Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Trzeba Pamiętać

Na początku pragnę poinformować, iż... ciężko mi było dobrze to wszystko dopasować bo usunęłam w poprawionej wersji rozdziały a nie chciałam upychać dwunastu stron w jednej części ( to by była przesada....) To tyle, dziękuje za uwagę i życzę miłego czytania




Las.Miejsce gdzie mieszkają zwierzęta, gdzie można znaleźć grzyby i wiele fascynujących rzeczy... Ten Las taki nie był. Wszechobecna cisza, przerażała mnie z początku. Zwierząt nigdzie nie dało się dostrzec. Było to ciemne i straszne miejsce w którym można było znaleźć wiele przedziwnych rzeczy, lecz nikt nie miał by odwagi dokładniej ich oglądać. We wszystkie strony był tylko las. Co jeszcze dziwniejsze... Można było się do tego przyzwyczaić i ...nawet to polubić. Ta początkowa groza ustępowała. Czasem widziałem nawet jakieś żywe stworzenia. Gdy zacząłem myśleć o schronieniu na noc by nie spać na ściółce, to miejsce mi pomogło.Nie wiedziałem jak. Była to swego rodzaju magia... Tak przynajmniej mi się zdaje. Bo gdy zaczynałem już działać,by zrobić chociaż prowizoryczny szałas, w drzewach ujrzałem domek. Mały, z zaledwie jednym pomieszczeniem, oknami bez szyb i warstwą siana na ziemi. By do niego się dostać, trzeba było wejść po drabinie będącej jedynie kawałkami desek przyczepionymi do pnia. Znalazłem w nim też cienki, wełniany koc.

Chodząc po Lesie znalazłem wiele budowli. Moje podróże trwały czasem bardzo długo ale czułem, że nie zbliżam się do końca. Niegdyś,po około trzech dniach drogi, znalazłem budowlę wykonaną jakby z gliny lub kamienia. Była w większości pod ziemią . Mogłem zobaczyć jedynie jej czubek który uformowany w półkulę, miał wyrzeźbione dziwne wzory, które nic mi nie mówiły. Byłem ciekaw co jest w środku, dało się tam wejść... Jednak jakiś wewnętrzny głos mówił mi bym tego nie robił. Jeszcze nie czas. Napotykałem również znaki świadczące, że ktoś tu był. Czasem były to jakieś symbole na drzewach, domki i ścieżki ... Jednak ani razu nie spotkałem człowieka.

Pewnego dnia zaczęły powracać niektóre wspomnienia. Odkąd się obudziłem pośród tych starych, wysokich drzew, nie wiedziałem nawet jak mam na imię. Tego co mi oddano, nie było wiele. Zaledwie garstka informacji... Miałem na imię Marin. Pracowałem na polu ojca. Byłem najstarszy z rodzeństwa. Pamiętałem moje dwie siostry i brata,jednak bardzo mgliście. Jedynie to, że istnieli i byli młodsi... Zagadka jak się tu znalazłem nie została rozwiązana. Dość dużo czasu minęło zanim w moim życiu wydarzyła się kolejna ciekawa rzecz. Spotkałem kogoś. Jednak mimo moich chęci, człowiek ten nie zatrzymał się by ze mną pogadać, wytłumaczyć mi cokolwiek lub chociażby się przedstawić. Jedyne co mętnie mi wytłumaczył, toto, że pochodził z Arenu. Zaciekawił mnie, nie chciałem być już samotny...Jednak nie poszedłem za nim. Nie mogłem. Czemu? Nie wiem.Najpierw szedłem, prawie biegłem za chłopakiem... Jednak naglę stanąłem , nie mogąc nic zrobić. Jakby Las pozbawił mnie wolnej woli. Stałem i patrzyłem jak odchodzi, coraz bardziej niewidoczny.Ponownie stałem się jedynym człowiekiem w Lesie. Ponieważ on na pewno potrafi stąd wyjść. Czułem to.

Nic nie mogłem zrobić. Jedyne czym dane mi było zająć wolny czas to podróże. Jednak poco wędrować skoro nie ma się celu? Po co szukać skoro gdy coś się znajdzie, po prostu się to zostawia, nie mogąc nic z tym zrobić? Myślałem sporo o moim położeniu i tym tajemniczym miejscu, jednak im więcej myślałem, tym więcej nasuwało się pytań a na żadne nie umiałem odpowiedzieć.


* * *



Minęły lata samotności. Nie starzałem się, nie zmieniałem... Czasem gdzieś szedłem, lecz nigdy nie przynosiło to nic nowego. Pewnego dnia, gdy wstał świt, pojawił się on. Przybysz z Arenu, który niegdyś dał mi nadzieję. Był to dla mnie szok, jednak szybko postanowiłem, że tym razem nie dam się tu zostawić. Mimo upływu czasu, on też się nie zmienił. Był młodym chłopakiem, mógł mieć około siedemnastu lub osiemnastu lat. Miał ciemno brązowe włosy, niebieskie oczy i prosty strój. Bluzka z białego materiału i ciemne spodnie. Nic poza tym. Zadałem pytanie.

Kim jesteś?

Znów mówił o Arenie. Szybkie wzmianki o tym, że się martwi i nie ma czasu. Szedłem tak za nim, krótko, ze strachem, że znów się zatrzymam. Nie pytałem o nic więcej, chciałem po prostu gdzieś dojść...I tak właśnie się stało. Nie wierzyłem własnym oczom.Skraj mojego Lasu... O którego istnienie zwątpiłem.
-Teraz masz wybór - mówił Przybysz gdy tak stanęliśmy. Obaj zatrzymaliśmy się tuż przy linii drzew. - Możesz iść zemną - czułem, że wie o otaczającym mnie świecie więcej niż ja.- lub zostać w swoim lesie. Nie wrócisz. Tyle musisz wiedzieć.
-Czemu nie wrócę? Czemu nie mogłem wyjść?
-Las Pamięci nie daje wolnej drogi każdemu i zawsze. Zatrzymał cię tam i tyle. Teraz daje ci możliwość. Albo zostaniesz, na zawsze w lesie albo wyjdziesz i pójdziesz ze mną. A gdzie? - wydawało się że uprzedził moje pytanie - Ja wracam do Arenu, mojej ojczyzny.
-Czemu wracasz?
-Podróżowałem ale nie po to by znaleźć nowy dom. Teraz wracam bo kocham Aren.
-Czemu Las dał ci wejść i wyjść?
Było mi przykro. Las, mój Las, nie dał mi wolności a dał ją jakiemuś nieznajomemu. Lata spędzone w samotności na bezsensownym czekaniu na zmiany wydały mi się teraz jeszcze bardziej przygnębiające niż wcześniej.

-Widać to na tobie mu zależało, ja mogłem sobie iść bo nic dla niego nie znaczyłem .- dodał chłopak jakby widząc mój smutek.
Odwróciłem się w stronę drzew. Może ten dziwny chłopak ma rację? Ale mówiąc tak, wydaje się jakby wierzył, że ten las ma duszę,rozumie i czuje... Czy to możliwe? Chciałem odejść. Czułem, że nie zniósłbym więcej takiego życia. Jednak czy to dobry wybór?Tyle lat spędzonych w jednym miejscu sprawiły, że ciężko mi było odejść. Zmienić zupełnie swoje życie. Tego chciałem a gdy w końcu stało się to możliwe, czułem ból w sercu. Opuścić jedyne miejsce jakie pamiętam. Las widział jak się nudzę, jak jestem samotny. I mimo że mnie... kocha w pewien sposób, jeśli można to tak nazwać, wypuścił mnie. Ja mogłem iść lub zostać.Ale jaki sens było zostawać? Nie mogłem wiecznie męczyć się w tym miejscu tylko dlatego, że ono coś do mnie czuło. Będę tęsknić ale...- myślałem. Odwróciłem się ku polanie. Pierwsza wolna przestrzeń jaką widziałem odkąd pamiętam. Tak jak Przybysz opuścił Aren i teraz wracał tak ja opuszczałem Las i wrócę. Obiecałem to sobie i temu miejscu.

* * *


Po parodniowej podróży na wschód, dotarliśmy do granicy Arenu. Wtedy już sporo o nim wiedziałem dzięki Przybyszowi. Aren był piękny,nie ujrzę tu domów jednak są. Jest jedenastu ważnych ludzi, z czego on jest jednym z nich. Do tej krainy trafia wiele niezwykłych istot. Mało tam ludzi ale mimo to jest przyjemnie ... a może właśnie dzięki temu? Informacje których mi udzielał nie były dokładne. Rozmawialiśmy tylko wieczorami, przed snem. Podczas wędrówki nie mówił praktycznie nic, wydawał się zamyślony.Przed porannym wymarszem zawsze uważnie przeglądał mapy i pisał notatki na pojedynczych kartkach w lekko pożółkłym kolorze.Wieczorami oprócz krótkiej wymiany zdań, również tworzył zawzięcie notatki, pisząc szybko, czytelnie i w skupieniu. Był pod tym względem niesamowity ale nie dostarczał mi zbyt wiele towarzystwa. Nie znałem jego imienia, którego nie chciał mi podać mówiąc tylko ,, Później" i nie wykazywał zbytniej chęci poznania mojego.


Stanąłem na wzgórzu i spojrzałem w dół. Aren był piękny. Wspaniały.Jedyne czego mi brakowało to drzew... Dużej ilości drzew... Mój towarzysz miał rację opisując to miejsce jednak nie spodziewałem się, że tak zatęsknię za ciągłym mrokiem i praktycznym brakiem wolnej przestrzeni. Spodziewać się swoich przyszłych uczuć a je odczuwać to dwie zupełnie inne rzeczy. Chłopak powiedział szybko,że w jest w tym miejscu parę drzew ale bardzo niewiele i można byto nazwać jedynie zagajnikami. Przybysz pokazał mi gdzie znajduję się jego dom, a potem wskazał mój. To była dziura. Aren ją dla mnie przygotował. Doznałem szoku gdy zeszedłem na sam dół. To był identyczny domek na drzewie jak mój. W lesie który był w jaskini. Zatęskniłem jeszcze bardziej. Moje zdziwienie odnośnie tego miejsca rosło z każdą chwilą.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro