25
Szybko się przebrałam, wpuciściłam psa do domu i wróciłam do reszty. Choć nadal niepokoiła mnie sprawa z ciocią teraz musiałam pomóc Autobotom. Gdy wyszłam na dwór podszedł do mnie Simmons:
-Wojownicy kroczą w samotności...Skąd wytrzasnęła tą brykę?
-Prezent od szefa- Odpowiedziałam.
-Cholerni bogacze...Kiedyś ich nienawidziłem, a teraz...- Nie chciałam słuchać jego wywodów więc szybko wsiadłam do Bee i wszyscy pojechaliśmy do wyznaczonego przez Brainsa miejsce gdzie ukrywają się ci niedoszli rosyjscy kosmonauci. Simmons jechał dużą białą limuzyną z otwieranym dachem, a Dutch prowadził.
Po godzinie jazdy w końcu dojechaliśmy na miejsce. Przesiadłam się do limuzyny agenta. Siedzieliśmy tak przez jakiś czas aż w końcu pojawiły się nasze cele. Weszli do jakiegoś baru.
-Po co się ukryli?- Zapytałam się.
-Nie wiem więc teraz się dowiemy.- Oznajmił Simmons wychodząc z samochodu. Otworzył bagażnik, który okazał się małą zbrojownią.
-Problem z Ruskimi jest taki że nie lubią mówić.- Oznajmił agent podnosząc z jakiś pistolet.- Będziemy musili ich przekonać.
Wyszłam z samochodu i kazałam Autobotom zostać na stanowiskach.
Weszliśmy do ciemnego korytaża na końcu którego był metalowe drzwi z zasówką. Simmons zapukał do nich. Zasuwka się odsunęła stał tam jakiś facet.
Agent powiedział coś po rusku a mężczyzna odpowiedział:
-To znaczy dowidzenia.
Powstrzymałam się od śmechu. Tym razem ja zapytałam do drzwi a gdy zasówka się odsónęła wcisnęłam tam kilka dolarów, a drzwi od razu się otworzyły.
Warto grać w gry, tyle Ciebie uczą o życiu...
Weszliśmy do środka. Było tam strasznie gorąco, a w powietrzu unosił się dym z papierosów. W tle leciała jakaś stara muzyka z lat 60.
Simmons i Dutch podszedł do naszych celów a ja zostałam bardziej zj tyłu.
-Dutch!- Odezwał się Simmons, a Dutch wyjął słownik rosyjski.- Daj coś mocnego!
Dutch wybełkota coś po rosyjsku.
-Mówimy po angielsku...- Odezwał się jeden z rosjan.
-Dutch- znowu odezwał się Simmons.- Jesteś beznadziejny.
Mężczyzna zaczą się spierać że tu wszystko jest cyrlicą, ale agent już nie słuchał. Dutch podszedł do baru.
- Agent Simon Simmons sektor 8 dawniej 7. Wiemy kim jesteście.- Powiedział agent siadając na przeciwko rosjan.
- i co z tego?- zapytał się jeden z nich.
-Mieliście leciec na ciemną stronę księżyca a ty hlast i nie polecieliście...- Mówił agent.- Pytanie to: Dlaczego?
Simmons nalał sobie czegoś i się napił. Nagle zrobiło się głośno ktoś tam zaczął do siebie krzyczeć a tamten mi odkrzykiwał. Wszystko był po rusku więc nie rozumiałam.
Nagle chłopak obok mnie wycelował we mnie pistolet. Powoli podniosłam ręcę. Rozejrzałam się jakaś kobieta celowała do Simmonsa, a do Dutcha inna tylko że strzelbą.
-Spróbuj mnie tkąć a gwarantuje ci że umrzesz...- pogroziłam chłopakowi ale on nie zaregował.
Nagle ze strony baru słychać było krzyki. Chłopak odwrócił się I to było jego błędem. Szybko wyrwałam mi broń z ręki i wycelowałam w niego. Lekcjie od Lennoxa się na co zdały Zerknęłam na bar. Stał tam Dutch. W jednej ręce trzymał strzelbę któtą trzymała wcześniej tamta kobieta, a w drugiej ręce trzymał pistolet i mierzył w jakiegoś chłopaka.
Skąd Simmons go wytrzasnął?
Po chwili jego szef zaczą krzyczeć w chyba dla nikogo zrozumiałym języku. Dutch wypuścił broń.
-Betty ty też!- krzyknął na mnie Simmons.
Schowałam broń.
- Niech ci będzie...
Chłopak do którego celowałam uciekł. Podeszłam do Simmonsa.
-Dobra uspokujmy się druga Wojna już się skończyła...- Uspokoił wszystkich agent.
W końcu udało nam się przekonać Ruskich kosmonautów by pokazali nam Stare radzieckie dokumenty.
Szliśmy starym korytarzem. Ze ścian zwisały pajęczyny, a na półkach piętrzyły się warstwy kurzu. Doszliśmy do jakiegoś stołu. Usiadłam przy nim, a Simmons i Fitch stali za mną.
-Zaraz poznacie jedną z największych tajemnic ZSSR.- Oznajmił jeden z Rosjaów kładąc na stole zakurzoną teczkę.- Stany Zjednoczone jako pierwsze wysłały na księżyc człowieka ale Rosja wysłała pierwsza aparat. W 59 nasza Luna 3 zrobiła zdjęcia ciemnej strony....nic na nich nie wyszło. Ale już w 64 Luna 4 zajerestrowała dziwne skały rozrzucone w okół statku. Cała setki. To są zdjęcia...
Podali mi kilka z nich. Początkowo nic mi nie przypominały, ale po chwili... zamarłam.
-Wiadać tam ślady jakby je ciągnięto...- odezwał się ktoś.
Nie słuchałam ich.
-To nie są żadne skały!- Uciszyłam ich.- To filary, części kosmicznego mostu. Autoboty mają ich 5, a Deceptikony...
-Deceptikony odnalazła statek przed Apollo i schowały filary...- Dokończył Simmons.
-Zdobyły statek i filary... A zostawiła Sentinela?- Zaczęłam myśleć na głos.
-Chyba że...- Zaczął Simmons.
-Teraz go porwą...- Skończyłam.
Biegliśmy przez korytarz by wybiec na dwór.
-Musimy go chronić!- krzyknęłam za siebie.
Wybiegliśmy na dwór. Wsiadłam do Bee i kazałam Autobotom namierzyć Sentinela.
Okazało się że był blisko nas w chwilę go dogonilośmy. Powiadomiliśmy go że jedziemy do NEST.
Wybrałam numer do Szefowej Wywiadu:
-Mamy Sentinela i kierujemy się do NEST!
-Zabroniłam ci wydzwaniać na ten numer.- Odpowiedziała spokojnym głosem.
-Deceptikony pozwoliły Optimusowi zdobyć Sentinela bo tylko on mógł go przywrócić do życia!- Powiedziałam podnosząc głos.
-Mamy most...
-Tylko 5 filarów! A Deceptikony mają ich setki. To półapka! Deceptikony chcą porwać Sentinela!
Szefowa rozłączyła się uznałam to za przyjęcie ostrzeżenia.
Wjechaliśmy na autostradę. Spojrzałam w lusterko za nami pojawiły się trzy, czarne smochody polscyjne. Nagle jeden z nich zmienił się w Deceptikona.
-Uważajcie! Już są!- Ostrzegłam Autoboty.- Bee pilnuj Sentinela!
Przyśpieszyliśmy. Niestety okazało się że te Decepty są zaskakująco szybkie. Skoczyły i dopadłyby nas gdy nie szybkie i nagłe hamowanie Autobotów. Poleciałam do przodu, ale naszczęście zapięłam pas bezpieczeństwa przed wyjazdem.
(Pamiętajcie! Drogie ziomeczki amu zapinajcie pasy przed odpaleniem auta! Betty pamiętała i żyje![jeszcze]).
Decepty wylądowali tuż przed nami. Na szczęście Sentinel w alt-modzie wozu straży pożarnej włączył syrenę i pojechał przed siebie.
Jadąca przed nami ciężarówka wyleciała w powietrze, a betonowe rury które wiozła poleciały w naszą stronę. Dino i Sideswipe zmienili się w roboty i przylecieli bez problemu.
Nagle pas się odpioł, a drzwi się
otworzyły. Wyleciałam z Bee, a on sam zmienił się w swoją formę robota.
Leciałam w powietrzu. Pojedyńcze elementy leciały w moją stroną, ale na szczęście Autoboty odbijały je na boki. Jedyne co mogłam zrobić krzyczeć że strachu.
Byłam blisko aswaltu myślałam że w go uderzę gdyby nie Bee który mnie złapał i zaczął się zmieniać spowrotem w auto.
Latałam na boki, każdy element zmieniał miejsce. BEE upadł na aswalt już jako samochód. Z szoku nie mogłam złapać oddechu. Bee zauważył to i się zatrzymał.
-Nigdy...już...nie rób...czegoś takiego- Powiedziałam próbując złapać oddech.- Dobra jedziemy!
Nadal nie wyszłam z szoku...ale były ważniejsze sprawy!
Decepty wróciły do formy samochodów. Dino wykorzystał to: zmienił się w robota i wystrzelił haki do jednego z Deceptów. Złapał go. Decept zaczął ciągnąć Autobota. Do okoła niego leciały iskry. Dino zamachnął się i rzucił Deceptem na przeciwległy pas. Wrogi robot pod wpływem prędkości i siły roztrzaskał się na kawałki.
Udało nam się wyprzedzić Decepty i dogonić Sentinela. Na ostatniej prostej otrzymaliśmy sygnał że jedzie tu Ironhide. Sideswipe zmienił się w robota by mu słurzyć wsparciem. Autoboty minęły nas i zaatakowały Decepty.
Po chwili w końcu byliśmy na miejscu. Z daleka zobaczyłam Lennoxa podbiegłam do niego.
-Decepty są wszędzie...- Poinformowałam go.
-Wiemy radary na energon reagują...- Odpowiedział półkownik.
Ironhide i Sideswipe wrócili. Szybko się Z nimi rozprawili- Pomyslałam.
-Chcą Sentinela!- Powiadomiłam.
-Ironhide broń go!- Rozkazał mu Lennox.
-Zrozumiano!- Odpowiedział Autobot ustawiając się obok Sentinela.
-Sentinel jest kluczem!- Powiedziałam głośniej.
-To prawda!- Rozległ się głos Sentinela.- Tylko ja umiem go kontrolować.- Wszyscy ucichli.- Zrozumcie ja.....by nasz rodzaj mógł przetrwać...musiałem paktować....z Megatronem.
Zamarłam. Sentinel jednym, płynnym ruchem wyjął strzelbe i wystrzelił w sam środek iskry Ironhidea. Autobot zachwiał się i upadł.
-Coś ty zrobił!?- Odezwał się Ironhide.
-Zawalniam cię ze służby żołnierzu!- Wykrzyknął Sentinel i wystrzelił znowu.
Podbiegłam do Ironhidea. Jego ciało w zastraszającym tempie zaczęło rdzewieć i się rozpadać.
-Ironhide!- krzyknęłam, załamana, znowu nie mogłam nic zrobić...
-Przepraszam...szefowo...- Odezwał się Ironhide na jego twarzy pojawił się uśmiech choć nadal było widać że okropnie cierpi.
Z jednego z najpotężniejszych Autobotów została sama rdza. Nawet nie było widać że był to Ironhide... Wysoki, foremny, brawurowy i zawsze gotowy do walki Autobot...
Z oczy poleciały mi łzy...
Widzę śmierć mojego najlepszego przyjaciela.
W tym czasie Sentinel próbował w ten sam sposób pozbawić życia Bee. Na szczęście Autobot robił zwinne uniki.
Chciałam do niego podbiec. Ale Lennox złapał mnie w ręce i pociągnął do tyłu.
-UCIEKAJ BEE!- Krzyknęłam do Autobota.
Ten mnie posłuchał, zmienił się w samochód i jak najszybciej odjechał.
______________________________________
Zostawmy znicz dla Ironhidea...
[*]
Więc kolejny rozdział napisany mam nadzieję że się podobał 💙
A tu nowe podstawowe informacje o Betty:
Imię: Betty
Nazwisko: Brington
Wiek: 22 lata
Wzrost: 167 cm
Ubiór: Zwykle legginsy i za duża bluzka na krótki rękaw i luźna bluza.
Do pracy biała koszula i długie czarne spodnie.
Wygląd ogólny: czarne włosy spięte w wysoki kucyk, oczy niebieskie, pełne usta, lekko pochylona, nocami majsterkuje.
Lubi: Autoboty, Muzykę, psy, koty, Mary, Lennoxa, sztuki walki, broń, ciocię
Nie lubi: Deceptów, Sentinela, szefowej, Megatrona, muzyki country
Relacje z Autobotami:
Optimus Prime: Chyba każdy wie (zakochani w sobie nie mówcie Betty że wam powiedziałam)
Bumblebee: jak brat,
Pozostali Autoboci to jej BFF
Z pytaniami odsyłam do komentarzy!
Baj baj!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro