Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

28

Szybko zeskoczyłam z metalowej konstrukcji. Przez łzy, których nie umiałam powstrzymać, miałam zakazany widok. Spojrzałam na niebo nadal spadały pojedyńcze, płonące elementy rakiety, którą miały Autoboty opuścić Ziemię.
Ale teraz...

Zacisnęłam pięści i pobiegłem do hangaru. Zaraz jak tam dobiegła zobaczyłam Simmons z Dutchem który miał usztywniacz na szyi.
Ich właśnie szukałam.

Otarłam twarz i wzięłam się w garść:
-Simmons!- Krzyknęłam podchodząc do niego.- Porwali Alice! Przed chwilą do mnie dzwonili.

Podałam telefon Dutchowi i po chwili chłopak siedział przed kompem.

-Bez problemu się włamię...- Odezwał się. Nagle na ekranie pojawił się obraz.- To obraz na żywo z kamery telefonu. Czekaj, namierzę go. Lokalizacja: Chicago. Apartament w Trump Tower.

Znałam ten budynek. Zabrałam telefon Dutchowi i wpisałam nazwę w GPS. Martwiłam się że skoro Dylan jest w Chicago to Sentinel i Megatron też...

-Jadę tam!- Postanowiłam.

-Jesteś pewna?- Dopytał się Simmons.

-Sama nie pojedziesz.- Odezwał się czyjś głos. Spojrzałam w tamtym kierunku stał tam Eps.

Uśmiechnęłam się. Choć po sobie tego nie pokazywałam, ale bałam się i to cholernie. Autoboty nam nie pomogą, jesteśmy zdani tylko na siebie.

Razem z Epsem poszliśmy do jego samochodu.

-Mam w Chicago znajomych z NEST.- odezwał się. - Zbiorę ich. Znajdziemy Alice i przymkniemy gościa.

-Czemu mi pomagasz?- Spytałam się wchodząc do samochodu.

-Drań zabił też moich przyjaciół.- Odpowiedział. Podczas jazdy zawiadamiał przez radio swoich znajomych.

Jechaliśmy przez wiele godzin w ciszy. Co jakiś czas zjeżdżaliśmy na jakąś posesję a za nami jechało coraz więcej aut.

-Wcześniej był sygnał.- Odezwał się w końcu Eps.- Teraz nie działa.

Następnego dnia w końcu dojechaliśmy, ale to nie było już to samo miasto. Tłumy ludzi uciekał z miasta. Wszędzie czuć było dym. W niektórych miejscach wybuchły pożary. A byliśmy dopiero na przedmieściach.

Włączyłam radio:
-Bezpieczeństwo narodowe jest zagrożone. Chicago ucierpiała wskutek masowego ataku.- Oznajmił reporter.

Zaczęliśmy wjeżdżać dalej. Ludzie krzyczeli do nas żebyśmy zawracali. Na niebie latało mnóstwo statków wroga. Było słychać tylko płacz i krzyki ludzi.

Co tu się stało?!

Po jakimś czasie droga była już tak zniszczona że musieliśmy wysiąść z aut. Wszyscy byliśmy skupieni i przerażeni. W każdej chwili coś mogło nas zaatakować.

Nagle nad nami przeleciało parę myśliwców. Obserwowaliśmy ich lot. Długo nie polatały bo zaraz kilka statków wroga zastrzelił ich z łatwością.

-Mój Boże...- Odezwał się ktoś. - Mamy ją znaleźć w tym bagnie?

Naprawdę tam idziemy?- zapytał się inny.

-Ja nie idę...

-Nikt nie idzie...- Odezwał się Eps.

Zacisnęłam pięści. Nie zamierzam się teraz poddawać. Ręce mi się trzęsły nigdy przedtem tak się nie bałam, zawsze przy sobie miałam Autoboty a teraz ich nie ma, ale i tak nie zamierzałam ustąpić. Przełknęłam ślinę:
-Ja idę. Znajdę ją, choćby sama!

-Zabiją cię.- Krzyknął do mnie Eps.- Tego chcesz?!- Zaczęłam iść przed siebie.- Przyjechałaś tu, żeby dać się zabić?!- Poczułam jak łapie mnie za ramię, ale ja szybkim ruchem odepchnęłam się od niego.

-Jest tam przeze mnie!- Krzyknęłam. Gdyby nie ja ciocia byłaby bezpieczna a Autoboty nie zostały by zastrzelony to wszystko przez to że dałam się kontrolować!

-Nawet jeśli żyje to i tak jej nie odbijesz!- Mówił dalej.

-Więc co radzisz?!- Odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy.

-To koniec.- Eps spuścił wzrok.- Przykro mi.

Nagle ktoś krzyknął. Szybko się przejrzałam i zamarłam...statek wroga był bardzo blisko nas i zaczął strzelać. Eps i ja zaczęliśmy uciekać. Ludzie do dokoła nas zostawali trafieni i nie zostałało z nich nic oprócz kilku kości i strzępek materiału.

Okrutne...

Nagle pocisk trafił niedaleko nas i ja z Epsem upadliśmy na ziemię. Statek był tuż nad nami nadal strzelał, ale nie widziałam gdzie bo bałam się podnieść głowę. Statek trochę odleciał w bok dzięki czemu mogliśmy wstać i odbiec na bok. Nagle coś trafiło w statek który zleciał na ziemię.

Nagle coś z metalowym odgłosem uderzyło za nami. Odwróciłam się.

-Zabijemy ich wszystkich.- Odezwał się dobrze mi znany głos, myślałam że go nigdy więcej nie usłyszę.....Optimus.

Za nami pojawili się Wreckersi i rzucili się na Decepta w statku.

-Wasi przywódcy teraz zrozumieją, Deceptikony nigdy nie zostawią waszej planety w spokoju. Mieli uwierzyć że odeszliśmy.- Powiedział Optimus.- Dziś, w imię wolności, podejmujemy z nimi walkę.

Za Optimusem pojawiła się reszta Autobotów. W tym Bee który zaraz w formie robota pojawił się obok mnie:
-Wróciłem Szister!

Uśmiechnęłam się. Teraz wszystko jest możliwe.

-Widziałam jak wasz statek elsplodował.- Powiedziałam oczekując wyjaśnień.

-Nie było nas tam!- Odezwał się jeden z Wreckersów.- My go projektowaliśmy.

-Ukryliśmy się w pierwszej rakiecie nośnej.- Odezwał się ich szef Leadfoot.- Zgodnie z planem wodowaliśmy w Atlantyku. Nie ruszamy się stąd.

-Nikt nas nie zmusi do tego!- Odezwał się Brains, którego dopiero co zauważyłam.

-Autoboty zostaną tutaj.- Odezwał się po nim Wheelie.- Pomożemy wygrać tę wojnę.

-Otaczają miasto. Tworzą fortecę,- Powiedział Optimus. Pokazując statki w powietrzu.- by nikt nie wiedział, co dzieje się w środku. Nasza jedyna szansa to ich zaskoczyć.

-Chyba wiem, co zrobić!- Odezwałam się pokazując statek. - Bee umiesz nim latać?- Autobot wzruszył ramionami.- Czy to zaczy tak sobie?! To sobie umiesz. Fatalnie!

Nie mieliśmy innego wyboru więc Bee i tak został pilotem. Zawsze chciałam czymś takim polecieć!

Jeszcze chwilę Que tłumaczył Bumblebee. Optimus podszedł do mnie:
- Przepraszam Betty...że nie mogłem Ci i tym powiedzieć...- Powiedział.

-Dobrze że mi nie piwiedziałeś bo Decepty zrobiły ze mnie swojego szpiega.- Optimus popatrzył na mnie zdziwiony.- Serio tego nie zauważyłeś?! Byłam pewna że to zobaczysz!

-Najwidoczniej jesteś dobrym kłamcą.- Powiedział Optimus a się zaśmiałam.

To dziwne nagle ta cała zła aura spowowana strachem zniknęła wraz z pojawienieniem się Autobotów.

-Szister chodź lecimy!- Zawołał mnie Bumblebee a ja zaczęłam iść w jego stronę.

-Uważaj na siebie Betty!!- Krzyknął za mną Optimus.- I użyj wisiorka!

Usmiechnęłam się do niego odchodząc.

Wcisnęłam się obok swojego "Bradera" w statku.
-Trzymaj się Szister!- Powiedział i wystartował.

₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪
I kolejny rozdziałek!
O jezuuuu coraz bliżej momentu d!
Jestem taka podekscytowana!
Mam nadzieję że się rozdzał spodobał!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro