Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6.....

Obudziłem się.Znajdowałem się w salonie, a wszystko bolało mnie niemiłosiernie.Wstałem, a raczej usiadłem na sofie i rozejrzałem się.

-o, obudziłeś sie- odwróciłem głowę w kierunku jego głosu.-Jesteś usprawiedliwiony z trzech ostatnich dni w szkole -a no tak zapomniałem o tym, ale przecież i tak nie mogę grać.Spóściłem głowę w dół.

-Za trzy dni będę miał klienta w tym czasie masz siedziedz w pokoju i stamtąd nie wychodzidz-powiedział i wrócił na górę.Spojrzałem się szybko w stronę kalendarza.Dzisiaj jest piątek, a w następnym tygodniu i tak mamy wolne przez jakieś święto czy coś.Westchnąłem zrezygnowany i dzwignołem się na kolana.Nie przeszedłem nawet kroku i przewróciłem się  na sofe.Próbowałem jeszcze kilka razy i dopiero za jakimś dwunastym mi się udało.Doszedlem do schodów i łapiąc się barierki ostrożnie wchodziłem po nich.Po jakich dziesięciu może piętnastu minutach znajdowałem się już w pokoju i pierwsze co zrobiłem to położyłem się na łóżku.Spojrzałem na swoje ręce i zobaczyłem na ramieniu kilka małych czerwonych pucikow po igle oraz otaczających je małe sianiak.Dopiero teraz olśniło mnie co się wczoraj wydarzyło pod wieczór.Spojrzałem szybko na drugą rękę i ona również miała kilkanaście ukłuć z małymi siniakami.Zakryłem dłońmi twarzy i zacząłem płakać. Skóliłem się i choć wszystko mnie bolało to jakimś sposobem płakanie przyniosło mi ukojenie.

*****

Od czasu tego incydentu minęły trzy dni i dzisiaj miał przyjść klient ojca.W ciągu tego czasu nie wydarzyło się nic szczególnego, dostałem tylko kilka razy, siniak na policzku zniknął, a małe siniaki wokół ukłuć zaczęły blednąć.Oczywiscie nie wychodziłem z domu nawet nie próbowałem.Nadal wszystko mnie bolało, ale mogłem się w miarę normalnie ruszać.Leżałem teraz na łóżku i myślałem nad wszystkim.Czemu mi się to przytrafia,o co chodzi ojcu, jak będzie w przyszłości i jak było w przeszłości i najważniejsze co on mi wstrzyknął.
Nie myślałem o tym zbytnio wcześniej.Usłyszałem nagle dzwonek do drzwi.Wstałem niechętnie i wyszedłem z pokoju , podszedłem w stronę schodów.Usiadłem na górze schodów i nasłuchiwałem rozmowę.Wydawalo mi się, że jeden z głosów był znajomy ale to zignorowałem.Po kilku chwilach do salonu przyszedł ojciec, który rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie."On ma jakiś szósty zmysł czy co?".Za nim szedł wysoki mężczyzna z brozowymi włosami a obok niego.

-Axel?!-szepnąłem zaskoczony sam do siebie i obserwowałem dalszy. Cała trójka usiadła na sofie i zaczęła konwersację. Nagle ojciec powiedział coś do chłopaka, a ten wstał i poszedł w kierunku schodów.Szybko się podniosłem i ruszyłem w kierunku mojego pokoju.Usiadlem na siedzisku i patrzyłem się w okno, chwilę potem usłyszałem pukanie.

-wejść-powiedziałem i wzrociłem w tamtym kierunku wzrok.Drzwi się otworzyły i przeszedł przez nie białowłosy jeżyk.Zacisnołem usta w kreskę

-co ty tutaj robisz?- zapytałem patrząc na niego.

-widziałem cię na schodach- powiedział nieodpowiadające na zadane pytanie. Zirytowałem się.Oddetchnołem lekko by się uspokoić.

-dobra nieważne....siadaj-poklepałem miejsce obok siebie, a on spojrzał na mnie zaskoczony.Usiadł naprzeciwko mnie i zaczął się we mnie wpatrywać."jak to dobrze, że mam na sobie moja bluzę."podciągnołem kolana i oparłem o nie brodę.

-możesz przestać skanować mnie wzrokiem?-zapytałem czując lekki dyskomfort.

-nie -odpowiedział- słyszałem od Juda, że....kilka dni temu stało się coś- dokończył.

-czy wy jesteście w jakieś pieprzonej zmowie?- zapytałem wzdrygają się.Nagle poczułem jak jego ręka głaszcze mnie po włosach, zmarszczyłem brwi i z zmieszaniem zapytałem.

-c-co ty robisz?

-aa..sorry-przestal mnie głaskać i przez kilka minut była cisza.

-czy..powiesz mi co się stało?-zapytał na co przecząco podkręciłem głowo i Skuliłem się lekko na siedzisku.-prosze.

-..o-okey-szepnołem cicho ,a oczy zapiekły mnie od łez.Mrugnołem kilkakrotnie by je odpędzić. Wziąłem głęboki wdech i wydech.

-Ja-Ja niezawiele pamiętam-m-zaczolem, a przebłyski wydarzeń uderzyły webmnie-b-bbył wieczór i on to znaczy o-ojjc-cic kazał mi przyjść do salonu na rozmowę- pominąłem to oczyma mówiliśmy-w pewnym momencie ..niewim jak to nazwać...ym...moje skrzydła się pojawiły.Uciekłem z salonu i zatrzasnąłem się w pokoju.-utkwiłem oczy w obraz za szybą-jednak on przedostał się do środka i złapał mnie.Zaczął mnie ciągnąć w stronę.....nie pamiętam-skłamałm lekko -wiem ,ze byłem w jakimś chyba laboratorium.Zostałem przywiązany do stołu a następnie coś mi podał.Później pamiętam tylko jakieś przebłyski -Ta naciąganołem lekko pod koniec, ale nie może się dowiedzieć o tych pomieszczeniach.W pomieszczeniu zapanowała cisza przerywana moim spazmatycznym szlochem.

Nagle poczułem jak ktoś mnie przytula.Otworzylem szeroko oczy i zaskoczony patrzyłem w ścianę na przeciwko."Dawno mnie nikt nie przytulał".Ostrożnie wyciągnąłem ręce i objąłem lekko chłopaka.Niepewnie spojrzałem na niego.

-no już spokojnie- powiedział- czy możesz mi powiedzieć o czym była ta rozmowa?- zapytał spokojnie i zaczął głaskać moje włosy "czyżby fetysz?".
Nawet jeśli wyglondalo to dwuznacznie to uspakajola mnie to i najwidoczniej tego potrzebowałem.

-Ja-Ja on-n zakazał mi grać w piłkę-powiedziałem cicho.Nie widziałem twarzy Axela więc nie mogę stwierdzidz jakie emocje nim targały.

*****

Goście wyszli już jakiś czas temu i nastała godzina popołudniowa.Cłly czas myślałem nad tym co się wydarzyło kilku godzin temu."czemu on się tak zachowywał?".Siedziałem sobie na łóżku czytając książkę.Lubie czytać.Nagle do pokoju wszedł ojciec.

-Jade do pracy, w tym czasie masz zostać w domu jedynym wyjątkiem jest ogród, przy okazji masz zrobić pranie-.Nareście będę mógł wychodzidz ,no powiedzmy.Facet wyszedł , a ja z uśmiechem siedziałem na łużku.Usłyszałem po chwili zamykanie drzwi i jak torpeda wyleciałem z pokoju przyokazji biorąc jakiekolwiek buty.Poszedłem do salonu, a z tamtąd do drzwi na ogród.Juz od kilku tygodni nie mogłem tutaj przychodzidz.Jestem szczęśliwy, że mogę w końcu go zobaczyć.Otworzyłem drzwi i wyszedłem.Ciepły wiaterek owiał mnie , a słońce radośnie świeciło.Przez ten czas ogród prawie wogóle się nie zmienił .Wyglądem nadal przypominał labirynt w jakimś pałacu.Znałem go na pamięć.Wszedlem do środka i kroczyłem tylko mi znaną drogą.Zagłebiałem się coraz bardziej by znaleźć się w moim miejscu.Po kilku minutach znajdowałem się niedaleko mojego celu podróży.Widzialem już biały podest werandy.Zaczołem biec w tamtą stronę ciesząc się.Gdy tam dotarłem usiadłem na jednej z ławek w środku.
Siedziałem spokojnie z zamkniętymi oczami wsłuchując się w otaczająca mnie przyrodę.Spokoj i cisza tego mi brakowało.Nagle usłyszałem lekki szmer więc ,otworzyłem oczy.

-Aiko!-powiedziałem a mój uśmiech sie powiększył na widok mojego zwierzęcego przyjaciela. Wziąłem ptaszka na ręce i przytuliłem.

-teskniłem-szepnołem cicho, a zwierzątko jakby rozumiejąc wtulilo sie w mój policzek.Kilka łez popłynęło mi po policzkach.

                           ******

Resztę dnia spędziłem przechadzając się pomiędzy alejkami ogrodu oraz "rozmową" z Aiko. Chodz znam to zwierzę krótko to się z nim zżyłem.Mowilem mu co się ostatnio stało jak go nie było.Wiem że to jest dziwne, ale jemu mogę zaufać nikomu nie powie i mnie nie oszuka.Była godzina chyba 18, ale nie jestem pewien.Chłodny wiatr rozwiał mi włosy.Nagle uslyszałem szmery za mną, odwróciłem się ale niczego nie zauważyłem.Wzruszylem ramionami i odwróciłem się.Przeszedlem kilka kroków i w pewnym momencie ktoś złapał mnie za ramię.Nastepne wydarzenia były zbyt szybkie do zarejestrowania dla mnie.Uderzylem tego kogoś, a następnie odskoczyłem z piskiem i wróciłem w stronę pokonanego wzrok.Okazało się jednak, że to białowłosy, który teraz leżał na ziemi dość zaskoczony.

-O najświętsza Afrodyto przepraszam-powiedzialem lekko przestraszony i podałem mu dłoń- nie chciałem cię uderzyć, to samoobrona-która nie działa w przypadku ojca.

-Ał, nie myślałem, że...masz tyle siły-powiedział rozmasowójac sobie bolące miejsce i złapał mnie za dłoń.

-Ey, gdybyś mnie nie przestraszył nie było by czegoś takiego, poza tym co ty tu robisz?-zapytałem l i podniosłem jedną brew.

-Chcialem sprawdzisz co tam u ciebie jednak gdy dzwoniłem nikt nie przychodził, a drzwi były zamkniete-powiedzial.

-czekaj czy ty przeszedłeś płotem?- moja brew pewnie by odleciała gdyby niebyła częścią mojej twarzy.

-Tak -odpowiedział z kamiennym wyrazem twarzy.Nastepnie położył mi rękę na włosach i zaczął głaskać skanując wzrokiem.Zarumieniłem się leciutko, on jakby się ogarnowszy zabrał rękę, a mnie opuściło jakieś przyjemne uczucie.Nastała chwila ciszy podczas której rumieniec mi zniknął.Aiko jakby rozumiejąc sytuację odleciał uwczesnie przytualając mój policzek.

-Chcesz się przejść?-zapytalem się.

-Jasne- odpowiedział -jestes sam nie?-zapytał na co przytaknolem.W miłej atmosferze dostaliśmy pod drzwi do ogrodu.Spojrzalem w tamtą stronę i pomyślałem czy go wpuścić jednak szybko ten głupi pomysł wyparował mi z głowy prYpominajc sobie zasady ojca.Wlasnie kiedy on wraca.

-Wiesz może, która jest godzina?-zapytalem lekko zestresowany.Chłopak wyjął telefon i pokazałam mi wyświetlacz.Wystrzeszczyłem oczy godzina 21:40, a jest to godzina w której ociec zazwyczaj wraca czyli powinien się tu za chwilę zjawić.

-Nie że coś, ale- w tym momencie usłyszałem zaparkowanie samochodu i trzaskanie drzwi od domu.Wziołem Jeżyka za rękę i pociągnołem w stronę płotu.Gdy byliśmy w połowie drogi odwróciłem się w stronę drzwi, a tam widziałem już wychodziacego ojca.Spanikowałem i popchnołem Axela w stronę krzaków na tyle dużych by go zakryły.

-przpraszam, później wytłumaczę-szepnąłem i po chwili poczułem rękę na ramieniu.Wzdrygnołem się i odwróciłem do ojca.

-Witaj- powiedziałem

-Zrobiles to co miałeś zrobić?-Otworzylem szerzej oczy, a dolna warga zaczęła mi drgać."Kompletnie zapomniałem!"

-Ja-Ja...- niedokończylem i po chwili siedziałem na kolanach przed nim a trzymając się za policzek.Spojrzałem w stronę krzaków gdzie popchnilem wcześniej ciemnookiego.Widzialem jak przypatrywal się wszystkiemu z zacieśnienie rękami.

-najwidoczniej pozwolenia na wyjście ci nie pomagają, w takim razie nie będziesz wychodził- moje oczy zaczęły piec od łez."Kompletnie się zmienił po tamtym incydencie. Na gorsze".Zostałem złapany za nadgarstek, który zaczął mnie boleć od naciskania ran.Następnie pociągnoł mnie w stronę domu.Szedłem w tamtą stronę potykając się.Ostatni raz spojrzałem na tamte krzaki i zostałem wepchnięty do domu, a drzwi się za mną zamknęła.

-Idź do swojego pokoju.-powiedzial i nawet pokazał palcem w stronę schodów.Zaczołem iść więc ku nich i chwilę później byłem juz w pokoju leżąc na łóżku, a kilka łez skapneło na poduszkę.

.Jeżyk

Odczekałem jeszcze chwilę i gdy nikogo nie było w pobliżu wyszedłem pośpiesznie z krzaków i cały nabuzowany podbiegłem do płotu i przeszedłem przez niego.Jestem tak bardzo zdenerwowany, że nawet zaciskanie i rozluźnienie pięści nie pomagało mi się uspokoić.Drugim uczuciem było zmartwienie.Tak martwiłem się o blondwłosego.Usłyszenie , a zobaczenie tego na własne oczy to zupełnie co innego.Od ostatniego meczu wiedziałem, że coś jest nie tak .Niby arogancki aniołek, a wewnatrz trzyma ból , którego nie chce pokazywac.Zerknąłem na miejsce zamieszkania i zauważyłem przez jedno okno jak idzie w stronę pokoju.Odwrociłem wzrok i zacząłem iść w strone mojego domu.Po naszej rozmowie odbywającej się kilka godzin temu miałem lekkie poczucie tego, że nie powiedział mi wszystkiego , ale nie naciskałem.Niemoge powiedzieć że, że go rozumiem, ale zakaz gry w piłkę to już za dużo (już nie wspominając co się dzieje u niego w domu). Może i nieznam go długo ,ale jeśli jest tak jak myślę to gra w piłkę była jego odskocznią od rzeczywistości.Po kilku minutach wróciłem do domu i odrazu poszedłem spać oczywiście witając wszystkich, którzy byli w domu.

____________________________________

1737 słów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro