Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

33. zawsze cię kochałem.

- więc, jak u ciebie?- usłyszałem po mojej lewej. Uśmiechnąłem się w stronę babci, zaczynając jej opowiadać mniej więcej co się u mnie działo. Mam nadzieję ,że więcie co pominąłem. Starsza kobieta wydawała się być bardzo zaciekawiona tym co się u mnie działo, jak zawsze kiedy jej oczymś opowiadałem.

Po wielu godzinach w końcu zapadł wieczór i kiedy miałem się już  kłaść zatrzymałem się na schodach i odwróciłem do babci.

- a na ile zostajesz?- zapytałem niewiedząc tego.

-tylko do jutra- uśmiechnęła się do mnie smutno. Westchnąłem cicho, przy tym lekko kaszląc i posłałem staruszce uśmiech.

- więc wykorzystajmy ten czas dobrze-  uśmiechnąłem szeroko i poszedłem do mojego pokoju ,gdzie po przebraniu położyłem się na łóżku, ale nie mogłem się dobrze położyć, z powodu moich niedoknca zaślepionych ran. Zrezygnowany położyłem się więc na plecach patrząc w sufit. Po kilku minutach w końcu zasnąłem.

*.           *.           *. 

Zbudził mnie ból biodra, który wskazywał na to, iż przez cały ten czas spałem w tej samej pozycji. Przekręciłem się na drugi bok i zamknąłem powieki. Chciałem, aby sen powrócił. Niestety nic z tego. Kręciłem się dobre kilkanaście minut mając nadzieję na jakiś cud.

Westchnąłem i położyłem się na wznak. Postanowiłem popatrzeć się w sufit. Był biały. W sumie co w tym dziwnego? Przekręciłem się na lewy bok i podłożyłem ręce pod głowę. Na dywanie widniał blask księżyca wpadający przez okno. Chwyciłem telefon znajdujący się na szafce nocnej oraz słuchawki. Włączyłem pierwszą lepszą muzykę i przymknąłem powieki. Sen automatycznie do mnie powrócił.

Poczułem szturchnięcie, przez co gwałtownie otworzyłem powieki. Serce podskoczyło mi do gardła, a oddech przyspieszył. Ahh, jednak nigdy nie pozbędę się tego nawyku. Uspokoiłem się dopiero wtedy, kiedy przed sobą zauważyłem nachylającą się nade mną staruszkę. Uśmiechała się przyjaźnie, a w dłoni dzierżyła mój telefon i słuchawki. Najwidoczniej musiałem zepchnąć je z łóżka w czasie snu. Musiałem mieć dosyć wystraszoną minę, gdyż babcia pogładziła mnie po włosach i najwidoczniej próbowała uspokajać.

- Wybacz, nie chciałam Cię wystraszyć. - powiedziała, po czym odłożyła na szafkę nocną słuchawki wraz z telefonem. - Spadło Ci.

- D-dobrze.. - wyjąkałem po czym podniosłem się do pozycji siedzącej.

- Mam nadzieję, że lubisz tosty. - ponownie się uśmiechnęła.

- Jasne, że tak. - odwzajemniłem uśmiech i przeciągnąłem się.

Zupełnie zapomniałem o bandażach na swoich rękach, które zostały ujawnione przez dosyć luźną bluzkę.  Staruszka ze zdziwieniem spojrzała w stronę moich rąk, a ja podążyłem za nią wzrokiem. Przekląłem w myślach i przygryzłem wargę. Automatycznie podciągnąłem rękawy, jednak wiedziałem, że było już za późno.

- Co Ci się stało? - zapytała siadając na łóżku.

Nie mogłem powiedzieć jej prawdy. Pomimo, iż wiedziała, jaką miałem sytuację nie chciałem jej o tym mówić. Już wystarczająco dużo się zamartwiała. Nie chciałem jeszcze bardziej wprawiać ją w przygnębienie.

- Nic takiego, zwykłe stłuczenia na boisku. - odparłem siadając po turecku i zaciskając usta w wąską linię.

Widziałem w jej oczach niepewność. Miałem wrażenie, że nie miała pewności, czy ma mi ufać, czy też nie, bo przecież skąd w grze w piłkę nożną mogły pojawić się stłuczenia na rękach? Ah, nie czekaj jednak mogą, no nieważne.

- Nie jestem głupia. - pokręciła głową i położyła dłoń na moich dłoniach. - Pamiętaj, mi wszystko możesz powiedzieć.

Wahałem się jeszcze przez chwilę, jednak stwierdziłem, iż nie ma to sensu. Naprawdę nie chciałem jej tego mówić, ale prędzej, czy później i tak by się dowiedziała.

Niepewnie odwiązałem jeden z bandaży i wystawiłem rękę w jej stronę.

- Domyślałam się. - spochmurniała i wlepiła wzrok w bok.

Po chwili, jednak gwałtownie przerzuciła wzrok w moją stronę i westchnęła wciąż trzymając mnie za dłonie.

- Nie jesteś sam. - powiedziała patrząc w moje tęczówki. - Masz mnie. Zawsze możesz mi się wyżalić, pamiętaj. Bardzo Cię kocham i nie przeżyłabym, gdyby Cię zabrakło, dlatego nie rób tego więcej. Nie zostawiaj mnie samej, dobrze?

Jej oczy zaszkliły się. Widziałem, że powstrzymywała napływające do spojówek łzy. Tak bardzo cieszyłem się z tego, iż nie opuściła mnie z tego powodu. Zawsze mogłem na nią liczyć. Także, bardzo ją kocham. Poczułem, jak ciężar automatycznie znika z mego serca.

Rozłożyła ręce w geście uścisku, a ja wtuliłem się w nią. Pachniała swoimi różanymi perfumami. Rozpoznałem ten zapach. Pamiętam go jeszcze z dzieciństwa, kiedy miałem może z pięć lat.

Przerwała uścisk i wstała z łóżka. Przetarła oczy i poszła w kierunku drzwi.

- Pewnie śniadanie już wystygło. Będę na dole. - uśmiechnęła się przez łzy, po czym wyszła.

Wstałem i ogarnąłem się. Przemyłem twarz, zabandażowałem ręce i rozczesałem swoje włosy zostawiając je rozpuszczone. Wyszedłem z pokoju i dębowymi schodami pokrytymi czerwonym dywanikiem zszedłem na dół. Babcia krzątała się w kuchni, dlatego postanowiłem tam zajrzeć.

- Proszę. - dłonią wskazała na talerz z tostami polanymi ketchupem, z którego był zrobiony uśmiech.

Uniosłem kącik ust i chwyciłem naczynie w dłonie. Usiadłem przy stole i zacząłem jeść. Babcia cały czas mi towarzyszyła.

- Obiecujesz? - zapytała wreszcie, gdyż widać było, iż bardzo chciała coś powiedzieć, ale trudno było jej to wydusić.

Domyślam się, iż chodziło jej o te rany..

- T-tak. - powiedziałem niepewnie zajadając kolejnego tosta. - Nigdy nie jadłem lepszych tostów..

Postanowiłem zmienić temat. Uśmiechnęła się promiennie.

- Schlebiasz mi. - zaśmiała się.

Tak bardzo brakowało mi jej śmiechu. Bardzo ją kocham.

Na zawsze tak pozostanie.

____________________________________

834 Words.

Ehh, nie ci powiedzieć, chciałabym podziękować bardzo mojej przyjaciółce _Skromna_ , bez której pewnie rozdział by się dziś nie pojawił ,a jednak jest z dość widocznymi różnicami w stylach, ale mam nadzieję ,że wam to nie przeszkadza.

Do zobaczenia w kolejny czwartek 😊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro