KONIEC
We wnętrzu panował mrok który po chwili rozświetlił blask neonów. Korytarz był wąski, ale mieściliśmy się w nim bez problemu.
Drzwi zamknęły się za nami z trzaskiem.
-Jesteśmy w środku.- Powiadomiłam resztę.- Wszystkie oddziały odwrót!
-Macie do nas wrócić!- Odezwał się zasapany Hound.
-Musicie nam pomóc odbudować Cybertron!- Powiedział Drift.
-Nie obejrzeliśmy do końca filmu!- Przypomniał mi Bumblebee.
-Nie uczciliśmy należycie waszych oświadczyn.- Oznajmił Crosshair.
-Jasne.- Odpowiedziałam z bardzo, bardzo smutnym uśmiechem.
Poczułam jak Optimus kładzie mi rękę na ramieniu:
-Damy radę.- Powiedział.
Kiwnęłam głową i ruszyliśmy przed siebie.
Co jakiś czas neony migały i zgasały pogrążając nas w zupełnych ciemnościach. Co chwilę słychać było syk pary lub jak coś upada na ziemię. Trzymaliśmy broń w pogotowiu.
Korytarz ciągnął się i wił aż w końcu weszliśmy do obszernego pomieszczenia które teraz było w ruinie. Kable i rury z chłodzeniem zwisały ze ścian i sufitu. Wiele przedmiotów niewiadomego urzytku walało się po podłodze razem z ziemią i gruzem.
Powoli i ostrożnie suneliśmy przed siebie. Nie natrafiliśmy jeszcze na żadną półapkę a to było podejrzane.
Nagle podłoże pode mną zawaliło się robiąc masę hałasu.
Optimus złapał mnie za rękę.
Dopiero teraz spostrzegłam że jego oczy mienią się raz na niebiesko i raz na czerwono. Prime uderzył się w twarz i szybko wciągnął mnie na górę.
-Optimusie ty--
-Nic mi nie jest.- Przerwał mi uśmiechając się z wysiłkiem.- Udaje mi się go powstrzymać. A ty Betty od jakiego czasu jesteś w tej formie?
Zamarłam. Kompletnie o tym zapomniałam.
-Nie wiem od około dwóch godzin.- Powiedziałam zamyślona.
-Nie mamy dużo czasu musimy iść.- Powiedział i wstał.
Od razu złapał się za głowę i znowu upadł na ziemię.
-Optimus!- Przestraszyłam się.
Zacisnęłam pięść. Prime musi bardzo cierpieć nie mogę od niego za dużo wymagać. Urzywanie mocy w tej formie skraca mi czas.
Pomogłam mu wstać i iść dalej.
Ponownie weszliśmy do wąskiego korytarza. Ten był w znacznie gorszym stanie. Wiele elementów konstrukcji odpadło zagradzając drogę. Kable zwisały z sufitu otoczone iskrami.
Jednocześnie wspierając Optimusa i urzywając mocy by przejść dalej skracałam sobie powoli czas.
-Betty nie powinnaś.- Powiedział Optimus trzymając się za głowę.
-Limity są po to by je pokonywać!- Powiedziałam nadal idąc przed siebie.- Tak jak powiedziałeś: Uda nam się!
Optimus spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Po czym puścił się mnie.
-Więc ja muszę pokonać swoje.- Powiedział i ruszył sam o własnych siłach przed siebie pomagając mi przedrzeć się dalej.
-A kogo my tu mamy~- Rozbrzmiał głos przenikając przez wszystkie części statku. Unicron.- Zakochana para. Betty Blame Prime ostatnia przedstawicielka rasy która mnie stworzyła, Optimus Prime największy bohater ludzkości. Miło was tu gościć. Wiecie muszę wam podziękować. Tyle razy mnie ratowaliście!
Nagle drzwi przed nami zamknęły się a Optimus upadł na ziemię.
-Przykro mi, ale nie pozwolę wam się zbliżyć do mojej iskry.- Kontynuował.
Zaklnęłam w myślach i strzeliłam w drzwi. Nagle zostałam odrzucona do tyłu z ogromną siłą. Walnęłam w ścianę i opadłam bezwładnie na ziemię.
Paliło mnie w krzyżu. Próbowałam wstać, ale po chwili z jękiem opadłam na ziemię.
-Muszę rozwalić te drzwi mocą.- Powiedziałam.- Optimusie pomożesz mi?
Odpowiedziała mi cisza. Nagle dokoła mnie zapanował mrok i nieprzyjemne przenikliwe zimno a po chwili uderzyłam w nierówny grunt.
Nadal było ciemno. Włączyłam reflektory i rozejrzałam się.
-Optimus?-Powtórzyłam, ale nadal panowała kompletna cisza.
-Przykro mi, ale nie pozwolę wam dotrzeć do mojej iskry.- Odezwał si ponownie Unicron.- W dwójkę zbyt dobrze sobie radziliście więc was rozdzieliłem.
Zaklnęłam i kopnęłam kawałek jakiegoś złomu. Nic nie szło po naszej myśli.
-Betty wszystko dobrze?- Zapytał się Optimus przez radio by Unicron nie mógł usłyszeć.
-Tak. Gdzie jesteś?- Odpowiedziałam.
Zrobiłam kilka kroków do przodu. Ściany pokrywały dziwne rury a podłoga była z metalu na którym znajdowała się gruba warstwa brudu. Pomieszczenie było małe, zbyt małe.
- Niestety nie mogę określić jak duże jest ten pokój bo wszędzie jest woda, wodospady i zniszczone budynki.- Odezwał się Optimus.- A ty?
-W jakimś małym pomieszczeniu. Nie ma wyjścia...- Powiedziałam.
Nagle upadłam na zimię zmieniając się jednocześnie w swoją prawdziwą formę. Mój czas minął.
Nagle niedaleko mnie coś zaświeciło. Wstałam i podeszłam do tego. Był to krążek wielkości talerza, płaski jak papier. Świeciał lekko na niebiesko.
Dopiero teraz zrozumiałam. Zaśmiałam się.
-Betty?- Zdziwił się Optimus.
-Minęło tyle lat a Unicron nadal działa tak samo.- Powiedziałam.- Wiele lat temu też z nami tak pogrywał. Jeden z nas najwidoczniej tu trafił.
-I co z tego?- Zdziwił się Optimus.
-Przed naszą misją otrzymaliśmy mapy. - Wyjaśniłam. Nad spodkiem pojawił się Unicron w formie planety a później powoli przemienił się w robota. Był na wpół przeźroczysty. Widać było wszystkie korytarze, sale, pomieszczenia. A w samym środku jego głowy iskra. Była zaznaczona na fioletowo. Nasz cel. Znajdowałam się na czubku jego głowy nad jego iskrą. Zamarłam w bezruchu.- Optimusie? Jesteś tam?
-Tak.- Odpowiedział.- Co się stało?
-Jeśli chodzi o mój powrót na Cybertron to może być mały problem.- Powiedziałam a z oczu poleciały mi łzy.
-O co chodzi Betty?! Mieliśmy wrócić razem!- Krzyknął.
-Unicron zamierza użyć broni która potrzebuje bardzo dużej ilości mocy.- Powiedziałam jakby szeptem. Cała się trzęsłam. To miejsce budziło strach podczas Wielkiej Wojny. Każdy kto tu trafiał umierał w największych męczarniach.- Zamierza zniszczyć ochronę wokół Cybertrona za pomocą mnie.
-Nie powolę mu na to! Idę do ciebie!- Powiedział pewnym głosem.
-Nawet nie wisz gdzie jestem głupku!- Krzyknęłam a z każdym kolejnym słowem coraz więcej łez zalewało mi twarz. Tutaj umarło tysiące moich towarzyszy. Nic po nich nie zostało, nikt po nich nie przyszedł.
-Nie interesuje mnie to!- Krzyknął Optimus i nagle na mapie pojawił się znak oznaczający zniszczenie jakieś ściany.- Znajdę cię choćby nie wiem co!
Upadłam na kolana. Ten głupek zawsze bierze na swoje barki za dużo. Przetarłam łzy.
-Czekam na Ciebie Optimus.- Powiedziałam uśmiechając się smutno.
-Do tego czasu nie waż się umierać!- Krzyknął.
Przytaknęłam. Na mapie pojawiały się kolejne znaki oznaczające eksplozję. Był dopiero w okolicach prawej ręki, ale będę czekać.
Nagle przez moje ciało przeszed przeogromny ból. Krzyknęłam i opadłam na ziemię skręcając się z bólu. Każdy milimetr mojego ciała krzyczał. Niewyobrażalny ból miażdżący kości i wnętrzności.
-BETTY!- Krzyknął Optimus.- Nie martw się niedługo będę!!
-Optimus.- Szepnęłam ledwo co słyszalny głosem.
Kolejna fala bólu. Krzyk i jego głos. Głos Tak dobrze mi znany, osoby którą kochałam ponad życie. Głos dzięki któremu miałam nadzieję. Optimus.
Fale bólu ciągnęły się w nieskończoność. Kaszlałam krwią. Zwijałam się na ziemi i nagle ciemność.
Zimna i nieprzyjemna.
Nagle ogromny wybuchl i cisza.
Zimno mi.
Gdzie jestem?
Wszystko mnie boli.
Niech to się już skończy.
...
Optimus.
-Betty!!- Rozległ się głos. I w ciemności pojawił się promyczek. Rozświetlił otaczającą mnie czerń i ogrzał moje obolałe ciało.
-Optimus.- Powiedziałam choć niesłyszałam swojego głosu.- Jesteś tu...przy mnie?
-Jestem i będę już na zawsze.- Odpowiedział.
Promyczek przegonił całą ciemność i nagle zobaczyłam go.
Trzymał mnie w rękach. Na jego twarzy widać było wielki smutek.
-Optimus.- Powiedziałam teraz słyszałam swój słaby, cichy głos. Nagle jego oczy pojaśniały. Spojrzał na mnie i schylił głowę.
-Przepraszam, przepraszam Betty.- Powiedział łamiącym się głosem.
-Przyszedłeś.- Powiedziałam a on podniusł wzrok.- Przyszedłeś po mnie.-Objęłam jego głowę obolałą dłonią bo ta od Quintessy zniknęła.- Cybertron...
-Zniszczył tarczę, ale nagle stanął w miejscu.- Powiedział Optimus.
-Udało mi się go na chwilę uśpić.- Powiedziałam próbując wstać, ale bez oczekiwanego efektu.- Teraz mamy szansę. Iskra jest pod nami. Optimus.
Prime kiwnął głową i wstał. Trzymając mnie delikatnie w dłoniach. Zaczął schodzić po krętych schodach.
Dopiero teraz zauważyłam jego rany z których sączył się lepki zielony płyn. Lekko utykał. Jego jedno oko co jakiś czas świeciło czerwienią.
-Optimus zwolnij trochę. Jesteś ranny i osłabiony.
-Mniej od Ciebie.- Powiedział.- To nie jest ważne. Teraz musimy uratować ich wszystkich.
Kiwnęłam głową.
Szedł przez kolejne korytarze aż w końcu stanęliśmy na przeciwko gigantycznych drzwi.
Optimus przysunął mnie do nich a ja dotknęłam je ręką.
-Optimusie cieszę się że cię spotkałam a później zakochałam.- Powiedziałam kiedy drzwi powoli otwierały się przed nami.- Czy kiedy urodzimy się ponownie to spotkamy się jeszcze?
-Oczywiście.- Odpowiedział.- Spotkamy się znowu i zakocham się w tobie na nowo. Znowu będziemy razem.
Uśmiechnęłam się a Optimus wszedł do środka.
Nad naszymi głowami wisiała ogromna, fioletowa kula. Biło od niej nieprzyjemne ciepło i oślepiający blask. Wyciągnęłam rękę a w niej pojawiła się kula wielkości piłki do kosza. Była całkowicie czarną tylko mały ekranik miał na sobie liczbę 4.
-Nie zdążymy uciec.- Powiedziałam wpatrując się w kulkę.
Optimus przytaknął i podszedł do iskry Unicrona.
-Od początku było to wiadome.- Oznajmił.- Ale do końca możemy być razem.
Przypięłam kulkę a czas zaczął mijać.
Zmeniłam się po raz ostatni w Transformera i przytuliłam się do Optimusa a on do mnie.
-Poradzą sobie bez nas?- Zapytałam się.- Tam na Cybertronie?
-Na pewno. Nasz czas już minął. To już pora by przestali na nas polegać.- Odpowiedział Optimus.
Przytaknęłam.
Siedzieliśmy na ziemi wtuleni w siebie.
Zostało trzydzieści sekund.
-Kocham cię.- Powiedział Optimus.
-Ja Ciebie też.- Odpowiedziałam.
Pocałowaliśmy się.
Ogłuszający wybuch.
Ból.
Cisza.
Cywilizacja na Cybertonie rozwijała się w spokojnym tempie. Planeta powoli była odbudowana. Był wspólny język, nie było rzadnych państw ani religii. Panował pokój. Cybertron zajął miejsce Ziemi w Układzie Słonecznym. Wszystko było już dobrze.
Mijały tysiące lat a Transformery i ludzie żyli ze sobą w pokoju.
Mała dziewczynka z burzą czarnych, kręconych włosów biegła przy ogromnym drzewie. Nagle potknęła się o korzeń i poleciała na wznak na ziemię.
Podniosła głowę. Przed nią stał chłopiec w tym samym wieku co ona. Miał piękne, niebieskie oczy i krótkie, czarne, proste włosy. W ręce trzymał książkę a drugą wyciągnął do dziewczynki.
- Nic Ci nie jest?- Zapytał się.
Dziewczynka z jego pomocą podniosła się i stanęła przed nim.
-Nie dziękuję...- Powiedziała.- Jak masz na imię?
-Nazywam się...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro