28
Szybko zeskoczyłam z metalowej konstrukcji. Przez łzy, których nie umiałam powstrzymać, miałam zakazany widok. Spojrzałam na niebo nadal spadały pojedyńcze, płonące elementy rakiety, którą miały Autoboty opuścić Ziemię.
Ale teraz...
Zacisnęłam pięści i pobiegłem do hangaru. Zaraz jak tam dobiegła zobaczyłam Simmons z Dutchem który miał usztywniacz na szyi.
Ich właśnie szukałam.
Otarłam twarz i wzięłam się w garść:
-Simmons!- Krzyknęłam podchodząc do niego.- Porwali Alice! Przed chwilą do mnie dzwonili.
Podałam telefon Dutchowi i po chwili chłopak siedział przed kompem.
-Bez problemu się włamię...- Odezwał się. Nagle na ekranie pojawił się obraz.- To obraz na żywo z kamery telefonu. Czekaj, namierzę go. Lokalizacja: Chicago. Apartament w Trump Tower.
Znałam ten budynek. Zabrałam telefon Dutchowi i wpisałam nazwę w GPS. Martwiłam się że skoro Dylan jest w Chicago to Sentinel i Megatron też...
-Jadę tam!- Postanowiłam.
-Jesteś pewna?- Dopytał się Simmons.
-Sama nie pojedziesz.- Odezwał się czyjś głos. Spojrzałam w tamtym kierunku stał tam Eps.
Uśmiechnęłam się. Choć po sobie tego nie pokazywałam, ale bałam się i to cholernie. Autoboty nam nie pomogą, jesteśmy zdani tylko na siebie.
Razem z Epsem poszliśmy do jego samochodu.
-Mam w Chicago znajomych z NEST.- odezwał się. - Zbiorę ich. Znajdziemy Alice i przymkniemy gościa.
-Czemu mi pomagasz?- Spytałam się wchodząc do samochodu.
-Drań zabił też moich przyjaciół.- Odpowiedział. Podczas jazdy zawiadamiał przez radio swoich znajomych.
Jechaliśmy przez wiele godzin w ciszy. Co jakiś czas zjeżdżaliśmy na jakąś posesję a za nami jechało coraz więcej aut.
-Wcześniej był sygnał.- Odezwał się w końcu Eps.- Teraz nie działa.
Następnego dnia w końcu dojechaliśmy, ale to nie było już to samo miasto. Tłumy ludzi uciekał z miasta. Wszędzie czuć było dym. W niektórych miejscach wybuchły pożary. A byliśmy dopiero na przedmieściach.
Włączyłam radio:
-Bezpieczeństwo narodowe jest zagrożone. Chicago ucierpiała wskutek masowego ataku.- Oznajmił reporter.
Zaczęliśmy wjeżdżać dalej. Ludzie krzyczeli do nas żebyśmy zawracali. Na niebie latało mnóstwo statków wroga. Było słychać tylko płacz i krzyki ludzi.
Co tu się stało?!
Po jakimś czasie droga była już tak zniszczona że musieliśmy wysiąść z aut. Wszyscy byliśmy skupieni i przerażeni. W każdej chwili coś mogło nas zaatakować.
Nagle nad nami przeleciało parę myśliwców. Obserwowaliśmy ich lot. Długo nie polatały bo zaraz kilka statków wroga zastrzelił ich z łatwością.
-Mój Boże...- Odezwał się ktoś. - Mamy ją znaleźć w tym bagnie?
Naprawdę tam idziemy?- zapytał się inny.
-Ja nie idę...
-Nikt nie idzie...- Odezwał się Eps.
Zacisnęłam pięści. Nie zamierzam się teraz poddawać. Ręce mi się trzęsły nigdy przedtem tak się nie bałam, zawsze przy sobie miałam Autoboty a teraz ich nie ma, ale i tak nie zamierzałam ustąpić. Przełknęłam ślinę:
-Ja idę. Znajdę ją, choćby sama!
-Zabiją cię.- Krzyknął do mnie Eps.- Tego chcesz?!- Zaczęłam iść przed siebie.- Przyjechałaś tu, żeby dać się zabić?!- Poczułam jak łapie mnie za ramię, ale ja szybkim ruchem odepchnęłam się od niego.
-Jest tam przeze mnie!- Krzyknęłam. Gdyby nie ja ciocia byłaby bezpieczna a Autoboty nie zostały by zastrzelony to wszystko przez to że dałam się kontrolować!
-Nawet jeśli żyje to i tak jej nie odbijesz!- Mówił dalej.
-Więc co radzisz?!- Odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy.
-To koniec.- Eps spuścił wzrok.- Przykro mi.
Nagle ktoś krzyknął. Szybko się przejrzałam i zamarłam...statek wroga był bardzo blisko nas i zaczął strzelać. Eps i ja zaczęliśmy uciekać. Ludzie do dokoła nas zostawali trafieni i nie zostałało z nich nic oprócz kilku kości i strzępek materiału.
Okrutne...
Nagle pocisk trafił niedaleko nas i ja z Epsem upadliśmy na ziemię. Statek był tuż nad nami nadal strzelał, ale nie widziałam gdzie bo bałam się podnieść głowę. Statek trochę odleciał w bok dzięki czemu mogliśmy wstać i odbiec na bok. Nagle coś trafiło w statek który zleciał na ziemię.
Nagle coś z metalowym odgłosem uderzyło za nami. Odwróciłam się.
-Zabijemy ich wszystkich.- Odezwał się dobrze mi znany głos, myślałam że go nigdy więcej nie usłyszę.....Optimus.
Za nami pojawili się Wreckersi i rzucili się na Decepta w statku.
-Wasi przywódcy teraz zrozumieją, Deceptikony nigdy nie zostawią waszej planety w spokoju. Mieli uwierzyć że odeszliśmy.- Powiedział Optimus.- Dziś, w imię wolności, podejmujemy z nimi walkę.
Za Optimusem pojawiła się reszta Autobotów. W tym Bee który zaraz w formie robota pojawił się obok mnie:
-Wróciłem Szister!
Uśmiechnęłam się. Teraz wszystko jest możliwe.
-Widziałam jak wasz statek elsplodował.- Powiedziałam oczekując wyjaśnień.
-Nie było nas tam!- Odezwał się jeden z Wreckersów.- My go projektowaliśmy.
-Ukryliśmy się w pierwszej rakiecie nośnej.- Odezwał się ich szef Leadfoot.- Zgodnie z planem wodowaliśmy w Atlantyku. Nie ruszamy się stąd.
-Nikt nas nie zmusi do tego!- Odezwał się Brains, którego dopiero co zauważyłam.
-Autoboty zostaną tutaj.- Odezwał się po nim Wheelie.- Pomożemy wygrać tę wojnę.
-Otaczają miasto. Tworzą fortecę,- Powiedział Optimus. Pokazując statki w powietrzu.- by nikt nie wiedział, co dzieje się w środku. Nasza jedyna szansa to ich zaskoczyć.
-Chyba wiem, co zrobić!- Odezwałam się pokazując statek. - Bee umiesz nim latać?- Autobot wzruszył ramionami.- Czy to zaczy tak sobie?! To sobie umiesz. Fatalnie!
Nie mieliśmy innego wyboru więc Bee i tak został pilotem. Zawsze chciałam czymś takim polecieć!
Jeszcze chwilę Que tłumaczył Bumblebee. Optimus podszedł do mnie:
- Przepraszam Betty...że nie mogłem Ci i tym powiedzieć...- Powiedział.
-Dobrze że mi nie piwiedziałeś bo Decepty zrobiły ze mnie swojego szpiega.- Optimus popatrzył na mnie zdziwiony.- Serio tego nie zauważyłeś?! Byłam pewna że to zobaczysz!
-Najwidoczniej jesteś dobrym kłamcą.- Powiedział Optimus a się zaśmiałam.
To dziwne nagle ta cała zła aura spowowana strachem zniknęła wraz z pojawienieniem się Autobotów.
-Szister chodź lecimy!- Zawołał mnie Bumblebee a ja zaczęłam iść w jego stronę.
-Uważaj na siebie Betty!!- Krzyknął za mną Optimus.- I użyj wisiorka!
Usmiechnęłam się do niego odchodząc.
Wcisnęłam się obok swojego "Bradera" w statku.
-Trzymaj się Szister!- Powiedział i wystartował.
₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪
I kolejny rozdziałek!
O jezuuuu coraz bliżej momentu d!
Jestem taka podekscytowana!
Mam nadzieję że się rozdzał spodobał!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro