Trzeba Pamiętać
Późnym popołudniem ruszyłem do jego domu. Na wzgórzach mieszkańcy odpoczywali. Byli tacy szczęśliwi. Przeróżne inteligentne istoty,czasem zupełnie nie przypominające człowieka. To dowodziło, że ludzie nie byli jedyni... , że Ziemia nie była jedynym światem.Mój przyjaciel siedział na ganku ze smutkiem w oczach. Nie zareagował na moje pojawienie się. Wchodziło się do niego tak samo jak do każdego a jego dom, mimo że umieszczony na ziemi, był ładny. Ciemne bele drewna, drzwi z małym okienkiem i ganek z fotelem plecionym z czegoś podobnego do słomy czy czciny.
-Przemyślałem wszystko... To dziwne że nie żyje. Czuję się żywy...
-Las potrafi czynić cuda. Sprawił, że możesz wszystko to co żywi,oprócz śmierci.
-Pomogę Ci w razie problemów...
-Cii
Zdziwiłem się że zostałem uciszony. Spojrzałem w kierunku w którym patrzył Simus. Wydawał się trochę nie obecny, jakby był w dwóch miejscach naraz i skupiał się jednocześnie na rozmowie ze mną i drugiej czynności.
-O co chodzi? - szepnąłem.
-Nie odwracaj się... Mamy spore problemy. - zerknął na mnie ale o dziwo w jego spojrzeniu nie dostrzegłem strachu, mimo że czułem,iż powinien się bać. On jednak miał w oczach pewność siebie i opanowanie. Ponownie czułem, jakby wiedział wszystko o tym i innych światach. Lubiłem to spojrzenie. Czułem się przy nim wtedy bezpiecznie... Działało to na mnie jak melisa.
-Jakie - poczułem wielką chęć by się odwrócić. Chyba każdy wie jak to jest gdy ktoś czegoś zabrania, chce się to zrobić. Jednak się powstrzymałem.
-To... To Sedno...
-Sedno?- wydało mi się to głupią nazwą. Wręcz śmieszną.
-Sedno chce zniszczyć Aren... Tyle wiem. Nie wiem jak się tu znalazł, i czemu akurat u mnie... - szepnął. Przypomniało mi się o czym mi pewnego razu wspomniał. Był w radzie i to jako dodatkowa osoba, co niezmiernie dziwiło i irytowało innych. Aren wyróżnił człowieka.
-Mogę Ci jakoś pomóc?
-Na Sedno nie można patrzeć. Nie wiem jak je pokonać... Nie wiem czy się da.
-Na pewno się da. - poczułem że naprawdę mogę pomóc. Wystarczy,że dotknę Sedno i zamknę oczy... Ale to dziwne uczucie... Jakbym wiedział coś tak po prostu. Czy to tak czasem czuje się Simus ?
-Mam plan - odezwałem się znowu. - muszę je dotknąć.- spojrzałem w oczy przyjaciela a on wydawał się rozumieć.
-Nie możesz. - powiedział ku mojemu zdziwieniu.
-To zadziała. Muszę. - w końcu miałem ratować Aren, prawda?
Mój przyjaciel westchnął wiedząc że nie przekona mnie do zmiany planu. Jednocześnie wydawało mi się jakby nigdy tego nie chciał.Wysyłał sprzeczne sygnały ale po części go rozumiałem.Wiedział, że z jakiegoś powodu jestem pewien swego i okazał mi zaufanie.
-Nie wiem co to jest... I nie wiem skąd to się wzięło ani nawet czemu kojarzę te fakty! To jest niebezpieczne... To coś może zabierać wspomnienia i wtedy znikniesz! Więc zastanów się jeszcze raz. Czy chcesz ryzykować? - ponowne spojrzenie, tym razem była to lekka niepewność, ostatnie wahanie przed ryzykiem.- Idziemy tam tyłem by na niego nie patrzeć.
-Idziemy?! Ty jesteś żywy! Możesz zginąć!
-Ty też ryzykujesz. Nie pozwolę byś robił to sam.
Obydwoje byliśmy zdeterminowani. Weszliśmy tyłem do domu, od razu poczułem obecność wroga. Wyciągnąłem rękę za siebie by dotknąć Sedno.To było zaskakujące uczucie. Praktycznie nie wyczuwałem ciała potwora. Było jak dym. Zamknąłem oczy. Simus zdążył jedynie szepnąć,, powodzenia "po czym zrobiło się ciemno.
* * *
Obudziłem się w ciemności. Nie wiedziałem czy faktycznie otworzyłem oczy i jestem przytomny. Jednak nieprzyjemny mróz i wilgoć, uświadomiły mnie, że muszę być. Do miejsca w którym leżałem nie było żadnego dopływu światła Posadzka była nierówna i zimna.Zacząłem macać rękoma dookoła, jak najmniej ruszając się przy tym z miejsca. Moje dłonie napotkały opór. Założyłem że to Simus. Jego ciało było nieruchome i zimne ale czułem, że jego serce bije. Gdzie byliśmy? Szturchnąłem mojego przyjaciela by go zbudzić jednak on nadal leżał nieprzytomny. Pomyślałem o Sednie.Czy on też tu trafił? Czy nadal nam zagraża? Wznowiłem przeszukanie terenu. Tym razem moja ręka natrafiła na dziurę.Zgadywałem, że była to głęboka przepaść. By to sprawdzić najpierw zbadałem ścianę, do dna nie dotarłem. Rzucając mały odłamek skały, zrozumiałem, że jest głęboko. Bardzo powoli zacząłem się podnosić. Wydało mi się że sklepienie jest wysoko. Podniosłem się, wyprostowałem i westchnąłem. Czułem się jakbym był ślepy. W pewnym momencie po mojej lewej coś wydało hałas. Simus się obudził - pomyślałem.
- Nie wiem gdzie jesteśmy przyjacielu ... - powiedziałem cicho. - Obudź się.
Wydawało się jakby Simus naglę odzyskał świadomość.Szmery i pomruki ustały. Mogłem sobie jedynie wyobrażać jak otwiera oczy i myśli czy naprawdę je otworzył.
- Ale ciemno - stwierdził po chwili - mam... mam ze sobą światło.
Nagle oślepił mnie blask, miał lekką niebieskawą barwę. Zatoczyłem się do tyłu i zasłoniłem oczy ramieniem. Nie dało się przyzwyczaić do całkowitego mroku, jednak moje oczy przywykły do braku światła.
- Co ty tak w ogóle zrobiłeś? - zapytał chłopak siedząc na ziemi.
- Ja... Nie wiem, przeniosłem nas gdzieś... - odparłem niepewnie, sam nie znając odpowiedzi.
- Tylko gdzie... I gdzie jest Sedno? -zdołałem w końcu spojrzeć na źródło światła. Była to jakby zapałka ale paliła się niebieskim płomieniem który nie szkodził drewienku.
- Sądzę że obudził się wcześniej i uciekł.
-Powinniśmy się ruszyć... Nie wiem gdzie nas przeniosłeś, Merin ale obawiam się że to niebezpieczne miejsce.
Zapragnąłem zaprzeczyć, to całkiem bezpieczne miejsce, szeptało serce (jeśli się nie wpadnie w przepaść, dodawała logika). Czułem że tu jest bezpiecznie ale logika ciągle podpowiadała co innego, jak tu może być bezpiecznie, w pobliżu jest Sedno, jest ciemno, wszędzie może kryć się potwór lub pułapka...
- Idźmy w lewo. - nagle serce wygrało walkę z logiką.
-Czemu w lewo?
- Ponieważ naprawo jest przepaść ...-próbowałem podeprzeć to przeczucie,logiką.
- No dobrze...
Minęło jakieś dziesięć minut gdy Simus znowu się odezwał.
- Wiesz jak umarłeś?
-Ty to masz wyczucie. Tak wiem jak umarłem. - zaśmiałem się cicho,choć nie było z czego. - Zastrzelono mnie.- dodałem, czując, że przyjaciel na to czeka.
- A ty jak trafiłeś do Arenu? -zapytałem by zmienić temat.
- Byłem na łące z moją siostrą i bratem gdy nagle trawa zaczęła płonąć. Było bardzo sucho, więc ogień szybko się rozprzestrzeniał. Siostra uciekła,brata oddałem matce ale sam nie miałem jak uciec... Wskoczyłem do rzeki. Zacząłem się topić... I wtedy Aren mnie wziął.
-Teraz w lewo - powiedziałem gdy doszliśmy do rozdroża.
-Zadziwiasz mnie. Nie znasz tego miejsca a wiesz gdzie iść.
-Nie wiem gdzie iść. Wybieram drogę na chybił trafił i liczę że to nas nie zabije. - uśmiechnąłem się. Nasze kroki odbijały się echem a ogień oświetlał ciemno szare korytarze. Były dość spore choć im dalej szliśmy, tym ciaśniej się robiło.
-To pocieszające. - zaśmiał się nerwowo.
* * *
Mój towarzysz nie znosił dobrze, ciasnych przestrzeni. Jego nerwowy śmiech i gesty uświadomiły mi, że jego stan się pogarsza z każdym krokiem. Korytarze były coraz węższe a nikłe światło dawane przez zapałkę ukazywało tylko surowe skalne ściany i brak wyjścia. Simus ciągle przypominał sobie o rzeczach, w tej chwili,pozbawionych sensu aż w końcu fobia wygrała i stanął. Nie chciał iść dalej, usiadł na posadzce i kołysał się w przód i tył obejmując rękami, nogi.
- Choć, jestem pewny że zaraz będzie szerszy. - przekonywałem.
- Całe życie na otwartej przestrzeni, pola, łąki... Nawet Aren taki jest... A teraz...
To było jedyne co zdołałem z niego wyciągnąć.To co mówił miało niewielki sens. Człowiek nie przyzwyczajony do takich warunków mógł oszaleć. Jednak z drugiej strony, jego dom był w jaskini a on, nie wiadomo jak długo, błądził po Lesie Pamięci... W końcu uznałem za najlepsze samemu sprawdzenie drogi.Nie było najmądrzejsze chodzenie tu bez światła ale wolałem zostawić je Simusowi. Nie miałem pojęcia skąd ono jest ale nie miało to teraz większego znaczenia. Jeśli ten korytarz się nie rozszerzy a ja go tam zaciągnę to będzie źle. Poza tym, ja miałem przeczucie, które mnie prowadziło więc niech on ma przynajmniej światło. Szedłem tylko chwilę, lecz powoli byłem zmuszony coraz bardziej się pochylać. W pewnym momencie dojrzałem niewielki,jaśniejszy punkt. Nie wydawał się niewiarygodnie jasny, lecz nie miałem wątpliwości, że to światło dzienne. Mój optymizm dał osobie znać, gdyż od razu zacząłem zawracać z myślą ,, To wyjście! ". Jednak Simus już nie siedział pod ścianą kiwając się w napadzie paniki. Stał na środku korytarza z zapałką w lekko uniesionej dłoni.
To co stało przed nim było dziwne...Miało kształt dorosłego mężczyzny o szerokich barkach jednak bardziej przypominało cień lub dym niż człowieka. Szaro- czarny kolor wtapiał się w tło ale mimo to postać była widoczna. Nagła myśl wprawiła mnie w osłupienie. ,,Czy to jest Sedno?". Stwór trzymał dłoń w poziomie tuż przy szyi mojego przyjaciela.
-Simus... - szepnąłem ze zgrozy. Dla normalnego człowieka taki gest nie był by niczym przerażającym. Jednak ja nie maiłem wątpliwości, że potwór mógł zabić jednym ruchem. W końcu skoro samo patrzenie na niego jest groźne...
- Idź.. - szepnął Simus. Nie miałem pojęcia dlaczego mogę na to patrzeć. Mój towarzysz miał głowę odwróconą w lewo a wzrok skupiony na ścianie. Jego usta były mocno zaciśnięte - jak mi się wydawało– ze strachu.
- Posłuchaj przyjaciela... - po raz pierwszy słyszałem Sedno. Jego głos był suchy i nie przypominał ludzkiego. Bardziej jednak, zastanawiało mnie dlaczego to powiedział. Zależy mu bym uciekł... Czy nie wolał by i mnie zabić?
- Nie.
- Tak. Mogę zabić i ciebie. -zagroził.
-Nawet gdybym żył to nie zdołał byś tego zrobić. Nie tutaj.
-Za kogo ty się uważasz?! - wyśmiał mnie - jestem zdolny zniszczyć Aren! Ciebie tym bardziej...- kpił.
- Wypuść mojego przyjaciela.
- Merin! Nie prowokuj go! Uciekaj! -spanikował chłopak. Wydawało się jakby nie słyszał potwora.
Po policzkach Simusa, pociekły łzy. Myślał że umrze i nie chciałbym mu towarzyszył... To było takie wzruszające, ale czy on myślał że zamierzam patrzeć na śmierć przyjaciela lub go tak zostawić? Czy naprawdę wierzył, że ucieknę dla ratowania skóry?
- Sedno. Masz ostatnią szansę.
- Nie rozśmieszaj mnie!
Oboje nie chcieliśmy walczyć.Wiedzieliśmy że to będzie bolesne... Jednak tu chodziło o Simusa. Skoczyłem na przód i złapałem Sedno za nadgarstek. Odciągając jego dłoń od szyi chłopaka, obkręciłem się tak by znaleźć się za istotą. Mimo tak niematerialnego wyglądu, jego ciało było dość wyczuwalne choć w domu Simusa takie nie było. Może to sprawka tego miejsca? Druga ręka potwora wbiła się w mój bok. Rzuciłem się na ziemie, przygniatając mojego wroga. Był silniejszy. Wiedziałem,że musiałem działać szybko. Pchnąłem stwora w głąb korytarza i z bólu zacisnąłem dłonie i powieki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro