Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Coś czuję, że mój nowy projekt rozerwie wszystkim dupska :D Od ponad roku nie napisałam nic, więc tym bardziej wracam z radością i weną. Nie ukrywam, że Trójkąt Warszawski sprawia mi ogromną frajdę i mam nadzieję, że i Wam się spodoba.
Na zdrowie!
------------------------------
28 września 2019 r., sobota, godzina 18:50.

Gwar dochodzący do kulis stawał się coraz głośniejszy. Ludzie skandowali imię zarówno Taco, jak i Dawida co powodowało ciarki na moim ciele. Stojąc tak blisko ukochanego, który już za moment miał rozpocząć koncert roku powodowało fale dumy, jak i podniecenia. Nigdy nie widziałam chłopaka w akcji, a teraz była ku temu świetna okazja. Mimowolnie chwyciłam Filipa za rękę, unosząc głowę. Chłopak się we mnie wpatrywał z delikatnym uśmiechem, odwzajemniając uścisk. Wyczuwałam, że stresuje się występem. Cała jego postawa o tym świadczyła: sztywno wyprostowana, do tego podrygująca noga oraz nerwowe odkaszlnięcia. W drugiej dłoni trzymał butelkę wody, z którą miał wyjść na scenę.
- Przestań tak podrygiwać. - szepnęłam, uśmiechając się pod nosem. Raper wywrócił oczami, mrucząc coś pod nosem. Stojący nieopodal Quebonafide parsknął, co zwróciło moją uwagę. Mężczyzna stał  wraz ze swoją ekipą, wpatrując się we mnie intensywnie. Przygryzłam wargę, starając się nie zarumienić. Co tu ukrywać: brakowało mi go. Tęskniłam za naszymi nocnymi rozmowami czy porannymi spacerami. Serce biło mi mocno, przez co miałam wrażenie, że zaraz padnę. Robiło mi się na przemian gorąco i zimno. Kuba nie spuszczał ze mnie wzroku z ironicznym uśmieszkiem na twarzy. Nie pasowało to do niego. To całe bycie aroganckim dupkiem nie zważającym na uczucia innych. Bolało to jak cholera, ale zasłużyłam sobie na to. Nie powinnam się angażować uczuciowo z inną osobą niż Filip. Ale przebywając z Kubą nie można było nie zakochać się w nim. I ja tak zrobiłam. Pozwoliłam, aby to uczucie całkowicie mną zawładnęło. Byłam niczym wygłodniały pies pragnący coraz więcej jedzenia. Mimowolnie wróciłam do tych chwil, gdy wytatuowane ręce dotykały mojego nagiego rozpalonego ciała. Przygryzłam mocniej dolną wargę, by nie jęknąć. Samo wspomnienie tych upojnych nocy powodowało, że traciłam kontrolę nad swoim ciałem. Wtuliłam się w ramię Filipa, odwracając wzrok od Quebo. Przymknęłam powieki, usiłując opanować siebie oraz wypływające na policzki rumieńce.  Nie mogłam o tym myśleć. Już nie. To było nie fair w stosunku co do Filipa. To był jego i Dawida wieczór. A ja co robiłam? Rozmyślałam o romansie z jego kumplem.
- Wszystko okej? - usłyszałam, ocknąwszy się z rozmyślań. Nerwowy uśmiech wypłynął mi na usta.
- To ja powinnam Ciebie o to spytać. - odpowiedziałam żartobliwie, dostając w zamian lekkiego kuksańca w bok. Zaśmiałam się cicho, widząc rozbawienie na jego twarzy.
- Ze mną jest wszystko okej. Czuję, że to będzie zajebisty wieczór. - wtuliłam się w niego jeszcze bardziej, otaczając się niezwykle uzależniającą wonią: drogie perfumy wymieszane ze smrodem papierosów oraz czymś, co spokojnie mogłam określić jako 'zapach Taco Hemingwaya'.
- I będzie. - odezwał się zupełnie inny głos, ale jakże charakterystyczny. Szybko obróciłam głowę w kierunku skąd dobiegł nas głos.
Dawid.
Stał z rękoma w kieszeniach dżinsów jakby niewiedziąc co z nimi zrobić, patrząc na nas niepewnie i z uśmiechem na twarzy. Wyglądał tak słodko i nieporadnie, że poczułam silną chęć uściśnięcia go i wyszeptania ile dla mnie znaczy. Ale się powstrzymałam. Zareagowałam nieśmiałym spojrzeniem. Dawid w porównaniu do Filipa i Kuby był inny. W dobrym tego słowa znaczeniu. Nie chodził na imprezy, nie upijał się do nieprzytomności. Wolał pozostać w domowym zaciszu, by potworzyć czy po prostu poczytać jakąś dobrą książkę. I to w nim tak bardzo kochałam. Był sobą. Nie musiał nikogo udawać. I do tego jego ironiczne poczucie humoru, dzięki któremu nawet mój najgorszy dzień stawał się lepszy. Za nim również tęskniłam. Za delikatnymi dłońmi gładzącymi moją twarz, za czułymi pocałunkami, za romantycznymi spacerami po Warszawie. Potrafił mnie zaskoczyć, rozbawić jakimś beznadziejnym dowcipem.
Ale te dni minęły.
Ale czy napewno?
I jakim cudem ja się w to wpakowałam? Trzech mężczyzn i ja. To nie mogło się skończyć dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro