Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

38.


Mam nadzieję ,że się wam spodoba.  Jestem tak bardzo zadowolona z końcówki, że to aż szok. Chciałam jescze napisać, że zostało kilka rozdziałów i stety/niestety czeka nas epilog. ( Prawdopodobnie kilka )

Words: 2017

______________________________________

Obudziło mnie  światło ,które  padało na moją twarz. Skrzywiłem się przewracając na drugi bok , otworzyłem oczy. Ziewnąłem i zsunąłem kołdrę z ciała. Wstałem  i odrazu zmatkotnialem przypominając sobie  ,że dzisiaj jest poniedziałek. Niezadowolony ogarnąłem się szybko w łazience i wróciłem do pokoju.   Okazało się ,że muszę spakować plecak, bo wczoraj odrazu poszedłem spać i zapomniałem to zrobić. Wrzuciłem na szybko jeszcze piórnik i zamknąłem torbę. Zszedłem z nią na dół i położyłem koło wyjścia z domu. Spojrzałem na zegarek, zostało mi jeszcze czterdzieści minut do szkoły, w tym także też na dojście do niej.

Wszedłem do kuchni i prędko zabrałem z tamtąd jabłko, które będę jeść po drodze. Wyszedłem z domu ,zakluczając go i ruszyłem w kierunku szkoły. Ziewnąłem ,zasłaniając sobie usta dłonią. Po zobaczeniu zielonego światła ,przeszedłem przez pasy. Niby położyłem się o tej dziewiętnastej a jestem jeszcze bardziej zmęczony. Ugryzłem kolejny kęs soczystego owoca. W końcu doszedłem do bram parku, czyli jescze połowa drogi przedemną. Wgrałem się w jabłko i przymknąłem oczy ,mając nadzieję,że senność zniknie, niestety nie pomogło a nawet czułem się bardziej zmęczony.

- słyszałem ,że się wczoraj zgubiłeś- usłyszałem. Podskoczyłem  przestraszony, przecież nie było go tutaj przed chwilą!

- weź mnie nie strasz- powiedziałem, kaszląc, bo kawałek jabłka utknął mi w przełyku. Naszczeście sytuacja została opanowana. Chłopak patrzył na mnie poważnym zwrokiem- skąd masz taką informację?

- no cóż, mężczyzna ,który ci pomógł był naszym trenerem- powiedział, a mnie zatkało. Nie spodziewałam się.- jak u niego byłem, powiedział ,że pewna blondynka się zgubiła i że jakoś pamiętał ,że jesteś moim przyjacielem, kiedy podałeś mu imię.- wzruszył ramionami.

- aha- mruknąłem, dojadając w końcu to nieszczęsne jabłko. Ogryzek zaś wyrzuciłem do kosza.

- jak ty się w ogóle zgubiłeś? Myślałem ,że szedłeś już do domu.

-emm, no jakoś tak wyszło. Spacerowałem sobie i ,zorientowałem się ,że nagle nie wiem gdzie jestem- zaśmiałem się niezręcznie.

- jak z dzieckiem- usłyszałem jego pełen politowania szept. Prychnąłem cicho oburzony. Nawet niewiem kiedy staliśmy przed budynkiem szkoły.- oi ,nie obrażaj sie.- wstawiłem mu język i wszedłem do środka. Czułem lekki skurcz w brzuchu, że stresu. Ziewnąłem po raz kolejny.

- jeny- jęknąłem załamany, tym ziewaniem.

- o której ty poszedłeś spać?- zapytał ciemnooki.

- o dziewiętnastej, nie wiem o co chodzi.

- najwidoczniej nadal jesteś zmęczony- powiedział. W tym momencie zadzwonił dzwonek. Szybko udaliśmy się do klasy. Pierwsza lekcja, angielski. Nie patrząc na klasę usiadłem szybko do ławki. Axel zaś siedział przedemną. Wyjąłem potrzebne książki , następnie otworzyłem zeszyty, aby napisać temat podany na tablicy. Jakoś tak samoistnie zamknęły mi się oczy.  Nagle poczułem jak coś uderza mnie w czoło. Otworzyłem ospale powieki i zobaczyłem karteczkę leżącą  zawinięta w kulkę na moim zeszycie. Rozwinąłem ja.

"Lepiej nie śpij
A"

Spojrzałem na jasnowłosego przedemną. Westchnąłem głęboko i oparłem głowę o dłoń.

- Ok, Who want reading text B?- zapytała się nauczycielka po angielsku. Ona często do nas mówi w tym języku. Rozejrzała się po klasie, a ja w duchu modliłem się ,żeby mnie nie zapytała, bo kompletnie nie wiem gdzie jesteśmy w książce. Oddetchnąłem z ulgą, kiedy wskazała na kogoś innego."teraz jeszcze wytrwać do końca, co my wogóle później mamy?yyy, chyba Historie...niech mnie ktoś zabiję". Ze znudzeniem słuchałem odgłosów wydawanych przez klasę, wyczekując dzwonka.

***

-nareszcie- powiedziałem do siebie kiedy usłyszałem dzwonek, jeszcze dwie lekcje i koniec. Zostawiłem plecak w klasie i udałem się na dwór, aby zdążyć świetnego powietrza. Usiadłem pod oddalonym od boiska drzewie, ponieważ, większość uczniów wyszło na dwór i było trochę za głośno, a ja chciałem mieć trochę spokoju. Przymknąłem oczy, delektując się wiatrem który delikatnie smagał moją twarz i poruszał włosami. Oparłem się o korę. Siedziałem tak dopóki jakiś cień nie zasłonił mi słońca. Otworzyłem oczy i odrazu się skrzywiłem, widząc kto stał przedemną.

- śpiąca królewna się obudziła- powiedział jeden z prześladowców. ( "Gang" od krzaków i wyżywania się na mnie).

- nie mam ochoty oglądać dzisiaj waszych twarzy, więc moglibyście stąd iść?- wstałem niechętnie, mimo że to ja powiedziałem ,żeby oni poszli.

- ktoś się tu pyskaty znowu zrobił- przewróciłem oczami. Odwróciłem się z zamiarem odejścia, ale złapali mnie za ramiona i przycisnęli do konara drzewa. Syknąłem cicho. Wolabym ,żeby nie było to publiczne wydarzenie, obawiam się trochę ,że jasnowłosy to zobaczy.- co, już skończyłeś?

- raczej nie chcielibyście robić przedstawienia kiedy ktoś może nas zobaczyć hm?- uśmiechnąłem się kpiąco w jego stronę. Zacisnął pięści i.brutlanie mnie puścił.

- nie myśl że ci tak łatwo odpuszczę , śmieciu- zagroził i odszedł trącając mnie ramieniem. Przewróciłem oczami cicho prychajac. Ponownie usiadłem pod drzewem, przymykając oczy. " Jakimś cudem udało mi się ich odpędzić". Westchnąłem i oparłem głowę o drzewo.  Chyba się wyłączyłem, bo rozbudził mnie dopiero dzwonek. Wstałem pośpiesznie i ruszyłem szybko za uczniami, którzy w pośpiechu wracali do szkoły.

- czy mógłbyś się nie pchać?- zapytałem osoby z która właśnie mnie szturchneła. Odwróciłem się do niej i prawie odrazu się skrzywiłem. Przedmna stał różowowłosy Someok.

- ja się nie pcham, ty się pchasz blondynko- powiedział zdenerwowany.

- o co ci chodzi?

- o gówno co nie chodzi, nie leżysz mi koleś- odpowiedział agresywnie i złapał mnie za kołnierz- od czasu kiedy się pojawiłeś, Axel spędza z nami mniej czasu. To wszytko twoja wina.- zacisnąłem zęby czując złość.

- to nie jest moją wina idioto- powiedziałem przez zaciśnięte zęby, a następnie z całej siły nadepnąłem mu na palce u stóp. Zawył z Bólu, a ja tymczasem przepchnąłem się przez mniejsza ilość osób i pobiegłem do klasy. Otworzyłem szybko drzwi i przeprosiłem za spóźnienie. Usiadłem szybko do swojej ławki i rozejrzałem się po klasie, nie było jescze z dwóch osób wliczając Someok.

Drzwi ponownie się otworzyły, a przeznie weszła jaka dziewczyna. Szybko zamknęła drzwi  i przepraszając usiadła na miejsce. Teraz brakuje jeszcze tylko różowowłosego. Minęła kolejna minuta i wkońcu drzwi się otworzyły. Wszedł z nich wkurzony chłopak Wiedziałem ,że chciał do mnie podejść, ale wzrok nauczycielki najwidoczniej go powstrzymał. Przeprosił za spóźnienie i usiadł na swoje miejsce, patrząc na mnie wkurwiony. Wydaje mi się ,że kiedy szedł do ławki to trochę utykał. Najwidoczniej trochę za mocno go nadepnąłem. Spojrzałem przed siebie, jasnowłosy odwrócony do tyłu spoglądał na mnie z ciekawością.

- przerwa- szepnąłem do niego, a on pokiwał głową i się odwrócił. Westchnąłem i spojrzałem za okno. Jakaś klasa miała w-f, robili okrążenia. Skrzywiłem się nieco gdy jedna z osób potknęła się i poturlała się po czerwonym szorstkim gruncie. Nauczyciel szybko podszedł do zbiegowiska i zapewne kazał ofiarę  zanieść do pielęgniarki, bo  po chwili dwójka osób podniosła dziewczynę i ruszyli w stronę wejścia do szkoły.

- najwidoczniej ktoś tu woli mnie nie słuchać, ponownie- usłyszałem nad sobą. " Kurwa". Przekręciłem głowę i spojrzałem na nauczycielkę.- jak jesteś taki mądry to powiedz mi co to jest, autorytaryzm, faszyzm i inflacja?

- autorytaryzm-system rządów, w którym władzę sprawuje jedna osoba lub grupa osób a jej decyzje zatwierdzane są przez całkowicie podporządkowany im parlament. Często są to osoby cieszące się autorytetem społecznym. System ten kształtuje się w państwach gdzie następuje głęboki zawód demokracją. Społeczeństwa szukają wtedy rządów silnej ręki. W przeciwieństwie do totalitaryzmu system ten nie dąży do całkowitej kontroli nad życiem społecznym. Mogą w nim funkcjonować nawet partie opozycyjne, które podlegają jednak represjom.- posłałem jej wredny uśmiech i kontynuowałem-faszyzm – ideologia i system polityczny powstały we Włoszech po I wojnie światowej mający charakter antydemokratyczny, antyliberalny i antykomunistyczny, głoszący solidaryzm społeczny i kult państwa oraz wodza. Elementami charakterystycznymi były nacjonalizm, etatyzm, militaryzm, imperializm. Faszyzm był również doktryną będącą fundamentem pod budowę systemu totalitarnego. - zatrzymałem się i nie odpowiedałem dłuższą chwilę. Wiem co to było ,coś o pieniądzach, ale ah niemogę sobie przypomnieć, no dalej! Uczyłeś się tego no! -yyy spadek wartości i siły nabywczej pieniądza charakteryzujący się wzrostem cen.- powiedziałem, oddetchnąłem z ulgą cicho. Gdybym się wyłożył na tak prostym czymś, naszczeście sobie przypomniałem.

- dobrze- powiedziała ,ale z niechęcią w głosie. " Nie tym, ani innym razem babo". Wróciła do swojego biurka i zapisała coś w dzienniku. Widziałem jak niektórzy z klasy patrzyli się na mnie, usłyszałem też niemiłe komentarze typu "kujon", " jajogłowy" i te podobne. W ten zadzwonił dzwonek. Wstałem i wyszedłem z klasy, nagle poczułem jak ktoś chwyta mnie za ramię i popycha mnie na ścianę przyciskając do niej. Jęknąłem cicho bo uderzyłem o nią  głową.

- nie dokończyliśmy rozmowy-  odezwał się ciemnoskóry. - oprócz tego , jeśli nie będę mógł grać, to będzie twoja wina, dupku- oczywiście mówił o swojej stopie.

- sam zaczołeś - wzruszyłem ramionami. Zostałem bardziej dociśnięty do ściany. Szczerze nikt nie zwracał na nas uwagi. Chłopak był gotowy mnie uderzyć, ale ktoś go powstrzymał.

- Someok!- powiedział głośno jasnowłosy.- puść go- powiedział z kamienną twarzą.

-ha? Czemu bronisz tego - chciał coś dodać, ale zwrok jaki posłał mu napastnik, najwidoczniej odsónął go od tego pomysłu i odszedł od nas prychajac jak wściekły kot.

-ehh- westchnąłem.

- więc? Co się wydarzyło?- zapytał, patrząc na mnie z poważną miną, którą najczęściej u niego widać. Nie lubię tej miny. Przewróciłem oczami.

- nic , poprostu znowu na mnie naskoczył, tym razem mówił , że przezemnie spędzasz z nimi mniej czasu- powiedziałem.-czy...naprawdę tak jest?- zapytałem czując poczucie winy.

-oczywiście, że nie,a nawet jeśli to nie powinieneś się o to obwiniać- powiedział poważnie. Uśmiechnąłem się półgębkiem- poza tym wow, nie spodziewałem się ,że jesteś aż tak świetny - powiedział, a następnie zarumienił się - znaczy, chodziło mi o naukę.

-ah, mm. Ojciec ma obsesję na punkcie dobrych ocen, sam kiedyś chciałem mu zaimponować dobrymi ocenami  ale ...widać jak to się kończyło. Nie mogę sobie pozwolić na pomyłkę- powiedziałem pusto.

-oh, przepraszam, niechciałem ci przypominać.

- przecież nic się nie stało, to tylko pytanie- wzruszyłem ramionami.

***

Wracałem właśnie do domu, zmęczony dniem.  Wszedłem szybko do środka, a następnie prędko poszedłem do swojego pokoju i odrobiłem pracę domową. Chciałem się jeszcze przejść po dworze. Spojrzałem na zegar, wskazywał on godzinę po szesnastej. Szybko zabrałem kluczyki, telefon jakieś pieniądze i wyszedłem z domu zakluczając go.

Z lekkim uśmiechem na ustach przypatrywałem się ludziom, którzy przechodzili obok mnie. Jeden widok ukuł mnie trochę w serce, ale nic nie zrobiłem. Widziałem ojca ze swoim prawdopodobnie pięcioletnim synkiem, którego trzymał za rączkę oboje szli  z uśmiechami na ustach. Zwolniłem trochę kroku i nieco mozolnie szedłem do przodu z zawieszoną głową.

-miau!- usłyszałem. Zatrzymałem się i rozejrzałem, w tem ten dźwięk się ponowił. Dochodził z małej uliczce bez wyjścia, wkroczyłem tam i zza śmietnikiem, leżało pudło, a w środku małe kociątko. Poczułem smutek do tego stworzenia. Wziąłem je szybko w ramiona. Głaskałem go delikatnie. Zaczołem kierować się w stronę najbliższego schroniska. Tam przynajmniej zapewnią mu jedzenia i spanie a nie jak na ulicy, gdzie by się szwendał i zapewne zdechł. Ja nie mogę go zatrzymać, może i mam aiko, ale ojciec zauważyłby kota.

Robiło się coraz ciemniej i coraz chłodniej, a ja byłem w dosyć cienkich ubraniach. Nie miałem w planach iść do schroniska z którego  jest bądź co bądź trochę daleko od mojego miejsca zamieszkania.  W końcu dostałem się do budynku. Tam zgłosiłem co się stało i po rozmowie zabrali kotka. Podziękowałem i wyszedłem. Teraz tylko wrócić. Coś czuję ,że będę tam dopiero na dwudziestą pierwszą. Westchnąłem i przyśpieszyłem kroku.

W końcu doszedłem do domu. Stałem przed drzwiami i aktualnie je otwierałem, chciałem już wejść do środka, ale coś mnie powstrzymało.

- nie zapomniałeś o czymś?- usłyszałem zimny głos ojca. Przełknąłem ślinę i natychmiastowo się odsunołem.

- przepraszam- powiedziałem nie patrząc mu w oczy. Mężczyzna wszedł do środka a ja zanim. " Kiedy on się wogóle pojawił?'

- dobra tyle powinno wystarczyć- szepnął do siebie. Odwrócił się do mnie i wziął pukiel włosów w swoje dłoń.- wróciłem.

-huh?- wydałem z siebie dziwny dźwięk zaskoczenia.

- chyba nie myślałeś ,że naprawdę się zmienię, to było kłamstwo- powiedział, a ja zamarłem.- och aniołki, aniołku to była tylko gra- pociągnął za moje włosy i odszedł. Stałem tam w szoku, patrząc w jeden oddalony punkt.  Upadłem na kolana. Zagryzłem wargę. Zakryłem sobie dłońmi usta, powstrzymując głośny płacz, który zaraz nadszedł." Czyli jednak to prawda, nie zmienił się, on tylko grał. Grał w tą pieprzona grę. Dyrygował mną jak piąnkiem, nic nieznaczącym przedmiotem. Kłamstwo. To było tylko kłamstwo". Łzy potoczyły mi się po policzkach." Myślałem ,że jednak się zmienił, że zrozumiał swój błąd, że mnie pokocha, ale...to były złudne mrzonki."

"Kłamstwo"

"Pieprzona gra"

" Tylko...gra?"

" Czy mogę zrobić reset?, Zacząć wszytko od początku?"

-ahhah, hah HAHAHA!- histeryczny śmiech odbił się od ścian, po policzkach nadal płynęły po policzkach.- hahahhaha, kurwa- szepnąłem.

" Moja nadzieja.....jest martwa"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro