Rozdział 3.
-Hyung... -westchnął TaeHyung wpatrując się w swoje blade i lekko trzesace sie dłonie. Ja naprawdę długo nie dam rady. Nie powinno mnie tu być. -wyszeptal, unikając wzroku YoonGiego, który siedział na łóżku szpitalnym obok niego. -Tae, dobrze wiesz, że to nie prawda. Nie mów tak.
-Ale ja tu nie jestem potrzebny, Hyung... -wyszeptal cicho, tym razem odwracając wzrok na parę kolorowych tabletek leżących na stoliku obok miski szpitalnej zupy. -Dlaczego oni mnie ratuja?
-Posłuchaj mnie TaeHyung- Zaczął starszy, kładąc jedną dłoń na zimnej dłoni chlopaka, lekko gladzac ją kciukiem.- Każdy jest kowalem swojego losu. Rozumiesz? Nie mów takich rzeczy, bo każdy jest potrzebny na tym świecie. Swoje życie, trzymasz w swoich rękach- Powiedział dość cicho, nachylajac się lekko do ucha bruneta.- Nie pozwól nikomu, aby ktoś robił coś wbrew Twojej woli.. Jeżeli chcesz, aby Twoja przyszłość była kolorowa, to ona taka będzie. Tylko nie możesz stać w miejscu, słyszysz? Musisz ciągle biegnąc przed siebie. Nie poddawaj się TaeHyung, dasz radę.
-------
-Yaaa! YoonGi leniu wstawaj! Przypominam, że zaraz masz trening!- Krzyknął Tae ściągając z YoonGiego kołdrę i rzucając ją gdzieś na ziemie. Ten przeklnal pod nosem i leniwie się podniósł przecierajac palcem jedno oko. -Wiesz co, Młody?- wychrypial jeszcze zaspanym głosem, powoli się podnosząc z łóżka. -Wydaje mi sie, że oni mnie jakoś chyba nie lubią. Jeden sie czepia do drugiego. Trzeci leci na trenera. Ten trener to jakiś pedofil chyba- wymamrotal kierując się w strone łazienki, w której się zamknął i przemył twarz ciepłą wodą. Westchnął jeszcze śpiący i spojrzał w lustro na swoje odbicie- Ale bardzo przystojny ten pedofil- uśmiechnął się sam do siebie po czym rozebral i wszedł pod prysznic.
Po dwóch godzinach, tym razem z torbą sportową YoonGi stał już przed halą, razem z resztą chłopaków. Tym razem wpadł na pomysł, aby nie przebierać koszulki już w szatni, tylko zrobić to w domu! Nie będzie musiał przynajmniej pokazywać swojej płaskiej deseczki, zamiast brzucha i tylko zmieni spodenki tak jak każdy.
Cały trening przebiegł tak, jak ten ostatni. Tylko tym razem, odbyło się bez pobicia i kłótni. Kiedy każdy już poszedł, a YoonGi silowal się z zamkiem bluzy, do szatni wszedł z NamJoon z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Hej YoonGi. Dobrze, że tu jesteś. Masz chwilę? Chce Ci coś pokazać -ruchem dłoni, pokazał aby ten poszedł za nim i wyszedł z przebieralni powolnym krokiem, prowadząc zaciekawionego chłopaka za sobą znów do tego małego pokoiku na sali gimnastycznej. -Dlaczego chce Pan mi coś pokazać? -zapytał rudowlosy przez co blondyn, od razu odwrócił się w jego stronę- Młody.. Teraz nie jestem w pracy, więc nie mów do mnie na "Pan". Przecież znasz moje imie, więc proszę. Używaj go- mruknął rozgladajac się dookola- widzisz te nagrody? Puchary i medale? To były piękne czasy- westchnął cicho i przymknal na chwilę oczy, aby najprawdopodobniej przypomnieć sobie coś z przeszłości.
-Tak, widzę ale... Ale one chyba już trochę tu stoją, prawda? Nie wyglądają jak te z naszą dzisiejszą datą..- Powiedział YoonGi patrząc na wiszące złote medale na ścianie. -I właśnie dlatego Cię tu przyciagnalem... te dwa dni treningu pozwoliły mi zobaczyć jak grasz. Jak sam zauważyłeś... reszta jest.. No nie oszukujmy sie- westchnął ciężko zalamujac ręce- Oni są słabi. To wszystko kiedyś należało do mojego ojca, który oczekuje że swoją drużynę też poprowadze na szczyt jak on.. Ale ja nie umiem. Nie potrafię- usiadł na zielonym fotelu i westchnął znowu przecierajac twarz jedną dłonią. - Chce prosić Cię o pomoc.
-Ale... -zaczął YoonGi siadajac na krzeselku, przy biurku i dokładnie przyglądając się starszemu- Co ja mogę zrobić Hyung?- uniósł lekko lewą brew drapiac się w tym czasie po karku- Chce żebyś został kapitanem naszej drużyny- powiedział z uśmiechem blondyn, zakładając nogę na nogę- wprawdzie... jest nim już SeokJin. Ale on nie potrafi zająć się naszym składem. Dlatego myślę, że będzie lepiej, kiedy to Ty ich poprowadzisz.
-----
- Po dwóch dniach jesteś już kapitanem?! -wyszczerzyl się TaeHyung na dobrą wieść przyjaciela. -wiedziałem, że jesteś dobry ale nie wiedziałem, że az tak- zasmial sie upijajac kolejny łyk czarnej kawy. -Wiesz.. Ja myślę, że to chyba jednak nie jest za dobrze.. -westchnął rudowlosy poprawiając rękawy swojej koszuli- Ten SeokJin jest zazdrosny o mnie i chyba za mną nie przepada.
Tar zmarszczyl lekko brwi patrząc na niego pytajaco- czemu jest o Ciebie zazdrosny? Lepiej grasz?- zasmial sie cicho i wstał z krzesła podchodzac do jednej z jasnych szafek stojących przy telewizorze- Co? Niee! Znaczy możliwe.. Ale nie to miałem teraz na myśli. Podobno mu podoba się trener i... zaczęły chodzić plotki, że to ja podobam się trenerowi...
Ciemno włosy szeroko otworzył oczy odwracając się na pięcie znowu w jego stronę- Podobasz mu sie?! Yaaa! Fajny jakiś? Bierz się za niego! -uśmiechnął się kwadratowo wskakujac na kanapę. -Starszy pokrecil tylko głową i przymknal na chwilę oczy- Ale ja kocham JiMina...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro