Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

51

- Cogman? Brakuje szklanki 17C. Stłukłeś ją?- Zapytał się Się Edmund gdy przechodziliśmy przez ogromną jadalnie.

Wszędzie wisiały obrazy przedstawiające jakiś ludzi. Bogato zdobione kominki i parapety pięknie ozdabiały pokoje.

- Jestem lokajem od 700 lat i nie miałem gorszego pracodawcy niż Pan.- Odezwał się Cogman.

Weszliśmy do bardzo długiego korytarza.

-Moi przodkowie,- Odezwał się Sir Edmund.- sami Folganowie. To moja prapraprababka cioteczna. Otruła ciotecznego praprapradzidaka. Kompletna wariatka i zołza. Tam jest dziadek Alojzy a obok Arnold, mój dalszy kuzyn. Zabił się, pijąc wodę ze ścieków. Wariat. Sami wariaci.

Jego słowa ciągnęły się w nieskończoność. Vivian była tym zainteresowana a Cade podziwiał podłogę. Ja miałam dziwne uczucię że znam tych od wieków martwych ludzi.

-Dziury od kul?- Odezwała się Angielka podchodząc do szczelnego pojemnika w którym był mały, złoty zegarek.

Vivian podniosła pojemnik A zegarek zaraz się ożywił. Edmund podszedł do niej:
-Wredny critter. Nie, nie, nie.- Powiedział zabierając i odkładają zegarek na miejsce.- Ten wariat zabił Hitlera. Lepiej uważać.

Wszyscy zszokowani popatrzyli na to urządzenie.

Weszliśmy do innego większego pokoju. Wszędzie stały stare posążki a na ścianach wisiały pożułkłe obrazy i plakaty. Zamarłam. Na kilku z nich widzałam Autoboty. Niektóre posągi ukazywały Optimusa i Bumblebee. Na obrazach rozpoznałam Drifta i Rot Hoda.

-Tu są Witwikanie.- Oznajmił Edmund.- Za złotych czasów wyborne  grono. Geniusze, podróżnicy, naukowcy, artyści, przywódcy. Ludzie Rnesansu: jak Katarzyna Wielka, Caryca Rosji. Gen. Waszyngton. William Szekspir. Królowa Elżbieta. Lincoln. Frederick Douglass. Giotto. Michał Anioł. Darwin. Churchill. Einstein. Stephen Hawking. Henryk V. Leonardo są Vinci. Newton. De Lavoisier. Mozart. Beethoven. Mahler. Edmund Hillary. Terry Roosevelt. Kopernik. Tesla. Galileusz.- Ich portrety znajdowały się w tym pomieszczeniu. Za każdym nowym imieniem doznawałam dziwnego uczucia że kiedyś ich spotkałam.- Oni wszyscy należeli do tajnego bractwa. Łączył ich jeden cel: Chronić sekretną działaność Transformerów. Tu. Na Ziemi. A to drzewo genealogiczne Witwikanów.- Oznajmił pokazując ogromne malowidłol na ścianie.- Merlin i Viviana. Ponad 40 pokoleń.

Ku mojemu zdziwieniu na stole stał filar sterujący Sentinela z Chicago. Przez moje ciało przeszedł dreszcz nie były to miłe wspomnienia.

-Podejdźcie do biurka jest tam zdjęcie i coś dla Ciebie Pani Prime.- Oznajmił Edmund.- Na blacie było zdjęcie młodego mężczyzny i kilka notatek na jego temat, ale najbardziej zainteresowała mnie teczka z moim nazwiskiem.

-To Pani prywatna sprawa więc możesz przejść do sąsiedniego pokoju.- Zaproponował Sir Edmund.- Cogman pójdź proszę z panią Prime.

Wzięłam teczkę i razem z Cogmanem weszliśmy do innego pomieszczenia. Usiadłam na fotelu i przejżałam dokumenty w środku.

Były tam moje zdjęcia i kilku Autobotów. Informacje o moim ojcu i babci. Nagle znalazłam dokument dotyczący mojej matki. Zamarłam. Była tam pieczątka z napisem: Nieznane. Wzdrygnęłam się.

- Ale...Ale jak to?!- Zapytałam się Cogmana który bacznie mi się przyglądał. Ręcę zaczęły mi się trząść.- Miałam na imię Lissa była biblotekarką ja pami-

-A może to nie są Pani wspomnienia?-  Przypuścił lokaj przerywając mi.

Zamarłam a serce zaczęło mi bić jak szalone:
- Co? Jak to nie moje?- Zdziwiłam się.

Przywołałam swoje najdalsze wspomnienia z dzieciństwa. Kiedy rodzice jeszcze żyli. Razem się śmialiśmy i wygłupialiśmy. To musiały być moje wspomnienia!! Złapałam się za głowę bo ból znowu powrócił i to bardzo silny.

-Od razu jak się o Pani dowiedzieliśmy coś nam w Pani nie pasowało...- Zaczął Cogman.- Zaczeliśmy śledztwo. Wszyscy którzy się panią opiekowali czyli Pani babcia i ciocia należały do tajnego, pradawnego bractwa. Nigdy nie udało nam się ustalić jego nazwy albo chociaż celu...

-O co Ci chodzi?- Wyszeptałam łamiący się głosem. W głowie miałam mętlik. Miałam ochotę usłyszeć że to wszystko nie prawda że to tylko niewinny żart, ale takich słów się niedoczekałam.

-Możliwe że Pani nigdy nie była człowiekiem...

₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪

Nikt się nie spodziewał chiszpańskiej inkwizycji...

Mam nadzieję że się rozdział spidobał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro