Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

Lekcja matematyki. Nagle wchodzi mój wychowawca i prosi bym z nim wyszła.

Znowu to samo, to już około dziewiąty raz a ja nadal czuje strach i niepokój.

Moja babcia od zawsze miała słabe serce i często trafia do szpitala a ja zawsze umieram ze strachu. W końcu jest moją jedyną rodziną. Rodzice zmarli w wypadku samochodowym, a przygarnęli mnie dziadkowie od strony taty. Dziadek był mechanikiem i właśnie dzięki niemu pokochałam samochody.

Razem po nocach siedzieliśmy w jego warsztacie obok naszego domu i majserokowaliśmy. Nigdy wcześniej się czymś tak interesowałam. Dziadek był bardzo miły, opiekuńczy i walił żartami na okrągło, nie zawsze udanymi. Niestety zmarł rok temu i od tego czasu mam tylko babcię, a jego warsztat stoi zamknięty. Po jego śmierci ani razu do niego nie weszłam.

Teraz jedę do szpitala, na szczęście wychowawca postanowił mnie podwieść. Po pięćdziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Odrazu wbiegłam do szpitala. Większość personelu mnie znało więc nie zatrzymywali mnie. Babcię zawsze trzymali w tej samej sali.

Dopadłam klamki i mocno pchnęłam drzwi. Leżała tam podpięta do kilkunastu urządzeń sprawdzających czy żyje. Obok niej stała doktor Grace.

- O już jesteś Betty- powitała mnie jak zwykle uśmiechem - to co zwykle, zasłabła kilka dni spędzi u nas w szpitalu a po powrocie powinna leżeć w łóżku.

Podeszłam bliżej babci i usiadłam na krzesełku obok. Złapałam ją za rękę. Była lekko ciepła i pomarszczona.

-Rozumiem...-spojrzałam w oczy pani doktor,ale ona zaraz się odwróciła. Nie chciała mi patrzeć w oczy. To zły znak - ile jej zostało czasu?

- O czym ty mówisz?!- zdziwiła się Grace. Łatwo rozpoznać kłamcę zwykle nie umie utrzymać z tobą kontaktu wzrokowego i ten sztuczny uśmiech...Nagle zrobiła poważną twarz -jakieś 3-4 miesiące, ale nie gwarantuje.

Zacisnęłam pięści, bałam się samotności nie chciałam stracić babci. Jak zwykle nic nie mogłam zrobić. Czułam się słaba jakbym nic nie znaczyła.

- Chodź Betty podwiozę cię do domu i tak teraz śpi, zadzwonią do ciebie jak coś się zmieni, a po drodze pomogę zrobić ci zakupy- powiedziała Grace kładąc mi dłoń na głowie. Była ciepła i delikatna.

- Dobrze... - wstałam wychodząc jeszcze raz spojrzałam na babcię upewniając się czy jeszcze nie odeszła.

Razem z Grace podjechałyśmy do supermarketu by zrobić duże zakupy. Rzadko kiedy idę do sklepu. Mieszkam poza miastem czyli daleko do wszystkiego.
Po długich zakupach doktor zawiozła mnie do domu i pomogła wnieść zakupy.
-Dziękuję bardzo za pomoc- powiedziałam po wszystkim. Grace od zawsze mi pomagała jest bardzo miłą osobą.

-To nic takiego- poklepała mnie po głowie- muszę dbać o moich pacjentów i ich rodziny.

Po kilku minutach odjechała. Zostałam sama. Weszłam do domu i włączyłam głośną muzykę, nienawidzę ciszy. Była już siedemnasta jak zwykle odrobiłam lekcje, narobiłam obiadu na kilka dni. Codziennie rzeczy, wyłączyłam muzykę i położyłam się spać, po przewracaniu się na lewo i prawo wkońcu zasnęłam. Nagle obudził mnie huk z warsztatu dziadka.
-Co jest?

Na wpół śpiąca wbiegłam na dwór z zapaloną latarką. Noc była chłodna, ale naszczęście ubrałam sweter. Księżyc był zasłonięty chmurami przez co było bardzo ciemno. Ledwo co widziałam zarys ogromnego warsztatu. Znowu huk o mało co nie zeszłam na zawał. Lekko uchyliłam drzwi.

-Halo? Jest tam kto?- sama nie wiedziałam po co to zrobiłam.

Weszłam do środka i zaczęłam szukać guzika by włączyć światło. Po kilku chwilach szukania wkońcu go znalazła i go wcisnęłam. Przez nagłe rozjaśnienie musiałam zamknąć oczy. Przed moimi oczami pojawił się dziwny obraz.

Większość warsztatu była zdemolowana a na środku stała ciężarówka.

Podeszłam do pojazdu nigdy wcześniej go nie widziałam, nie był zamknięty. Lekko go dotknęłam. Nagle zaczął się poruszać i unosić a ja upadła z zazkoczenia na podłogę. Ciężarówka zaczęła rosnąć, jej elementy się przemieszczały, to wszystko zaczęło przypominać kształtem człowieka. W końcu pojawiła się twarz też podobna do ludzkiej to coś było przystojne! Ze strachu znieruchomiałam. Robot bo chyba tak można to nazwać, powoli nachylił się nade mną.

-Czy ty jesteś Betty Brington?
Jego oczy świeciły na niebiesko i czujnie wpatrywały się we mnie.

-T...tak- Czemu odpowiedziałam!?

Robot wyprostował się:
-Wybacz że Cię przestraszyłem. Nazywam się Optimus Prime.
Ta chwila zmieniła moje życie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro