Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4."wiem, .."

Wstałem i poszedłem zrobić sobie śniadanko.Po zjedzeniu wróciłem do pokoju , przebrałem się w mundurek rozczesałem włosy, umyłem zęby i zdjąłem delikatnie opatrunki na nadgarstkach, przemyłem skórę wodą utleniona i zrobiłem jedną warstwę tak by pod rękawicami nie było go widać.Na końcu zrobiłem make-up, zakrywający nadal widocznego siniaka. Jest godzina szósta trzydzieści więc zacząłem już wychodzić.Zakluczyłem dom(klucze zostały położone na komodzie obok drzwi) i z plecakiem poszedłem w stronę szkoły. Trochę się obawiałem, ale szedłem dzielnie do przodu.

Po jakichś dwudziestu minutach stałem, przed szkołą  i nakładając swoją maskę złośliwości wszedłem do środka.Skierowałem się odrazu do szafki skąd wziąłem zeszyty które potrzebuje, a następnie udałem się pod klasę.Do dzwonka zostało jeszcze pięć minut, a ja stałem sobie pod klasa czekając na kogoś z chłopaków.Po dwóch minutach zauważyłem Herę, który szedł w moją stronę.Lekko oddetchnąłem by się uspokoić i przywitałem się z przyjacielem.

-Ohayo-odpowiedział i zaczął mi się przyglądać "no co jest najpierw jeż, później okularnik a teraz on, świetnie".

-Wiem, że jestem bos-zanim skończyłem on przytrzymał mi rękę przy ustach i sam zaczął gadać.

-po pierwsze czy ty masz na sobie makijaż, a po drugie czy coś się stało?-zapytał z troską w głosie zabierając  rękę. Odwróciłem wzrok i odpowiedziałem.

-nie ,nic się nie stało.

-Kłamiesz-zmarszczył brwi

-czemu tak uważasz?-spytałem lekko zestresowany.

-Jestem twoim przyjaciel no i gdy kłamiesz zazwyczaj odwracasz wzrok.-o skubany ma mnie.-No to powiedz co się stało-zawsze ukrywałem bardzo dobrze co się dzieje u mnie w domu by nikogo nie martwi, ale coś się najwidoczniej zmieniło.

-To nie jest rozmowa na teraz-odpowiedziałem i zadzwonił dzwonek.Wszedłem do klasy szczęśliwy że nie muszę się tłumaczyć i usiedliśmy razem w ławce.

-i tak się dowiem- szepnął mi do ucha, a mina mi zmarkotniała co zakryłem swoim uśmieszkiem.

                               ******

Minęły lekcje i przyszedł czas na trening którego sie obawaiałem.Przez cały dzień myślałem nad jakąś wymówką dla Hery, ale wszystkie były zbyt tandetne no bo przecież nie powiem czegoś typu "a wiesz walnąłem się niechcący i mam siniaka".To by sensu nie miało bo dokładnie widać, że jest to siniak po jakimś uderzeniu przez kogoś.Wracałem do domu  po torbę na trening i podczas drogi czułem się obserwowany jednak nikogo nie zauważyłem.Bedac w domu wziąłem torbę i znowu wróciłem się do szkoły.

                            *****

Byłem właśnie w szatni rozmyślając o tym uczuciu.Ogolnie do treningu zostało jakieś dziesięć minut, ale chciałem się rozgrzać.Wyszedłem na murawę i rozpocząłem rozgrzewkę.Po kilku chwilach na murawę weszła cała drużyna.Podszedlem do nich i zacząłem swój monolog.

-Słuchajcie...chciał bym was wszystkich przeprosić-spojrzeli na mnie lekko zdziwieni-za to, że zostałem omotany przez Darka ,przez co przegraliśmy.Jako kapitan powinienem wiedzieć, że ten napój jest nielegalny i was ochronić więc zrozumiem jeśli chcecie mieć nowego kapitana-skończyłem mówić, a reszta drużyny patrzyła na mnie niedowierzając.Nagle wszyscy zaczęli krzyczeć takie coś jak "nie odchodź" i takie tam.Milo się mi zrobiło w serduszku wiedząc że jednak mnie nadal chcą.Jedynm , który nie krzyczał był oczywiście brozowowłosy, który patrzył się na mnie.

-W takim razie , Trening czas zacząć!-krzyknąłem i wszyscy zaczęli ćwiczyć.

                              ****

Trening skończył się jakieś dwadzieścia minut temu, a ja siedzę teraz w szatni.oczywiscie jeszcze nie przebrany, nie mogą przecież tego zobaczyć.Upewniłem się że każdy już poszedł i poszedłem pod prysznic uprzednio ściągając ubrania i opatrunki.Po umyciu się wyszedłem spod prysznica wytarłem się i założyłem dolne części ubrań.Szukałem jeszcze bluzki ale nigdzie jej nie było.

-cholera- przeklnąłem i wróciłem do szatni. Podszedłem do torby i wziąłem z tamtąd bluzkę.W tym momencie drzwi otworzyły się, a tam...stał zszokowany chłopak z blizna na czole .Ubralem szybko bluzkę, ale chłopak podszedł do mnie.

-C-co to ma być?!- zapytał zdziwiony, zły i zmartwiony w jednym.Złapał za mój nadgarstek, a ja syknąłem z bólu.Podwinął rękaw i delikatnie przejechał ręką po moich bliznach.-czy teraz powiesz mi co się stało?-zapytał już spokojniejszy, ale nadal zmartwiony.Westchnalem, usiadłem na ławce, podkuliłem nogi a brodę oparłem na kolanach za to ręce splotłem wokół nich.Wlosy zakryły mi twarz , a serce dudniło nie miłosiernie.Wzialem głęboki oddech i zacząłem.

-ehh...nie wiem od czego zacząć-spojrzałem w nieokreślony punkt-j-ja..yhh..nie wiem jak to powiedzieć.M-mo-oj ojj-ci-iec ten no..czemu to jest takie trudne!- złapałem się za włosy i pocignolem zirytowany, później schowałem głowę w kolanach trzymając nadal włosy.

-Czy..on cię bije?-zapytał nie pewnie mój przyjaciel.Pokiwałem głową,a po policzkach zaczęły płynąć mi łzy.Poczulem rękę na ramieniu więc podniosłem wzrok.

-A nie mogłeś zadzwonić na policję?-czy on serio zapomniał kim jest mój ojciec?.

-Przecież wiesz, że oni nic nie działają jest wysoko postawiony poza tym jest teraz zza granicą i wraca jutro chyba..- scisnąłem usta w wąską kreskę, a oczy przetarłem wierzchem dłoni. Wstałem z ławki , wziąłem torbę i poszedłem do drzwi.

-proszę nie rób niczego...poradzę sobie-powiedziałem jeszcze na odchodne.Wrociłem do domu, po drodze oczywiście czując to głupie uczucie obserwowania chociaż za każdym razem nikogo nie widziałem.Zakluczylem dom i poszedłem do pokoju. Bylem sobą tak rozczarowany. Poszedłem do łazienki i wyjąłem moja jedyna przyjaciółkę.Ostrzem, naciołem lekko kilka kresek, dawało mi to spokoju.Widzac jak kilka kropel spływało powoli i skapywało na świeżo umyte kafelki łazienkowe.Obmylem dłoń, zawinołem w bandaż i przemyłem podłogę w miejscu czerwonej cieczy. Wróciłem do pokoju i zacząłem odrabiać pracę domowo.Po zrobienia jej przeszedłem do kończenia sprzątania którego, nie skończyłem wczoraj.

                              *****

Skończyłem sprzątać i naszła mnie myśl, że przecież nie ma Go w domu, więc niczego nie zobaczy. Stałem tak na początku korytarza i patrzyłem się w drzwi na końcu.Zaczaąłem iść powoli w ich stronę czując irracjonalny strach, jednak dalej szedłem.Niewiem co mną pchnęło , ale już dotykałem klamki gdy nagle poczułem ten sam ból w ręce i sercu.Odsunolem się szybko od drzwi i ściskałem koszulkę dysząc jak bym przebiegł 20 km.Chwile jeszcze tam stałe , ale poszedłem do pokoju. Położyłem się na łóżku i gapiłem się w sufit czując wiecie co? No oczywiście że czując się obserwowany.Mam chyba jakaś paranoję.

Pov.Axel

-trzebaby się dowiedzieć czegoś jeszcze-powiedzialem po przetworzeniu wszystkich informacji.Zadzwoniłem po Kidou i powiedziałem, żebyśmy spotkali się na boisku nad rzeką.Bylo dość wcześnie więc niektórzy mieli jeszcze lekcje, a liceum Zeusa jeśli dobrze pamiętam ma teraz trening.Gdy byłem już na umuwionym miejscu zauważyłem mojego przyjaciela.Przywitalem się i odpowiedziałem co chce zrobić.

-To może nie zadziałać-zaczal niepewnie- ale i tak w to wchodzę- uśmiechną się. Odpowiedziałem tym samym.Zaczelismy iść w stronę szkoły Zeusa rozmawiając po drodze.Gdy byliśmy już tam, schowaliśmy się w krzakach bo Aphordi wychodził.Zauważyłem, że miał lekko czerwone oczy.Spojrzelismy się na siebie z Brązowo wlosym zdziwieni.

-Czy on wlasnie...-zacząłem gdy Judę mi przerwał.

-Tak.

Błądziliśmy jeszcze za nim wzrokiem gdy ze szkoły wyszedł jego najlepszy przyjaciel z lekko zmarwioną miną."On coś wie" pomyślałem.Gdy przychodził obok naszego krzaku wstaliśmy i no wciągnęliśmy go tam. Tutaj jest sporo miejsca.

-yy...-na jego twarzy malowało się zdezorientowanie, które szybko minęło-czego chcecie?.

-Chcemy byś powiedział nam co jest z Aphordi'm.-powiedzialem zanim pomyślałem.

-po co wam ta wiedza, książkę piszecie?-zapytał zły, ale w jego oczach można było zobaczyć smutek.

-nie nie piszemy, ale ostatnio dziwnie się zachowuje-powiedziałem.On spojrzał na mnie z przymrużonych powiek.

-Nie będę wam nic mowił-chcial już iść, ale złapaliśmy go za ręce i usadowiliśmy spowrotem- puśćcie mnie.

-nie dopuki się nie dowiemy.Poza tym wiemy że ty coś wiesz.Nie masz wyboru musisz nam powiedzieć.-brązowowłosy westchnął i zaczął mówić.

-sam nie wiem za wiele-zaczal spokojnie-dowiedziałem się przed chwilą i  ta informacją nadal do mnie nie dociera.-teraz poczułem coś dziwnego jakby niepokój-wiem to, że jego ojciec go bije.

Popatrzylismy się na siebie z pryjecielem.

-nie mógł zadzwonić na policję?-zapytał się Kidou.

-A wiesz kim jest jego ojciec?-odpowiedział sarkastycznie przyjaciel aniołka.Dopiero teraz dotarło do nas, że jego ojciec jest wysoko postawiona osoba i  to bardzo.

-oh...to komplikuje sytuację.-powiedzieliamy razem-czy mógłbyś nam...powierzyć tę sprawę?-powiedsialem jeszcze.

-mowił, żeby nic nie robić i że sobie poradzi, ale widząc jak on cierpi to...tak powierze wam ja tylko proszę pomóżcie mu.-powiedzial zmartwiony.

-nie martw się uda nam się.-powiedzialem pewny siebie.

-dziekuje- i wyszedł.My wyszliśmy po chwili.

-no to trzeba zrobić wizytę Aniołkowi-powiedziałem wiedzac od Juda, że jego ojciec wyjechał.

____________________________________

1352 słów

Mam nadzieję że się spodobało i przepraszam za wszelakie błędy! :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro