Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32.

Następny dzień zaczął się atakiem kaszlu. Podnosiłem się i automatycznie zasłoniłem usta dłonią. Po uspokojeniu się padłem na łóżko. "Serio? " Pomyślałem zrezygnowany, patrząc na niesprawiedliwie ładna pogodę na zewnątrz. Przetarłem oczy wierzchem dłoni i ziewnąłem. Chcąc nie chcąc w końcu wstałem i się przebrałem, dodatkowo narzuciłem na siebie koc. Zszedłem na dół i poszedłem do kuchni gdzie zrobiłem sobie śniadanko, czyli jedną kanapkę i ciepła herbatke, oraz wziąłem leki. Wróciłem do pokoju i położyłem się. Głowa mi poprostu pękała! Spojrzałem na zegarek, okazało się ,że obudziłem się o 10, a lekcje mieliśmy już od godziny. Będę musiał czekać jeszcze cztery godziny. Co ja będę robić? No nudzić się. Przekręciłem się na drugi bok, a oczy samoistnie mi się zamykały.

Mruknąlem cicho przekręcając się na bok, ale dzwonek nie przestawał dzwonić. Czekaj , dzwonek?. Otworzyłem oczy i wziąłem telefon w dłoń. Na wyświetlaczu pojawił się numer ojca. Zdziwiony odebrałem.

- witaj synu, mam ci do przekazania to ,że przyjedzie babcia, prawdopodobnie jescze dziś, to tyle- w jego głosie słychać było nie zadowolenie, a potem  rozłączył się. leżałem tak z telefonem zszokowany. Zgodził się aby babcia tu przyjechała! On! No cóż nie za bardzo za sobą przepadają, jeju ale się cieszę! Ojciec napewno się zmienił! Wierzę w to, naprawdę. Spojrzałem na zegarek i zauważyłem ,że minęły dopiero dwie godziny. Westchnąłem i wziąłem jaką książkę. Już nie mogę się doczekać.

***

Siedziałem w w kuchnia popijać herbatką leki. Wtedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Pobiegłem w tamtą stronę, omal się nie przewalające. Otworzyłem szybko drzwi i...  mój zapał zmalał. Za nimi stał tylko Listonosz. Dziwne, ale okey to pewnie coś do ojca. Podpisałem się, a następnie pożegnałem mężczyzne biorąc średniej wielkości pudełko w dłoń, zamknąłem drzwi. Pudełko włożyłem do małego magazynku na rzeczy dezynfekujące i inne pierdoły, a następnie poszedłem po telefon i napisane do ojca ,że przyszła do niego paczka. Odpisał , że mam ją włączyć do magazynku. Naszczeście to zrobiłem. Spojrzałem na zegarek, jest już prawie piętnasta i za jaką minutkę kończą się lekcję. Zszedłem na dół, tym razem z telefonem i usaidłem na kanapie otulając się kocykiem. Wcześniej nie odczuwałem mojego kataru u kasku tak bardzo przez podekscytowanie, ale teraz nie mogłem już wytrzymać. Kichnąłem i zakaszlałem, a następnie położyłem się na zimnej skórzanej kanapie. Leżałem i czekałem, czekałem i czekałem. W końcu stwierdziłem, że porobie coś na telefonie. W piersze w co kliknąłem był Instagram, gdzie na głównej witrynie, o zgrozo, natrafiłem na zdjęcia z tej głupiej imprezy. Czemu to się wszędzie pokazuję!? Niemogę poprostu o tym zapomnieć?.

Właśnie w tym momencie, odebrało mi jakiekolwiek chęci do przeglądania telefonu. Odłożyłem z westchnieniem telefon. Nagle zaatakował mnie atak kaszlu, po kilku minutach duszenia się ,uspokoiłem to trochę.

-yhh!- naciągnąłem na głowę bardziej kocyk. "Jak ja nienawidzę być chory!". Leżałem tak do póki nie usłyszałem kolejnego dzwonka. Wstałem i otulając się kocykiem ruszyłem szybko w stronę drzwi. Otworzyłem je z wielkim uśmiechem i się przeliczyłem. "No co jest?!". Przede mną stał jasnowłosy napastnik. Na mojej twarzy zapewne widać było niezadowolenie, bo chłopak się na mnie zdziwiony popatrzył.

- sorka, zły dzień- lekko się uśmiechnąłem.- wchodź.- odsunąłem się w prawo dając mu miejsce na przejście. Zamknąłem drzwi gdy to zrobił ,a następnie poszliśmy do salonu.- tak w ogóle to czemu przyszłaś ,mogłeś wysłać zdjęcie czy cos- zapytałem zaciekawiony.

- em, coś mi się zepsuło i zdjęć nie wysyła- powiedział, chyba speszony. Zmarszczyłem lekko brwi ,a następnie się uśmiechnąłem.

-rozumiem.- powiedziałem.

- to co? Możesz iść po książki, a ja poczekam, tak wogóle spoko kocyk  powiedział z uśmiechem. Spojrzałem na materiał. Był on biały i puszysty.

- dzięki- powiedziałem i zacząłem iść na górę po rzeczy. Później zszedłem na dół. Zastałem chłopaka siedzącego przed już rozłożonymi zeszytami. Odrazu wziąłem się za przepisywanie. W między czasie rozmawialiśmy na temat szkoły oczywiście, wkoncu muszę być poinformowany o no njeiwem kartkówkach czy innych rzeczach.

****
Całe to przepisywanie zajęło mi z dwie godziny, a ja prawie zapomniałem o tym, że miała przyjść moja babcia. Przypomniałem sobie kiedy, razem z chłopakiem usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. " Mam nadzieję że tym razem to ona". Poszedłem tam z uśmiechem i otworzyłem drzwi. Nie myślałem się! Przede mną stała w kobieta w podeszłym wieku i koku siwych włosów na głowie. Miał niesamowicie niebieskie oczy i była mniej więcej mojego wzrostu. Odrazu się do niej przytuliłem.

- halmeoni!- powiedziałem wtulony w staruszkę.

- gdzie mi tu na progi się witasz, już do środka- powiedział z ciepłym uśmiechem. Dopiero później zorientowałem się ,że powiedział to po japońsku!.

- nauczyłaś się japonskiego?- zapytałem szczerze zdziwiony i szczesliwy- nie musiałaś.

- ale chciałam.- przeszliśmy przez korytarz. Zawitaliśmy tam Axela stojącego naprzeciwko nas. Gdy weszliśmy chłopak pokłonił się lekko i przywitał moją babcię.

- witaj- uśmiechnęła się.

- to moja babcia- powiedziałem z wielkim uśmiechem, chyba nawet większym niż ma Endou.

- w takim razie może ja już pójdę, żeby wam nie przeszkadzał.- uśmiechnął się. Co prawda chciałbym ,żeby został tak samo jak babcia, ale powiedział ,że musi iść, więc go już nie przytrzymywaliśmy.

_____________________________________

812 Words.

A taki spokojny rozdzialik. :D.

Mam nadzieję ,że wam się podobało i ,że szkoła nie zabierze mi aż tak dużo czasu, chyba że przed egzaminem. 😅 Tak czy siak miłego dnia/nocy/ popołudnia .😘




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro