć w środku też taki jest. Nie pomylił się, ale gdy tylko położył Elijaha w jego pokoju ten go przyciągnął do siebie i nie chciał puścić. Damonowi zostało tylko pójść z nim spać. Musiał z nim pogadać rano o tej sytuacji. Wolał by była to prawda, bo podobał mu się Elijah.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro