53
Wybiegliśmy przed zamek, IM6 i TRF już tam na nad czekali. Bee i ja zmieniliśmy się już w swoje alt-mody.
-Jedźcie!- Krzyknął Rot Hod.- Moja broń zatrzyma czas.- i strzelił z dziwnego pistoletu.
Nagle wokół kilku samochodów wroga powstał dziwny, ogromny bombel. Wszystko w nim poruszało się o wiele wolniej. Wyglądało tak jakby kilku agentów latało. Mogliśmy spokojnie wyjechać z zamku.
Ale to nie byli wszyscy. Kilka samochodów a nawet dwa helikoptery nadal nas goniły. Wjechaliśmy na asfalt i
pokierowliśmy się w stronę Londynu.
-Zajmę się helikopterami wy jedźcie dalej!- Powiadomiłam resztę.
Nie czekałam na ich odpowiedź. Od razu przystosowałam swoją budowę i zmieniłam się w myśliwiec. Poleciałam wprost na helikoptery i w ostatniej chwili je ominęłam. Gdy byłam tuż za nimi znowu zmieniłam się w robota i nadal unosząc się w powietrzu złapałam je i odstawiłam delikatnie na ziemię. Nie chciałam nikogo zabijać...na razie. Złamała helikopterom śmigła i ponownie zmieniając się w myśliwiec poleciała za resztą która powinna być już w mieście.
Tuż przed Londynem zmieniłam się w samochód. Dziwne by było to że myśliwiec raz poraz przelatuje przez znane miasto.
Wjechałam na bardziej ruchliwą ulicę. Z daleka dostrzegłam Rot Hod'a.
-Panienko musimy odciągnąć resztę pojazdów TRF. Gdy panienka Vivian będzie szukać wskazówki.- Odezwał się Autobot przez radio.
Zgodziłam się, ale i tak około pięciu miałam już na ogonie. Przyśpieszyłam i wjechałam w labirynt budynków Londynu. Co chwilę zmieniałam samochody bym mogła wcisnąć się w kolejne uliczki. Raz po raz słyszałam jak pojazdy TRF rozbijają się nienadążając przy zakręcie.
Nagle z bocznej ulicy wyjechał on...Barricade. W ostatnim momencie zdążyłam wyminąć radiowóz. Po czym ruszyłam dalej i jeszcze szybciej. Decept zaczął za mną pościg.
-Szister gdzie jesteś?- Odezwał się Bee w radiu.
Szybko sprawdziłam swoją pozycję na GPS i przesłałam ją Braderowi. Zrobiłam ostry zakręt i wjechałam na bardziej ruchliwą ulicę. Barricade nadal siedział mi na ogonie a po pojazdach TRF nie było ani śladu.
-Jedź do mnie!- Oznajmił Bee przesyłając mi współrzędne: muzeum łodzi podwodnych.
Od razu ruszyłam w drogę, ale na początek musiałam pozbyć się natręta. Wjechałam w wąską uliczkę i zaczęłam zmieniać się w robota on zauważył to i zrobił to samo.
Nagle odwróciłam się i piętą walnęłam go w twarz. Barricade upadł z jękiem na ziemię.
-I nie wstawaj.- Zagroziłam mu i ruszyłam dalej.
Po kilku minutach byłam na miejscu. Zatrzymałam się obok Rot Hod'a i Bee. Nadal pozostaliśmy w ukryciu. Widziałam jak Vivian i Cade przeskakują przez bramki i wbiegają do najbliższej łodzi a za nimi zdyszany Edmund. Chwilę czekaliśmy i po chili ludzie zaczęli z niej ludzie.
-Idźcie już, ja później do was dołączę.- Oznajmił Rot Hod.
Razem z Bee zmieniliśmy się w roboty ku przerażeniu ludzi i pobiegliśmy do łodzi.
-Powodzenia Pani Prime.- Krzyknął do mnie Sir Edmund który stał tuż przed pokładem.
-Dziękuję.- Odpowiedziałam z uśmiechem i zepchnęłam razem z pomocą Bee łódź do wody po czym sami do niej wskoczyliśmy i złapaliśmy się burty.
-Czas na wodną przejażdżkę!- Oznajmiłam a Bee się zaśmiał.
Płynęliśmy przez kanały Londynu. Zaciekawieni ludzie robili nam zdjęcia. Razem z Braderem musieliśmy zanurkować by nie robić jeszcze większej sensacji. Płyneliśmy dość szybko dlatego po zaledwie dziesięciu minutach wypyneliśmy z kanałów na głębokie morze.
Tam czekała na nas niemiła niespodzianka. Duża flota marynarki wojennej czekała na nas z otwartymi ramionami, ale nieskorzystaliśmy z zaproszenia i nasza łódź podwodna zanurzyła się już do końca. Razem z Bee włączyliśmy reflektory by chociaż odrobinę rozjaśnić granatowe głębiny wody oraz założyliśmy swoje "maski" by woda i tym bardziej sól nie dostała się do ważnieszych elementów.
Nagle przed nami pojawiły się wrogie łodzie podwodne. Poczuliśmy jak nasza zaczyna się niebezpiecznie przechylać. Dlatego musieliśmy się mocniej czegoś złapać.
Tuż obok nas przeleciał pocisk wystrzelony przez wroga. Łódź jeszcze bardziej zaczął się przechylać. Patrzyliśmy w głąb nieprzeniknionej morskiej głębi. Nagle statek przyspieszył i popłynęliśmy w dół. Po drodze lekko drasneliśmy inną łódź przez co musiałam łapać Bradera który prawie odpadł od pokładu.
W końcu sytuacja uspokoiła się. Statek znowu stał spokojnie w poziomie a żadne inne statki chyba nas nie goniły...narazie.
Nagle nasz statek wystrzelił torpedę...a raczej Cogmana!! Popatrzyliśmy z Bee po sobie nie wiedząc jak zareagować. Nie zdążyliśmy nawet zareagować gdy lokaj wrócił z jakimiś chyba, dwiema rybami w rękach i z powrotem wrócił do środka.
Siedzieliśmy tak z Braderem dobre pół godziny a przez nudę zaczęliśmy nawet grać w "papier, kamień, nożyce" a ta rozgrywka zakończyła się moim zwycięstwem.
Nagle przed nami z granatu otchłani zaczęła się wyłaniać dziwna konstrukcja. Razem z Bee wstaliśmy i wytęrzyliśmy wzrok by lepiej przyjżeć się dziwnemu kształtu.
Zamarliśmy w miejscu. Okazało się że jest to gigantyczny, paradawny statek kosmiczny.
₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪
Witam wszystkich moich czytelników! Bardzo wam dziękuję za dobicia już 4 tysiaczków wyświetleń i prawie 500 gwiazdeczek z nieba!
Chcecie jakiś seczjal z tej okazji?
Pisać w komentarzach ;3
Mam nadzieję że rozdział się spodobał i do następnego pa!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro