Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7.

Kolejny dzień zapowiadał się nawet dobrze. Szczęśliwy wstałem z łóżka i cały wczorajszy dzień uderzył wemnie.Dostałem na oczach mojego wroga, a może przyjaciela?.Sam nie wiem co mam o tym myśleć.Lekko zażenowany i smutny umyłem się zauważając nowego siniaka, przebrałem się i wyszedłem z pokoju.Ojca niema najwidoczniej w domu to dobrze.Wszedłem do kuchni i pierwsze co zauważyłem to kartka z eleganckim napisem "zrób pranie" powieszoną na lodówce.Otworzyłem mebel i Wyjąłem z niego jogurt.Zjadlem go szybko , wyrzuciłem opakowanie i umyłem łyżkę.Zdjąłem też kartkę i wyrzuciłem do śmietnika.Wrociłem na górę do łazienki po kosz z rzeczami do prania i zacząłem iść w stronę oddzielnego pokoiku z pralkami.Gdy tam dotarłem zauważyłem już kosz z rzeczami ojca.Westchnąłem i usiadłem na zimnych kafelkach stawiając mój kosz z praniem obok.Zaczołem sortować ubrania czyli brałem białe i kładłem na jedną stronę.Brałem czarne i kładłem na drugą strone z kolorowymi było tak samo.Czuje się jak jakaś szmaciana lalka robiąca rozkazy.Czasami czuje się też jak jakiś służący, robię pranie , sprzątam dom i robię typowo domowe rzeczy.Nie mamy "służby", ale kiedyś mieliśmy kiedy jeszcze była mama.Po tym jak ją zabił wszytko się zmieniło.Zwolnił służących, a wszystkie obowiązki spadły na mnie, na siedmioletnie prawie ośmioletnie dziecko.Już w tym wieku musiałem umieć robić pranie, sprzątać cały dom oraz gotować(chociaż nie musiałem wiecznie gotować bo ojca i tak praktycznie nie ma w domu) bo jak nie to bym otrzymał kare.Przez pewien okres czasu byłem też w sierocińcu.Miałem tam przyjaciół ,ale to się zmieniło.Włożyłem wszystkie posortowane ubrania do oddzielnych pralek, nasypałem proszku i nastawiłem.Smętnie wyszedłem z pomieszczenia i powłuczyłem się do mojego pokoju.Usiadlem na siedzisku i oparłem głowę o chłodną szybę.Tęsknym wzrokiem wpatrywałem się w tych wszystkich wolnych ludzi chodzących po ulicy.

-zagrałbym w piłkę-powiedziałem do siebie z zamkniętymi oczami.Jednak wszystkie piłki które były w domu zostały wyrzucone prze ojca.Nagle coś walnęło w szybę.Zdezorientowany otworzyłem zamknięte do tej pory oczy i spojrzałem w dół.Dostrzeglem tam jasnowołosego jeżyka.Machał do mnie ręką , a w drugiej trzymał piłkę.Otworzylem zmieszany okno.

-Co ty tu robisz?!- krzyknąłem do niego.

-Chce cię stąd wyrwać.Zagrasz?-wskazał na piłkę.Pokreciłem smętnie głową.

-wiesz, że nie mogę- chociaż bym chciał.

-Tak wiem, ale nie możesz tak siedziedz, potrzebujesz odskoczni-powiedział do mnie.Wiem, że to były zwyczajne nie mające trochę sensu słowa , ale wzbudziły we mnie coś.Niewiem czy to przez jego proszący wzrok czy może przez coś innego, ale się zgodziłem.Stanołem w oknie i skoczyłem.Uśmiechnąłem się widząc lekko przestraszoną minę chłopaka.

-Boska wiedza-szepnąłem, na początku nic się działo, ale potem z moich pleców wyrosły trzy pary skrzydeł.Towarzyszył przy tym mały ból niewiem dlaczego, nigdy się tak nie wydarzyło.Skrzydła zniknęły przy ziemi.Skuliłem się i oddychałem głęboko.Podbiegł do mnie Axel i uklęknął obok.

-co się stało?-zapytał zmartwiony.

-ni-niewiem pierwszy raz tak się stało-odpowiedziałem podnosząc się.-ale jest już okey.

-napewno?

-tak ,nie martw sie-powiedziałem i zacząłem iść w stronę ulicy.Po chwili doliczył do mnie chłopak.

*****

Całą drogę przeszliśmy dość szybko i w mile atmosferze.Bylismy teraz na boisku obok rzeki.

-to...kto stoi na bramce?-zapytałem.

-w sumie to możemy grać bez niego- odpowiedział.Pokiwałem głową i zaczęliśmy grać.

Rozgrywka trwała już dobre 3 godziny i jest teraz 16.Do przyjazdu ojca mam jeszcze mnóstwo czasu.Biegłem teraz z piłką i już miałem ją kopnąć kiedy nagle poczułem ten ból.Był tak samo ,a może nawet większy jak ten gdy chciałem wejść do gabinetu ojca. Klęczałem na ziemi przyciskajac ręke do klatki piersiowej i dyszałem.Chwile później podbiegł do mnie ciemnooki.Uklęknął przy mnie i złapał za ramię.Skrzywilem się bo akurat dotknął mnie w miejsce siniaka.

-Co się dzieje?-zapytał zestresowany i zmartwiony.

-to n-nic, zaraz przejdzie- odpowiedziałem po opanowaniu się.Teraz tylko siedziałem na ziemi i głęboko oddychałem.

-często ci się to przytrafia?-zapytał podając mi wodę , którą nie wiem kiedy i skąd wziął.Upiłem Łyk i oddałem mu butelkę.Pokiwalem głowo na potwierdzenie.

-tak, nawet ,ale rzadko tak mocno- odpowiedziałem i Popatrzyłem na niego.Mial minę jakby intensywnie nad czymś myślał.

-kiedy najczęściej ci się to przytrafia?- zapytał ponownie.

-ymmm.....Kiedy niema ojca i kilka innych sytuacji- odpowiedziałem.

-Dobra, może na dzisiaj skończymy- powiedział i wstał podając mi dłoń. Złapałem za nią i też wstałem.Wracalismy teraz do mojego domu.Bylo mi strasznie gorącą, ale nie mogłem podwinąć rękawów.W koncu mam tam rany i może są one zabandażowane to i tak będzie to dziwnie wyglądać.Czulem się szczęśliwy grając w piłkę ,ale też i źle bo złamałem zasady.Mam nadzieję, że ojciec się o tym nie dowie.

Wracamy w przyjemnej ciszy.Po kilku minutach byliśmy pod moim domem.Podeszlismy pod moje okno.
Odwróciłem się do niego  uśmiechnięty.

-dziękuję ,za dzisiejszy dzień- mimo wszystko niczego nie żałuję.

-Nie masz za co- uśmiechnął się i pomachał mi ręką oddchodzac. Wróciłem do mojego pokoju i zamnknołem okno.Pierwsze co zrobiłem to umycie się i przebranie.Nastepnie wróciłem do pokoju i położyłem się na łóżku nie wiem nawet kiedy zasnolem.

*****

Obudziłem się około 23.Nie myślałem,że jestem tak bardzo zmęczony.Kierowany jakimś przeczuciem rozejrzałem się po pokoju. odwróciłem się w stronę okna i przeżyłem lekki szok.Ojciec stał przodem do okna po chwili odwrócił się do mnie, a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz.Czerwone tęczówki przeszywały mnie na wskroś.Zaczął do mnie podchodzisz i ....obudziłem się.Usiadłem na łóżku z lekko rozszerzonymi źrenicami i oddychałem niespokojnie. Spojrzałem na zegarek ,który pokazywał tą samą godzinę co w śnie. Położyłem się z powrotem próbując zasnąć.Na marne, przekręcałem się z boku na bok. Stwierdziłem, że niema to sensu poza tym zaschło mi w gardle.Wachałem się czy zejść do kuchni. Ostatecznie nie zeszłem tylko poszedłem do łazienki i odkręciłem wodę w kranie. Taa....napiłem się wody z kranu. Wytarlem wierzchem ręki usta i spojrzałem w lustro. Zobaczyłem w nim siebie, ale za mną stał ojciec. Odwróciłem się szybko w tamtą stronę i niczego niezaobserwowałem."To pewnie przez zmęczenie".Wróciłem do pokoju i położyłem się spać choć zajęło mi dłuższą chwilę zasnąć.

Następnego dnia obudziłem się o 6.Wstałem i podszedłem do szafy wybrać sobie jakieś ubrania.Jakies dwie minuty później w rękach miałem jasnoniebieskie jeansy i białą bluzkę z długim rękawem.Poszedlem więc do łazienki się przebrać i umyć. Po wykonaniu tych czynności zszedłem na dół zrobić sobie jakieś śniadanie.W kuchni na lodówce wisiała karteczka z napisem "zrób obiad".

-och...czyli wraca wcześniej- powiedziałem do siebie i zerwałem karteczkę . Zgniotłem ją i wyrzuciłem.Jak mówiłem gotowanie nie zdarza się zbyt często gdyż ojca prawie w domu niema. Zrobiłem sobie kanapkę oraz herbatę, usiadłem przy stoliku i zjadłem.Wrocilem do pokoju i usiadłem na łóżku.Nagle zadzwonił mój telefon. Dzownił Hera, odebrałem.

-Hej- usłyszałem po chwili.

-Hejka- odpowiedziałem mu.

-Jak tam u ciebie?- zapytał.

-Jest spoko- odpowiedziałem odniechcenia i usłyszałem w słuchawce jak ktoś wola mojego przyjaciela.

-yh...muszę kończyć ,mama mnie woła- powiedział i rozłączył się.

Teraz zastanawiam się czy dobrym pomysłem było mu mówic o tym.Mam wrażenie ,że od tego cała nasza relacja się zmieniła.Kiedyś nasze rozmowy były weselsze i wogóle, a teraz stały się jakieś sztywne. Przetarłem oczy ręką i odłożyłem telefon.Wziołem książkę i zacząłem czytać.Lubie czytać, zaraziła mnie tym moja mama kiedy jeszcze żyła.Zawsze czytała mi na noc ,albo śpiewała kołysanki gdy nie mogłem zasnąć.Byla najlepszą osobą jaką dane mi było poznać.Po policzku przetoczyła mi się pojedyncza łza.Starłem ja szybko i wznowiłem czytanie.

__________________________________
1175 słów.

Mam nadzieję ,że się podoba :D

            

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro