Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25.

"ile jeszcze?". Siedziałem znudzony, podpierając głowę na dłoni. Trwała właśnie lekcja... historii. Obok mnie siedział Axel ,który najwidoczniej był głową w chmurach. Westchnąłem jedynie i kontynuowałem , słuchanie nauczyciela, który opowiadał o jakieś tam wojnie."Jeszcze nie zdążyłem mu o tym powiedzieć..". Zażenowany przejechałem sobie dłonią po twarzy, wydając z siebie cichy dźwięk frustracji. Zerknąłem na zegar naścienny
"Jeszcze tylko kilka minut".Pocieszałem się w myślach.Z rana wymyśliłem, już nawet co mu powiedzieć, kiedy będę informować go by do mnie nie pisał.Kolejne kłamstwo...

Tak bardzo ,źle się czuje kłamiąc mu.Ostatnio zauważyłem, coś niepokojącego u mnie, a mianowicie gdy na niego patrzę , czuję jak moje policzki się delikatnie rumienią, moje serce z niewiadomych przyczyn przyspiesza.Najgorzsze jest to ,że nie mogę go wyrzucić z głowy! Czuje się sfrustrowany, nie znając powodu, dla którego tak jest.W tym momencie zadzwonił dzwonek. Wstałem zabierając spakowaną już torbę i zaczekalem na chłopaka. Następnie wyszliśmy z sali.

-Słuchaj, emm...- zacząłem trochę niepewnie- możesz na razie do mnie nie pisać?-zapytałem.Chlopak popatrzył się na mnie zdziwiony i z lekką troską w oczach.

-Coś się stało?- zapytał.

-och, nie nie- zaprzeczyłem - niechcący rozwaliłem telefon i teraz jest w naprawie- kłamstwo wydobyło się z moich ust, tak gładko, że aż mi w gardle zaschło".Jak ja mogę tak kłamać?!".W iście aktorskim geście, podrapałem się w tył głowy uśmiechając się niewinnie.

-Rozumiem, nie ma sprawy- powiedział.Mentalnie oddetchnąłem z ulgą, no bo kto by w to nie uwierzył?.Każdemu się to kiedyś zdarza ...heh.

W momencie ,w którym zadzwonił dzwonek, akurat podeszliśmy do sali.Weszlismu do środka, zajęliśmy nasze miejsca i się rozpakowaliśmy. Oczywiście witając się z nauczycielem od matematyki.Matematyk zaczął pisać na tablicy ,co dzisiaj robimy.W klasie była całkowita cisza, nawet Mark się  nieodzywał Co się dziwić, to matematyka...choć ,nie zawsze tak jest.Przed oczami minęło mi wspomnienie lekcji z Zeusa.Ostentacyjnie Popatrzyłem się za okno, a następnie wróciłem zwrokiem na tablicę.

***

Minęły dopiero trzy lekcje, a czuje się jakby minął już cały dzień.Do końca szkoły zostały jeszcze cztery lekcję.Ja naprawdę nie wiem jak ja je wytrzymam.Od jakieś godziny, głową zaczęła mnie niemiłosiernie boleć.Moim pomysłem było nawet, żeby podejść do jakiekolwiek ściany lub biurka i zacząć walić w nie głową, aby chociaż na chwilę przestała boleć. przymknąłem  na chwilę oczy i otworzyłem je po chwili. Axel jeszcze niczego nie zauważył, to dobrze.

-Hej, wszystko w porządku?- usłyszałem obok ucha."Świetnie, wypaplałem". Z jakiegoś nieznanego mi powodu, poczułem lekkie ciepło na policzkach. Odwróciłem się do niego ,z lekka wymuszonym uśmiechem.

-Tak, wszytko jest spoko.- skłamałem."Kiedyś tego pożałuje".W tym momencie, świat nagle zawirował mi przed oczami. Odwróciłem głowę ,zamykając oczy. Naszła mnie ochota na pawia. Wstałem z ławki i szybko poszedłem do nauczycielki, czując narastające bóle głowy. Gdy już stanąłm przy jej biurku, zapytałem się czy mogę wyjść do toalety.

-Dobrze tylko szybko wracaj- odpowiedziała uważnie się mi przypatrując. Wyszedłem z klasy i szybkim tempie poszedłem do toalety, w której zamknąłem się jednej z kabin. Upadłem na kafelki i zwymiotowałem do muszli. Czułem się wyprany z jakiejkolwiek energii. Po kilku chwilach poczułem się trochę lepiej i wstałem, wyszedłem z kabiny. Podszedłem do umywalki i przemyłem twarz wodą. Nawet nie spojrzałem w lustro. Wyszedłem z pomieszczenia ,ale przy framudze dostałem zawrotów głowy. Przed oczami pojawiły mi się czarne plamki, a ja zemdlałem. Przed upadkiem poczułem jeszcze tylko coś miękkiego, a później już nic.

Otworzyłem powoli oczy o odrazu je zamykając widząc jasne pomieszczenie. Leżałem na czymś strasznie twardym. Ponowiłem próbę otwarcia oczu, co się udało. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i zauważyłem ,że jest to gabinet pielęgniarki. Moje oczy utkwiły na siedzącym obok, Axelu wpatrujący się we mnie ze zmartwieniem i z.... zawodem. Poczułem dziwny smutek tym spojrzeniem.

-O, już się obudziłeś? To dobrze- usłyszałem znad chłopaka. Spojrzałem tam i dostrzegłem jedną z pielęgniarek, która miło się uśmiechała- zasłabłeś i twój kolega cię tu przyniósł.- powiedziała nadal się uśmiechając.- teraz muszę ci zadać kilka pytań.- spoważniała. Zmieszany pokiwałem głową."To było szybkie".

-czy często przytrafiają ci się takie omdlenia?- zapytała.

-Nie- odpowiedziałem z prawdą.

-Czy bierzesz jakieś leki?- pokiwałem głową na "nie".-Dobrze, a teraz chciałabym aby pan, panie Blaze wyszedł na chwilę.- powiedziala.Mam źłe przeczucia. Chłopak lekko zdezorientowany wstał i wyszedł. Na miejscu Axela usiadła kobieta, jej wyraz twarzy był zmartwiony i poważny.-Dobra, powiem ci to wprost. tniesz się?- na chwilę zabrakło mi oddechu.- zauważyłam bandaże.- odwróciłem głowę w drugą stronę.- z twojej reakcji wynika ,ze tak.- westchnęła.- Wiem, że nic nie wskóram tym co powiem i powinnam zabrać cię do pedagoga- wstrzymałem oddech- ale, tego nie zrobię. Jedyne co chce powiedzieć to to ,że twój przyjaciel bardzo się zmartwił. Kiedy wpadł do gabinetu widać było że jest zmartwiony i przerażony. Cały czas pytał czy nic ci nie jest. Z tego właśnie z tego powodu uważam, że nie powinieneś robić tego co robisz, bo bardziej go zmartwisz- powiedziała. To było dziwne, ale wiedziałem ,że kiedyś nastąpi taki moment.

-Wiem- szepnąłem cicho z żalem. Kobieta wstała.

- w takim razie ,przemyśl to jeszcze razy.Teraz jesteście oboje zwolnieni z lekcji i wracacie do domu.- powiedziała. Pokiwałem głową i wstałem. Następnie wyszedłem, na spotkanie z zawodem. Kiedy otwierałem drzwi, zauważyłem Axela opierającego się o ścianę obok z zmartwionym wyrazem twarzy. Podszedłem do niego i stuknąłem lekko w ramię. Chłopak popatrzył się na mnie a następnie złapał za nadgarstek i nic nie mówiąc prowadził do szatni.

Odrazu po przebraniu butów, ponownie złapał za mój nadgarstek i wyprowadził z budynku. Zauważyłem, że prowadzi mnie w stronę parku.

Usiedliśmy na jednej z ławek w cieniu.Serce zabiło mi mocniej gdy usłyszałem ciche westchnienie.

-czemu mnie okłamałeś?- zapytał, nie patrząc na mnie. Przełknąłem ślinę i spojrzałem w bok rumieniąc się. Wymamrotałem pod nosem powód.-co?- usłyszałem ."No tak kto by zrozumiał takie mamrotanie?".Jak niezręcznie.

-ygh! Nie chciałem cię martwić- powiedziałem na jednym wdechu i dość szybko. Usłyszałem cichy śmiech. Spojrzałem na chłopaka zdziwiony.

-Następnym razem poprostu mi to powiedz, jesteśmy przyjaciółmi to normalne ,że będę się martwić- powiedział z delikatnym uśmiechem. Czemu mnie to zabolało?.Pokiwałem głową nadal lekko zaskoczony jego słowami. Chłopak wstał szybko i złapał mnie za rękę. Następnie zaczął mnie gdzieś znowu ciągnąć.-Jest tu takie pewne miejsce- powiedział tajemniczo. Zmarszczyłem brwi."mam się bać?"

Jak się okazało chłopak zabrał mnie na  boisko, które jest lekko obrośnięte roślinami, ale zawdzięcza to tym ,że wiele osób zapomniało o tym miejacu. W sumie co się dziwi , jaki weszliśmy tu prze dziure w płocie do tego było tam bardzo dużo drzew i nie można było zauważyć ,że coś się tam znajduję. Wokoło boiska też były drzewa oraz krzaki. Axel podszedł do jednego z krzaków i zaczął w nim czegoś szukać.Po chwili wyjął ... piłkę!

- no to co? Gramy- uśmiechnąłem się- zobaczymy czy nie wyszedłeś z formy- zaśmiał się. Prychnąłem rozbawiony.

-Ja? Wyjść z wprawy, wolne żarty- powiedziałem pewny siebie.

****

-ha! Mówiłem! - krzyczałem szczęśliwy, tańcząc taniec zwycięstwa. Obok mnie za to leżał, zmęczony Axel, z miłym uśmiechem czego nie zauważyłem. Po chwili usiadłem ,równie zmęczony obok chłopaka.

-nawet siedząc w domu, mnie pokonałeś. Jak kolwiek to brzmi- zaśmiał się. Po patrzyłem się na niego chwilę.

-To dlatego , że nikt nie odbierze mi mojej pasji- zacząłem, patrząca gdzieś w dal-  w domu też ćwiczyłem, a, że jest dość duży to biegałem - zaśmiałem się- ćwiczyłem, no jak bym miał piłkę to ćwiczyłbym z piłką ,ale jej nie mam - na chwilę mój wyraz twarzy pokazywał smutek, ale szybko to zakryłem uśmiechem- no ogólnie spędzałem dużo czasu na ćwiczeniach.- skończyłem swoją wypowiedź i spojrzałem na mojego... przyjaciela. Ten czas tak szybko mija.

Patrzył się na mnie zaskoczony, ale i z podziwem.

-To dobrze, przynajmniej wiem, że się nie poddajesz -uśmiechnął się. Spojrzałem na jego zaskoczony, a na policzkach poczułem ciepło.

-Taa- spojrzałem na niebo i zorientowałem się, że już powoli kończy się dzień. Odruchowo chciałem wyjąć telefon ,ale przecież go nie mam. Jęknąłem zfrustrowany i odwróciłem się do chłopaka.-mógłbyś sprawdzić godzinę?

-jasne-Odpowiedział i wyjął telefon. Przez chwilę miałem okazję zobaczyć jego tapetę. Był na niej Axel razem z brązowowłosą dziewczynka.Oboje uśmiechnięci."Pewnie jego siostra".- jest 16.

-ee?! Siedzimy tu już z pięć godzin!- powiedziałem dość głośno i wstałem szybko. Co dobrym pomysłem nie było, bo zakręciło mi się w głowie. Naszczeście zdołałem się nie przewrócić. Axel widząc to, również wstał.

-Hej, spokojnie- złapał mnie z ramię- z tego co się orientuję to twój ojciec  dość późno wraca- powiedział spokojnie. Stanąłem w miejscu z lekka pochyloną głową.

-Taa, tylko że -zaczołem -mamy gości- wymamrotałem pod nosem.

-Możesz powtórzyć?- zapytał się. Westchnąłem.

-mamy gości- powiedziałem- a dokładniej ciotkę i jej córke- skrzywiłem się.

-tak źle?- zapytał się zmartwiony. Pokiwałem głową.

-naprawdę nie rozumiem jak można robić to komuś takiemu - powiedział to tak cicho, że prawie nieusłyszałem. Zarumieniłem się lekko.

****


Siedziałem właśnie u siebie czytając książkę. Kilka chwil temu chłopak odporowadził. Mnie pod dom i pożegnał się. Odrobiłem również prace szkolną. Jest godzina siedemnasta. Na szczęście ciotka nie zauważyła gdy wszedłem do domu, a kuzynki nawet nie było. Nagle przyszła mi do głowy pewna myśl.

"A może się zakradne do jej pokoju i poszukam telefonu?". Wstałem i szybko wyszedłem z mojego pokoju. Przeszedłem tylko kilka kroków, a już byłem obok drzwi. Rozejrzałem się i zauważając ,że nikogo nie ma złapałem za klamkę.Jednak za nim ja przekręciłem , przeszył mnie ten sam ból. Ten ,który rozchodzi się od nadgarstka i przechodzi przez całe ciało. Skrzywiłem się."To mnie nie powstrzyma!".Przekręciłem gałkę, chociaż ból nadal mi doskwierał. Szarpnąłem za drzwi i...nie otworzyły się. Zmarszczyłem brwi i ponownie pociągnąłem.

-ygh- wydałem z siebie dzwięk sfrustrowania. Zrezygnowany odwróciłem się i wróciłem do pokoju. Położyłem się na łóżku i patrzyłem się w sufit."szkoda"

______________________________________

1584 słów.

Po pierwsze;Przepraszam was, że tak późno 😅.

Po drugie;. Następny rozdział pojawi się, ale jeszcze nie wiem kiedy. Napewno nie w następnym tygodniu z powodu wyjazdu 😊.

Mam nadzieję ,że się podobało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro