6.....
Obudziłem się.Znajdowałem się w salonie, a wszystko bolało mnie niemiłosiernie.Wstałem, a raczej usiadłem na sofie i rozejrzałem się.
-o, obudziłeś sie- odwróciłem głowę w kierunku jego głosu.-Jesteś usprawiedliwiony z trzech ostatnich dni w szkole -a no tak zapomniałem o tym, ale przecież i tak nie mogę grać.Spóściłem głowę w dół.
-Za trzy dni będę miał klienta w tym czasie masz siedziedz w pokoju i stamtąd nie wychodzidz-powiedział i wrócił na górę.Spojrzałem się szybko w stronę kalendarza.Dzisiaj jest piątek, a w następnym tygodniu i tak mamy wolne przez jakieś święto czy coś.Westchnąłem zrezygnowany i dzwignołem się na kolana.Nie przeszedłem nawet kroku i przewróciłem się na sofe.Próbowałem jeszcze kilka razy i dopiero za jakimś dwunastym mi się udało.Doszedlem do schodów i łapiąc się barierki ostrożnie wchodziłem po nich.Po jakich dziesięciu może piętnastu minutach znajdowałem się już w pokoju i pierwsze co zrobiłem to położyłem się na łóżku.Spojrzałem na swoje ręce i zobaczyłem na ramieniu kilka małych czerwonych pucikow po igle oraz otaczających je małe sianiak.Dopiero teraz olśniło mnie co się wczoraj wydarzyło pod wieczór.Spojrzałem szybko na drugą rękę i ona również miała kilkanaście ukłuć z małymi siniakami.Zakryłem dłońmi twarzy i zacząłem płakać. Skóliłem się i choć wszystko mnie bolało to jakimś sposobem płakanie przyniosło mi ukojenie.
*****
Od czasu tego incydentu minęły trzy dni i dzisiaj miał przyjść klient ojca.W ciągu tego czasu nie wydarzyło się nic szczególnego, dostałem tylko kilka razy, siniak na policzku zniknął, a małe siniaki wokół ukłuć zaczęły blednąć.Oczywiscie nie wychodziłem z domu nawet nie próbowałem.Nadal wszystko mnie bolało, ale mogłem się w miarę normalnie ruszać.Leżałem teraz na łóżku i myślałem nad wszystkim.Czemu mi się to przytrafia,o co chodzi ojcu, jak będzie w przyszłości i jak było w przeszłości i najważniejsze co on mi wstrzyknął.
Nie myślałem o tym zbytnio wcześniej.Usłyszałem nagle dzwonek do drzwi.Wstałem niechętnie i wyszedłem z pokoju , podszedłem w stronę schodów.Usiadłem na górze schodów i nasłuchiwałem rozmowę.Wydawalo mi się, że jeden z głosów był znajomy ale to zignorowałem.Po kilku chwilach do salonu przyszedł ojciec, który rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie."On ma jakiś szósty zmysł czy co?".Za nim szedł wysoki mężczyzna z brozowymi włosami a obok niego.
-Axel?!-szepnąłem zaskoczony sam do siebie i obserwowałem dalszy. Cała trójka usiadła na sofie i zaczęła konwersację. Nagle ojciec powiedział coś do chłopaka, a ten wstał i poszedł w kierunku schodów.Szybko się podniosłem i ruszyłem w kierunku mojego pokoju.Usiadlem na siedzisku i patrzyłem się w okno, chwilę potem usłyszałem pukanie.
-wejść-powiedziałem i wzrociłem w tamtym kierunku wzrok.Drzwi się otworzyły i przeszedł przez nie białowłosy jeżyk.Zacisnołem usta w kreskę
-co ty tutaj robisz?- zapytałem patrząc na niego.
-widziałem cię na schodach- powiedział nieodpowiadające na zadane pytanie. Zirytowałem się.Oddetchnołem lekko by się uspokoić.
-dobra nieważne....siadaj-poklepałem miejsce obok siebie, a on spojrzał na mnie zaskoczony.Usiadł naprzeciwko mnie i zaczął się we mnie wpatrywać."jak to dobrze, że mam na sobie moja bluzę."podciągnołem kolana i oparłem o nie brodę.
-możesz przestać skanować mnie wzrokiem?-zapytałem czując lekki dyskomfort.
-nie -odpowiedział- słyszałem od Juda, że....kilka dni temu stało się coś- dokończył.
-czy wy jesteście w jakieś pieprzonej zmowie?- zapytałem wzdrygają się.Nagle poczułem jak jego ręka głaszcze mnie po włosach, zmarszczyłem brwi i z zmieszaniem zapytałem.
-c-co ty robisz?
-aa..sorry-przestal mnie głaskać i przez kilka minut była cisza.
-czy..powiesz mi co się stało?-zapytał na co przecząco podkręciłem głowo i Skuliłem się lekko na siedzisku.-prosze.
-..o-okey-szepnołem cicho ,a oczy zapiekły mnie od łez.Mrugnołem kilkakrotnie by je odpędzić. Wziąłem głęboki wdech i wydech.
-Ja-Ja niezawiele pamiętam-m-zaczolem, a przebłyski wydarzeń uderzyły webmnie-b-bbył wieczór i on to znaczy o-ojjc-cic kazał mi przyjść do salonu na rozmowę- pominąłem to oczyma mówiliśmy-w pewnym momencie ..niewim jak to nazwać...ym...moje skrzydła się pojawiły.Uciekłem z salonu i zatrzasnąłem się w pokoju.-utkwiłem oczy w obraz za szybą-jednak on przedostał się do środka i złapał mnie.Zaczął mnie ciągnąć w stronę.....nie pamiętam-skłamałm lekko -wiem ,ze byłem w jakimś chyba laboratorium.Zostałem przywiązany do stołu a następnie coś mi podał.Później pamiętam tylko jakieś przebłyski -Ta naciąganołem lekko pod koniec, ale nie może się dowiedzieć o tych pomieszczeniach.W pomieszczeniu zapanowała cisza przerywana moim spazmatycznym szlochem.
Nagle poczułem jak ktoś mnie przytula.Otworzylem szeroko oczy i zaskoczony patrzyłem w ścianę na przeciwko."Dawno mnie nikt nie przytulał".Ostrożnie wyciągnąłem ręce i objąłem lekko chłopaka.Niepewnie spojrzałem na niego.
-no już spokojnie- powiedział- czy możesz mi powiedzieć o czym była ta rozmowa?- zapytał spokojnie i zaczął głaskać moje włosy "czyżby fetysz?".
Nawet jeśli wyglondalo to dwuznacznie to uspakajola mnie to i najwidoczniej tego potrzebowałem.
-Ja-Ja on-n zakazał mi grać w piłkę-powiedziałem cicho.Nie widziałem twarzy Axela więc nie mogę stwierdzidz jakie emocje nim targały.
*****
Goście wyszli już jakiś czas temu i nastała godzina popołudniowa.Cłly czas myślałem nad tym co się wydarzyło kilku godzin temu."czemu on się tak zachowywał?".Siedziałem sobie na łóżku czytając książkę.Lubie czytać.Nagle do pokoju wszedł ojciec.
-Jade do pracy, w tym czasie masz zostać w domu jedynym wyjątkiem jest ogród, przy okazji masz zrobić pranie-.Nareście będę mógł wychodzidz ,no powiedzmy.Facet wyszedł , a ja z uśmiechem siedziałem na łużku.Usłyszałem po chwili zamykanie drzwi i jak torpeda wyleciałem z pokoju przyokazji biorąc jakiekolwiek buty.Poszedłem do salonu, a z tamtąd do drzwi na ogród.Juz od kilku tygodni nie mogłem tutaj przychodzidz.Jestem szczęśliwy, że mogę w końcu go zobaczyć.Otworzyłem drzwi i wyszedłem.Ciepły wiaterek owiał mnie , a słońce radośnie świeciło.Przez ten czas ogród prawie wogóle się nie zmienił .Wyglądem nadal przypominał labirynt w jakimś pałacu.Znałem go na pamięć.Wszedlem do środka i kroczyłem tylko mi znaną drogą.Zagłebiałem się coraz bardziej by znaleźć się w moim miejscu.Po kilku minutach znajdowałem się niedaleko mojego celu podróży.Widzialem już biały podest werandy.Zaczołem biec w tamtą stronę ciesząc się.Gdy tam dotarłem usiadłem na jednej z ławek w środku.
Siedziałem spokojnie z zamkniętymi oczami wsłuchując się w otaczająca mnie przyrodę.Spokoj i cisza tego mi brakowało.Nagle usłyszałem lekki szmer więc ,otworzyłem oczy.
-Aiko!-powiedziałem a mój uśmiech sie powiększył na widok mojego zwierzęcego przyjaciela. Wziąłem ptaszka na ręce i przytuliłem.
-teskniłem-szepnołem cicho, a zwierzątko jakby rozumiejąc wtulilo sie w mój policzek.Kilka łez popłynęło mi po policzkach.
******
Resztę dnia spędziłem przechadzając się pomiędzy alejkami ogrodu oraz "rozmową" z Aiko. Chodz znam to zwierzę krótko to się z nim zżyłem.Mowilem mu co się ostatnio stało jak go nie było.Wiem że to jest dziwne, ale jemu mogę zaufać nikomu nie powie i mnie nie oszuka.Była godzina chyba 18, ale nie jestem pewien.Chłodny wiatr rozwiał mi włosy.Nagle uslyszałem szmery za mną, odwróciłem się ale niczego nie zauważyłem.Wzruszylem ramionami i odwróciłem się.Przeszedlem kilka kroków i w pewnym momencie ktoś złapał mnie za ramię.Nastepne wydarzenia były zbyt szybkie do zarejestrowania dla mnie.Uderzylem tego kogoś, a następnie odskoczyłem z piskiem i wróciłem w stronę pokonanego wzrok.Okazało się jednak, że to białowłosy, który teraz leżał na ziemi dość zaskoczony.
-O najświętsza Afrodyto przepraszam-powiedzialem lekko przestraszony i podałem mu dłoń- nie chciałem cię uderzyć, to samoobrona-która nie działa w przypadku ojca.
-Ał, nie myślałem, że...masz tyle siły-powiedział rozmasowójac sobie bolące miejsce i złapał mnie za dłoń.
-Ey, gdybyś mnie nie przestraszył nie było by czegoś takiego, poza tym co ty tu robisz?-zapytałem l i podniosłem jedną brew.
-Chcialem sprawdzisz co tam u ciebie jednak gdy dzwoniłem nikt nie przychodził, a drzwi były zamkniete-powiedzial.
-czekaj czy ty przeszedłeś płotem?- moja brew pewnie by odleciała gdyby niebyła częścią mojej twarzy.
-Tak -odpowiedział z kamiennym wyrazem twarzy.Nastepnie położył mi rękę na włosach i zaczął głaskać skanując wzrokiem.Zarumieniłem się leciutko, on jakby się ogarnowszy zabrał rękę, a mnie opuściło jakieś przyjemne uczucie.Nastała chwila ciszy podczas której rumieniec mi zniknął.Aiko jakby rozumiejąc sytuację odleciał uwczesnie przytualając mój policzek.
-Chcesz się przejść?-zapytalem się.
-Jasne- odpowiedział -jestes sam nie?-zapytał na co przytaknolem.W miłej atmosferze dostaliśmy pod drzwi do ogrodu.Spojrzalem w tamtą stronę i pomyślałem czy go wpuścić jednak szybko ten głupi pomysł wyparował mi z głowy prYpominajc sobie zasady ojca.Wlasnie kiedy on wraca.
-Wiesz może, która jest godzina?-zapytalem lekko zestresowany.Chłopak wyjął telefon i pokazałam mi wyświetlacz.Wystrzeszczyłem oczy godzina 21:40, a jest to godzina w której ociec zazwyczaj wraca czyli powinien się tu za chwilę zjawić.
-Nie że coś, ale- w tym momencie usłyszałem zaparkowanie samochodu i trzaskanie drzwi od domu.Wziołem Jeżyka za rękę i pociągnołem w stronę płotu.Gdy byliśmy w połowie drogi odwróciłem się w stronę drzwi, a tam widziałem już wychodziacego ojca.Spanikowałem i popchnołem Axela w stronę krzaków na tyle dużych by go zakryły.
-przpraszam, później wytłumaczę-szepnąłem i po chwili poczułem rękę na ramieniu.Wzdrygnołem się i odwróciłem do ojca.
-Witaj- powiedziałem
-Zrobiles to co miałeś zrobić?-Otworzylem szerzej oczy, a dolna warga zaczęła mi drgać."Kompletnie zapomniałem!"
-Ja-Ja...- niedokończylem i po chwili siedziałem na kolanach przed nim a trzymając się za policzek.Spojrzałem w stronę krzaków gdzie popchnilem wcześniej ciemnookiego.Widzialem jak przypatrywal się wszystkiemu z zacieśnienie rękami.
-najwidoczniej pozwolenia na wyjście ci nie pomagają, w takim razie nie będziesz wychodził- moje oczy zaczęły piec od łez."Kompletnie się zmienił po tamtym incydencie. Na gorsze".Zostałem złapany za nadgarstek, który zaczął mnie boleć od naciskania ran.Następnie pociągnoł mnie w stronę domu.Szedłem w tamtą stronę potykając się.Ostatni raz spojrzałem na tamte krzaki i zostałem wepchnięty do domu, a drzwi się za mną zamknęła.
-Idź do swojego pokoju.-powiedzial i nawet pokazał palcem w stronę schodów.Zaczołem iść więc ku nich i chwilę później byłem juz w pokoju leżąc na łóżku, a kilka łez skapneło na poduszkę.
.Jeżyk
Odczekałem jeszcze chwilę i gdy nikogo nie było w pobliżu wyszedłem pośpiesznie z krzaków i cały nabuzowany podbiegłem do płotu i przeszedłem przez niego.Jestem tak bardzo zdenerwowany, że nawet zaciskanie i rozluźnienie pięści nie pomagało mi się uspokoić.Drugim uczuciem było zmartwienie.Tak martwiłem się o blondwłosego.Usłyszenie , a zobaczenie tego na własne oczy to zupełnie co innego.Od ostatniego meczu wiedziałem, że coś jest nie tak .Niby arogancki aniołek, a wewnatrz trzyma ból , którego nie chce pokazywac.Zerknąłem na miejsce zamieszkania i zauważyłem przez jedno okno jak idzie w stronę pokoju.Odwrociłem wzrok i zacząłem iść w strone mojego domu.Po naszej rozmowie odbywającej się kilka godzin temu miałem lekkie poczucie tego, że nie powiedział mi wszystkiego , ale nie naciskałem.Niemoge powiedzieć że, że go rozumiem, ale zakaz gry w piłkę to już za dużo (już nie wspominając co się dzieje u niego w domu). Może i nieznam go długo ,ale jeśli jest tak jak myślę to gra w piłkę była jego odskocznią od rzeczywistości.Po kilku minutach wróciłem do domu i odrazu poszedłem spać oczywiście witając wszystkich, którzy byli w domu.
____________________________________
1737 słów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro