Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

38

O świcie wyruszyliśmy do odbudowanego Chicago. Po walce z Deceptikonami miasto było w ruinie, ale dzięki pomocy wielu ludzi wróciło do poprzedniego stanu a nawet lepszego.

Alice i Mary nadal tam mieszkały, ale od ataku na mnie i Optimusa nie utrzymuję z nimi kontaktu. Nie chcę ich zarażać.

Po 4 godzinach wyjechaliśmy do miasta. Nadal wiele budynków na przedmieściach było zrujnowanych.

Ukryliśmy się w starym, zniszczonym kościele. Do dokoła nad było tylko kilka budynków mieszkalnych więc uznaliśmy to za idealną kryjówkę.

Dzięki rozmowie z Optimusem moje bóle głowy trochę ustąpiły, ale tylko na chwilę...

Wieczorem objawy powróciły i to ze zdwojoną siłą. Optimus wyraźnie się tym przejął, ale ja uspokoiłam go tym że jak się położę to mi przejdzie.

Byłam w błędzie... Nawet sen nie dawał mi ulgi. Udawanie że nic mi nie jest stawało się coraz trudniejsze.

Cade, Tessa i Shane w tym czasie ustalili plan którego byłam częścią. Mieliśmy wjechać Bee przez hangar z samochodami a potem wejść do laboratorium. Cade miał zbadać główną część a ja w innej formie miałam przejść do części biurowej. Mieliśmy ruszyć następnego dnia.

Cade razem z Bee podrabiali karty dostępu, Tessa i Shane się przytulali co wkurzało jej ojca.

Ja stałam przed rozbitym lustrem z dala od hałasu który jeszcze bardziej powiększał ból.

Zmieniałam wygląd. Podczas dnia przechodząc obok biura KSI zeskanowałam paru przechodniów. Ostatecznie przystanęłam przy wysokiej murzynce. Miałam długie czarne włosy spięte z tylu w kucyk, miała ładną, smukłą sylwetkę a ubrana była w obcisłą czarną sukienkę na ramiączka i do tego czerwone szpilki.

-Na pewno dasz sobie radę?- Spytał się ktoś a w lustrze dostrzegłam odbicie Optimusa.

-Musi mi się udać.- Powiedziałam, ale on nadal wyglądał na nieprzekonanego.- Obiecuję że nie będę się wychylać!

Optimus dał w końcu za wygraną.

-Przepraszam.- Odezwał się Cade gdy wieczorem Tessa i Shane leżeli obok siebie na kanapie.- Proszę mi tu bez macanek!

-Ale z Ciebie sztywniak.- Narzekała dziewczyna.- Kto jeszcze tak mówi?

-Zero szacunku.- Powiedział Cade do Optimusa.- Czasami to jest nie do zniesienia.

-Tak...- Zgodził się Prime.- Przechodziłem to z Bumblebee...

-A ja z wami.- Odezwałam się a Tess zaczęła się śmiać.

Następnego dnia razem z Cade'm i Shane'm pojechaliśmy w Bee do hangaru KSI.

Cade i ja siedzieliśmy spokojnie, ale Shane cały się trząsł z nerwów.

-Tu się liczy spokój, a nie wygląd.- Odezwał się Cade kiedy byliśmy już prawie przy kontroli.- więc zdejmij okulary.- Blondyn posłuchał go.- Miesiąc temu, w środku nocy usłyszałem hałas. To byłeś ty?

-Co? Nigdy w życiu.- Zaprzeczył chłopak.

-Nie kłam chłopcze...- Przerwał mu Cade.- Widzisz tego gościa z bronią?

-Są tu tylko tacy.- Odpowiedział blondyn.

-Cade nawet nie próbuj...-Zagroziłam mu bo wiedziałam do czego jest zdolny.

-Powiem mu, że chcemy się tu włamać.- Oznajmił Yeager.- Co mi tam...już się nażyłem...

Załamałam się nimi.

-Mistrz poruszania złych tematów w złym czasie.- Powiedział Shane.

-Mówisz prawdę, czy mam nabroić?- Oznajmił Cade otwierając drzwi i wołając jednego z ochroniarzy.

-To byłem ja! To ja!- Krzyknął spaniknowany Shane.- Przepraszam

Cade odwołał ochroniarza a my podjechaliśmy do kontroli.

Otworzyłam okno:
-Do skanowania?- Zapytał się ochroniarz.

Przytaknęłam i podałam mu kartę którą on zeskanował. Chwilę przyglądał się mi i zdjęciu po czym pozwolił nam pojechać dalej.

-Zabiję cię...- Zagroził Cade Shane'owi.

Wjechaliśmy do środka. W hangarze stało mnóstwo samochodów. Bee pojechał do jakiegoś pomieszczenia gdzie stał robot zaskakująco podobny do Bradera tylko że był turkusowy i... nowszy.

-Udoskonaliśmy starą technologię kosmitów- Odezwała się kobieta z reklamy lecącej na ogromnym ekranie.- Przedstawiamy Stingera. KSI to my tworzymy świat. To jest przeszłość. A to przyszłość.

-Wygląda jak ty Bee.- Odezwał się Shane.

-Budują własne wersje.- Zauważył Cade.

-Ale i tak ty jesteś lepszy od nich wszystkich Brader.- Powiedziałam wychodząc.

-Przynajmniej wybierają fajniejsze wozy.- Powiedział Sahane który nadal siedział na miejscu kierowcy.

Nagle kierownica piodniosła się i walnęło blondyna w szczękę po czym zaczęł dusić:
-Do mnie ta gadka!?- Odezwał się głos z radia.

-Warto było się wymądrzać?- Odezwał sie Cade.

-Bee jest bardzo wrażliwy więc go nie obrażaj albo dostaniesz też ode mnie.- Zagroziłam a Bee go wyrzucił na zewnątrz.

-Stinger- jego inspiracją był Bumblebee.- Gadała nadal laska z reklamy.- ale go przewyższa.

-Sukinsy...- Zaczął Bee ale ręsztę wyrazu zagłuszył pisk opon.

-Oszalał!- Krzyknął Cade.- Betty zatrzymaj go!

Nagle usłyszałam zbliżające się głosy:
-Brader ktoś idzie!- Ostrzegłam go.

Zza ściany wyszła grupka ludzi prowadzona przez prezesa KSI, który oczywiście nas zauważył i podszedł do nas. Mężczyzna był łysy, miał na sobie markowy garnitur i nosił okulary. Zabijał Cade'a i Shane'a wzrokiem a na mnie nawet nie spojrzał.

-Hej wy! Mechanicy!- Krzyknął na nich.- Co tu się dzieje? Co to za grat?
Nie skanujemy złomu. Wiecie co tu tworzymy? Tworzymy poezję. Jesteśmy poetami! Jeśli dla mnie pracujesz możesz się pomylić tylko raz.- Cade pokiwał głową.- Więc bierz tego żałosnego grata i spadaj z nim stąd.- W końcu mnie zauważył i podszedł do mnie.- Co tu robi taka ładna kobieta jak ty?

-Emmm ja od dzisiaj tu pracuję i...nie wiem zabardzo co mam robić...- Skłamałam.

-Dobra to chodź od dzisiaj jesteś moją sekretarką tylko nie bądź jak ostatnia którą wyrzuciłem po dwóch godzinach.- Powiedział i kazał mi iść za nim.

Ukradkiem spojrzałam na chłopaków któż Tak samo jak ja nie ogarniali co się właśnie stało.

Westchnęłam i poszłam za swoim "szefem". Miałam złe przeczucia...

₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪

Przepraszam was za to że Tak długo nie wstawiałam, ale nie miałam weny a nie chciałam wam dać jakiegoś gniotu(chociaż i tak nadal słabo mi poszło...).

Mam nadzieję że się rozdział spodobał!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro