Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29

Nie była to najprzyjemniejsza przejażdżka w statku kosmicznym...
Bee cały czas w coś uderzał albo skręcał zbyt nagle przez co lądowałam na podłodze.

I tak było tam ciasno. Wepchnęłam się między "Bradera" a ścianę pęłną przycisków i dźwigni przez co bałam się poruszyć by czegoś nie włączyć.

Po pewnym czasie dostrzegłam Trump Tower:
-Tam lecimy Brader!

-Okey Szister tylko uważaj na siebie!- Powiedział Bee.- Cały czas będę przy budynku!

Podlecieliśmy bliżej a Bee otworzył właz. Wylazłam na zewnątrz. Byłam na wysokości chyba 15 piętra. Nie patrząc w dół przeskoczyłam na balkon i weszłam do środka.

Ukryłam się za blatem. Przechodziły akurat dwie kelnerki i wtedy usłyszałam znajomy głos:
-Jestem wykończony czekaniem!

Na sam dźwięk jego głosu zrobiło mi się gorąco. Zmaterlizowałam pistolet od Optimusa, wyszłam zza blatu i wycelowałam w Dylana.

-Gdzie ona?!- Krzyknęłam do niego.

-Wow...jesteś naprawdę odważna!- Odezwał się.

W oddali usłyszałam głos cioci i szybkie kroki. Na chwilę straciłam czujność. Alice wybiegła zza rogu.

Nagle plazma zmieniła się w tego ptaka Deceptikona i poleciał w moją stronę. Złapał mnie i wyrzucił za okno. Zaraz upadłam na coś twardego. Podniosłam głowę. Byłam na statku sterowanym przez Bradera.
Wskazała mu by podleciał do góry.

-Ciociu Alice!!- Zawołałam ją jak znalazła się w moim polu widzenia.

Ona od razu mnie zauważyła, wyrwała się jakiemuś facetowi i skoczyła na statek. Kazałam jej się ukryć w środku.

Nagle znowu pojawiło się to cholerne ptaszysko i rzuciło się na mnie. Okropnie drapało. Próbowałam się przed nim bronić. Mocno złapałam to za jego długą szyję i przystawiłam jego głowę do lufy.

-Strzelaj Bee!- Krzyknęłam a po chwili głowa Decepta została rozerwana na mikro elementy. Puściłam resztę ptaszyska.

Dopiero teraz zauważyła że spadamy w dół!! Chwyciłam się mocno statku. Po paru sekundach kręcenia się w powietrzu udeżyliśmy o ziemię. Wpadłam z pojazdu na twardy aswalt.

-Boże dlaczego?!- Powiedziałam do siebie.

Przez chwilę nie mogłam wstać, ale w końcu się zmusiłam i podbiegłam do resztek statku.

Pomogła wyjść cioci na zewnątrz a ona rzuciła się na mnie mocno mnie przytulając.

-Moja mała bohaterka! Dziękuję!- Powiedziała.

Po chwili mnie puściła. Brader już zdołał wyjść ze statku. Po chwili pojechały do nas pozostałe Autoboty a z nich wysiedli Eps i jego koledzy.

-Do reszty oszalałaś.- Powiedział do mnie pdzybijając ze mną żółwika.

Nagle zobaczyłam coś przypominającego drona:
-Ej to nasze?

-To drony wojskowe!- Powiedział podchodząc do urządzenia.- Sprawdźmy czy działa!

-Jest zasilanie.- Stwierdziłam.

-Kontrola Lotów. Odbiór.- Odezwał się Eps do drona.- Jeśli mnie słyszycie poruszcie kamerą!

Przez chwilę nic się nie działo, ale później kamera lekko się poruszyła.

-Dobra słyszą nas.- Ucieszył się Eps i zrobił mi miejsce.

Kucnęłam przed kamerą:
-Chicago jest punktem zerowym!

Ciocia przepchnęła się do kamery:
-Sentinel ma filary mostu kosmicznego. Znajduje się na budynku nad rzeką należącego do Hotchkiss Gould. Filar sterujący znajduje się na połódniowo-wschodniej kopule.

-Trzeba to zniszczyć albo przyzwą tu Cybertron!- Powiedziałam.

Skończyliśmy podawać informacje więc podeszłam do Autobotów.

-Ruszajmy się zanim znajdą nas myśliwce. Czekaj na ustalenie trasy.- Powiadomił mnie Optimus po czym razem z resztą Autobotów odjechał.

My w tym czasie szykowaliśmy broń.

-Nie dałoby się trafić kolumny rakietą?- Zapytałam się po jakimś czasie Epsa.

-Jesteśmy oddaleni o 8 przecznic.- Oznajmił.- Musimy się zbliżyć.

Dostaliśmy sygnał od Autobotów. Pobiegliśmy do opuszczonego sypiącego się budynku. Po drodze zobaczyliśmy Schockwavea, ogromnego Decepta z jednym okiem.

- Ten jeden jest straszny!- Krzyknął Eps wybierając do budynku.

-Mają moją przyczepę!- Oznajmił Optimus.- Potrzebuje jej by latać! Shockwave nie złapie nas wszystkich naraz. Wreckersi do boju!

-I to ja rozumiem!- Krzyknął zadowolony Topspin i z pozostałymi z grupy wybiegł na zewnątrz.

-Uważaj na siebie!- Krzyknęłam do Optimusa który uśmiechnął się i wybiegł za Wreckersami.

-Dobra musimy się dostać do tego szklanego budynku!- Oznajmił Eps.- Przygotujcie broń, idziemy!

-Czekajcie! Nigdzie nie idziecie bez moich prototypów do walki miejskiej!- Zatrzymał nas Que i rzucił ziemię kilka sprzętów.

-Musimy iść!- Pośpieszył nas Sideswipe.

Podeszłam do prototypów i podniosłam dwa szpikulce:
-To detonatory, wybuchają po 30 sekundach.- Wyjaśnił Que a ja podniosłam następne urządzenie, to chyba było na rękę.- a to rękawica do wspinaczki. Bardzo wygodna!

Postanowiłam wziąść tylko te rzeczy. Spakowałam je do plecaka który mi dał Eps i poszłam do reszty.

Wybiegliśmy na ulicę a Autoboty odwracały uwagę Deceptów które znajdowały się na początku ulicy.

Dobiegliś do w miare bezpieczną strefę. Biegliśmy przez zruijowane ulice Chicago. Na szczęście nie natrafiliśmy na żadne Decepty.

Dobiegliśmy do szklanego budynku i Wbiegliśmy do środka.

-Szukajcie schodów!- Krzyknął Eps.

Naszczęście znałam ten budynek bo przyszłam tu na przesłuchnie w sprawie pracy. Szybko poprowadziłam innych do klatki schodowej.

Mieliśmy dotrzeć na 16 piętro.

Jednak przydało się na coś codzienne bieganie.

Gdy w końcu doszliśmy na miejsce podbiegłam z ciocią do najbliższego okna:
-To ten budynek z kopułą!- Powiedzia wskazując budowlę której 4 boczne kopuły pokrywały białe błyskawice.

-Dawajcie tu wyrzutnie!- Krzyknęłam do reszty.

Chłopaki już ładowali rakietę kiedy nagle budynek zaczął się trząść. Eps wyjrzał przez okno:
- Ostrzeliwują budynek!- Krzynkął a ja pobiegłam do niego. Rzeczywiście kilka statków wroga ostrzeliwało nas. Budynek powoli łamał się na pół!

-To zły pomysł.- Oznajmił koleś który trzymał załadowaną wyrzutnię.

-O co ci chodzi?!-Zdziwiłam się.

-Budynek jest niestabilny.- Oznajmił.- Jak się nie uda wszyscy zginiemy!

Wkurzyłam się, nie przeszliśmy tyle by teraz poszło to wszystko na marne!:
-To twój cel. No już! Strzelaj!- Pogoniłam go.

-Nich się wali.- Powiedział koleś mierząc wyrzutnią.- Mam atak serca.

Nagle cały budynek zaczął się przechylać. Szklanki, krzesł biurowe i inne rzeczy zaczęły wylatywać przez okno, ale po chwili to wszystko ustało.

-Patrzcie!- Krzyknęła Alice wskazując okno.

Zamarłam. Jeden ze statków zbilżał się do nas:
-Kryć się!- Krzyknął Eps.

Razem z ciocią schowałyśmy się za filar a reszta w innych miejscach.
Zapadła cisza.

Nagle roległ się odgłos rozbijania szkła. Serce zaczęło mi bić szybciej. Powolne, ciężkie kroki zaczęły się przybliżać.

Tuż obok mojej głowy pojawiła się lufa broni Decepta.

Spróbowałam uspokoić oddech. W oddali zobaczyłam jak Eps odbezpiecza granat a inny gościu po drógiej stronie zpycha krzesełka. To wystarczyło by odwrócić uwagę Decepta. Eps rzucił w niego granat.

Wszyscy pobiegli przed siebie:
-Strzelać w szkło!- Rozkazał chłopak

Zraz w mojej ręce pojawił się pistolet i zgodnie z rozkazem strzeliłem w okno znajdujące się przede mną.

Przez to że budynek był przechylony upadliśmy na jago szklany bok. Powierzchnia była gładka więc nie mogliśmy się zatrzymać. Ponownie strzeliliśmy w okna i wpadliśmy do środka. Niestety było tam jeszcze większe pochylenie więc zaczęliśmy staczać się w dół.

Chwyciłam się jakiegś wystającego kabla i złapałam ciocię za rękę. Pozostali też łapami się czego mogli niestety jednemu się nie udało i wypadł przez okno. Eps podzieliłby ten sam los, ale w ostatnim momencie złapał się kabla.

-Wszyscy cali?- Krzyknęła do reszty.

-Ej ludzie!- Odezwał się spanikony Eps.- Drań na mnie patrzy!

-Co?!- Zdziwiłam się i w końcu zrozumiałam i zamarłam chodziło mi o Deceptikona.

Nagle usłyszałam wybuch:
-Ten drugi jest jeszcze brzydszy!!- Krzyknął Eps.

Zaczęliśmy wspinać się w górę i szukać wyjścia.

-Schody zablokowane. Jesteśmy w potrzasku!- Krzyknął ktoś.

-Boże nie chcę tu umierać.- Odezwał się gościu z wyrzutnią.

Podbiegłam do okna i spojrzałam w dół. Zamarłam. Przez budynek przewiercał się i wspinał się coraz wyżej jakiś Decpt. W życiu takiego ogromnego nie widziałam. Wyglądał jak gigantyczna, zmutowana dżdżownica.

-Czemu tę bronie Deceptów są takie ochydne!?- Krzykną Eps.

-Szukać Wyjścia!- Rozkazałam reszcie i sama zaczęłam szukać.

Nagle budynek zaczął spadać na jedną stronę. Straciłam równowagę i zaczęłam spadać razem z resztą. Co chwila w coś uderzałam. Wpadłam na jakiś filar dzięki czemu się zatrzymałam. W ostatnim momencie załapałam Alice za rękę. Jakiś chłopak na dole złapał ciocię za drugą rękę. Rozchuśtaliśmy ją a ona upadła na schody pożarowe.

-Betty!- Krzyknęła.

Spojrzałam w stronę którą patrzyła:
-No chyba sobie żartujecie?!

Ogromny Decept znowu zaatakował zbilżał się do nas.

-Ruszać się!- Krzyknął Eps.

Wszyscy zaczęli schodzić na schody pożarowe.

Nagle spostrzegłam jakiś obiekt lecacy w kierunku Decepta. Okazał się nim być Optimus. Prime ostrzeliwał Decelta a później z łatwością przeciął. "Głowa" Decepta upadła na ziemię a Optimus odleciał.

Teraz musieliśmy obmyślić nowy plan.

₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪

Kolejny rozdziałek dla ziomeczków!
Dziękuję za bardzo miłe komentarze pod poprzednią częścią.

Postaram się wstawić kolejny rodział jak najszybciej!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro